Epilog.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

ROK PÓŹNIEJ

  Niall wywrócił oczami, kiedy po raz kolejny tego wieczoru zmuszony był oglądać wymianę śliny swojego przyjaciela i kędzierzawego chłopaka, siedzącego mu na kolanach. Nie rozumiał, ile można było się całować, zwłaszcza w takim miejscu, które przeznaczone było do poznawania jednonocnych przygód! On osobiście nie wyobrażał sobie zaciągnięcia swojego chłopaka lub dziewczyny do klubu, gdzie napalone osoby, będące pod wpływem każdej możliwej używki, gotowe były wciągnąć go w jednej sekundzie do toalety na niezobowiązujący numerek. 

  — Rzygać mi się chce, jak na was patrzę — skomentował, biorąc łyka alkoholu. Louis oderwał się od swojego chłopaka, trącając jego nos tym swoim i przeniósł niebieskie tęczówki na zdegustowanego blondyna.

  — Rzygać ci się chce na widok każdej zakochanej pary — stwierdził, a Horan skinął głową, przyznając mu rację. Miał dziwną niechęć do każdej pary, która wydawała się być w szczęśliwym związku. Może przemawiała przez niego zazdrość i właśnie tak ją ukrywał, udając obrzydzenie i niechęć? W końcu wcześniej miał w głębokim poważaniu, kto komu wpychał język do buzi. On sam wielokrotnie się całował! 

  — Ile można okazywać sobie czułości? — prychnął — Jesteście bardziej obrzydliwi niż Liam i Gabriel — wskazał palcem na dwójkę, tańczącą na parkiecie. Dwójka świetnie bawiła się w swoim własnym towarzystwie i mimo tego, że przyszli do klubu w piątkę, to bawili się jedynie razem, przychodząc do stolika tylko po to, aby się napić i odpocząć. 

  — Muszę nacieszyć się bliskością swojego chłopaka zanim trafię do więzienia — odpowiedział mu Tomlinson, przez co oberwał w ramię. — Ałć, za co to?

  — Nie mów tak. Nie pójdziesz do więzienia — mruknął Harry i tak, brzmiało to dziwnie, zważywszy na fakt, że szatyn był pieprzonym mordercą, który odebrał życie kilku niewinnym osobom. Nie powinien go bronić, powinien chcieć sprawiedliwości i tego, aby za swoje czyny, zgnił w więzieniu, ale miłość wygrywała ze zdrowym rozsądkiem. 

  Harry i Louis byli razem już ponad rok i gdyby nie to, że młodszy znał ciemną stronę Tomlinsona, to nigdy nie pomyślałby, że ktoś tak kochany, mógłby skrywać tak okropny sekret. Wielokrotnie namawiał go do odejścia od Nialla, zaczęcia życia na nowo z czystą kartą, aby nie musiał umierać ze strachu, że któregoś dnia straci życie, jednak szatyn był nieugięty. Nie zamierzał zostawić przyjaciela, tylko dlatego, że zielonooki tak chciał. Mimo tego, że kochał swojego chłopca, ten nie był wyżej niż niebieskooki, z którym obiecał być zawsze i na zawsze, nieważne, co by się działo. Loczek musiał po prostu to zaakceptować, czy tego chciał czy nie. 

  — Kochanie, obydwoje dobrze wiemy, że policja jest krok za nami i to kwestia kilku dni, zanim wpadnie nam do bazy i wszystkich zakuje nas w kajdanki — wzruszył ramionami, głaszcząc zielonookiego po udzie. Spojrzał w smutne oczy Stylesa, a następnie posłał mu niewielki uśmiech, mający zapewnić go, że nawet, jeśli dostanie kilkanaście lat za kratkami, to do niego wróci. Większości zbrodni mu nie udowodnią, tak samo jak Niallowi czy reszcie. 

  — Przestań pieprzyć, Tomlinson — burknął Irlandczyk. — Nie pójdę w ślady ojca i nie dam się wpakować za kraty. Nie jestem tak głupi, jak on i nie popełnię tego samego błędu — oznajmił pewnie — To, że ostatnio się poślizgnęliśmy, nie oznacza, że jesteśmy na straconej pozycji. Nie strasz swojej księżniczki i nie panikuj — wywrócił oczami. 

  Czy Niall bał się policji? Oczywiście, że nie. Właściwie to nawet, jeśli faktycznie by go złapali i wsadzili do celi, to prędzej czy później, wyszedłby na wolność. Nie miał jednak poczucia, że musiał być koniecznie na zewnątrz i żyć. Miał wrażenie, że przeżył już wszystko, co mógł - pierwszą miłość, pocałunek, seks, pochował swoich bliskich, skoczył ze spadochronu, był na koncercie swojego ulubionego zespołu i tak naprawdę, nie przeżywałby mocno, kiedy straciłby kontakt ze światem. Zrobił wszystko, co chciał. 

  — Myślę, że ludzie Luke'a chętnie by nas wkopali, bo bez szefa są ostatnimi pizdami — prychnął pod nosem, sięgając po alkohol.

  — Wyjebane — wzruszył ramionami — Mogę iść i napluć na jego grób, a później rozbić znicze — oznajmił — Zasłużył na to, co go spotkało. Pieprzony śmieć nie potrafił docenić łaski i zamiast siedzieć na dupie ze swoim facetem w domu to zachciało mu się zemsty — pokręcił głową.

  Hemmings zginął cztery miesiące temu i jedynym, który szczególnie przeżył jego śmierć był Michael, którego niemal codziennie można było spotkać na cmentarzu. Niallowi szkoda było tego chłopaka, bo zakochał się w zwykłym dupku, który najzwyczajniej w świecie miał w dupie jego bezpieczeństwo i nie potrafił załatwić mu pieprzonej ochrony. Blondyn był zbyt dumny, aby odpuścić Horanowi i cieszyć się po prostu życiem - kiedy postanowił zaatakować, oberwał i skończyła się jego rola. 

  — Nie chcę o nim mówić — mruknął Tomlinson — Idziemy zatańczyć, Harreh? — spytał, spoglądając na chłopaka, który skinął ochoczo głową, wstając z kolan starszego i łapiąc go za dłoń, pociągnął go na parkiet. 

  Irlandczyk został sam przy stole. Nie był nawet szczególnie zdziwiony z tego obrotu sprawy, bo kończył tak na większości ich spotkań. Odkąd Liam i Louis znaleźli sobie drugie połówki, nie wyszli nawet na moment bez swoich wybranków i Horana niesamowicie to irytowało. Jebani pantoflarze. Na chuj, komu związki? Po co komu pieprzony chłopak albo dziewczyna? 

  Najbardziej frustrowała go jednak obecność Stylesa, który przypominał mu o Zaynie częściej niż powinien. Nie mógł patrzeć na kędzierzawego bez przypomnienia sobie o jego przyjacielu, z którym od czasu posiedzenia nad grobem Grega, nie miał kontaktu. W szkole unikali się, nie patrzyli na siebie i gdy tylko zakochana para, aka Larry, siadała razem, jeden z nich odchodził i najczęściej był to właśnie blondyn, który unikał swojego dawnego zauroczenia jak ognia. 

  Czasami, spacerując po nocy, myślał o brunecie i o tym, że być może zareagował zbyt impulsywnie. Może powinien był dać mu szansę i zobaczyć, czy naprawdę mu zależy? Odebrał sobie szczęście na własne życzenie albo... może jednak uchronił się przed zgubą? Nie wiedział, ale bardzo chciałby się dowiedzieć. Przed snem myślał o starszym chłopaku, zastanawiając się, co teraz robił, czy czasami myślał o nim i... po cichu mógłby przyznać, że tęsknił za nim i brakowało mu jego obecności. Był w końcu pierwszą osobą, którą do siebie dopuścił, której zaufał i nawet, jeśli zranił go, to to uczucie tak szybko nie odchodziło, zwłaszcza, jeśli cały czas przed oczami miał obraz jego twarzy. 

  Życie Nialla od czasu śmieci Grega niewiele się zmieniło. Szybko wrócił do poprzedniego stylu życia i zajął swoją głowę gangiem, który z czasem połączył z tym Gabriela i teraz naprawdę mógł powiedzieć, że miał całą Anglię w garści. Crawford jako jego lewa ręka (prawą był Louis!) świetnie się sprawdzał i blondyn pokładał w niego duże nadzieje. Nie chciał, aby nagle mu odbiło i zbuntował się przeciwko niemu. Wtedy mogłoby zrobić się nieprzyjemnie. 

  Po kilku minutach, kiedy dopił swojego drinka, podniósł się z kanapy z głośnym westchnięciem i ruszył w stronę wyjścia z klubu, nie zamierzając czekać ani chwili dłużej na obydwie zakochane pary. Mieli spędzać czas razem w grupie, aby świętować, bawić się, a wyszło tak jak zawsze - drugie połówki były ważniejsze!

  Włożywszy dłonie do kieszeni, ruszył przed siebie, biorąc głęboki wdech, aby poczuć zimne powietrze w swoich płucach. Uwielbiał to, przyjemnie łaskoczące uczucie i cieszył się, że dzisiejszej nocy temperatura nie była zbyt wysoka. Szedł ulicą, obserwując po drugiej stronie pijanych mężczyzn i pokręcił sam do siebie głową, bo już nawet on po ostrej imprezie był w lepszym stanie. 

  Pogrążony w myślach, które ponownie zeszły na jego byłego ukochanego (?), nieświadomie ruszył w stronę budynku, na którego dachu siedział z Zaynem kilka miesięcy wcześniej. To tam powiedział mu, że miał ładny uśmiech, rozmawiali na temat Grega i po prostu... często tam przychodził, aby posiedzieć i popatrzeć w niebo. Czuł się tam swobodnie, spokojnie, okolica, w której budynek stał, pozwalała mu na wyłączenie myśli i odpoczęcie choć przez chwilę. 

  Zawsze, kiedy tam wchodził, był sam - ławka stała pusta i nie było w tym nic dziwnego, bo klucz do tego miejsca miał on i Zayn, dlatego nigdy, zwłaszcza dzisiaj, nie brał pod uwagi opcji, że kiedy wejdzie na samą górę, może zastać tam kogoś jeszcze. 

  Widząc zgarbioną sylwetkę mężczyzny, zatrzymał się w miejscu i przełknął gulę w gardle, mając wrażenie, że umysł płatał mu figle. Podtrzymał się drzwi i naprawdę chciał już zawracać, bo nie wierzył w to, że osobą, zakłócającą jego spokój, nie był Malik. Życie zbyt mocno go nienawidziło, żeby postawić przed nim jakiegoś kompletnego randoma. 

  — Dzisiejsza noc jest wyjątkowo piękna, nie uważasz? — odezwał się i Niall przymknął powieki, słysząc doskonale znajomy mu głos. Pieprzone zbiegi okoliczności i pieprzony Zayn, mieszający mu w głowie.

  — Jest w porządku — odpowiedział mu, starając się brzmieć pewnie, a następnie ruszył powolnym krokiem w jego stronę. Alkohol, buzujący w jego organizmie, dodawał mu odwagi i część Nialla naprawdę chciała zamienić z nim kilka słów, aby po prostu nakarmić swoją tęsknotę, która mieszała mu w głowie do tego stopnia, że czasami, kiedy zbyt mocno się upił, miał wrażenie, że słyszał głos ciemnookiego gdzieś za sobą. Może po prostu wariował? 

  — Harry mówił mi, że zamierzacie dzisiaj iść do klubu, więc pomyślałem, że być może wstąpisz tutaj na chwilę — spojrzał prosto w niebieskie oczy, których właściciel zagryzł wnętrze policzka, czując niebezpieczne łaskotki w podbrzuszu. Skinął jedynie głową, udając niewzruszonego, a następnie usiadł tuż obok, zachowując między nimi bezpieczną odległość — Często tutaj przychodzisz.

  — Skąd to wiesz? Śledzisz mnie? — parsknął.

  — Nie — odparł — Po prostu zostawiasz po sobie wiele śladów. Zgaszone papierosy, popiół, nowe wycięcia na ławce — wzruszył ramionami. — Może jestem głupi, ale nie ślepy. Wzrok mam jeszcze dobry — zapewnił. 

  — Lepiej dla ciebie — mruknął — Czemu tutaj przyszedłeś? Akurat w momencie, w którym przewidywałeś, że i ja się tutaj pojawię. 

  — Nie wiem... — westchnął po dłuższej chwili — Stwierdziłem po prostu, że chcę cię jeszcze zobaczyć i porozmawiać. Brakowało mi twojego głosu, głupich odzywek, ciętego języka i... pomyślałem, że to dobry pomysł, aby posiedzieć tu chwilę z tobą. 

  Niall uśmiechnął się mimowolnie, co nie uszło uwadze Zayna, którego kąciki ust również powędrowały do góry. Czuł, jak jego serce przyspiesza swoją pracę, bo nawet, jeśli dał Horanowi spokój, nie oznaczało to, że całkowicie o nim zapomniał. Byli w podobnej sytuacji - myśleli o sobie, jednak to Niall był tym, który nie chciał pisać ich rozdziału dalej. Ciemnooki starał się to zrozumieć mimo wszystko.

  — Słodko — stwierdził, kiwając lekko głową. Zacisnął dłonie na ławce i westchnął ciężko, patrząc w górę na gwiazdy — Masz świadomość, że to nic nie zmieni między nami? 

  — Mam — przyznał — Niczego nie oczekuję. Chciałem po prostu... powiedzieć, że żałuję i będę tego żałował przez długi czas. Nawet, jeśli nie mamy kontaktu to wiem, co się z tobą dzieje. Twój przyjaciel nie umie trzymać języka za zębami, a ten mój chętnie dzieli się ze sobą każdą ploteczką na twój temat — poinformował go, a Niall parsknął, bo mógł się tego spodziewać. — Nie chcę wchodzić z buciorami w twoje życie, skoro tego nie chcesz. Szanuję twoją decyzję, jednak nie mogę wypierać się tego, że brakuje mi ciebie w moim życiu i nawet, jeśli jesteś pieprzonym kryminalistą to... chciałbym być przy tobie i próbować zmienić twoje nastawienie do ludzkiego życia i tego całego gówna — wzruszył ramionami, wstając z ławki — Miłość to popieprzona sprawa, nie sądzisz? 

  — Cholernie się z tobą zgadzam, Zayn — szepnął, czując pieprzone motylki. Zayn za nim tęsknił. 

  — Jesteś słodkim, ale psychicznym, chłopcem, Nialler — roześmiał się Malik, patrząc na twarz niebieskookiego, która skupiona była na wpatrywaniu się w ciemne niebo. — Nie pozostało mi nic innego, jak życzenie ci miłego wieczoru i usunięcie się z twojego życia, być może i na zawsze — dodał, stawiając powolne kroki w stronę wyjścia. Ciemnooki nie miał zaplanowanej żadnej przemowy, jakiegokolwiek motywującego i wzruszającego gówna. Chciał po prostu zobaczyć Nialla i usłyszeć jego głos. To wszystko. 

  — Zayn? — odezwał się nagle Horan, walcząc ze szczypiącymi oczami. Malik zatrzymał się w półkroku, kiedy naciskać miał już na klamkę i spojrzał przez ramię na blondyna — Dziękuję za wszystko. Dałeś mi cenne lekcje i na pewno niezapomniane chwile. 

  Malik uśmiechnął się delikatnie pod nosem, a następnie kiwając głową, udał się schodami na dół, zostawiając Nialla z jeszcze większym mętlikiem w głowie niż wcześniej. Wiedział, że to spotkanie wywoła ból u nich obydwu, ale... ta nic nieznacząca rozmowa, była dobrym pożegnaniem na kolejnych kilka miesięcy, a może nawet i lat.

  Nawet, jeśli darzyli się uczuciami to należeli do zupełnie dwóch różnych światów i mieli świadomość, że bliższa znajomość, przyniosłaby im kłopoty prędzej czy później. Przeżyli dziwną, ale pouczającą przygodę i zapamiętają ją do końca swojego życia. I to było jak najbardziej w porządku. 

KONIEC

•  •  •

w końcu, po ponad roku, pisania tej książki mogę powiedzieć, że oficjalnie zostaje ona zakończona. cholera, nie pamietam, kiedy ostatni raz, tak długo pisałam jakiekolwiek ff

osobiście - nie podoba mi się ona za cholerę. pomysł był dobry, ale zawiodło wykonanie i gdyby nie to, że wiele osób ją czytało, to usunęłabym ją w cholerę. nie wiem, dlaczego, po prostu myślę, że stać było nas na więcej

oczywiście dziękuję @marixprincess (której nie mogę oznaczyć, przepraszam) za pomoc w pisaniu tego ff. mimo iż nasza współpraca rozpadła się to i tak dołożyła swoją cegiełkę do tej pracy, dzięki czemu, wygląda ona, tak jak wygląda x

bez zbędnego przedłużania, dziękuję wam za cierpliwość (rozdziały pojawiały się rzadko) i dużą aktywność - każdą gwiazdkę, komentarz czy cokolwiek innego. jesteście cudowni i to z pewnością motywowało mnie do pisania dalszych rozdziałów ❤️

zapraszam was do swoich innych prac i życzę wam miłego wieczoru x

ps. możecie zostawić tutaj swoje opinie na temat tego ff. chętnie je przeczytam! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro