{2}

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zamknąłem laptopa, po czym jak gdyby nigdy nic wróciłem do rezydencji. W salonie natknąłem się na Bena. Na samo wspomnienie, że kiedy miziałem się z tamtym chłopakiem, wyobrażałem sobie, że robię to z naszym Krasnalem - czułem pieczenie na policzkach. Blondyn dziwnie na się na mnie patrzył - no tak, przecież zabrałem mu ofiarę. Mimo wszystko chciałem uniknąć jakiejkolwiek rozmowy z nim, więc szybko udałem się do swojego pokoju. Gdy tylko dotarłem do celu, rzuciłem się na łóżko. Wciąż czułem się podniecony wcześniejszą sytuacją. Wiedziałem, że gdybym się w porę nie opanował, to mogłoby do czegoś dojść. Ale.. Czy to by było coś złego? Jestem wolny.

Im dłużej się nad tym zastanawiałem, tym bardziej moje podniecenie rosło. Nie mogłem dłużej wytrzymać. Zdjąłem spodnie wraz z bokserkami i objąłem swojego członka dłonią. Zacząłem sprawiać sobie przyjemność, myśląc o Benie, a z moich ust co jakiś czas wydobywały się ciche postękiwania. Starałem się być jak najciszej, nie chciałem, żeby ktoś mnie usłyszał. Zamknąłem oczy i korzystałem z chwili. Otworzyłem je od razu, gdy usłyszałem otwieranie drzwi..

/Ben/

Siedziałem na kanapie w salonie, myśląc o tym, co zobaczyłem. To działo się tak szybko. Pisałem ze swoją nową ofiarą, kiedy nagle wparował do niej Jeff. Zranił tego chłopaka w policzek, po czym zaczął go całować, a następnie zabił. Otworzonego Cleverbota zobaczył dopiero na końcu. Przeczytał chyba całą konwersację, po czym napisał, że zabił moją ofiarę. Nawet nie wiedział, że zawsze obserwuję swoje ofiary przez kamerki. Kiedy widziałem, jak całuje  tego barana, to czułem takie nieprzyjemne kłucie w okolicach serca.. Poza tym byłem zdziwiony. Nawet  nie podejrzewałem, że może być gejem. Dlatego próbowałem go unikać. Jeff podobał mi się od dłuższego czasu. Nie chciałem, żeby coś zauważył i wyśmiał moją orientację. Albo mnie..

Moje rozmyślania przerwał Uśmiechnięty, który wchodził do rezydencji. Uważnie mu się przyglądałem, jednak on tylko przyspieszył tempa i poszedł na górę, prawdopodobnie do swojego pokoju. Siedziałem jeszcze chwilę, po czym postanowiłem z nim pogadać. Na razie po prostu napomknąć coś o odbijaniu ofiar. O tym, co widziałem, może kiedy indziej mu wspomnę. Podniosłem się z kanapy i poszedłem do pokoju chłopaka. Chciałem zapukać, ale potknąłem się i poleciałem na klamkę. Drzwi otworzyły się same. To, co zobaczyłem, wprawiło mnie w osłupienie. Jeff leżał na łóżku bez dolnej garderoby i się onanizował. Gdy tylko mnie zobaczył - przerwał i próbował się zasłonić.

- Prze..przepraszam! - krzyknąłem i zasłoniłem dłońmi swoje krocze, wyczuwając wzwód. Jednak musiałem zdjąć jedną rękę, żeby zamknąć drzwi. Zdążyłem je zamknąć i wtedy przyszedł E.J. Chciał coś od Jeff'a, bo zabierał się za pukanie.

- Jeff jest zajęty! - wypaliłem cały czerwony, zanim przyłożył rękę do drzwi.

Jack zaśmiał się cicho, a ja z twarzą koloru dojrzałego buraka pobiegłem do swojego pokoju. Rzuciłem się na łóżko i zakryłem twarz poduszką. Było mi wstyd. Poczekałem, aż mój namiot opadnie i poszedłem do kuchni. Slenderman akurat przygotowywał kolację.

- Cześć Slender.

- Witaj Ben. Jak ci minął dzień? - usłyszałem w głowie.

- Dobrze. Pomóc?

- Możesz zawołać wszystkich do jadalni.

Zawołałem już E.J'a, proxies, Jane, Ninę, Puppeta, Jasona, Clock, Sally, Helena, Candy Pop'a i L.J'a. Został mi jeszcze tylko Jeff..

Cały zestresowany ruszyłem w stronę jego pokoju. Stanąłem przed drzwiami i wziąłem głęboki oddech, po czym zapukałem.

- Czego? - usłyszałem głos chłopaka.

- Slender woła na kolację..

- To ty? Nauczyłeś się pukać? - prychnął - Zaraz zejdę. - dodał.

Mruknąłem ciche 'ok' i wróciłem do jadalni. Wszyscy już siedzieli. Dołączyłem do nich i zająłem się jedzeniem tostów. Po chwili do pomieszczenia wszedł Jeff. Spojrzałem na niego na ułamek sekundy, a zaraz po tym wlepiłem wzrok w swój talerz. Pech chciał, że uśmiechnięty zajął miejsce koło mnie. Przecież były jeszcze inne wolne! A no tak.. Dwa po obu stronach Niny, jedno koło Clock i jeszcze jedno koło Candy Pop'a, który siedział koło Zegarka. Wszystko jasne. Stresuję się, kiedy Jeff jest obok. Stresuję się to źle powiedziane - po prostu dziwnie się czuję. Te motylki w brzuchu i pieczenie na policzkach jest trochę uciążliwe,

- Gramy później w butelkę na wyzwania? - Puppet przerwał ciszę.

- Tylko nie zostawcie burdelu, tak, jak ostatnio. - głos Slendermana rozbrzmiał w naszych głowach.

Wszyscy zgodnie pokręcili głowami. (No oprócz Slendera i Sally.) Ja też nie miałem nic przeciwko.

- Em.. Ben, podasz sól? - spytał niepewnie Jeff.

Podałem mu przyprawę nawet nie odwracając głowy w jego stronę. Jednak czułem na sobie wzrok Woods'a. Nagle usłyszałem śmiech E.J'a. O co mu znowu chodzi?

Siedzieliśmy i graliśmy w butelkę. W tle leciała muzyka, do której Nina nuciła. A może wyła? Tak, zdecydowanie wyła. Teraz była kolej Clockwork.

- No to kręcimy iiii.. Helen!~

- O matko.. - mruknął chłopak, biorąc kolejny łyk piwa. On był chyba najmniej zadowolony z tej gry.

- Hmm.. Narysuj mnie!

Chłopak uśmiechnął się kpiąco, co bez maski było doskonale widać. Znów się napił, po czym wziął do ręki ołówek i zaczął coś bazgrać na kartce z bloku technicznego. Skończył po pięciu minutach. Kiedy pokazał nam kartkę, zobaczyliśmy coś.. coś komicznego i strasznego zarazem. Na rysunku widniała Clockwork z pryszczami, odstającymi uszami, krzywym nosem i była otyła. Dziewczyna spojrzała z nienawiścią na Helena.

- Tak cię widzę kochanieńka. - wybełkotał chłopak, po czym głośno beknął. Toby wybuchnął śmiechem. Zielonooka spoliczkowała Gofrojada i obrażona na cały świat poszła do swojego pokoju. Po opuszczeniu przez nią salonu, reszta również wybuchnęła śmiechem. W tym Jeff. On ma taki śliczny, męski śmiech.. Przechodziły mnie przyjemne ciarki, gdy go słyszałem..

- Haha. Teraz ja. - malarz zakręcił pustą butelką po piwie, popijając z pełnej. Prawie pełnej.. Chociaż.. Popijając z prawie pustej butelki. Zatrzymało się na Eyeless Jack'u.

- Idź do Slendusia, po czym zdejmij bluzę i zacznij śpiewać 'Szalona Ruda', jednocześnie tańcząc. - wydał rozkaz Helen, po czym znowu solidnie beknął.

- O kurwa. Ty już nie pij Helenka. Masz słabą głowę.

- Cicho kotku. Wyzwanie to wyzwanie. - wybełkotał Otis, przykładając Bezokiemu palec do ust, w celu uciszenia go.

Myślałem, że nie wytrzymam. Wybuchnąłem śmiechem. Śmiałem się tak bardzo, że aż zadławiłem się piwem. Po chwili poczułem klepanie w plecy, a zaraz po tym przyjemny głos koło swojego ucha. 

- Lepiej trochę? - spytał Jeff jeszcze raz klepiąc mnie po plecach. Kaszlnąłem jeszcze dwa razy, po czym odpowiedziałem, że tak. Chłopak wrócił na swoje miejsce, a Bloody Painter przypomniał kanibalowi o zadaniu. Chłopak westchnął. Podniósł się i już miał iść do gabinetu, gdy Slender osobiście pojawił się w salonie.

- Bądźcie za chwilę trochę ciszej, bo będę usypiał Sally. - usłyszeliśmy w głowach.

- No dobra, ale poczekaj. - wypalił E.J, po czym zdjął bluzę i rzucił nią w Białogłowego.

- Rudy ojciec, rudy dziadek - ruda kita to jej spadek - zaczął śpiewać. - Ty jesteś ruda-da, na pewno ruda-da. Szalona ruda, dobrze to wiem. - teraz zaczął już tańczyć - Ty jesteś ruda-da, na pewno ruda-da. Szalona ruda, czy na dole też? - jego ruchy stawały się coraz dziwniejsze.

- Jack! Jestem mężczyzną i nie posiadam włosów! - przerwał mu Slenderman. Wszyscy pokładali się ze śmiechu, a najbardziej Jeff. Po chwili jednak wstał i podszedł do Jack'a. Złapał go za ramię i pochylił się lekko.

- Nie wiedziałem, że potrafisz się aż tak rozkręcić. - znowu wybuchnął śmiechem i zaczął zjeżdżać dłonią po jego klatce piersiowej powoli osuwając się na ziemię.

- Banda idiotów. - skwitował mężczyzna bez twarzy i zniknął.

Kanibal złapał Uśmiechniętego i podniósł go.

- Spokojnie, człowieku.

Widząc tę scenę, poczułem ukłucie w sercu. Takie, jak wtedy, gdy całował się z tamtym chłopakiem.

Teraz była kolej E.J'a. Zakręcił i wypadło na Jeff'a.

- No przyjacielu! Pocałuj Bena! Z języczkiem przez minutę. - zatkało mnie. Kazał mnie pocałować Jeff'owi. Zanim to do mnie dotarło, chłopak już był przy mnie. Usiadł mi na kolanach i złapał moją twarz w dłonie. Musiało to śmiesznie wyglądać, bo jest ode mnie o głowę wyższy. Nachylił się i zaczął składać na moich wargach pocałunki. Najpierw delikatne, później coraz bardziej namiętne. Zacząłem to oddawać. Kiedy nasza wymiana śliny zaczęła się coraz bardziej rozkręcać, Jack ogłosił, że czas już minął. Jeff oderwał się ode mnie przejeżdżając językiem po swoich ustach i ranach, a ja starłem z brody stróżkę naszej śliny. Cały czerwony opuściłem głowę w dół.

- Ty chuju! - usłyszałem głos Niny. To było do mnie? Spojrzałem na nią. Szła w moją stronę chwiejnym krokiem. Najwyraźniej na nią też procenty zaczęły już działać.

- Jeff jest mój, ty niewyrośnięty krasnalu! - była wściekła. W ręku trzymała nóż..

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro