57. To kolejny raz, kiedy mnie zawiodłeś, Zayn.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  Możliwym i całkiem prawdopodobnym był fakt, że Harry zrobił źle, nie słuchając Louisa i zaczynając mieszać się w sprawę, która jego dotyczyła najmniej z nich wszystkich. Nie chciał nikomu przysporzyć problemów, zwłaszcza swojemu ukochanemu czy jego przyjacielowi, ale martwił się... nie chciał, aby Zayn zrobił coś głupiego, nie chciał go stracić przez to, że zaczął mieszać się w rodzinne porachunki. Wiedział, że kiedyś zadawał się z bratem Nialla, ale nie wspominał, aby ich znajomość znowu powróciła. Kiedy ich relacja zaczęła słabnąć do tego stopnia, że nie rozmawiali ze sobą o najważniejszych rzeczach, o których brunet dowiadywał się od osób trzecich? Gdyby nie Lou, nigdy nie pomyślałby, że Malik może być zamieszany w coś takiego, zwłaszcza jeśli dotyczyło to Horana.

  Szczerze powiedziawszy, Harry nawet nie do końca wiedział, co tak naprawdę łączyło jego przyjaciela i Nialla. Pamiętał jak blondyn zaczepił go na korytarzu, aby spytać, dlaczego ciemnooki nie przychodził na zajęcia, w czasie, kiedy był chory, później Malik żartował na temat tego, że chętnie by się z nim przespał i... wszystko to było dziwne. Z jednej strony widać było, że się dogadywali, a z drugiej Zayn był przeciwko niemu, współpracując z jego bratem. Może to dlatego, że widział, jak nastolatek mordował swoją przyjaciółkę? Nie wiedział, bo skąd miał wiedzieć, skoro nie rozmawiali na ten temat? 

  Może właśnie teraz był odpowiedni moment na to, aby dowiedzieć się czegoś więcej od przyjaciela na ten temat? 

  Bez wcześniejszej zapowiedzi, pojawił się pod drzwiami domu Malika, dzwoniąc dzwonkiem i biorąc głęboki wdech, który miał go w mniejszym stopniu uspokoić. Nie wiedział, czego się spodziewać, jak zapytać o całą tę sprawę i... cholera, czuł się jak w jakimś głupim filmie dla nastolatków, gdzie on był tym popieprzonym dzieciakiem, który beznadziejnie zakochał się w swoim oprawcy, będącym jednocześnie prawą ręką jakiegoś groźnego bandziora i sam na własną rękę próbował dowiedzieć się prawdy, o rzeczach, które były przed nim ukrywane. Ciekawe, czy będzie na tyle sprytny, aby w razie niebezpieczeństwa wymyślić super skomplikowany i mądry plan, aby uniknąć niespodziewanej śmierci, którą będzie chciał wymierzyć mu Niall lub jego brat za wtrącanie się w nieswoje sprawy.

  Być może już panikował albo po prostu chciał dmuchać na zimne. Nie miał pojęcia z kim miał do czynienia, nic nie wiedział, do cholery!

  Już po kilkunastu sekundach drzwi ostrożnie otworzyły się, a Zayn zmarszczył brwi, widząc swojego przyjaciela, który posłał mu delikatny uśmiech. W ostatnich dniach nie mieli zbytnio kontaktu, brunet próbował go unikać za radą Grega, który polecił mu nie rozmawiać zbytnio ze swoimi bliskimi, aby w ten sposób na czas "misji", w której będą pozbywać się blondyna, zapewnić im bezpieczeństwo. Nikt nie chciał, aby jego rodzina ucierpiała przez wrogów starszego Horana, którzy z pewnością byliby gotów zaatakować najsłabsze ogniwo. Brunet nie miał powodu, aby nie ufać przyjacielowi.  

  — Harry? Co tutaj robisz? — spytał, odsuwając się, aby Styles mógł wejść do środka. Przecież nie będzie tak stał przed drzwiami, jak idiota!

  — Nie mogę odwiedzić swojego przyjaciela? — parsknął, zdejmując buty i idąc do salonu — Co cię tak dziwi, Zayn? Nie robię przecież tego pierwszy raz — pokręcił głową, a starszy zamknął drzwi, ruszając za nim. — Wyglądasz na zestresowanego.

  — Wydaje ci się — zapewnił, wzruszając ramionami — Chcesz coś do picia?

  — Tak, wodę, jeśli mogę prosić — oznajmił, a ten spełnił jego prośbę, idąc do kuchni i wracając po chwili ze szklanką wody mineralnej, bo tylko taką miał w domu. — Stęskniłem się za tobą — przyznał, upijając łyka i odstawiając naczynie na stolik, stojący naprzeciwko kanapy.

  — Słodki jesteś — roześmiał się Zayn, siadając tuż obok niego i całując go krótko w czoło.

  — Wiesz... tak sobie pomyślałem... — zagryzł na moment wnętrze policzka — Skoro ja i Lou jesteśmy razem to... może wyszedłbyś razem z nami i Niallem gdzieś do baru? — spytał, spoglądając na niego i obserwując uważnie, jak jego mięśnie się spinają. Harry naprawdę mocno się powstrzymywał, aby nie parsknąć na tę reakcję, bo ewidentnie było coś na rzeczy — Wasza dwójka się dobrze dogadywała z tego, co pamiętam, ale ja sam chciałbym poznać przyjaciela swojego chłopaka mimo przeszłości, jaką ma. Jakby... nie może być taki zły, racja? W końcu Louis przeszedł przez kryminalną drogę razem z nim i jest cudownym chłopakiem mimo tego, że jest mordercą i tak, brzmi to cholernie absurdalnie i głupio, stawiając mordercę tuż obok określenia cudowny chłopak, ale... jestem zakochany i nie widzę rażących i oczywistych wad, rozumiesz? — pokręcił sam do siebie głową — Chodzi mi o to, że... wierzę, że mimo tego, co robi, jest w głębi duszy dobrym dzieciakiem, tak jak zapewniał mnie Louis, znający go od lat. Sam Lou z pewnością również chciałby cię bliżej poznać i myślę, że to wyjście byłoby idealną okazją na to, aby się bliżej poznać.

  Zayn siedział przez dłuższą chwilę, milcząc, a następnie zaczął kręcić głową, wzdychając ciężko. Tak, było to cholernie absurdalne, bo jak człowiek, który morduje od najmłodszych lat, handluje narkotykami, jest synonimem czystego zła, może być dobry i mieć jakąkolwiek dobrą stronę? Może Louis taki był, nie znał go, ale na pewno nie Niall, który był skurwysynem i dobrego jedynie potrafił udawać dla własnych korzyści. Zabił własną matkę, był chory na głowę, mydląc oczy każdemu naokoło. Był pieprzonym manipulatorem i Harry nie powinien chcieć go poznawać – przecież mógłby go zabić. Tak samo jak to zrobił z Natalie czy Gigi. Gigi, która była blisko niego... Harry również był blisko, więc mógłby być jego kolejnym celem. Nie powinien go narażać. 

  — Cóż, Harreh, to brzmi... — zaciął się, chcąc dobrać odpowiednie słowa — bardzo głupio i nieodpowiedzialnie. Nie znam Louisa, może wcale nie jest taki popieprzony jak Niall, ale... nie sądzę, aby dobrym pomysłem było zaprzyjaźnianie się na dłuższą metę. Trzymaj się swojego chłopaka, ale nie jego przyjaciół z kryminalną przeszłością, proszę.

  — Dlaczego? — jęknął, unosząc brew — Myślałem, że sam się z nim dogadywałeś i... było między wami dobrze.

  — Było do momentu, w którym nie widziałem, jak mordował swoją przyjaciółkę, Harry — wstał z kanapy — Ten dzieciak jest chory, nie powinieneś się z nim zadawać — oznajmił. 

 — Mam wrażenie, że o czymś mi nie mówisz — zauważył zielonooki, a Zayn wzruszył ramionami, nerwowo kręcąc się po salonie.

  — Nie rozumiem po prostu, dlaczego tak nagle zebrało ci się na polepszanie naszych relacji. Cudem toleruję to, że jesteś z idiotą, który wyrządzał ci psychiczną i fizyczną krzywdę, a wystarczyło kilka słówek, fakt, że uratował cię przed gwałcicielem i nagle zrodziła się między wami wielka miłość, która nigdy nie powinna mieć miejsca, Harry — westchnął ciężko — Co, jeśli Louis nie ma szczerych intencji wobec ciebie? Co, jeśli to kolejny plan?

  — Przestań pieprzyć, mówiłem ci już, że Louisowi na mnie zależy, zmienił się i widzę to, spędzając z nim wiele wolnego czasu — okej, ostatnio nie rozmawiali w ogóle, ale to przez tę chorą sytuację, w którą zamieszany był Zayn — Gdyby coś planowali nie mówiłby mi wielu rzeczy, których wiedzieć nie powinienem.

  — Niby, co na przykład? — zakpił, zakładając ramiona na klatce piersiowej.

  — Może na przykład to, że zadawałeś się z Niallem na polecenie jego brata, który chce go zabić — warknął, wstając — Kiedy się przeniosłeś nie wspomniałeś słowa o tym, że znasz Horana albo jego brata, dopiero kiedy widziałeś morderstwo na własne oczy, uchyliłeś mi ten rąbek tajemnicy — parsknął — Powiedz mi, Zee, przeniosłeś się do tej pieprzonej szkoły ze względu na mnie czy ze względu na to, że miałeś pomagać Gregowi w jego chorych celach, co?

  Zayn zamrugał kilkukrotnie, zaraz kręcąc głową. Greg nie chciał zabić Nialla, to Niall był tym, który miał obsesję na jego punkcie. Greg chciał mu pomóc i wysłać go na leczenie. Louis chciał okręcić sobie jego przyjaciela wokół pieprzonego palca i nastawić go przeciwko niemu.

  — To, co powiedział ci Louis to kompletna bzdura — zapewnił — Greg nie chce nikogo zabić, on chce pomóc Niallowi. Nie przeniosłem się do twojej szkoły tylko ze względu na niego... Po prostu idealnie się złożyło, okej? I tak bym się tam przeniósł dla ciebie, Harry. 

  — Okłamujesz mnie na każdym kroku, Zayn. Nie mówisz mi prawdy, nie rozmawiasz ze mną na ważne i istotne tematy, wtrącając się w jakieś grube akcje, przez które nie mogę teraz widywać się ze swoim chłopakiem, który nie nagaduje mi bzdur. Mówi mi prawdę, ufam mu i nie miałby powodu, aby mnie okłamywać — powiedział pewnie. 

  — Niektórych rzeczy nie muszę ci mówić, bo nie jest to sprawa, w którą mógłbyś zostać wmieszany, okej? Może Louis ma kogoś na boku i wymyślił tę historyjkę, abyś trzymał się z daleka? Może jedynym idiotą jesteś ty, bo jesteś ślepy i naiwny, wierząc chłopakowi, który ranił cię na każdym kroku jeszcze kilka miesięcy temu — prychnął, a wtedy Harry nie wytrzymał i podszedł do niego, uderzając go w twarz. 

  — Ufam Louisowi i wiem, że mnie kocha. Ufam mu i wiem, że mu na mnie zależy, bo był przy mnie zawsze, kiedy go potrzebowałem, na przykład wtedy, kiedy zostawiłeś mnie dla Gigi — sarknął. — Zachowujesz się, jak dupek, wiesz? Zmieniłeś się... nie jesteś tym samym Zaynem, co wcześniej. Kiedyś byłem dla ciebie najważniejszy, chciałeś mojego szczęścia, byłeś dla mnie o każdej porze, a teraz... jesteś nastawiony sceptycznie do każdego, nie wahasz się przed tym, aby mnie zwyzywać i wiesz, co? To właśnie, dlatego wierzę Louisowi a nie tobie. 

 — Świetnie — parsknął — W takim razie możesz wyjść i iść do swojego Louisa, który właduje ci kulkę w łeb, kiedy nie będziesz patrzył — spojrzał w zielone oczy, a Styles zacisnął usta w cienką linię, kiwając głową. 

  — To kolejny raz, kiedy mnie zawiodłeś, Zayn — przyznał cicho, kierując się w stronę drzwi, a następnie po minucie opuszczając jego dom i kierując się w stronę tego własnego. 

  Nie dowiedział się tego, co chciał - chciał szczegółów, chciał wiedzieć dokładnie o co w tym wszystkim chodziło, a jedynie został uświadomiony, że jego przyjaciel naprawdę zmienił swój stosunek do niego i zasiał ziarenko niepewności w jego głowie. Z czasem przestał być taki pewien wierności swojego chłopaka. Ale przecież to normalne, biorąc pod uwagę przeszłość i to, że kiedyś zdolny był dać pocałować się przez Eleanor. 

  Mimo wszystko miał nadzieję, że Zayn zda sobie sprawę, jak bardzo głupi był kolejny raz, psując ich relację i niedługo się pogodzą, a wtedy dostanie wyjaśnienia. Nie chciał zostać teraz sam - bez swojego chłopaka u boku i przyjaciela, którzy byli zajęci super tajnymi misjami, w których mogli stracić nawet życie. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro