51. Myślisz, że daruję ci to wszystko i zapomnę o całej sytuacji?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  Liam stał oparty o ścianę, nerwowo tupiąc nogą w podłogę i wpatrując się w sufit. Mijała właśnie kolejna godzina, a on wciąż nie dostał wieści, co z chłopakiem, leżącym w pokoju obok. Za każdym razem, kiedy słyszał otwieranie drzwi wychylał się z pomieszczenia, mając nadzieję, że to któryś z lekarzy, jednak zawsze był to jakiś człowiek z gangu. Wzdychając ponownie wracał myślami do Nialla i tego jak cholernie wdzięczny był mu za ekspresowe załatwienie lekarzy i zorganizowanie im transportu. Bał się jednak rozmowy z nim, bał się konsekwencji, jakie będzie musiał ponieść. Nie mógł zatajać przed Horanem prawdy, już nie mógł...

  — Liam? — usłyszał głos blondyna, na co zacisnął mocno oczy, aby zaraz otworzyć je i niepewnie spojrzeć na niego. Kiedy rozmawiali przez telefon nie zdradził mu zbyt wiele szczegółów. Powiedział po prostu, co się stało, gdzie przysłać pomoc i jak poważna jest sytuacja. Nakreślił jedynie, że jest to Gabriel, z czym niebieskooki w tamtej chwili nie miał problemu, słysząc jego roztrzęsiony głos. — Chyba musimy porozmawiać, czyż nie? — uniósł brew, mierząc przyjaciela wzrokiem i zmartwił się nieco, widząc jego przekrwione oczy. 

  — Przepraszam, Niall — wymamrotał krucho — Naprawdę nie chciałem, żeby tak wyszło. Naprawdę... to... to stało się samo z siebie, a później... przepraszam, dobrze? — starał się wytłumaczyć, nawet nie wiedząc od czego powinien zacząć, aby nie stracić jeszcze więcej w oczach blondyna.

  — Uspokój się — parsknął Horan, siadając na fotelu i zakładając nogę na nogę. — Później porozmawiamy o twoim spoufalaniu się z wrogiem. Na razie chcę wiedzieć, kto mu to zrobił i ile dla ciebie znaczy, skoro odważyłeś się prosić mnie o pomoc mimo tego, co zrobiłeś — jego wyraz twarzy niewiele wyrażał. Bolało go to, że Liam, jego zaufany i jeden z lepszych ludzi, zrobił mu takie świństwo, ale da mu szansę się wytłumaczyć zanim się z nim policzy. Jak bardzo musiał być zajęty Zaynem, że kompletnie nie zwrócił na coś takiego uwagi?

  Payne obawiał się wyznania prawdy. W końcu miał oznajmić, że za wszystkim stoi jego pieprzony brat. Wiedział, co stało się z Natalie, która jako pierwsza odkryła, co planował Greg. Jej, swojej wieloletniej przyjaciółce, nie uwierzył. Zabił ją, a co będzie z nim w takim razie? Na razie nie zamierzał zdradzać mu historii z Gabrielem, tego jak się poznali, jak zaczęło między nimi iskrzyć, bo to nie było istotne, w momencie, w którym ten był operowany na sali obok przez jakiegoś lekarza, sprowadzonego nie wiadomo skąd. 

  — Nie uwierzysz mi — mruknął cicho, siadając naprzeciwko niego. Obawiał się, że oberwie, oczywiście, że tak, ale jeśli powie mu, że zrobił to jego brat to może dostać podwójnie albo od razu kulkę w łeb na miejscu. Niall był nieprzewidywalny, ale Horanowie mieli to we krwi.  

  — Przestań pieprzyć — wywrócił oczami, irytując się — Jeśli mi nie powiesz to na pewno ci nie uwierzę — dodał, zakładając ramionami na klatce piersiowej. 

  — Okay — westchnął ciężko Liam, przecierając dłonią swoją twarz. W duchu modlił się do Boga o litość ze strony blondyna i naprawdę wiele by dał, aby go teraz wysłuchał — To... byli Luke i Greg. Tak, twój pieprzony brat, który wciąż żyje i ma się znakomicie — planując to, jak cię zabić, wykorzystując przy tym osobę, na której najprawdopodobniej ci zależy, chciał dodać. 

  — Wiem, że żyje. Oczywiście, że żyje — parsknął Horan — W Luke'a jeszcze uwierzę, bo to skończony idiota, ale jak możesz mówić coś tak absurdalnego na temat mojego brata? Kurwa, Liam, nie nauczyłeś się jeszcze niczego?! Greg nie chce mi zaszkodzić, do chuja! — uniósł się, czując narastającą złość. Dlaczego kolejna osoba chciała oczernić jego brata? Nikt jeszcze nie zrozumiał, że nie ma prawa mówić o nim złego słowa? 

  Liam przygryzł wnętrze policzka, wiedząc, że tak właśnie będzie. Teraz jedynie go zdenerwował jeszcze bardziej i wiedział, że jeszcze kilka słów, a będzie po nim. Ale już niewiele miał do stracenia, wolał powiedzieć prawdę i zostać zabitym niż żyć z wyrzutami sumienia, kiedy chłopaka naprawdę ktoś skrzywdzi. 

  — Wiem, co słyszałem i widziałem, Niall — odpowiedział spokojnie — Uwierz mi, że Greg nie jest wcale taki kochany i niewinny jak ci się wydaje — spojrzał na dłonie blondyna, które zacisnęły się w pięści — Nie chcę dla ciebie źle, ale on naprawdę coś knuje i myślę, że Gabriel jak się wybudzi to powie ci coś więcej na ten temat. W to wszystko zamieszany jest nawet Zayn, twój Zayn, rozumiesz? — spojrzał na niego. — Proszę, uspokój się. Poczekajmy teraz na to aż Gabriel się wybudzi i wtedy na spokojnie porozmawiamy. 

  — Myślisz, że daruję ci to wszystko i zapomnę o całej sytuacji? — prychnął, kręcąc głową — Nie obchodzą mnie wasze wyjaśnienia, bo już teraz wiem, że to zwykłe wymysły i obydwoje będziecie kurwa kłamać. Zawiodłeś mnie, Liam, zawiodłeś — warknął, podnosząc się — Powinienem cię zastrzelić i poćwiartować, a następnie dać psom na pożarcie. Jesteś w moich oczach nic niewartym śmieciem, wiesz? 

  Payne nie przemyślał swojego czynu, ale wziął wdech i spoliczkował Horana, chcąc go tym uspokoić. Nie chciał, aby tak go traktował - nie zrobił nic złego do cholery, chciał go jedynie ostrzec przed jego chorym bratem. Na dłuższą chwilę w pomieszczeniu, w którym się znajdowali zapanowała cisza i Liam czuł jak szybko biło jego serce. Wargi blondyna zacisnęły się w cienką linię, a dłoń powędrowała do jego czerwieniącego się lica. 

  — Nie zrobiłeś tego — szepnął w końcu, nie dowierzając — Po tylu latach współpracy i przyjaźni właśnie tak mi się odwdzięczasz? — parsknął — Pomagałem ci przez tyle lat, nawet teraz, kiedy mnie zdradziłeś! Zdradziłeś mój gang, nasz gang z tym czerwonowłosym śmieciem, a ja mimo to uratowałem mu tyłek, bo przyjaciołom powinno się pomagać, tak?! — uniósł się, ciężej oddychając — Nie dość, że nie okazujesz mi wdzięczności za to, co zrobiłem to jeszcze wygadujesz okropne herezje na temat mojego brata! Jak ci, kurwa, nie wstyd, Liam?!

  — Uspokój się, Niall — poleciał mu — Ochłoń, dopiero wtedy porozmawiamy. 

  — Nie, kurwa! — machnął dłonią — Upokorzyłeś mnie, myślałem, że gramy fair! Myślałem, że jesteś po mojej stronie, pieprzony zdrajco! Obiecaliście mi pomóc szukać Grega, a teraz wymyślasz, że was zaatakował! Jesteś żałosnym i fałszywym łgarzem! — blondyn zamachnął się, aby go uderzyć, jednak Liam chwycił jego nadgarstek, zatrzymując jego pięść.

  — Greg chce ci zrobić krzywdę — szepnął, patrząc w niebieskie oczy, który powoli zachodziły łzami. Czuł, jak chłopak drżał i naprawdę niepokoił go jego stan — Natalie, twoja przyjaciółka, którą zabiłeś, miała co do niego rację. Greg, twój ukochany braciszek wrócił, racja, ale nie po to, abyście byli szczęśliwą rodziną, a po to, aby odebrać ci wszystko, co masz — mówił, układając dłoń na ramieniu niebieskookiego — Czy to nie jest oczywiste, Niall? Zniknął w momencie, w którym waszego ojca zamknęli w więzieniu, ojciec przekazał gang tobie, nie uważasz, że miał prawo być zły i teraz wrócił silniejszy, aby cię zniszczyć i to wszystko zagarnąć? — uniósł brew, kiwając delikatnie głową, aby wszystko to do Horana dotarło. 

  Niall milczał, wpatrując się w ciemne tęczówki, które przypominały mu te Zayna, którego teraz z nim nie było, a powinien być, bo on znał Grega, wiedział, że to co mówił Liam to nie była prawda. Jego brat nigdy nie chciałby zrobić mu krzywdy, kochał go, udowodnił mu to kilkukrotnie i gdyby chciał przejąć to wszystko to mógłby po prostu mu o tym powiedzieć. Podzieliliby się, blondyn mógł się podzielić ze swoim bratem. 

  — Greg jest... zły? — spytał głupio Horan, a Liam skinął głową, uśmiechając się delikatnie. Czy do blondyna to w końcu dotarło? W jego głowie pojawiła się iskierka nadziei, która zniknęła w momencie, w którym druga pięść blondyna spotkała się z jego policzkiem. Payne jęknął zaskoczony, cofając się kilka kroków i podtrzymując fotela. — Nigdy, kurwiu, nie obrażaj mojego brata w mojej pieprzonej obecności! — krzyknął, wyjmując nóż i ujmując żuchwę starszego w swoją dłoń, aby unieść jego głowę do góry i przyłożył ostrze do jego szyi — Jeszcze jedno słowo, a poćwiartuję cię tu i teraz bez możliwości pożegnania się z tym skurwysynem, którego operują! 

  Liam jeszcze nigdy nie odczuł wściekłości swojego szefa na sobie. Zawsze jedynie słyszał jakieś historie lub widział wszystko na własne oczy, jednak jemu nigdy się jeszcze nie oberwało. 

  — Panowie... — nagle z pomieszczenia wychylił się lekarz, który przerwał kłótnie obydwóch. Niall odsunął się i spojrzał na mężczyznę — Operacja się udała, chłopak niedługo powinien się wybudzić.

  — Naprawdę? — ożywił się Liam, odpychając blondyna i biegnąc szybko w stronę sali. Pieprzyć Horana i jego humorki, teraz najważniejszy był Gabriel i jego zdrowie — Dziękuję panu, naprawdę dziękuję — powiedział do mężczyzny. 

  — Taka moja powinność — wymamrotał z delikatnym uśmiechem.

  — Niall porozmawiamy później, ale teraz się uspokój — rzucił Liam, znikając w sali. Usiadł zaraz przy chłopaku i złapał delikatnie za jego dłoń, uśmiechając się szeroko. Był szczęśliwy, bo wszystko było już w porządku, Gabriel żył i miał się dobrze. Trzeba jedynie czekać było na jego wybudzenie... najtrudniejsza była jednak dalsza rozmowa z Niallem i tego obawiał się najbardziej. W końcu od niej zależało jego życie.

  Niall prychnął jedynie i chowając nóż do kieszeni udał się szybko do wyjścia. Dopiero na zewnątrz mógł dać upust swoim emocjom. Było ciemno, więc nikt nie widział tego, że płakał, nikt nie widział jego łez, jedynie księżyc i kilka gwiazd, świecących na niebie. Horan postanowił skorzystać z ładnej pogody i udać się na krótki spacer, na którym mógłby się uspokoić i pomyśleć, co dalej. 

  Nie wierzył Liamowi, znał swojego brata i wiedział, że taki nie był. Zastanawiało go jednak, co z tym wszystkim wspólnego miał Zayn, jego Zayn, który ostatnio chyba go unikał. Może był zajęty i nie miał czasu na spotkania? Nie wiedział tego, ale w tej chwili... potrzebował jego ramion, w których mógłby się schować i wiedział, że brzmiało to dziwnie i lamersko, ale potrzebował tego. Było to cholerne pragnienie, którego nie odczuwał od długiego czasu. Ostatni raz miał tak, kiedy był mały, kiedy jeszcze jego mama żyła i była wobec niego i jego brata fair. Zawsze, kiedy czuł się źle przytulała go i całowała we włosy, zapewniając, że wszystko się ułoży i jeśli będzie miał problem może na nią oraz Grega liczyć. Wtedy uśmiechał się i czuł ciepło na sercu. 

  Przysiadł na pobliskim przystanku autobusowym i zaczął wpatrywać się w niebo, pozwalając, aby łzy spływały na jego bluzę, którą na sobie miał. Szczerze powiedziawszy, tęsknił za czasami, kiedy był małym szkrabem - miał kochającą rodzinę, mamę, brata i ojca, a teraz nie miał nikogo. Był sam w tym popieprzonym świecie i potrzebował braterskiego wsparcia. Wszyscy chcieli nastawić Nialla przeciwko Gregowi, ale on się nie da! Miłość do niego to jedyne, co go tutaj trzymało. Nie dał rozdzielić ich mamie, więc nie da zrobić tego i swoim ludziom.

  — Greg... dupku, potrzebuję cię — szepnął, wpatrując się w najjaśniejszą gwiazdę — Proszę, wróć do mnie i udowodnij mi, że oni się mylą — pociągnął nosem, wycierając policzki dłonią.

  Greg go kochał, Greg chciał dla niego jak najlepiej, prawda? Niemożliwym było, aby chciał zrobić mu krzywdę, jak twierdzili Liam i Natalie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro