Rozdział 40

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


- Improwizuję. - odpowiedział spanikowany i pocałował Gryfonkę, na co ta zaskoczona oddała pocałunek. Natomiast wszystkich dookoła zamurowało.

Chwilę później Suzanne oderwała się od Harrego, choć nadal stali blisko siebie. Dumbledore i Snape byli już prawie przy uczniach, kiedy rozległ się głos profesorki.

- 20 punktów od Gryffindoru za obściskiwanie się na korytarzu. - powiedziała McGonagall, gdy już otrząsnęła się ze wstępnego szoku.

- Suzanne. - zaczął surowo Dumbledore. - Do mojego gabinetu. Już. - dziewczyna uściskał swojego przyjaciela cicho dziękując za pomoc i ruszyła za dyrektorem. Minęła Snape, który uśmiechał się mściwe, jeśli tak można nazwać grymas na jego twarzy. Po kilku minutach drogi byli na miejscu.

- Mordoklejki. - wypowiedział hasło staruszek, gdy byli pod chimerą. Ta po usłyszeniu poprawnego hasła odsłoniła przejście. Weszli do gabinetu. W pomieszczeniu znajdował się tylko dyrektor i Suzanne.

- Po co mnie tu zabrałeś? - zapytała blondynka. Dobrze wiedziała, że sytuacja sprzed chwili była tylko wymówką do poważnej rozmowy. - Przecież dobrze wiem, że nie będziesz mnie pouczał za całowanie się z Harrym.

- Czyli naprawdę się spotykacie. - bardziej stwierdził niż zapytał, w jego oczach pojawiły się wesołe iskierki.

- Nie. - odpowiedziała pewnie, co trochę zbiło Dumbledore' a z tropu. - Harry jest moim przyjacielem, prawie bratem. Wyświadczył mi pewną przysługę. - wytłumaczyła. - Poza tym go bardziej kręcą chłopcy.

- Rozumiem. - powiedział z życzliwym uśmiechem, ale posmutniał lekko. - Chcę, żebyś coś dla mnie zrobiła. - dodał, czym zwrócił uwagę dziewczyny. - Widzisz, nie bez powodu sprowadziłem do Hogwartu profesora Slughorn' a. Horacy ma pewną cenną dla nas informację, potrzebuję kogoś kto ją od niego wydobędzie.

- I tym kimś mam być ja. - wtrąciła Gryfonka. - To dlatego mnie tu zabrałeś.

- Nie do końca. - powiedział Albus, Suzanne przyglądała mu się zaciekawiona. - Sprowadziłem Cię do Hogwartu, bo tam gdzie się ukrywałaś nie było bezpiecznie. Tak. Obserwowałem Cię. Śmierciożercy trafili na twoje ślady, dlatego interweniowałem. Pamiętasz, że zanim udaliśmy się do Horacego, teleportowaliśmy się po Harrego? - zapytał, na co Suza skinęła głową. Dobrze pamiętała ten dzień, jeden z najlepszych dni w jej życiu. - To nie ty miałaś przekonać Slughorn' a do powrotu tylko Potter. Wiesz, że jest sławny, to miało skusić Horacego, poza tym jeszcze jego podobieństwo do matki. Jednak to nie on był powodem powrotu profesora. Horacy, gdy tylko dowiedział się, że będziesz uczyć się w Hogwarcie od razu się zgodził na wszystkie moje warunki. Na początku chciałem, żeby to Harry wyciągnął z niego tą informację, ale plany się zmieniły. - dziewczyna była bardzo zdziwiona tym co usłyszała. Doskonale wiedziała, że profesor Slughorn bardzo ją lubi i szanuje, ale była pewną, że wrócił dzięki Harremu, a nie jej.

- Teraz rozumiem. Harry mógłby się starać, ale nic by z tego nie wyszło. Tylko ja jestem na tyle blisko profesora, żeby zdobyć tę informacje. - powiedziała. - Co mam zrobić? - zapytała pewnie.

- Postaraj się zbliżyć jeszcze bardziej do profesora. Jesteś świetna w eliksirach, więc na pewno zaproponuje Ci wstąpienie do Klubu Ślimaka. Zgódź się. - zaczął tłumaczyć jej swój plan. - Twoim zadaniem jest wyciągnąć z niego jedno konkretne wspomnienie. Dotyczy ono Toma Riddle' a. Z czasem powiem Ci więcej na razie to tyle. A teraz uciekaj, bo spóźnisz się na OPCM. - zakończył. Suzanne była już przy drzwiach, gdy przypomniała sobie bardzo ważną rzecz.

- Harry jest Horkruksem. - powiedziała i obróciła się do dyrektora na twarzy którego było widać zdziwienie.

- Skąd o tym wiesz? - zapytał na pozór spokojnie.

- Domyśliłam się. - odpowiedziała. - Wiesz dobrze, że to nie wyjaśnia jego daru wężoustwa? - zapytała.

- Musiałem mu coś powiedzieć, a nie chciałem go dobijać myślą o pokrewieństwie z Voldemortem. - wytłumaczył.

- Jest z nim spokrewniony poprzez Peverell'ów. - powiedziała.

- To nie wyjaśnia, dlaczego umie wężomowe. Nie ma w sobie krwi Salazara. - odparł zamyślony.

- Oczywiście, że ma. Jest spokrewniony ze mną. Ma w sobie krew Morningstar' ów. Harry jest moim kuzynem. - wytłumaczyła. - Byliśmy ciekawi, więc przeszukaliśmy księgi rodowe. Potwierdziłam tylko swoje domysły. Ale wróćmy do Horkruksów. Na pewno jest ich, więcej niż jeden. - myślała na głos.

- To jest właśnie to czego musisz dowiedzieć się od Slughorn' a. - powiedział, czym wyrwał nastolatkę z zamyślenia. - Tom podzielił się swoimi planami z Horacym. Tylko on wie ile ich mógł zrobić. Pewne jest, że obecnie jestem w posiadaniu 2, oprócz Harrego. - dodał, po czym wyjął z szuflady jakiś pierścień i zniszczony dziennik. - Ten Horkruks, - wskazał na pamiętnik. - zniszczył Harry na swoim drugim roku, użył miecza Gryffindor' a, który nasiąknął jadem bazyliszka. Ten mam od niedawna, jeszcze nie zdążyłem go zniszczyć. To jest pierścień należący do rodziny Gaunt' ów. Wiesz co jest w nim ukryte? - zapytał, a Suzanne pokręciła przecząco głową. - Kamień Wskrzeszenia.

- Insygnia Śmierci. - powiedziała cicho, ale Dumbledore i tak to usłyszał.

- Wiesz o istnieniu Insygni? - zapytał.

- Oczywiście. Czarna Różdżka jest w twoim posiadaniu, podobnie jak Kamień Wskrzeszenia. Natomiast Pelerynę Niewidkę, którą miałam przyjemność używać ma Harry. - odpowiedziała i uśmiechnęła się po huncwocku. - No dobrze, ale jeśli zniszczymy pierścień, to czy przypadkiem nie uszkodzimy kamienia?

- Jest tylko jeden sposób, żeby się o tym przekonać. - powiedział starzec, podszedł do półki na której znajdował się miecz Godryka, zabrał go i podał dziewczynie. - Tylko prawdziwy Gryfon może go dobyć. - dodał. Położył pierścień na środku gabinetu. Suzanne podeszła bliżej, usłyszała dziwne głosy, które namawiała ją do założenia i użycia pierścienia. Jednak Suzanne nie dała się zwieść pokusy. Zamachnęła się i uderzyła w Horkruks. Ze zniszczonego przedmiotu wyleciał czarny dym formujący się w dziwne kształty, który po chwili zniknął. Gryfonka przyjrzała się pierścieniowi, a raczej temu co z niego zostało. Zauważyła, że ze skrytki wyleciał mały kamyk, a dokładniej Kamień Wskrzeszenia.

Nie wiem czy wiecie, ale klątwa w dłoni Dumbledore powstała przez założenie pierścienia. Dyrektor Hogwartu dobrze wiedział, że znajdował się w nim Kamień Wskrzeszenia. Chciał go użyć by wskrzesić zmarłą siostrę, matkę i ojca. Zapomniał o tym, że jest to horkruks Voldemorta i prawie zginął na skutek klątwy ciążącej na pierścieniu. W moim fanfiction ta sytuacja nie miała miejsca w związku z tym, że Albus ma Suzanne nie chciał użyć Kamienia. 😀

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro