34. Twój brat chce cię zabić, rozumiesz?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  Od czasu wielkiej strzelaniny i odbicia Liama z rąk Gabriela minął ponad miesiąc, w którym prawdę mówiąc niewiele się zmieniło - może oprócz tego, że Niall skutecznie zdystansował swoją relację z Zaynem, nie chcąc wejść w nią zbyt głęboko, a Louis w obawie o nadciągające silne uczucie rzucił się w wir pracy, ukrócając kontakty z Harrym do granic możliwości. Przerażał go fakt, że jego serce niebezpiecznie przyspieszało na widok tych paskudnie uroczych dołeczków a w podbrzuszu czuł nieprzyjemne łaskotanie, które pojawiało się za każdym razem, kiedy musnął chociażby dłonią, którąś z części ciała loczka. Opuszki palców niemal parzyły go. 

  Tomlinson bał się przyznać przed samym sobą, że ktoś w końcu zaczął podbijać jego serce, które od lat kurzyło się i pogrążało w samotności. Mając nadzieję, że skuteczne odizolowanie się od zielonookiego jakkolwiek w tej sytuacji pomoże, zaczął go również unikać na szkolnych korytarzach. Styles marszczył jedynie brwi na widok uciekającego przed nim szatyna, wmawiając sobie, że przecież tak od zawsze miało być - jak mógł w ogóle pomyśleć, że między nimi naprawdę zaiskrzy? To tylko kilka nic nieznaczących pocałunków, prawda? 

  Niall natomiast dość często rozmyślał o Zaynie, którego w ostatnich tygodniach naprawdę mu brakowało. W końcu niecodziennie ktoś martwił się o niego, komplementował, sprawiał, że czuł się choć trochę ważny i potrzebny na świecie. Malik traktował go zupełnie inaczej niż pozostali - jak człowieka, a nie morderce i syna jednego z groźniejszych angielskich bossów. Brunet był jednym z nielicznych, przy których chłopak czuł się dziwnie spokojnie i bezpiecznie, nie obawiał się, że ten skrzywdzi go w najmniej oczekiwanym momencie. Sam niebieskooki nawet nie potrafił dokładnie tego wytłumaczyć, po prostu... lubił ciemnookiego i chciał, aby ten uczestniczył w jego życiu, ale nie w taki sposób, w jaki robił to teraz. Bez czułości i niezręcznych wyznań - to sprawiało, że Horan zaczynał robić się niepewny i odczuwał dziwny ścisk w sercu. A raczej w miejscu, w którym powinno ono się znajdować. 

  Sam Malik gubił się w swoich uczuciach. Z czasem zaczął dostrzegać, że Irlandczyk był mu kompletnie obcy - nie znał go, nie wiedział o nim praktycznie niczego, pomijając oczywiście fakty, które wyjawił mu Greg, kiedy jeszcze Horan był mały. Pragnął opiekować się tym zagubionym chłopcem i schować go w swoim ramionach, kiedy tego by potrzebował. Chciał, aby uśmiechał się szczerze i przestał udawać kogoś kim nie był.

  Z tą myślą przemierzał przez miasto, kierując się do sklepu, w którym jako w jednym z nielicznych mógł kupić zapachowe świeczki, których szukał przez miesiąc. Rozglądał się wokół, wkładając ręce do kieszeni czarnej, ciepłej bluzy. Kiedy minął jedną z alejek zauważył kątem oka znajomą postać, przez co z niedowierzaniem przystanął w pół kroku. Bezmyślnie zmienił trasę, wchodząc między budynki i po kilku sekundach otwierając usta w szoku, nie wierząc, że widział starszego, delikatnie uśmiechniętego mężczyznę przed sobą.

  Greg, opierający się o ścianę mierzył go wzrokiem, wyglądając zupełnie tak samo, kiedy widzieli się po raz ostatni.

  — Kopę lat, Zayn — odezwał się jako pierwszy — Dobrze cię widzieć. Myślałem, że już nigdy nie zorientujesz się, że chcę porozmawiać — parsknął.

  — Horan — skinął głową, podchodząc bliżej. Uścisnął jego dłoń, będąc naprawdę zaskoczony faktem, że pojawił się tak nagle, bez jakiejkolwiek zapowiedzi. Odetchnął w duchu z ulgą, widząc go całego i zdrowego - Niall niepotrzebnie się zamartwiał. 

  — Nic a nic się nie zmieniłeś — pokręcił głową.

  — Mów za siebie — roześmiał się Zayn, poprawiając dłonią włosy. 

  — Wyprzystojniałem, choć nie wiem czy to możliwe jeszcze bardziej — parsknął. — Spieszysz się gdzieś? — uniósł brew.

  — Wybierałem się właśnie do sklepu — odparł. 

  — Czyli mogę cię porwać? — roześmiał się.

  — Ale nie na długo — uśmiechnął się. 

  — Jasne, jasne, Zayn. Zapraszam za mną — powiedział, zaczynając iść przed siebie. Zarzucił kaptur na głowę, a następnie skierował się w nieznane Malikowi strony. Greg nie mógł pozwolić, aby ktokolwiek go rozpoznał, w Londynie był raptem trzeci dzień, nie potrzebował rozgłosu i szpiegostwa. Pragnął być niewidzialny, jednak wiedział, że swojemu przyjacielowi mógł zaufać. 

  Po kilkunastu minutach przechadzki między budynkami w końcu dwójka mężczyzn doszła do opuszczonego domu, na którego ostatnie piętro musiała wejść po zniszczonych, starych schodach. W pomieszczeniu, do którego weszli znajdowało się kilka kocy oraz skrzynek, na których Greg usiadł.

  — Klapnij sobie, przyjacielu — wskazał ruchem głowy.

  — Opowiadaj, co u ciebie. Długo cię nie było — wymamrotał, siadając obok bruneta. 

  — Potrzebowałem przerwy i odpoczynku od tego wszystkiego — westchnął. 

  — Rozumiem cię — zapewnił — Sam chciałbym tak po prostu zniknąć i odpocząć — zaśmiał się.

  — Słyszałem, że zacząłeś kręcić się wokół mojego młodszego braciszka — zmienił nagle temat.

  — Chyba powiedziałeś bym miał na niego oko — uniósł zdziwiony brew. 

  — Tak, tak — skinął głową — ale myślałem, że będziesz robił to bardziej dyskretnie — wymamrotał.

  — Cóż, nie wszystko poszło po mojej myśli — odparł zgodnie z prawdą. Początkowo miał trzymać dystans, ale później wpadł na pomysł przeniesienia się do ich szkoły - głównie ze względu na Harry'ego - i sprawy potoczyły się same. Zayn miał wewnętrzną nadzieję, że Greg nie wie o ich kilku... kilkunastu pocałunkach. 

  — Opowiedz mi o tym — ciągnął go za język.

  — Nie ma co opowiadać — wzruszył ramionami, unikając tematu. 

   — Nie powinienem kazać ci tego robić — westchnął, kręcąc głową.

  — Ale zrobiłeś to, ja już w to wszedłem. Nie ma odwrotu, Greg — rzekł, przygryzając wnętrze policzka — Niall... Niall jest strasznie zagubiony, jeżeli o to chodzi. Bardzo przeżył twoje nagle odejście. Widać po nim, że tęskni za tobą i próbuje za wszelką cenę cię odnaleźć — mruknął. 

  — Jest dobrym aktorem — roześmiał się sucho. — Teraz możesz się wycofać, Zayn. Dopóki Niall nie owinął sobie ciebie wokół palca — powiedział, wstając.

  — Co? Tak nagle? — zdziwił się — Przecież to będzie podejrzane — pokręcił głową — Niedługo zacznie jeść mi z ręki, owinąłem go sobie wokół palca. Może w końcu wróci do bycia... szczęśliwym, normalnym dzieciakiem — rzekł. 

  — Tak ci się tylko wydaje, to powoli ty zaczynasz wpadać w jego sidła, Zayn — wyjaśnił — Niall tylko udaje, jak już mówiłem jest dobrym aktorem. Jest cholernie sprytny i inteligentny, manipuluje tobą i sprawia wrażenie zagubionego dzieciaka, a tak naprawdę to istny potwór, który tylko czeka, aż będziesz na każde jego skinienie. Znam go od małego, to dlatego zniknąłem — pokręcił głową — Ale nie powinienem pozwalać ci zbliżać się do niego, nie przemyślałem tego, przyznaję — dodał ze skruchą. 

  — Wątpię, żeby był zdolny udawać aż tak — podniósł się ze skrzyni. 

  — Znam go, to nie jest dobry dzieciak. Trudno mi to mówić, bo to mój brat, ale... taka prawda, Zayn. Któregoś dnia sam zobaczysz, że to potwór bez serca — przygryzł wargę.

  — Czyli mam powoli się od niego oddalać? — spytał, ruszając powoli do wyjścia. Nie wiedział, czy faktycznie mógłby się do tego zastosować. Niall przecież nie był taki zły, zbliżyli się do siebie i prywatnie bywał całkiem znośny. Często go rozczulał i sprawiał, że miał ochotę go po prostu przytulić. Ale bracia znają siebie najlepiej, prawda? Zayn ufał Gregowi mimo wszystko. Nie powinien się w to mieszać, jego zadaniem było jedynie obserwowanie chłopaka pod nieobecność Grega. 

  — Jak wolisz, to twoja decyzja, Zayn. Ale później może zrobić się nieprzyjemnie — wzruszył ramionami.

  Malik pokiwał głową, wychodząc z pomieszczenia, a niedługo później i opuszczając budynek. Wzdychając ruszył w stronę swojego domu, nie widząc większego sensu pójścia do sklepu. Stracił wszelką ochotę na zakupy i pragnął tylko zamknąć się w swoim pokoju. Miał koszmarny mętlik w głowie. 

  Przechodząc obok jednego z podziemnych parkingów usłyszał krzyki, dlatego bezmyślnie zszedł na dół, chowając się za jedną ze ścian. Ogromnym zdziwieniem dla niego było zauważenie Nialla, bawiącego się scyzorykiem, agresywnie rozmawiającego z przerażoną, zapłakaną dziewczyną.

* * *

  Niall, przygryzając dolną wagę, siedział pod ścianą jednego z podziemnych parkingów, bawiąc się przy tym swoim świeżo naostrzonym scyzorykiem, który w ostatnim czasie robił mu za wiernego kompana. Był zawsze, kiedy go potrzebował i nie zawodził - poderżnął gardło już nie jednemu głupcowi. Nastolatek od kilkunastu minut zanudzał się, oczekując Natalie, która pewnego dnia po prostu rozpłynęła się w powietrzu, a raptem kilka dni temu dała poprosiła o pilne spotkanie.

  — Niall? — usłyszał rozpaczliwy damski szept, przez co natychmiastowo podniósł się na równe nogi. Dziewczyna wzięła głęboki wdech, wychodząc zza rogu i podbiegając do blondyna, w którego się wtuliła — Musimy pilnie porozmawiać, musisz uważać — mamrotała niezrozumiale.

  — Co się stało? — zdziwił się, widząc przerażenie przyjaciółki. Pogłaskał ją po plecach, obawiając się najgorszego.

  — Ja... widziałam Grega, widziałam go, Niall! — wydusiła w końca, łapiąc za ramiona blondyna, który otworzył szeroko oczy. — Jest w Anglii, cały czas był w Anglii — dodała ciszej, nerwowo się rozglądając wokół.

  — Naprawdę? — spytał z niedowierzaniem, uśmiechając się delikatnie. Czy to oznaczało, że jego brat był cały i zdrowy i niedługo wróci do Londynu? Czy to oznaczało, że w końcu będzie mógł go przytulić i powiedzieć, jak bardzo tęsknił i zniżyć się do poziomu wylewnej miłości, którą chciał mu przekazać przez całe życie?

  — Naprawdę! Szłam w nocy do hotelu, byłam na krótkich wakacjach i widziałam go! Stał z jakimś mężczyzną, nic a nic się nie zmienił! — potrząsnęła jego ramionami — Niall, musisz mi uwierzyć. Słyszałam ich rozmowę! — mówiła roztrzęsiona, czego Horan nie rozumiał. Przecież to dobre wieści, dlaczego tak się zachowywała?

  — Wierzę ci, wierzę — skinął głową — O czym rozmawiali? — spytał, odsuwając się od dziewczyny.

  — Greg chce cię zniszczyć, Niall — szepnęła — On spiskuje za twoimi plecami, doskonale wie, co dzieje się tutaj w Londynie, wie co robisz i z kim się zadajesz — mówiła przejęta — Twój brat chce cię zabić, rozumiesz? Powiedział, że niedługo wróci i że cię zniszczy, aby przejąć rodzinny biznes — jej oczy zaszły łzami — Mówił tyle okropnych rzeczy na twój temat.

  Niall zamrugał kilkukrotnie, myśląc, że się przesłyszał. Początkowo parsknął śmiechem, a później zaczął kręcić w niedowierzaniu głową. Zmierzył brunetkę wzrokiem, czekając na moment, w którym powie, że żartuje, jednak jej mina była śmiertelnie poważna, co tylko zaczęło podnosić ciśnienie u Horana. Przestał się śmiać, zaciskając wargi w cienką linię, a dłoń na scyzoryku.

  — Powiedz, że to żart, a przymknę na to oko — wysyczał, nie wierząc, że jego przyjaciółka była w stanie mówić takiego głupoty. O osobie, którą kochał całym sercem, o osobie, która pokazała mu, czym jest prawdziwe życie. O osobie, dzięki której zaczął się rozwijać i poznawać świat.

  — Chciałabym, żeby to był żart, Niall. Mówię prawdę, musisz mi uwierzyć — zaszlochała przecierając dłonią twarz. Była przerażona i zrozpaczona, ale mówiła prawdę. Słyszała to wszystko i widziała ten kpiący uśmiech.

  — Jak śmiesz wygadywać takie oszczerstwa o moim bracie?! — uniósł się.

  — Niall, ja wiem, że go kochasz, ale Greg nie ma dobrych zamiarów! Też ciężko mi w to uwierzyć, ale jesteś w niebezpieczeństwie. Ty i wszyscy twoi ludzie, nawet Zayn i Harry. O nich też już wie — wyjaśniła, drżącym głosem.

  — Przeginasz, Natalie! Jeśli jeszcze raz powiesz komukolwiek taką głupotę to przysięgam, że zrobię ci krzywdę! — krzyknął, tracąc powoli kontrolę. Przed jego oczami zaczęły pojawiać się wyimaginowane sceny, w których trzymany w dłoni scyzoryk zatapia się w gardle dziewczyny i to wszystko wyglądało tak cholernie realnie, że blondyn nie wiedział już czy to rzeczywistość czy jednak jeszcze tworzona przez jego umysł fikcja.

  — Cholera, Niall to prawda! Jesteś zaślepiony miłością do niego! Nie widzisz, że chce cię zniszczyć? Przez twoją głupotę nawet nie zauważysz, kiedy podejdzie do ciebie i wbije ci nóż prosto w serce! — pociągnęła nosem, dolewając oliwy do ognia. Już fakt, że przyjaźnili się od małego nie liczył się dla Horana.

  — To właśnie były twoje ostatnie słowa — uniósł swoją zabaweczkę, podchodząc bliżej dziewczyny, która zaczęła się cofać.

  — Niall, przestań! Opanuj się, błagam! Ty taki nie jes... — urwała, zaczynając łapczywie łapać powietrze, kiedy ostrze zostało wbite w jej szyję. Oprócz kilkunastu głębokich ran na obojczykach w napadzie szału zaczął powoli zatapiać ostrze w całym jej ciele. Raz w ramieniu, raz w klatce piersiowej czy brzuchu. Śmiejąc się gorzko z wcześniejszych słów nawet nie poczuł, kiedy łzy zaczęły spływać po jego policzkach. Przetarł w końcu dłonią, pełną krwi, czoło, odrzucając martwe ciało przyjaciółki na bok. Nie mógł na nią patrzeć. Głupia fałszywa szmata.

  — Greg chce mnie zabić — roześmiał się znowu, zsuwając po ścianie i trzęsąc się, rechotał w najlepsze — Mój brat... chce mnie zabić — powtórzył, mrugając kilkukrotnie, chcąc odsłonić sobie widoczność.

  Nie wiedział, co się z nim działo. Te słowa uderzyły prosto w jego serce - jedna z ważniejszych osób mówiła takie oszczerstwa na temat osoby, za którą oddałby życie. Na temat osoby, w której widział sens swojego istnienia.

  Przechodząc atak paniki pomieszany z psychopatycznym śmiechem i nerwowym wycieraniem swojej, teraz pokrytej całkowicie krwią, twarzy, nawet nie zorientował się, że od dłuższego czasu rozmowie przysłuchiwał się Zayn, który teraz stał z szeroko otwartą buzią i wpatrywał się w zwłoki dziewczyny.

  Niall był mordercą, był cholernym mordercą.

•  •  •

co myślicie? 👀

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro