12 - Wbrew pozorom

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Powtórz to, a obiecuję, że cię zabije. -Kim oddychała ciężko, była czerwona i zaciskała ręce w pięść. Nietrudno było zauważyć, że jest niezwykle mocno wkurwiona.

- Co dokładnie? -przesłodzony głos Melanii nawet mnie wkurwiał.- To, że jesteś szmatą, a twoja głupia przyjaciółka suką ? Proszę bardzo. Jesteś szmatą, a ona suką.

W jednej chwili uśmiech dziewczyny znikną, bo Kim podniosła się i stanęła do niej twarzą w twarz.

- Ty jesteś wredna czy po prostu głupia ?! A może jedno i drugie ?!

Widziałam, że przyjaciółka traci panowanie nad sobą. Czy ona nie wie, jak głupim pomysłem jest zadzieranie z Melanią?!

- Kim...? - starałam się delikatnie z nią porozmawiać, by się uspokoiła.

- Nie teraz Willowa - warknęła do mnie i znów zaczęła krzyczeć na Melanię. Nie, żeby mi to przeszkadzało.- A ty suko, przestań mieć problem do Willow! Doskonale wiesz, że pokonałaby cię w wyborach, ale jesteś tak cholernym tchórzem, że zaczęłaś ją gnębić i szantażować tylko by się poddała! Ludzie mają ją teraz za popychadło i to przez ciebie! I do jasnej cholery to, że twoja matka jest nauczycielką w innej szkole, to na prawdę chuja ci daje !

Kim była cholernie zła, tylko głupi by ją prowokował. Oczywiście Melania jest głupia.

- I co mi zrobisz?! Nic! Bo jesteś tylko zwykłą szm-

Wszyscy przesłuchiwali się zaciętej kłótni Kim i tej suki. Wszyscy usłyszeli głośny plas, gdy Kim spoliczkowała tę małpę. Czułam na sobie wzrok wszystkich, mimo, że to nie ja właśnie uderzyłam gnębicielkę. Wstrzymałam oddech i wiele osób poszło w moje ślady. Melania wymierzyła palec w Kim, której to w ogóle nie obeszło.

- Jesteś jakaś psychiczna!

Dziewczyna miała czerwony policzek, a w oczach łzy. Jej głos nadal był słodki z dużą ilością jadu. Próbowała spoliczkować Kim w rewanżu, ale przyjaciółka przytrzymała jej rękę w powietrzu.

- Nawet nie wiesz jak bardzo- zaszła dziewczynę od tyłu i położyła jej rękę na plecach, wyginając ją. Szepnęła jej na ucho coś, po czym dodała głośniej. - Ostatnie słowo?

- Jesteś jebnięt-

- A mogłaś przeprosić, oczywiście nie wybaczyłabym ci, ale mogłaś chociaż spróbować. Willow, wiem, że chcesz. Dalej, póki nie ma nauczycieli.

Owszem chciałam tego, bardzo chciałam. Podeszłam do Kim, która trzymała wyrywającą się Melanię. Gdy byłam już wystarczająco blisko, uniosłam kolano i wbiłam je w brzuch tej szmaty, której zawdzięczam wszystkie problemy.
Czułam, że postępuje źle, że nie jest to rozwiązanie, ale muszę przyznać, pomogło i to bardzo.

Dziewczyna po moim ciosie osuwała się na nogach. Kim ciągle ja przytrzymywała, przez co była zmuszona do stania. Nikt z obecnych jej nie pomógł, nikt nie wołał nauczycieli, bo wszyscy byli przez nią gnębieni.
Mimo, że bardzo chciałam kontynuować, zamiast znów ją uderzyć podeszłam i powiedziałam jej na ucho, ale wystarczająco głośno by usłyszała większość stołówki.

- Bo kto się pizdą urodził, kanarkiem nie zdechnie.

Dziewczyna patrzyła na mnie załzawionym, przerażonym wzrokiem. Nie chciałam tego to zlitowałam się, bo nie jestem taka jak ona.

- Kim, wystarczy. Idziemy na zewnątrz.

Widziałam niechęć Kim do zostawiania tak mało poturbowanej dziewczyny, ale po chwili puściła ją i podążyła za mną. Ludzie rozstępowali się przede mną, było to fajne i jednocześnie straszne. Schodzili mi z drogi wszyscy, dopóki nie stanęłam przed nim.

- Hej, Kim - przytulił moją przyjaciółką, która się ze mną zrównała. Spojrzała na mnie przepraszającym wzrokiem i również przytuliła Scotta. - Mogę chwilę porozmawiać z Wood ?

- Jeśli ona chce to tak, ja idę na zewnątrz. Dołącz potem do mnie - drugie zdanie skierowała do mnie i niech ją diabeł dobrze w piekle przywita, że pozwoliła mi z nim rozmawiać.

- Chodź - wyminęłam tę dwójkę i poszłam do wolnej klasy. Słyszałam za sobą kroki Scotta i Kim. Niedługo potem po korytarzach szła tylko dziewczyna a Scott stał opierając się o ścianę przy drzwiach. - O co chodzi?

- Po co?

Obróciłam się do niego plecami i podeszłam do okna.

- Co, po co ? - nie chciałam rozmawiać, nie z nim i nie o tym.

- Po co, palisz?

Zwlekałam z odpowiedzią, bo niby po co mu ta wiedza? Nie uwierzę, że się martwi, a innego powodu nie widzę. Wpatrywała się w okno, jest ładna pogoda, a ja jestem na drugim piętrze. Przez myśli przeszło mi pytanie, z jakiego piętra skok jest śmiertelny ? Albo z na tyle poważnymi obrażeniami, by po chwili umrzeć ? Obróciłam się gwałtownie do chłopaka. Wydawał się być zdenerwowany.

- Z jakiego piętra skok jest śmiertelny ? Albo z na tyle poważnymi obrażeniami, by po chwili umrzeć ?

- Przerażasz mnie.

- Odpowiedz - musiałam chwilę poczekać, gdy chłopak się zastanawiał, nie przeszkadzało mi to. Odchyliłam głowę w tył i zamknęłam oczy.

- Nie wiem, może szóste, ale zależy od upadku. Tylko nie sprawdzaj, wbrew pozorom nie chcę mieć cię na sumieniu.

- Może. O co pytałeś ? - wbrew pozorom....wbrew pozorom cię lubię Scott...- Dlaczego palę? Odpowiedź jest prosta, wbrew pozorom nie chcę żyć, ale jestem tchórzem i mam lęk wysokości. Liczę na to, że zachoruje na raka i umrę. A ty?

- Co ja?

- Dlaczego palisz?

Podniosłam głowę i otworzyłam oczy, chcąc widzieć jego twarz. Wahał się nad odpowiedzią jak ja.

- Chyba, dlatego, że się boję.

- Czego? - nie mieściło mi się w głowie by Sallow się bał, ale w końcu sama udaje nieustraszoną.

- Lucy.

- Twojej siostry ? Dlaczego ? -wiem, że wchodzę na cienki lód, nie powstrzymuje mnie to. Co to dla mnie? Życie na krawędzi to żadna nowość.

- Zadajesz strasznie dużo pytań - patrzył pod nogi i był cały spięty. - Dlaczego się tniesz?

- Nie gramy w pytanie na pytanie. Odpowiadaj, pierwsza spytałam.

On tak jak ja nie chciał odpowiedzieć, w pewnym momencie obrócił się i podszedł do drzwi.

- Jesteś wyjątkowa, to mnie martwi. - wyszedł, tak po prostu zostawiając mnie z tymi słowami.

Nie jestem wyjątkowa, tylko inna. I to mnie zabija.

____________

Jak wam się podoba? W tym miesiącu będzie może jeszcze jeden rozdział. Potem krótka przerwa i znów rozdziały po 10 marca :)

Następny rozdział z pov. Scotta, co wy na to ?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro