Rozdział 12.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


I was in the winter of my life.


Cholera, właśnie się rozkleiłem.

To chyba od braku snu. Od dawna nie mogłem zasnąć. Mogłem siedzieć całe noce, patrząc na gwiazdy. Ale nie odsypiałem w ciągu dnia. Nie chodzi o to, że nienawidzę światła, dnia czy coś. Nic z tych rzeczy. Prawdę powiedziawszy, lubiłem wstawać wcześnie i patrzeć jak budzi się świt. Nadal lubię. Tylko że mój sen, jeśli w ogóle on był, trwał krótko i niestety był bardzo niespokojny. Tylko przy tobie sypiałem dobrze i wysypiałem się.

Pewnie zastanawiasz się, dlaczego zerwałem z tobą tak, a nie inaczej. Bez wytłumaczenia. Już to mówiłem. Gdybym zaczął wgłębiać się w szczegóły chciałbyś, żebym został, chciałbyś mi pomóc. A to nie ma racji bytu. I nie dlatego, że nie chcę pomocy. Bo bardzo chcę. Ale to ja muszę pomóc sam sobie. Nie mogę niszczyć ci życia, nie mogę zajmować ci chwili, kiedy coś będzie nie tak. A ja nie wiem, kiedy coś będzie nie tak. To tak nie działa, że zaplanuję sobie złe samopoczucie w momencie, kiedy nam obu będzie to pasować. Zaburzenia lękowe tak nie wyglądają.

Jakbym ci powiedział, wyrzucałbyś sobie, że nic nie zauważyłeś. Tego nie widać kochanie. No ewentualnie wtedy, kiedy mam problemy z oddychaniem albo kołacze mi serce. A ja nie chciałem, żebyś się martwił Kamil. Już widzę te twoje oczy pełne zmartwienia oczy. Czuwałbyś w nocy, aż na pewno zasnę, albo nie spał, żebym nie męczył się z tym sam. Jeśli ja nie mógłbym spać, ty również byś nie spał. Zawsze wyczuwałeś nawet mój najmniejszy ruch i budziłeś się, kiedy chociażby wstawałem po picie. Poświeciłbyś się Kamil. Dlatego ja wolę poświęcić się dla ciebie.

Chcę żebyś normalnie żył. Poznasz kogoś, zakochasz się i o mnie zapomnisz. Nie powiem, nie jest to przyjemna wizja. Ale wizja ciebie szczęśliwego już tak. To zawsze będzie najpiękniejszy obraz. Trochę mi przykro, że najprawdopodobniej zapamiętasz mnie jako chuja i znienawidzisz mnie, ale to rozsądne.

A ja się wyleczę Kamil. Dla ciebie. Nawet jeśli już nigdy nie będziesz obok mnie i nawet się o tym nie dowiesz.

Większość osób z nerwicą i zaburzeniami lękowymi żyje normalnie. Bo przecież nie chorujesz cały czas, jak na przykład na raka. Raz na jakiś czas masz atak paniki, nie możesz oddychać, twój oddech robi się płytki, a serce bije jak oszalałe. To chyba jest najgorsze. Ten brak oddechu. Nie chciałem, abyś to widział. Albo moich bóli głowy. Kiedy masz uczucie zaciskającej się obręczy, która atakuje nie tylko skronie, a całą głowę. A nawet szyję, kark i mięśnie. Kiedy machinalnie zaciskasz szczękę. Nie chciałem, abyś widział mnie kiedy nie mogę wstać z łóżka, cały się trzęsę, a nogi odmawiają mi posłuszeństwa.

Kiedy źle się czuję, nie jestem w stanie myśleć o niczym innym, nawet jeśli mocno próbuję. Karmię się wtedy własnym przerażeniem, które rośnie kiedy próbuję je zwalczyć. Jedyne co zawsze w takich momentach mi pomagało, to myśl o tobie. Często przeglądałem twoje zdjęcia na komórce, samoistnie uśmiechając się ,widząc twój uśmiech. Ale na dłuższą metę ty byłbyś mną zmęczony. A ja byłbym strasznym egoistą oczekując, żebyś poświęcił się dla mnie.

Nie chcę, abyś widział mnie w stanie takiej bezradności. Nie chcę, abyś był świadkiem kiedy mam napad swędzenia skóry i dostaję wysypki albo próbuję sobie dosłownie wyrwać włosy na skroniach lub rozdrapać jakieś ranki.

Nie chcę, abyś widział jak się czymś zamartwiam czy mam stany lękowe, lub depresyjne bo ty martwiłbyś się jeszcze bardziej. Nie chcę, abyś zastanawiał się nad moimi dziwactwami, moimi obsesjami, tym że zawsze muszę mieć przy sobie coś do picia, albo, że nie wejdę do pomieszczenia, gdzie jest mało powietrza.

Nie chcę, abyś się bał, kiedy będę faszerować się środkami przeciwbólowymi lub uspokajającymi, kiedy boli mnie głowa. Albo wtedy, kiedy mam nerwobóle. Będziesz martwił się, że przedawkuję i pilnował, czy na pewno nie wziąłem więcej niż normalną dawkę. A zdarza się, że normalna dawka nie wystarcza. Czułbyś się zmuszony do pilnowania mnie cały czas, nawet wtedy, kiedy będzie w porządku. A ja nie będę w stanie żyć ze świadomością, że jestem dla ciebie obciążeniem. Bo zasługujesz na wszystko co najlepsze, a ja taki nie jestem.

Nie chcę, abyś patrzył jak meczę się sam ze sobą; kiedy zdarza mi się popłakać z bezradności albo z tego, że nie mogę spać; kiedy w nocy będę chodził po pokoju, na przemian otwierał i zamykał okno albo przetrzepywał pościel. Nie kiedy moje napady lękowe będą trwały nie godziny, a dnie. A uwierz mi, zdarzało się. Nie kiedy nie będę w stanie normalnie funkcjonować. Nie kiedy będzie mi niedobrze i kiedy będzie mnie bolał brzuch po ilości tabletek, jakie w siebie władowałem. Nie chcę budzić cię dźwiękiem wyłuskiwanych leków, którymi załadowana jest cała moja szafka nocna.

Nie chcę, abyś musiał wychodzić ze mną z jakiejkolwiek imprezy czy spotkania, bo ja nagle się źle poczuję i będę potrzebował powietrza i spokoju. Nie chcę, abyś przeze mnie odwoływał spotkania. A ja czasem potrafię czuć się tak fatalnie, że zamiast uczestniczyć w rozmowie, siedzę jak ten kołek i odliczam czas do końca. Nie chcę, abyś musiał wysłuchiwać jakim jestem gburem. Nie chcę, abyś przejmował się mną wychodząc ze swoimi znajomymi, kiedy ja czasami będę walczył sam ze sobą, aby do ciebie nie zadzwonić.

I mimo wszystko, nawet jeśli kiedykolwiek udało by mi się stać kimś innym, lepszym – to wiem, że to i tak nie będzie wystarczające. Bo nie jestem aż takim kretynem, żeby myśleć, że będę w stanie dać ci wszystko na co zasługujesz. Chociaż gdybym mógł nie cofnąłbym się przed niczym, aby ci to zapewnić.

Zrozum Kamil – nie będziesz w stanie kochać mnie takiego. Nie będziesz w stanie być przy mnie szczęśliwy. A na tym zależy mi najbardziej.

_________________

Jeśli przeczytałeś - zostaw gwiazdkę.

Do zobaczenia,

Ola

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro