25. Szkoda byłoby uszkodzić tak ładną buźkę.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  Liam jęknął cicho, podnosząc się powoli do siadu. Otwierając oczy, próbował zlokalizować, gdzie tak dokładnie się znajdował, jednak na marne, bowiem naokoło panowała ciemność oraz chód, bijący od podłogi. Głowa bolała go niemiłosiernie, a wspomnienia, mówiące o wizycie przystojnego czerwonowłosego mężczyzny, zaczęły napływać do jego pamięci dopiero po dłuższej chwili. Payne warknął cicho, uświadamiając sobie, co tak naprawdę się stało, a kiedy podjął próbę podniesienia się z miękkiego materaca, poczuł automatycznie jak łańcuchy, do których był przykuty, ściągają go w dół. Sapnął cicho, a za drzwiami, przez które wpadały pojedyncze promienie światła, nagle wytworzyła się cicha rozmowa, która później zamieniła się w szybkie kroki. Liam wiedział już, że niedługo będzie miał gości.

  Ponownie usiadł na materacu, zaczynając zastanawiać się, co powienen zrobić. Nigdy nie został porwany, nigdy też nie został przygotowany na tę ewentualność. Zdecydowanie powinien poinformować Horana, aby wprowadził lekcje, uczące o samoobronie podczas uprowadzenia.

  Po kilku minutach, w ciągu których Liam przeanalizował wszystkie metody, którymi mógłby się posłużyć, aby uciec, na korytarzu znów można było usłyszeć oznaki życia, a dokładniej głośne kroki, zbliżające się z każdą kolejną sekundę w stronę drzwi pomieszczenia, w którym Payne się znajdował. Trzask zamka nastąpił chwilę później, a razem z nim do środka wpadło światło, które zaraz włączone zostało w samym tymczasowym więzieniu bruneta. Chłopak zamrugał kilkukrotnie, chcąc przyzwyczaić swoje oczy do jasności.

  — Czego ode mnie chcecie? — warknął, dostrzegając, że jego gościem był nie kto inny, jak przystojny czerwonowłosy mężczyzna.

  Gabriel wywrócił oczami, uśmiechając się delikatnie pod nosem. Skinął głową w stronę swoich ludzi, stojących za nim, a następnie ruszył do bruneta, siedzącego na starym materacu. W czasie, w którym ten był nieprzytomny zdążył ubrać go w spodnie i koszulkę, aby nikt nie musiał oglądać go półnagiego.

  — Grzeczniej — powiedział, a chwilę później rozległ się trzask drzwi. W pomieszczeniu zostali tylko on, Liam i dwójka napakowanych mięśniaków, stojących przy wejściu.

  — Co chcesz? Po co ci ja? — spytał, patrząc na niego z przymrużonymi oczami.

  — Chce zobaczyć czy Horan poświęci się dla swojego człowieka czy kompletnie cię zleje — wzruszył ramionami — Poza tym... liczę, że będziesz ze mną współpracował.

  — Nie zleje mnie. Jestem prawą ręka jego prawej ręki — powiedział.

  — Lepiej dla mnie, poczekamy na niego — uśmiechnął się.

  — Mogę chociaż prosić o coś do picia? — spytał.

  — Przynieście wody — rzucił przez ramię, a mężczyźni skinęli głowami, wychodząc z pomieszczenia, przez co Gabriel i Liam zostali sami.

  — Mam nadzieję, że Horan nie będzie kazał na siebie długo czekać — mruknął — Inaczej moja cierpliwość się skończy.

  — Też mam taką nadzieję, bo nie chcę zbyt szybko umierać — burknął, patrząc na niego.

  — Nie umrzesz tak szybko. Jestem kreatywny do wymyślenia tortur — uśmiechnął się.

  — Boże, mogłem wtedy nie wychodzić — jęknął cicho, opadając plecami na materac.

  — Niby czemu? Miło było zobaczyć jak powtórnie ślinisz się na mój widok.

  — No chyba ty na mój — odparł, marszcząc brwi

  — Marzyć zawsze możesz. Przy okazji, żebyś nie wyglądał tak dziwkarsko to pożyczyłem ci ubrania. Może Niallerek wam za mało płaci i nie stać was na nie — wzruszył ramionami.

  — Byłem pod prysznicem, to chyba jasne — przewrócił oczami, patrząc się na chłopaka.

  — Super, że macie tam wodę. Horan o was dba, chociaż... — mruknął, klękając przy materacu blisko bruneta — u mnie są większe luksusy, zawsze możesz zmienić szeregi i dołączyć do mnie — uśmiechnął się, przechodząc do rzeczy.

  — Nie chodzi o skakanie w bok, mój drogi. Nie chodzi też o to czy chce tam być czy nie. Ja nie jestem kimś, kto jest fałszywym chujem — powiedział cicho.

  — Każdy w jakimś stopniu jest fałszywy — odparł — Na pewno nieraz myślałeś o tym, żeby zostawić to w cholerę i uciec od tego nienormalnego dzieciaka.

  — On nie jest zły, dużo przeszedł w swoim życiu — zaczął go bronić.

  — To go nie usprawiedliwia — mruknął — No nic, w końcu zmienisz zdanie.

  — Zmienię? Po znęcaniu się nade mną?

  — Nic jeszcze nie zacząłem, a ty już myślisz, że będę się nad tobą znęcał — poklepał go po policzku.

  — Wspominałeś o torturach — uniósł brew.

  Gabriel jedynie z uśmieszkiem wzruszył ramionami, przyglądając się chłopakowi. Kiedy po raz pierwszy na siebie wpadli nie miał okazji uważnie mu się przyjrzeć, nawet jeśli był raptem kilka centymetrów od jego twarzy. Ten dzień był dla niego bardzo ciężko, a chłopak swoim dogryzaniem jedynie pogorszył jego nastrój. Trafił w sam punkt.

  — No właśnie — westchnął, przymykając oczy, kiedy nie uzyskał żadnej pociesznej informacji od czerwonowłosego.

  — Na razie jednak pozwolę ci przyzwyczaić się do nowej sytuacji. Szkoda byłoby uszkodzić tak ładną buźkę — puścił mu oczko

  — Ładną? — uniósł brew do góry.

  — Tak — skinął, chwytając bruneta za szczękę.

  Liam spojrzał prosto w oczy oprawcy, ponownie zachwycając się kolorem jego tęczówek. Zdecydowanie miał słabość do tych oczu.

  — Jak masz na imię? — spytał w końcu, przypominając sobie, że wciąż nie zna imienia chłopaka, siedzącego przed nim.

  — Liam... Ale dużo osób mówi mi Payno — mruknął — A ty?

  — Gabriel — odparł — Liam... urocze — uśmiechnął się, czochrając go po włosach.

  Brunet zmarszczył brwi, patrząc się na drugiego z grymasem wypisanym na twarzy. Jego imię nie było urocze!

  — Wyglądasz jak naburmuszone dziecko — cmoknął w jego stronę.

  — Czasem muszę — wzruszył ramionami, przyglądając się mu.

  Chwilę później do pomieszczenia wrócili dwaj mężczyźni ze szklanką wody, którą następnie podali Liamowi. Ciemnooki podziękował cicho, następnie z lekkim utrudnieniem, zaczynając pić wodę.

  — Są wieści od Horana? — spytał Gabriel, spoglądając na osiłków.

  — Niestety nic — odparli, zamykając za sobą drzwi.

  Crawford westchnął ciężko, zaczynając się nudzić. Chętnie już zacząłby całą akcję, ale nie chciał Liamowi robić jeszcze krzywdy. Miał go ranić w ostateczności, zresztą nawet nie miał planu, w którym by go uwzględnił. Uprowadził go spontanicznie, był gorący i niebieskooki chciał go przy sobie. Wiedział, że nie powinien, zwłaszcza, że minął dopiero rok od tego wszystkiego, ale nie mógł się powstrzymać. Miał nadzieję, że brudne myśli, zostaną mu wybaczone.

  — W porządku. Zatem wrócimy tu później — wstał z klęczek, ruszając do drzwi.

  Kilka sekund później Liam został sam ze swoją pustą szklanką po wodzie.

•  •  •

publikuję dzisiaj, bo jutro nie będę miała czasu, a nie chcę zostawić was ponownie bez rozdziału

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro