Rozdział 1 - Nietypowy klient

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jestem Chuuya. Nakahara Chuuya.
Od dzieciństwa mieszkam z ciocią.
Ciocia jeszcze pracuje, ale zawsze, gdy ją pytam gdzie, ignoruje to i udaje, że nie usłyszała pytania.
Ja chodzę do pracy i zarabiam, żeby choć cokolwiek jej się dołożyć przynajmniej do jedzenia.
Nie jest to dużo, ale zawsze coś.
Od około miesiąca pracuję w kawiarni jako kelner, blisko parku w Jokohamie.
Jest to z 15-20 minut od domu, więc dojeżdżam swoim motocyklem.
No właśnie.
Nie tyle co do wyżywienia, to co na paliwo muszę sobie zarobić. I na opłaty.

Od poniedziałku do piątku, a również często w soboty pracuję.
W tygodniu mam na 8:00 rano, a w soboty na 9:00.

Dziś jest piękny, sobotni poranek.
Liście Sakury wpadają przez uchylone okno do mojego pokoju, a poranne i ciepłe promienie słoneczne oświetlają pomieszczenie i padają na moją zaspaną jeszcze twarz.
Niedługą chwilę później z mojego telefonu rozbrzmiewa melodia budzika.
Jest godzina 7:50.

Zwykle nienawidzę wstawać tak wcześnie, szczególnie w soboty, ale dzisiaj coś podejrzanie mam w miarę dobry humor.

Zebrałem się i wstałem z łóżka, po czym wziąłem do ręki granatowe spodnie, białą koszulkę, gacie oraz jakieś skarpetki i ociężałym krokiem udałem się do łazienki.

Nie chce mi się rozmyślać ile czasu dokładnie minęło, ale jak wyszedłem z kibla i zerknąłem w telefon, zdałem sobie sprawę, że jak nie wyjadę zaraz z domu to się spóźnię!
Nosz cholera jasna!
Nie mam potrzeby zostać wyrzuconym po pierwszym miesiącu.
Kasa akurat by się przydała, więc, przynajmniej jak narazie, tej pracy chcę się trzymać.

Prędko złapałem w dłoń ciemnozieloną skórzaną kurtkę, i zbiegłem ze schodów na dół, wołając tylko:
- Ciociu Ozaki, muszę jechać bo się spóźnię! Miłego dnia!

- Oh, nie zjesz najpierw śniadania? - zaczęła, ale po krótkim spojrzeniu na zegarek szybko rzuciła - dobrze kochany, ale zjedz coś na przerwie i jedź bezpiecznie.

Pomachałem jej ręką na odchodne, wybiegając z przedpokoju na dwór.
Odmachała mi delikatnie dłonią.

Biegiem wpadłem do garażu stojącego tuż obok domu, otworzyłem wrota i wyprowadziłem motor.
Całkiem sporych rozmiarów czerwony motocykl, elegancko błyszczący się na porannych promieniach słońca.

Przekręciłem kluczyk i odpaliłem pojazd.
Niedługą chwilkę po tym żwawo udałem się do miejsca docelowego, czyli na parking dla personelu za kawiarenką.

Z lekkim driften wjechałem na małe podwórko znajdujące się przed drzwiami od zaplecza.

Zaparkowałem pojazd pod murem, i podbiegłem do drzwi.

Zdziwił mnie fakt, iż drzwi były zamknięte.
Zwykle kierownik był wcześniej i przygotowywał knajpkę do otwarcia.
Nie mam klucza do tylnych drzwi, więc postanowiłem wejść wejściem głównym, którym wchodzą głównie klienci.
Pospiesznie obiegłem budynek i już chciałem złapać się klamki drzwi, gdy wpadłem na kogoś.
Upadliśmy razem na ziemię.


Po podniesieniu się z siebie i wstaniu zacząłem:

- Przepraszam za to. Nie zauważyłem Cię, a bardzo się spieszę.

- Nic nie szkodzi. A dokąd to się tak księżniczka śpieszy? - brunet odpowiedział zaczepliwie.

- Tch...

Zignorowałem to.
Nie chciałem robić kłótni, bo mógł być potencjalnym klientem, ale nie ukrywam, zirytowało mnie to.
Co on sobie myśli?!😤
I kim on do cholery jest?

Wygląda na kogoś w podobnym wieku, a ręce i szyję ma całą w bandażach. I prawe oko i lewy policzek ma w bandażach.
Ma na sobie białą koszulę z krawatem, spodnie w kantke i narzucony na siebie długi czarny płaszcz.

- Zapraszam szanownego klienta do środka - rzuciłem od niechcenia, bo nie chcę stracić roboty przez niego.

- Proszę przodem - nie zastanawiał się długo i ręką nakazał mi iść pierwszy.

Tch... o co mu chodzi?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro