23- PALENIE ZABIJA

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W nocy prawie nie spałam, rano ciemne wory pod oczami zakrywałam milionem warstw korektora i pudru. Rzęsy podkręciłam i nałożyłam tusz. Ubrałam zieloną bluzę, szare spodnie z niskim stanem i szeroką nogawką. Wyszykowana zeszłam na dół "coś zjeść".

Wszyscy jeszcze spali, pokrzątałam się po kuchni. Trochę pohałasowałam i delikatnie pobrudzić talerz dżemem, wkładając go potem do zmywarki. Na koniec napisałam, że wrócę do domu trochę później i przyczepiłam notkę do lodówki magnesem z uśmiechniętą buźką. Nie starając się, już zachować ciszy, założyłam czarne wysokie trampki i zarzuciłam plecak na ramię. Wyszłam z domu, zmykając za sobą drzwi. Wolnym krokiem ruszyłam w stronę liceum. Lecimy z tym koksem. Rozplatałam słuchawki, podłączyłam do telefonu i włożyłam do uszu. Puściłam losową playlistę. Wybrałam dłuższą drogę przez las, właśnie zaczynał się nowy utwór, który od razu rozpoznałam, przystanęłam i poczekałam na odpowiedni moment.

- Guess who's back, guess who's back,
Guess who's back, guess who's back
Guess who's back, guess who's back
Guess who's back... - wymruczałam.

Potrzebowałam tego, nie miałam tej świadomości, dopóki tego nie zrobiłam, ale potrzebowałam tego. Stałam jak wryta do końca piosenki, ocknęłam się, dopiero przy końcu piosenki i powoli ruszyłam w odpowiednią stronę.

Teraz się bójcie debile ze szkoły. Zgadnijcie, kto wrócił.

Szkoła była tak paskudna jak zapamiętałam, a im bliżej byłam, tym bardziej moja pewność siebie znikała.

Miałam jeszcze chwilę do dzwonka, uznałam, że dobrze by było rozpocząć ten dzień papierosem.
Dlatego zamiast na teren szkoły skręciłam do ruin biblioteki.

Siadając na rozwalonej ścianie, wysokość murka, przeszukałam plecak. Naturalnie, bo jakby inaczej, paczki tam nie było. Znalazłam tylko swoją zapalniczkę.

Spanikowałam, skoro nie ma tu petów, to gdzie są?

Myślami, gdzie je mogłam zostawić, odpychając od siebie najbardziej prawdopodobne rozwiązanie, z którym i tak nadeszła pora się zmierzyć.

Wiem, gdzie są, leżą u mnie w pokoju. Na jebanym biurku, zostawiam je tam, by ich dziś nie zapomnieć.

I tak jak świetnie miałam zacząć dzień papierosem, tak właśnie go sobie zjebałam, uświadamiając samą siebie, że gdy tylko ktoś wejdzie do mojego pokoju, zobaczy paczkę Marlboro White Methol, którą kupiłam tydzień temu jako "zapas".

Pamiętam, jak stałam w sklepie i zastanawiam się, jakie wybrać, przekonały mnie właśnie te. Albo bardziej ostrzeżenie, które było na nich wypisane dużymi literami.
"PALENIE ZABIJA"
No cóż, to coś dla mnie prawda?

No, ale teraz, ja głupia idiota zostawiłam je na widoku.

- Pierdole.- przymknęłam powieki zrezygnowana.

- Któż jest tym szczęśliwcem co? Z kim to tak ambitne plany hmm?

Dobrze, że siedziałam, bo bym jebła na twarz, przysięgam.

- Kim proszę cię, z łaski swojej sprośne i zboczone teksty dopiero po dziewiątej. - jęknęłam, na co ta się roześmiała.

- A tak na serio, to co jest ?

- Ciebie też miło widzieć. - wstałam, zarzucając plecak i podeszłam do dziewczyny, stojącej przy czymś, co kiedyś było filarem. Jej wyprostowane włosy spływały na ramiona i zwykły biały T-shirt idealnie pasujący do czarnych, szerokich spodni.- Zostawiłam paczkę fajek na biurku w domu.

- O fuck. Znajdą?

- Nie muszą szukać, to leży i czeka - fuknęłam.

- Jaka jest szansa, że wejdą do pokoju ?

- Jest pięćdziesiąt na pięćdziesiąt.

- No widzisz, nie ma tragedii. - Kim rozpromieniła się i szczerzyła jak do zdjęcia.

- Czy ty nie rozumiesz autystko, nie obrażając autystycznych ludzi, że jest pięćdziesiąt procent szans, że wejdą?!

- Rozumiem, ale jest też pięćdziesiąt procent szans, że nie wejdą - odpowiedział niewzruszona.

- Coś ty brała albo z kim spała, że taka szczęśliwa? - za to pytanie oberwałam łokciem w bok.

- Nic nie brałam - odpowiedziała cała czerwona.

Wciągnęłam gwałtownie powietrze.

- Spałaś z nim?! Na pierwszej randce? Czy ciebie pogrzało do reszty? Mam nadzieję, że chociaż w kwestii zabezpieczenia jesteście odpowiedzialni...-chciałam kontynuować swój monolog, ale Kim mi przerwała.

- Nie spałam z nim! Pojebało?!- a jednak była nadal czerwona.

- Ale do czegoś doszło! Widzę to! Mów! Miałaś mi wszystko dziś opowiedzieć, wszystko to wszystko!

- Ależ ty upierdliwa- docięła mi przyjaciółka.

- Nie bardziej niż ty, opowiadaj.

***

- Czyli. -szepnełam do przyjaciółki uważnie obserwując nauczycielkę, która tłumaczyła coś pierwszej ławce. - Byliście w parku, na kawie.

- Mhm.

- Zapłacił za twoją?

- Willow. -pisnęła.- Czy naprawdę to cię interesuje? Tak, zapłacił.

Zaszła rumieńcami, ciekawe czy od wspomnień z wczoraj, czy od irytacji...

- No już, już. Wypiliście kawę i...?

- Uznałam, że to mega fajny pomysł iść na kawę w nocy i, że może zrobimy zdjęcie. Na co on się zgodził i zaproponował, że zrobi mi zdjęcie pod latarnią, które by the way wyszło zajebiste. Robiło się zimno, zaczęłam się trząść od wiatru, więc dał mi swoją kurtkę skórzaną. Była mi za dłuża, ale powiedział, że mi pasuje. Odprowadził mnie pod dom.

- Czyli...nic się nie wydarzyło? - spytałam zdziwiona.

- No nie koniecznie, ty nie wyobrażaj sobie za dużo!

- Ciiii, jasne, nie za dużo.

Dziewczyna upewniła się, że nauczycielka stoi do nas tyłem i zapisuje coś na tablicy. Po czym zgarneła włosy ręką, ukazując dwie malinki na szyi.

Gdy tylko je zauważyłam, zrobiłam wielkie oczy, na co ona ułożyła włosy jak wcześniej, zasłaniając czerwono fioletowe ślady.

- Zrobił ci malinkę...- szepnęłam.

- Nawet dwie. - pospiesznie dodała. - i nic więcej.

- O kurwa! - dopiero po chwili dotarło do mnie, jak głośno to powiedziałam.

- Masz przejebane. - szepnęła mi na ucho Kim.

- No nie sraj Sherlocku.

- Panno Willow, cóż wzbudziło w pani takie emocje. No proszę, proszę. Chętnie posłuchamy. - wszyscy spojrzeli na mnie, a ja przeklinałam w duchu tę wiedźmę.

- Nic pani profesor.

- Mam jednak inne zdanie co do tego. Zostaniesz dziś po lekcjach.

- Zajebiście - mruknęła.

- Coś mówiłaś?

- Nic.

Uratował mnie dzwonek od tej wrednej baby.

_________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________

Witam was kochani, jak oceniacie ten rozdział? Przyznam, że pisanie go było miłą odmianę i bardzo dobrze się bawiłam. Mam nadzieje, że wy również.

Ostatnio naszła mnie pewna wątpliwość czy aby na pewno "Sweet Girl" jest warta kontynuacji, mama tyle pomysłów, ale zwątpiłam w samo pisanie tej historii. Gdy jednak wątpliwości się rozwiały, przynajmniej częściowo. Chciałabym was prosić o pomoc w decyzji. Sweet Girl ma być dylogią czy trylogią?

Wybierając dylogię akcja w drugiej części będzie trochę szybsza i skupiać będzie się głównie na znanych nam już bohaterach. 

Natomiast trylogia będzie mieć trochę wolniejszy bieg wydarzeń, ale będzie tych akcji więcej, pojawią się nowe wątki i bohaterowie. 

W obu przypadkach przewiduje podobne zakończenie, które na pewno będzie przewidywalne, ale nie wydaje mi się, żeby to oznaczało, że będzie złe. Na razie co do zakończenia mogę wam powiedzieć, że będzie.....pozytywne, nie ryzykuje stwierdzenia szczęśliwe, ale na pewno pozytywne. 

Dlatego demokratycznie głosujmy!

Dylogia -----------> 

Trylogia ---------->

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro