27. Ze wszystkich ciągnie mnie najbardziej akurat do ciebie.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  Po ciągnącej się w nieskończoność godzinie, Malik opuścił gabinet lekarski z ręką w szynie, która już powoli zaczynała go drażnić. Westchnął ciężko, rozglądając się po korytarzu, a kiedy w kącie spostrzegł, cierpliwie czekającego, Nialla ruszył w jego stronę.

  — I jak? — spytał Horan, wstając z krzesła, a następnie zmierzył wzrokiem rękę chłopaka.

  — Skręciłem nadgarstek — burknął niezadowolony, ruszając z turkusowowłosym w kierunku wyjścia. Nie widziało mu się robienie czegokolwiek za pomocą jednej ręki, przecież to będzie prawdziwa męczarnia! Dodatkowo nie będzie mógł grać, a to chyba bolało najbardziej z tego wszystkiego. Zayn był dzieckiem sportu i nie wyobrażał sobie bez tego życia.

  — Ile musisz to nosić? — spytał Niall, wchodząc na teren szpitalnego parkingu.

  — Kilka tygodni — jęknął, szukając wzrokiem swojego samochodu — Masz, zawieź mnie do domu – powiedział, dając młodszemu klucze do auta.

  Niall prychnął, zaraz otwierając drzwi maszyny od strony pasażera.

  — Proszę bardzo księżniczko — wywrócił oczami, kłaniając się przed nim i zapraszając go do środka gestem ręki.

  — Nie chciałem cię urazić — mruknął Malik — Nie mogę jechać w takim stanie, bo dostanę mandat. Zawieziesz mnie do domu i jesteś wolny — dodał, skanując twarz niebieskookiego.

  — Właź do auta i nie marudź — roześmiał się szczerze, zaczynając się niecierpliwić.

  Zayn pokręcił głową, wsiadając szybko do samochodu, a Niall zatrzasnął za nim drzwi, następnie obchodząc maszynę i zajmując miejsce kierowcy.

  — Zapiąłeś się? Dałeś radę? — spytał, zapinając swoje pasy.

  — To nie jest trudne, umiem to zrobić z jedną ręką — odparł, spoglądając na młodszego.

  Niebieskooki skinął głową, ruszając w stronę domu Malika, do którego dojechali po dwudziestu minutach. Zayn jako pierwszy opuścił pojazd, wyciągając rękę w stronę Nialla, aby odebrać kluczyki, chcąc jak najszybciej znaleźć się w domu.

  — Dzięki za bycie moim szoferem — mruknął z delikatnym uśmiechem.

  — Chyba nie myślisz, że teraz cię zostawię — prychnął, oddając kluczyki, ale nie zamierzając odchodzić od Malika.

  — No nie wiem — wzruszył ramionami, ruszając do drzwi, które po otworzeniu przytrzymał, aby Niall mógł wejść pierwszy. Nastolatek cicho podziękował, zaraz pozbywając się obuwia i wchodząc wgłąb domu, który wyglądał na naprawdę zadbany. Zupełnie inaczej niż u Horana.

  — Pomóc ci w czymś? — spytał, patrząc na niego kątem oka.

  — Muszę się umyć, więc nie, no chyba że chcesz mi pomóc — roześmiał się.

  — Ha ha, bardzo śmieszne, powiedz, kiedy mam zacząć się śmiać — warknął, wywracając oczami. Prędzej by spłonął, wpatrując się w mięśnie starszego, aniżeli jakkolwiek się tam przydał.

  Zayn uśmiechnął się, ruszając do kuchni, aby się czegoś napić. Horan westchnął ciężko, kręcąc głową, a następnie ruszył za chłopakiem, aby w razie potrzeby być zaraz przy nim. 

  — Chcesz coś do picia? — spytał, otwierając lodówkę, z której po chwili wyjął puszkę piwa. Zayn nie miał w zwyczaju pić o tak wczesnej porze, ale po wydarzeniach z dzisiejszego dnia, po prostu tego potrzebował. Nie zamierzał się upijać, co to to nie.

  — Jest dopiero trzecia, nie pij — mruknął Niall, wyrywając chłopakowi puszkę, a następnie patrząc mu w oczy wylał jej zawartość do zlewu. Uśmiechnął się niewinnie — Upsik.

  — Weź, daj mi się czegoś napić — burknął niezadowolony, wyjmując kolejną, która była jego ostatnią.

  — Nie. Odłóż to albo znowu wyleję — wywrócił oczami — Napij się wody albo soku.

  — Niall, nooo — jęknął, chowając puszkę, a następnie podchodząc do farbowanego — Czemu mi to robisz?

  — Uwielbiam uprzykrzać ludziom życie — wzruszył ramionami, uśmiechając się złośliwie, po czym oparł się o blat za nim.

  — Przyznaj, że szczególnie mi — mruknął, podchodząc bliżej.

  — Oczywiście. Ze wszystkich ciągnie mnie najbardziej akurat do ciebie — wywrócił rozbawiony oczami.

  — Dlaczego? — zdziwił się, opierając zdrową dłoń o blat za Niallem.

  — Lubię chłopców takich jak ty — wyjaśnił, krzyżując ręce na klatce piersiowej.

  — Czyli... podobam ci się?

  — Nie — odparł, kręcąc rozbawiony głową.

  — Oh, szkoda — szepnął.

  — Czemu? — spytał zdziwiony — Ja ci się... podobam? — uniósł brew, patrząc na niego, bojąc się odpowiedzi.

  — Nieważne. Idę się myć — odparł, biorąc swój telefon i ruszając do łazienki.

  Niall zaraz jednak złapał za zdrowy nadgarstek chłopaka, odwracając go w swoją stronę.

  — To znaczy, że... tak?

  — Będziesz się śmiał, ale... tak — mruknął — Podobasz mi się, farbowany blondynie z niebieskimi oczami — dodał, zerkając na turkusowe kosmyki niższego chłopaka.

  Horan westchnął ciężko, łapiąc się palcami za skronie. Tak nie powinno być, to nie powinno się zdarzyć. Mimo że Niall podobał mu się jedynie pod względem fizycznym, to było już zdecydowanie za dużo. Nastolatek nie chciał być przez niego adorowany, przez wszystkich, ale nie przez niego.

  — Zapomnij — burknął, wychodząc z pomieszczenia. Nie myślał, że niebieskooki zeraguje w ten sposób. Przecież nie było nic złego w tym, że pociągał go jego wygląd, prawda? Horan nigdy nie przestanie go zaskakiwać.

  Turkusowowłosy usiadł na kanapie, chowając twarz w dłoniach. Nie wiedział, jak to skomentować i był zły na siebie, że dopuścił do tego wszystkiego. Powinien zakończyć tę znajomość już teraz, ale cholera to Greg był jego priorytetem. Miał go odnaleźć, właśnie z pomocą Malika, ale teraz... teraz nie wiedział, jak to będzie wyglądało. Niall obawiał się, że Zayn w końcu się w nim zakocha - od wyglądu się zaczynało, a kończyło na chęci posiądnięcia serca oraz duszy. Horan nie potrafił kochać w ten drugi sposób, nie nadawałby się do związku, zraniłby go chłopaka, gdyby ten zapragnął czegoś więcej.

  Może Horan przesadzał? Może prócz wyglądu fizycznego nie miał w sobie niczego wartościowego, co przyciągnęłoby serce Malika. W końcu był mordercą, dilerem oraz jak niektórzy twierdzili, psychopatą, zarabiał nielegalnie pieniądze, nie miał rodziny ani bliskich przyjaciół. Jak ktokolwiek mógłby się w nim zakochać? Wszyscy wiedzieli, że był zimnym draniem. 

  W głowie Nialla pojawiło się sto myśli na raz, każda była sprzeczna z poprzednią i kolejną. Znowu zaczynał analizować, wyciągać wnioski i zastanawiać się nad skutkami. Cholerny Malik i jego cholerne wyznania. Chociaż... może Zayn również podobał się Niallowi? Miał w końcu ładne oczy, gorące ciało, na widok którego Horan niemal się ślinił, jego uśmiech również nie był najgorszy... nie! Nie ma mowy! Niebieskookiemu nikt się nie podobał i nie zmierzał tego zmieniać. W tym świecie nie było miejsca na obiekty westchnień czy miłość. 

  — Ja pierdole — warknął, waląc zaciśniętą dłonią w stół. Dlaczego w ogóle zaczął o tym myśleć? Schlebiać powinno mu, że komuś się podoba!

  Chłopak jęknął cicho, przecierając dłonią twarz, a następnie kątem oka spojrzał na lodówkę, w której Zayn skrywał alkohol. Niall przygryzł lekko wargę, mając dość gubienia się we własnych myślach. Może to pomoże mu wrzucić na luz?

•  •  •

następny rozdział będzie bardzo... ciekawy 😏

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro