Rozdział 4.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

All I am is a man
I want the world in my hands

I hate the beach
But I stand
In California with my toes in the sand


Nawet nie podejrzewałem ile mam twoich zdjęć Kamil, w swoim telefonie. Zarówno te zapisane z internetu, te które ktoś ci zrobił, z fanami, nawet memy, jak i te, o których istnieniu nie wie nikt oprócz nas, a o części z nich wiem tylko ja. Nie mogę się zmusić, aby je skasować i wiem, że nigdy nie będę w stanie tego zrobić. Zostaną one ze mną na zawsze, jako jedna z nielicznych pamiątek.

Teraz też siedzę właśnie na łóżku i pisząc to, oglądam nasze, a głównie twoje zdjęcia. Na wielu z nich dumnie trzymasz a to Złotego Orła, a to Kryształową Kulę, czy nawet słynne wazony z Raw Air. Byłeś i jesteś mistrzem Kamil. I zawsze nim będziesz. To właśnie między innymi dlatego, musiałem cię opuścić.

I nie, nie myśl sobie, że to dlatego, że byłem zazdrosny. O ciebie nie byłem zazdrosny nigdy, gdybym mógł, to sam podarowałbym ci same złote medale, czy tytuły. Po prostu ja nie byłem wystarczająco dobry, aby być u twego boku.

Tak, wiem, co byś wtedy powiedział. Że jestem pierwszym człowiekiem, który skoczył na odległość 250 metrów, że to ja wygrałem największą ilość konkursów w danym sezonie, że to ja jestem skoczkiem z największą ilością punktów na przestrzeni wszystkich sezonów, że też mam Złotego Orła, Kryształową Kulę, jedną dużą, a trzy małe, że to ja jestem srebrnym i brązowym medalistą z Soczi.... Ale to było dawno Kamil. Teraz, po tych głupich kontuzjach nie mogę znaleźć formy ani nic. I naprawdę nie chcę, abyś się za mnie wstydził. Nie chcę, abyś musiał słuchać szeptów, jakie to upokarzające dla ciebie, że ty jesteś legendą, już teraz, tego sportu, a ja kwalifikuję się do konkursów raz na jakiś czas, nie wspominając, o drugiej serii. Bo nie chcę, abyś kiedykolwiek czuł się winny, że ty stoisz na podium słuchając waszego hymnu, a ja jestem gdzieś tam pośród Kazachów na końcu stawki. I nie chodzi tu o moje chore ambicje, bo dla twojego uśmiechu na podium, mógłbym zawsze być ostatni.

Ja nawet nie wiem, co mam ze sobą zrobić, bo spróbowałem już chyba wszystkiego. Tak, po tylu latach namawiania mnie, zgodziłem się w końcu na współpracę z psychologiem. Mam też dodatkowego trenera, a sztab skacze koło mnie, jakbym co najmniej był angielską królową. Ale to nic nie daje, a większość prób kończy się leżeniem w samotności w łóżku. Już nawet nie udaję, że jest w porządku. I leżąc tak, myślę że nie chcę, abyś cały czas był uzależniony od pocieszania mnie i mojego humoru.

Powinieneś być z kimś, kto będzie w stanie ci dorównać, z kim będziecie mogli triumfować razem. Z kimś, kto będzie ciebie godzien, z kimś, kogo nie będziesz musiał się wstydzić. I mam szczerą nadzieję, że uda ci się ułożyć sobie życie, tak jak sobie wymarzysz. Zasługujesz na wszystko co najlepsze, na kogoś, kto będzie w stanie w stu procentach zatroszczyć się o ciebie, a nie na kogoś, o którego ty będziesz musiał się troszczyć. Że będziesz z kimś, z kim spędzanie czasu będzie dla ciebie tylko i wyłącznie przyjemnością. Bo ja nie chcę być twoim obowiązkiem Kamil. Masz ich za dużo na głowie.

Żeby ta farsa była zabawniejsza, to powiem szczerze. Rzuciłem ciebie, zanim ty rzuciłeś mnie. Bo pewnie tak by się kiedyś stało. Oczywiście, nie od razu. Jesteś najlepszą istotą jaką znam, plus kochałeś mnie. Ale ile mógłbyś wytrzymać? Jestem pewien, że któregoś dnia, z bólem serca, bo byłoby ci mnie żal, powiedziałbyś mi, że to koniec. A ja wtedy bym się nie pozbierał. Nie byłbym w stanie, bo każdego dnia zakochiwałem się w tobie coraz mocniej. Chociaż nie jestem pewien, czy już nie kocham cię najmocniej, jak umiem.

Wołałem więc, zakończyć to wcześniej. Zanim zacząłbyś żałować, że mnie poznałeś. Nie, czekaj, pewnie już żałujesz, jesteś przekonany, że nie mam serca. Miałem na myśli, że zanim zacząłbyś żałować, że zmarnowałeś na mnie tyle czasu.

Zawsze byłeś bardzo zajęty. Treningi, reklamy, zgrupowania, klub. Wiem, że byłeś bardzo zmęczony. Dlatego nie chciałem dokładać ci jeszcze kolejnego obowiązku, jakim było spędzanie ze mną czasu i „ratowanie" mnie w wolnych chwilach. W wolnym czasie powinieneś odpoczywać, cieszyć się i dobrze bawić, a nie męczyć ze mną. Mam nadzieję, że będziesz dużo podróżował, nie tylko służbowo. Jedź w końcu w ciepłe kraje, na twoją wymarzoną plażę, którą tak lubiłeś, a której ja tak nie znosiłem.

Zawsze opowiadałeś, że nie możesz doczekać się końcówki sezonu kiedy w końcu udamy się na upragnione wakacje. Uwielbiałem słuchać twojego głosu, mówiącego o słońcu, cieple i wszelakich dobrobytach, jakie niesie ze sobą słowo „urlop" czy też „wakacje". Aczkolwiek nasze pierwsze i jedyne na jakich byliśmy, nie były takie, jak z twojego opisu.

Pojechaliśmy do mnie, do Słowenii. Zawsze mówiłeś, że chciałbyś zwiedzić mój kraj, nie tylko na zasadzie „Planica w marcu i jakieś zgrupowanie we wrześniu", ale zobaczyć inne piękne miejsca. Miejsca, które m i się podobały.

Z założenia w lipcu powinno być ciepło. No właśnie. P o w i n n o. Ale nie było. Wręcz przeciwnie, powiem wprost – piździło jak cholera. Dzień bez deszczu był dniem straconym, a wiatr był taki, że gdybym chciał wtedy skakać, to automatycznie dodali by mi kilkanaście punktów. Ale, z racji tego, że oboje byliśmy zahartowani wielogodzinnymi treningami (a przynajmniej takich udawaliśmy), wybraliśmy się na tę cholerną plażę.

Nigdy nie lubiłem plaży. Może to dlatego, że wychowałem się w sumie w górach i jestem skoczkiem narciarskim? Poza tym, pomyślcie na logikę – po co jeździ się nad morze? Żeby się opalać i leżeć na tym piasku. A to nie dla mnie, za szybko się nudzę i wierz mi lub nie, jako dziecko miałem małe ADHD. No, może nie tak bardzo małe.

Nie potrafiłem wytrzymać nawet godziny leżenia w bezruchu, a kiedy próbowałem coś ze sobą zrobić, nawet biegać, zawsze ktoś posyłał mi krzywe spojrzenia. Nie, to nie było dla mnie.

A tu nagle staliśmy oboje na tej plaży, ze stopami w piasku, mimo że, tak bardzo jej nienawidziłem. Oczywiście ty nie wziąłeś prawie żadnych ciepłych ubrań, bo w końcu „jest lato Peter, będzie ciepło". Miałeś to swoje ciepło.

Dodatkowo pragnę wspomnieć, iż to nie był mój pomysł, aby kąpać się w taką pogodę. Ale nie, przecież Adriatyk jest cieplejszy niż Bałtyk. I co ja miałem zrobić kiedy wyszedłeś z tej wody, bez koszuli, ani bluzki? Oddałem ci mój sweter, tuląc cię do siebie i próbując choć trochę ogrzać. I mimo tego, że powinienem być na ciebie zły, to nie potrafiłem. Bo trzymałem w swoich rękach cały mój świat.

__________________

Jeśli przeczytałeś - zostaw po sobie jakiś ślad,

Ola

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro