▼Flower▼

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Characters:
▶Mikuni Alicein & Misono Alicein◀
Type:
▶normal/brothers conflict◀

~—🌼❁🌼—~

          Łąka, a w cieniu drzew piękna woń kwiatów.
          Blondyn z rudawymi warkoczykami za szyję stanął nad niziołkiem. Jego tajemniczy wzrok i uśmiech rozpogadzały nastrój. Chwycił dłonią swoje nakrycie głowy i rzucił na fioletowe kosmyki. Oczy przysłonił mu kowbojski kapelusz, pstryknął go palcem ku górze, patrząc z wyrzutem na kowboja. Wiatr lekko zawisł w powietrzu, gdy brązowooki przysiadł przy pniu jasnego drzewa.

          Co chciał, to miał. Misono ciągle zdziwiony patrzył na starszego brata. Nie odezwie się wprost z banalną sugestią, zaplanuje słowa. Chce być dla brata kimś ważnym, kogo powinno się szanować, a nie z niego nabijać. Darował go nienawiścią, choć w tej chwili nie spieszyło mu się do tego typu uczuć.

          Myślał tylko o tym co będzie, układając brodę na kolanach. Mając mętlik w głowie. Lekki wietrzyk rozwiał wątpliwości dotyczące ich obu, jak i ich wspólnych relacji.

          Westchnęli wspólnie.

          — Długo nie wracałeś, stało się coś?

          Głos, który rozbrzmiał wkoło, był płynny oraz niesamowicie rześki. Założył ramiona na kark patrząc, czy młodszy brat odpowie.

          — Nie twój interes.

          Misono nie był skłonny do pogaduszek, nie po tym co mu zrobił.
          Odetchnął zdenerwowany obecnością antykwariusza, którego wcale nie prosił by się tu zjawiał. Też wyprosić go nie mógł, mimo wszystko to nadal jego rodzina. Uchylił usta chcąc się odezwać...

          — Marnujesz czas, który poświęciłbyś na pracę. Czas to pieniądz, a bez pieniędzy należysz do plebsu — przewrócił zirytowany wzrok na brata.

          Zaśmiał się drugi. — Pieniądze nie są tak ważne jak myślisz, Misono.

          Zsunął kapelusz na czoło kryjąc nogi w ramionach. Takie słowa utwierdziły go w przekonaniu, że różnią się od siebie.

          Młodszy z Alicein'ów myślał tylko o tym by stąd uciec, podczas, gdy straszy uplatał w dłoniach prowizoryczny wianek.

          Zwijał kruche łodyżki stokrotek tworząc okrąg oraz zrywając co trochę nowe. Płatki przypominające śnieg miały udekorować głowę Misono, żeby choć przez chwilę się uśmiechnął. Mikuni wystawiał zaciekle język i machał palcami wte i we wte w końcu kończąc pracę na malutkim wianuszku. Zdjął kowbojski kapelusz i nałożył starannie upleciony prezent na głowę chłopaka.

          Misono poderwał wzrok widząc jak jeden z kwiatków rzuca mu się przed oczy. — Co to?

          Śmiech blondyna uspokoił ciemnookiego. To tylko mała i głupia zaczepka z jego strony... nic więcej. Pogładził opuszkami palców płatki stokrotek i zaniósł się cichym chichotem. Przygnębienie jakie w sobie trzymał zniknęło, gdy tylko spojrzał w niebo wzdychając.

          — Przepraszam, Mikuni. Czasami jestem zbyt poważny — rzekł czując na sobie wzrok towarzysza.

          — Zbyt poważny, by traktować tak swojego starszego brata i nazywać go draniem, Misono...

          Tym razem nie jedno słowo zapadło w pamięć, czy milczenie. Ich radosny śmiech i zerwane stokrotki przyozdobiły braci, a w wiosennym powietrzu zabłysło jasne słońce.

          Wszystko należało już do najlepszego porządku. Przynajmniej przez chwilę.

          — Nadal jesteś draniem — przerwał niższy. — Tego co zrobiłeś nie wybaczę ci nigdy.

          Antykwariusz wstał na równe nogi. kątem oka spostrzegając wrogie spojrzenie brata. Dawał mu jasny przekaz złości za jego czyny. Blondyn zostawił ten temat w spokoju, z lekkim uśmiechem.

          Minęło parę minut, a Mikuni zdjął ze swojej głowy wianek i sięgnął po leżący kapelusz. Misono nie komentował, a wręcz przeciwnie podziwiał jak wiosenny wiaterek mieszał liście drzew. Kwiaty obijały się o siebie, zmrużył oczy przenosząc myśli jak najdalej stąd.

          Nie reagował na słowa, które traktował za wyblakłe, czy głuche. Podmuch przyjemnie chłodnego powietrza musnął ciemno fioletowe włosy chłopaka.

          Mikuni nieświadomie zapytał. — Idziemy?

          — Co mi to da? — mruknął nadal skulony w swoich nogach.

          — Zawsze możesz tu zostać, jak chcesz.

          Czy oni się kiedyś pogodzą? Na parę krótkich sekund mogliby ze sobą szczerze negocjować, chociaż raz. Jakimkolwiek słownictwem, byle kulturalnym.
          To chyba nie nastanie... chyba.

          — Nie powinieneś się boczyć o to samo co zawsze. Musiałem to zrobić... — wyjaśnił płytkim głosem.

          Ciemnooki zerknął ku niemu — Nie jestem na ciebie zły, tylko... — przerwał. — nie potrafię cię zrozumieć.

          Mikuni uśmiechnął się lekko patrząc w innym kierunku, na resztę zielonej, jak skórka avocado, polany. Po chwili zaniósł się chichotem, a Misono po raz kolejny nie zrozumiał gestu.

          — Czego się śmiejesz?! — warknął podskakując na nogi. — Jesteśmy rodzeństwem, więc to chyba normalne!?

          Zmarszczył brwi zerkając na roześmianego blondyna. Poniekąd na jego ustach również pojawił się nikły uśmiech, lecz prędko odwrócił wzrok, by starszy brat nie dostrzegł go.

          Mniej więcej można by rzec, że bracia są jak chwasty. Czerpią korzyści ze wspólnego źródła, jakim jest ich wrogość do siebie.

~—🌼❁🌼—~

~~~~~~
(a/n) zaczynam pierwszym one-shotem ten zbiór wielu opowiadań. jeśli ci się spodobało, to zapraszam do oceniania.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro