38. Ja przynajmniej nie całuję się z innymi, kręcąc z tobą!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  Harry z cichym westchnięciem usiadł przy stoliku w rogu pomieszczenia, ciesząc się, że akurat teraz wypadała przerwa obiadowa. Rano prawie zaspał na pierwszą lekcję i nie zdążył zjeść śniadania, przez co od samego rana chodził głodny i markotny. Oczekiwanie na zjedzenie ciepłego posiłku ciągnęło się w nieskończoność od samego przekroczenia progu budynku. Styles naprawdę lubił w spokoju zjeść coś, przy okazji czytając swoją ulubioną książkę. Ostatnimi czasy większość pauz spędzał z Louisem, z którym miał naprawdę dobry kontakt. Dawali sobie ukradkiem buziaki, kiedy nikt nie patrzył i to było naprawdę piękne zdaniem loczka. W końcu czuł, że szczęście się do niego uśmiecha. Jednak... nie trwało ono wiecznie. Słońce czasami przysłaniane jest deszczowymi chmurami.

  Dobry humor Harry'ego diametralnie zmienił się, kiedy zaczął rozglądać się po stołówce w poszukiwaniu Zayna. Jednak zamiast bruneta swoimi zielonymi tęczówkami odnalazł, wchodzącego przez drzwi stołówki Louis z brunetką, przylegającą do jego ramienia. Tomlinson, jak zwykle gorący, uśmiechał się w jej stronę, prowadząc żywą rozmowę, na którą ta reagowała chichotem i wzdychaniem z zachwytu. Tylko tyle wystarczyło, aby Styles poczuł się zraniony. Automatycznie stracił swój wilczy apetyt i spuścił wzrok na stojące przed nim jedzenie, nie mogąc uwierzyć, że szatyn tak szybko się nim znudził. Niedawno się jeszcze całowali, mówili sobie tyle miłych rzeczy, a teraz... zastąpił go.

  Po wciśnięciu w siebie kilku kęsów, pokręcił sam do siebie głową i wstał, chcąc odnieść tackę. Podniósł się w zdecydowanie złym momencie, bo akurat wtedy Eleanor zachciało się pocałować jego Louisa w kącik ust. Tomlinson nawet jej nie odepchnął, kontynuował rozmowę jak gdyby nigdy nic. Oczy Harry'ego zaszły łzami, a on sam zacisnął mocno wargi w cienką linię i ruszył w stronę wyjścia ze stołówki. Czuł się zraniony, nie potrafił znaleźć słów, aby opisać, co tak właściwie czuł. Był zły na siebie, że ponownie mu zaufał, był głupim naiwnym dzieciakiem.

  Po policzkach Stylesa zaczęły spływać łzy, które natychmiast wytarł, wymuszając sztuczny uśmiech. Nie mógł pokazać, że się tym przejmuje, nie mógł znowu pokazywać tego, jak słaby był. Musiał zaczął okłamywać siebie jak i wszystkich naokoło.

  Po szkole, kiedy już trochę ochłonął i stwierdził, że nie warto się łamać i cierpieć przez swoje zauroczenie będzie jeszcze nie jeden raz, postanowił poszaleć w kuchni i zrobić kurczaka w cieście kokosowym. Wracając do domu zrobił drobne zakupy, mając nadzieję, że to zajęcie sprawi, że choć przez chwilę przestanie myśleć o Louisie i jego zachowaniu.

  Odkładając siatki z zakupami na blat, poczuł wibracje telefonu w swojej kieszeni. Wyciągnął sprzęt i wywrócił oczami, widząc wiadomość od Louisa z pytaniem czy nie chce może gdzieś wyjść. Oczywiście nie odpisał, nawet nie odczytał, po prostu całkowicie zignorował pytanie Tomlinsona, który nie dał za wygraną. Po dziesięciu minutach zaczął dzwonić i wysyłać średnio pięć smsów na minutę, pytając czy wszystko w porządku i dlaczego go ignoruje.

  Harry w końcu wyłączył telefon i poszedł do swojego pokoju, aby go podładować. W międzyczasie zdążył pożegnać się ze swoją matką, która wychodziła do swojej koleżanki na kawę. Loczek mimowolnie uśmiechnął się na wieść, że będzie miał dom cały dla siebie. Oznaczało to głośne słuchanie muzyki i śpiewanie oraz mówienie do siebie. No co? Styles to lubił.

  Kilkanaście minut po wyjściu Anne z mieszkania i zaczęciu przez Harry'ego przygotowywanie posiłku, rozległ się dzwonek do drzwi. Nastolatek zmarszczył brwi, wyglądając dyskretnie przez kuchenne oko, które obejmowało ganek i westchnął głośno, widząc Louisa, nerwowo kręcącego się po podjeździe. Nie zamierzał z nim rozmawiać, dlatego zignorował natarczywe dobijanie się do drzwi i wrócił do przyrządzania jedzenia. Kiedy pukanie ustało, Harry odetchnął z ulgą. Długo spokój jednak nie trwał, bowiem raptem minutę później usłyszał za sobą chrząknięcie, na którego wydźwięk podskoczył, piszcząc. Odwrócił się przerażony, mierząc szatyna, opierającego się o framugę, wzrokiem.

  — Co ty tutaj robisz? — spytał.

  — Zmusiłeś mnie do tego, nie odbierając moich telefonów i nie odpisując na cholerne smsy! — uniósł się — Przestraszyłem się, że coś ci się stało, że cię napadli do cholery! Nie wiesz, że nie wolno kurwa tak robić?! — uniósł się, patrząc na zielonookiego. Był na niego wściekły.

  — Czemu mieliby na mnie napaść? Poza tym telefon jest w moim pokoju, rozładował się, więc go podładowałem — wzruszył ramionami.

  — Czemu?! Jesteś kurwa głupi, że o to pytasz? — parsknął, podchodząc bliżej i pchając go na blat — Dobrze wiesz, jak wygląda sytuacja, Harry!

  — Może trochę grzeczniej, co? — burknął, popychając szatyna do tyłu — Nic złego nie zrobiłem!

  Louis złapał go za kołnierzyk koszulki, przyciągając do siebie.

  — Jesteś tak cholernie nieodpowiedzialny — warknął — Nie rozumiesz, że się martwię i że kurwa musimy uważać, aby nikomu z nas się krzywda nie stała? A ty strzelasz sobie jakieś fochy i mnie ignorujesz przez cały dzień! Zachowujesz się jak dzieciak! — Harry po tych słowach postanowił przestać się hamować. Louis udawał jakby nic się nie stało!

  — Ja przynajmniej nie całuję się z innymi, kręcąc z tobą! — uniósł się, spoglądając w niebieskie oczy. Musiał to z siebie wyrzucić. To wciąż ciążyło mu na sercu — Zwracam uwagę na to, czy coś jesz, jak się czujesz, a nawet na to, jak się ubierasz w daną pogodę! Staram się o ciebie dbać, a ty... a ty kiedy nie patrzę pozwalasz, aby jakieś dziewczyny się do ciebie kleiły! — wziął głęboki wdech.

  — Przecież z nikim się nie całowałem, o co ci chodzi?! — zmarszczył brwi. Okej, pozwolił, aby El go cmoknęła, ale nic więcej.

  — Wcale! Pan Tomlinson jest aniołem i nic nigdy nie robi! Poza tym puszczaj — warknął, próbując się uwolnić.

  — Nikogo nie pocałowałem do cholery! — wzmocnił uścisk.

  — Absolutnie — parsknął — A Eleanor, całującą ciebie w usta sam sobie wymyśliłem.

  — Jesteś popieprzony! — parsknął, odpychając go od siebie — Nie całowałem jej!

  — Ty jej nie, ale ona ciebie tak — mruknął, poprawiając swoją koszulkę i odwracając się tyłem do szatyna, aby skończyć to co zaczął.

  — Zachowujesz się jak pieprzony gówniarz — prychnął.

  — A tobie płyta się zacięła — przewrócił oczami.

  — Cholera, doskonale wiesz, jak nasza sytuacja wygląda — szarpnął się za włosy, starając się uspokoić. — Nie powinniśmy być w żadnej głębszej relacji, tłumaczyłem ci to już kilka dni temu, Harry.

  — To po co dalej to ciągniesz? Zabawisz się i mnie zostawisz? Fajna zabawa — mruknął.

  — Czy naprawdę myślisz, że ryzykowałbym nawet i życiem dla jebanej zabawy?! — uniósł się znowu. Kurwa mać, dlaczego Styles robił z niego najgorszego dupka? Przecież to nie było tak i on dobrze o tym wiedział. — Ciągnę to, bo myślałem, że... a zresztą nieważne — machnął lekceważąco dłonią — Już wystarczająco pokazałeś dzisiaj, co o mnie myślisz. Myślałem, że jesteś dojrzalszy, Harry. Że jednak coś między nami będzie mimo wszystko. Tak naprawdę jesteś zwykłym dzieciakiem — ruszył w kierunku salonu, chcąc opuścić dom bruneta. Naprawdę nie wiedział, co o tym myśleć, co robić. Nie spodziewał się, że chłopak tak go potraktuje. Szatyn się starał, próbował ich chronić, a ten odstawiał takie akcje. Jak to tak miało wyglądać to Tomlinson się z tego wypisuje. Nawet, jeśli sam złamie sobie tym serce.

  — Kocham cię — mruknął Harry — Boje się, że pewnego dnia usłyszę, że coś ci się stało, że to co zaszło między nami zostanie tylko w moim sercu, jako wspomnienie, że którego dnia dowiem się, że zostałeś zastrzelony — przymknął powieki, nie wiedząc, czy Tommo słyszał jego wypowiedź.

  Louis, jednak doskonale zarejestrował każde słowo Harry'ego, dlatego też przystanął w pół kroku, zamykając oczy, a następnie wziął dwa wdechy. Styles się o niego martwił. Nie powinni się kłócić, szatyn nie powinien zaczynać i sprawiać, że ich relacja się komplikowała.

  — Doskonale wiesz, że może się tak stać. Na tym ten fach polega — wyjaśnił, cofając się do pomieszczenia. Oparł się już nieco spokojniejszy o framugę drzwi i spojrzał na loczka — Ale w końcu każdy kiedyś umrze, każdego może spotkać nieszczęście. Gdybyś był z kimś... normalnym, nigdy też nie miałbyś pewności, że któregoś dnia nie wpadnie pod samochód albo nie zostanie postrzelony w biały dzień. Naprawdę staram się przetrwać Hazz, gdybyśmy byli razem starałbym się jeszcze bardziej, myślał bym o tobie w każdej sekundzie mojego dnia — uśmiechnął się delikatnie — Żyje z poczuciem, że nie mogę odejść z tego świata dopóki nie doprowadzę Nialla na szczyt, jako przyjaciel i jego prawa ręka. Mam również rodzinę, której nie chcę zasmucić. Nie odejdę tak szybko, przynajmniej nie z własnej woli, obiecuję.

  — W tym przypadku jest większe ryzyko, że pewnego dnia może cię zabraknąć — mruknął ciszej, rozkładając ciasto na blaszce.

  — Wiem mały — westchnął — Ale to ryzyko istnieje wszędzie i zawsze, w każdym przypadku. Nieważne, czy jest się gangsterem czy sprzedawcą w spożywczaku.

  — Jasne — wymamrotał, podchodząc do piekarnika i ustawiając odpowiedni czas, po czym wstawił blaszkę do środka. Robił się głodny.

  — Doskonale wiedziałeś o tym od samego początku. Jeśli nie jesteś gotowy albo po prostu nie chcesz tego, to mi powiedz wprost, a nie odstawiasz jakieś sceny — westchnął ciężko.

  — To boli, widząc ciebie przytulającego się do osoby, która wcześniej opowiadała o tym, że jesteś jej. Nie mogę na to patrzeć, Louis — spuścił wzrok na swoje nogi.

  — Hazz — uśmiechnął się delikatnie, podchodząc do młodszego i przylegając do jego pleców — Czy ty jesteś zazdrosny o El, hm? — szepnął do jego ucha.

  — Ja... — zaczął, przygryzając wargę i nie wiedząc co ma powiedzieć. Oczywiście, że był, ale nie chciał dawać starszemu ej satysfakcji. To nie było miłe.

  — Wyduś to z siebie — zachęcał go, chcąc to usłyszeć.

  — Jestem! Zadowolony?! — sarknął, czując czerwień na swoich policzkach.

  — Nawet nie wiesz, jak bardzo — roześmiał się, cmokając go w ucho.

  — To nie jest zabawne — mruknął, a jego ciało przeszedł dreszcz.

  — Nie musisz być o nią zazdrosny, jasne? — uniósł brew, ujmując dłonią jego podbródek i odwracając jego twarz w swoją stronę — Nie lubię dziewczyn, nie w ten sposób. Lubię ciebie Harry i twoje zielone oczy, loczki i urocze dołeczki. Jesteś dla mnie niemal ideałem, jebać Eleanor. Robię to dla nas, wiesz? Niall nie podejrzewa nas o romans, nie podejrzewa, że coś między nami jest.

  — To... To dla nas? — zmarszczył brwi, patrząc prosto w oczy szatyna.

  — Przecież nie zadawałbym się z tym paszczurem sam z siebie — wywrócił oczami.

  — Przepraszam za mój wybuch — westchnął cicho.

  — Już jest w porządku, tak? — odwrócił go do siebie i musnął ustami jego nos — Nie będziemy się kłócić i nie będziemy robić scen, w porządku? — spojrzał w zielone oczy.

  — Będę grzeczny — uśmiechnął się delikatnie.

  Louis przytulił się do chłopaka, przymykając oczy. Naprawdę czuł się przy nim szczęśliwy, czuł się zupełnie inaczej niż przy innych. Chciał pokazać mu prawdziwą wersję siebie, przytulać go w nocy, zapewniać, że wszystko się ułoży. Harry był jego promyczkiem szczęścia.

  — Naprawdę mi na tobie zależy, Boo — szepnął, wiedząc jakie ma przezwisko starszy.

  Tomlinson złączył ich usta w pocałunku, a kiedy się już odsunął, szepnął.

  — Jeśli powiesz tak przy moich znajomych to dostaniesz po tyłku.

  Harry zachichotał, patrząc na niego z szerokim uśmiechem.

  — Jedzenie będzie za pół godziny — zmienił temat — Jeśli poczekasz ze mną to może coś dostaniesz — roześmiał się, zakładając ręce za kark szatyna.

  — Czyli jesteś teraz cały mój? — trącił swoim nosem ten jego.

  — T-Tak — pokiwał głową. Nie ukrywał, że jego ciało dość szybko zaczęło reagować na dotyk drugiego.

  — Więc co będziemy robić? — uniósł brew, kładąc dłonie na jego biodra.

  — N-Nie wiem. Masz jakiś pomysł? — spytał, patrząc w jego oczy.

  — Możemy się poprzytulać... oglądać filmy. Na co masz ochotę? — oblizał dolną wargę.

  — Dobry pomysł — uśmiechnął się, obracając, przez co otarł się nieświadomie tyłkiem o kroczę starszego. Chciał tylko sprawdzić zegarek!

  — Ugh, Harry — warknął Louis, odsuwając się do tyłu.

  — Co? Nic nie zrobiłem! — podniósł się i spojrzał na niego.

  — W ogóle — wywrócił oczami.

  Harry spojrzał na niego i wzruszył ramionami, ruszając na kanapę by włączyć jakiś film. Louis odczekał chwilę, uspakajając swoje myśli, które wręcz krzyczały, aby wypieprzyć loczka tu i teraz. Zdecydowanie dawno nikogo nie przeleciał i jedno niewinne otarcie mieszało mu w głowie. Kilka sekund później dołączył do chłopaka.

  — Jaki film masz na oku? — spytał Harry.

  — Na razie nie mam żadnego — odparł szatyn, siadając na kanapie i wciągając go sobie na kolana — Ale na oku mam kogoś innego — wymruczał, składając pocałunek na jego szyi.

  — Tak? A kogo? — zaśmiał się, patrząc na niego.

  — Takiego pewnego uroczego dzieciaka — odparł, przenosząc dłonie na jego uda.

  — Ale z niego szczęściarz — parsknął, kręcąc głową i cmokając go w usta.

  — Z pewnością — uśmiechnął się szeroko — Każdy chciałby mieć moje zainteresowanie — dodał.

  — Ah, tak? Takie masz duże mniemanie o sobie? — zaczął kręcić się na kolanach starszego.

  — Nie kręć się do cholery, bo za chwilę ściągnę z ciebie te pieprzone spodnie razem z bokserkami — burknął, przytrzymując go. Brunet zamarł na chwilę w bezruchu. Nigdy nie słyszał takich słów od szatyna, zwłaszcza wypowiadanych w tak poważnym tonie. Louis roześmiał się cicho, cmokając go w usta. — Żartowałem.

  — Ja... No dobrze — szepnął, schodząc z kolan starszego i włączając swój ulubiony film.

  — Uraziłem cię albo coś? — spytał niepewnie.

  — N-Nie chodzi o to — zarumienił się mocno. Nie wiedział, jak powinien ująć to w słowa.

  — A o co? — spytał.

  — Nigdy nie byłem w związku, dobra? Jedyne doświadczenie, jakie mam to całowanie się. Żadnego seksu — burknął

  — Moja kochana dziewica — uśmiechnął się — Tatuś Loueh nauczy cię wszystkiego — wymruczał, wchodząc na niego.

  — Masz daddykink? — spytał, leżąc na plecach.

  — Może — wywrócił oczami, nachylając się nad nim.

  — C-Co robisz? — wymamrotał niepewnie. Takie rzeczy były dla niego nowe.

  — Chciałem cię pocałować — musnął jego wargi — A co ty myślałeś? — uniósł brew.

  — Nic. Z tobą nigdy nic nie wiadomo — roześmiał się, zarzucając ręce na szyję starszego i wpijając się w jego usta. Chłopak zamruczał zadowolony, wkładając dłonie pod koszulkę młodszego.

  Całowali się namiętnie, nie zwracając uwagi na nic. Liczyli się tylko oni. Louis i Harry. Oddali się chwili zapomnienia.

  — Uwielbiam cię całować — szepnął starszy, kiedy się od siebie oderwali. Jego oczy błyszczały.

  — A ja ciebie — uśmiechnął się, oblizując swoje wargi i próbując uregulować oddech.

  Louis przeniósł swoje wargi na szyję młodszego, na której zaczął zostawiać malinki. Wolał mieć pewność, że nikt się do niego nie zbliży. Loczek przymknął oczy, zaczynając bawić się włosami starszego.

  — Teraz każdy będzie wiedział, że należysz do mnie — wymruczał.

  — Zapomniałeś? W szkole się nie znamy — szepnął, przymykając powieki.

  — Wiem — wywrócił oczami — Ale będą wiedzieli, że jesteś kogoś, a że mój to mogą się domyślić — roześmiał się

  — Zaborczy jesteś — westchnął.

  — Jeśli chodzi o ciebie to zawsze — roześmiał się, przymykając oczy.

  — A gdybym ja chciał zrobić ci malinki? — przegryzł wargę, dotykając palcami oznaczeń

  — A chciałbyś? — uniósł brew. — Chciałbyś, żeby każdy wiedział, że do kogoś należę? — uśmiechnął się.

  — Bardzo — oblizał dolną wargę, patrząc w niebieskie oczy.

  — A jak wytłumaczę się Niallowi? Że poszedłem na dziwki, które trochę się zapędziły? — parsknął.

  — Jestem dziwką? — spytał, zatrzymując swoje ruchy.

  — Kochanie, oczywiście, że nie — pokręcił głową — Źle zrozumiałeś. Chodziło mi o to, że jeśli bym powiedział, że kogoś mam to Niall zacząłby węszyć i... mogłoby się wydać. Nie chciałem cię kotku urazić, nie o to mi chodziło.

  — Słodziak — złapał go za policzki i wpił się w jego usta. Louis zamruczał zadowolony, przyciągając go bliżej siebie.

  Właśnie tak minęło tej dwójce po południe. Na czułościach i zapewnieniach, że ich uczucie nie zgaśnie tak szybko. 

•  •  •

hej, mogę prosić was o gwiazdki i komentarze? ❣️ W nagrodę za kilka rozdziałów będzie coś... fajnego 😏

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro