#16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Witaj Ivan, jak miło cię znów widzieć. -usłyszał blondyn chwilę po otworzeniu drzwi.

Ivan? Ależ to nie mógł być listonosz, skąd znał by jego imię? W końcu listy i paczki zawsze odbierała Natalia, on nigdy nawet nie pokazał się na poczcie.
Więc jeśli nie listonosz, to kto to był? Nie miał znajomych ani przyjaciół, ale ten ktoś znał jego imię. Może członek rodziny? Nie, na pewno nie, dobrze pamiętał głosy kuzynów i wujostwa. Z resztą, kto o zdrowych zmysłach powiedział by do niego "miło cię znów widzieć"? Na pewno nikt, kto znał go lepiej niż babka z hurtowni u której kupował alkohole. Podobny był jednym z najlepszych klientów...

Postanowił przeanalizować sprawę pod kontem głosu. Już przy pierwszym słowie jakie wypowiedział zdał sobie sprawę, iż musiał to być obcokrajowiec. Nie do końca umiał stwierdzić skąd, ale na pewno nie z Europy. Przybysz nie miał może wybitnie wyraźnego zagranicznego akcentu, ale rusek który sześć lat spędził w Polsce miał już nabytą umiejętność rozpoznawania "kto swój, a kto nie swój".

Bał się. Bał się zobaczyć kim ten ktoś był, i po co przyszedł. Najchętniej zamknął by przybyszowi drzwi przed nosem, ale ciekawość wzięła górę.

Zimny, syberyjski powiew wiatru ponownie otarł mu się o policzki. Rozchylił powieki. Jasne promienie słońca chwilowo go oślepiły, jednak po chwili był już w stanie rozpoznać postać stojącą na przeciw niego.

Okazał się być nią bardzo drobnej, wręcz kobiecej budowy mężczyzna, o czarnych jak smoła, długich włosach związanych w kitkę i niewiele jaśniejszych od włosów oczach. Już na pierwszy rzut oka widać było wyraźnie, iż pochodzeniem nie miał wiele wspólnego z Rosją, co najwyżej jednym z jej azjatyckich sąsiadów.

W pierwszej chwili Ivan nie miał pojęcia kto stał po drugiej stronie, ale gdy postać się uśmiechnęła od razu powróciły wszystkie wspomnienia. Stanął mu przed oczami ostatni dzień w którym się widzieli, wszystkie spędzone razem chwile, i śmiech, dużo śmiechu. Przypomniał mu się Wang którego znał zaledwie rok, a do którego przywiązał się bardziej niż do całej rodziny razem wziętej. Przed oczami stanęło mu niezwykle ciepłe pożegnanie, na co odrobinę się zarumienił.

-Nie poznajesz mnie, Ivan? -zapytał chłopak nieśmiało, gdy zauważył początkowe zmieszanie na twarzy ruska.

Blondyn przecząco pokręcił głową i szerzej otworzył drzwi.

-Oczywiście, że poznaje. Wejdź, napijesz się czegoś? -odparł bez cienia jakichkolwiek emocji, na które w obecnej sytuacji nie mógł się zdobyć.

Czuł się jak we śnie, zdawało mu się, że wszystko co się działo było jedynie  wyobrażeniem, tak bardzo wydawało się nierealne. Patrzył na chińczyka jak na ducha pięknej kobiety, niby z strachem, ale także z podziwem. Nie mógł oderwać wzroku od dawnego przyjaciela, którego widział po raz pierwszy od trzynastu lat.

-Och, ale widzę, że miałeś się zamiar gdzieś wybrać, jestem nie w porę.- stwierdził dopiero po chwili zauważając strój Ivana. -Przyjdę innym razem. -dodał lekko się uśmiechając i odwrócił się plecami, jednak rusek złapał go za nadgarstek i przytrzymał mocno.

-T-To nic ważnego, mogę tam iść kiedy mam ochotę, wejdź proszę. -oznajmił nie zdając sobie sprawy, że mogło to zabrzmieć jak akt desperacji.

-Skoro tak, to wejdę na chwilę. -to powiedziawszy Ivan puścił go, a mężczyzna przekroczył próg.

Blondyn zamknął drzwi i dopiero potem dotarło do niego co się na prawdę działo. Wang, to ten sam Wang z podstawówki! Ten sam, który jako jedyny nie bał się go przy ich pierwszym spotkaniu, i za którym Ivan tyle lat tęsknił. Ten Wang przyszedł do niego... a on nawet nie wiedział o czym mogliby rozmawiać...

Znów zaczął się bać. A co, jeśli Chińczyk się zmienił? Jeśli nie będą się dogadywać? Pewnie nie znajdą wspólnych tematów...

Pospiesznie zdjął płaszcz i odłożył go na kanapę razem z resztą rzeczy. Udał się do kuchni, gdzie już czekał na niego Wang. Stał przy oknie, za którym pruszyły maleńkie płatki śniegu.

-Ta okolica nic się nie zmieniła, zupełnie tak jak ty. -zaśmiał się cicho i odwrócił do mężczyzny. -No dobra, może troszkę.

Ivan nie odpowiedział. Zdawał sobie sprawę, że bardzo się zmienił, jeśli nie z charakteru to z wyglądu, ale chińczykowi nie wypadało przecież wypominać zmian, jakie zaszły w rusku.

Kiedyś był wcale nie brzydkim, lekko zaokrąglonym dzieckiem o rumianych policzkach i blaskiem w oczach. Trochę przydługie, jasne włosy częściowo zakrywały czoło i uszy chłopaka, jednak taka fryzura pasowała mu najbardziej, wszyscy tak mówili. Oczy w zależności od oświetlenia przybierały fiołkowy lub liliowy kolor, ale w jakiej barwie by nie były, i tak królowały w dyskusjach jako "te najpiękniejsze". Mimo faktu że z twarzy wyglądał niczym słodkie dziecko w postawie ani trochę go nie przypominał. Zawsze był wysoki i barczysty, a gdy się zdenerwował potrafił niemal zabić spojrzeniem. Mimo tego zwykle sprawiał wrażenie łagodnego i nie groźnego, przynajmniej przez pierwsze kilka lat życia...

Teraz już nie był taki sam, właściwie nawet nie przypominał dawnego siebie. Budowa ciała pozostała niezmienna, to chyba jasne. Ramiona nadal miał szerokie, i mimo że nie ćwiczył nie mógł narzekać na brak muskulatury, która prawdopodobnie była efektem częstego rąbania drewna i pracy fizycznej. Dużo schudł, ciężko powiedzieć czy przez dorastanie, prace, czy alkohol, być może po części od wszystkiego. Od jakiegoś czasu bardzo mało jadł, przez co wyraźnie osłabł. Oczy straciły blask, stały się mętne i pozbawione życia. Twarz poszarzała od braku słońca i przesadzania z używkami, jednak on tego nie zauważał, uważając to za naturalną kolej rzeczy związaną z przemijaniem lat. Włosy z blondu powoli przechodziły w biel, nie z starości, po prostu brakowało im melaniny, która była niezbędna do utrzymania koloru. Pod oczami nieodłącznym elementem stały się sińce, na które w tym momencie nawet nie zwracał uwagi.

-Czego się napijesz? -zapytał po chwili blondyn i nalał wody do czajnika który postawił na gazie.

-Hm, masz może zieloną herbatę? -odparł czarnowłosy i usiadł przy stole.

-Oczywiście, że mam, Natalia ją uwielbia.

-W takim razie poproszę.

Ponownie zapanowała cisza, której żaden z nich nie mógł poskromić. Ah, jakże naiwny Ivan śmiał przez chwilę myśleć, że coś mogło z tego wyjść. Głupi, naiwny, nie wiedzących nic o życiu chłopak...

Zapatrzył herbatę i postawił ją na stole razem z cukierniczką i uprzednio wyłożonymi na talerzyk ciasteczkami.

Ruskowi ciężko było przełamać barierę trudu rozpoczęcia rozmowy. Wiedział jednak, że siedzenie w ciszy będzie bardziej krępujące niż niezręczna rozmowa o niczym.

-Hm, więc jak tam u ciebie, co robisz w życiu? Jak ci się układa? -zapytał chwile po tym jak usiadł przy stole.

Chińczyk przez moment patrzył na filiżankę gorącej herbaty, jakby chcąc zebrać myśli. Wydawał się niepewny, czy to aby odpowiedni temat, ale w tym momencie nie miał wyboru, musiał przejąć pałeczkę.

-Więc, może od początku...- zaczął i wsypał do filiżanki łyżeczkę cukru. -Zdałem maturę i chciałem iść na studia, ale razem z kuzynem z Japonii założyłem firmę, której oddziały mamy na razie w Chinach, Rosji i Japonii, no ale funkcjonujemy dopiero dwa lata, więc to chyba zrozumiałe. Mam narzeczoną. -tu zrobił dłuższą przerwę jakby niepewny czy aby na pewno powinien kontynuować. -Pochodzi z Vietnamu, na początku była tylko pracownicą Chińskiego oddziału firmy, no ale jakoś tak się złożyło... że od roku jesteśmy zaręczeni. -powiedział zupełnie obojętnie, jakby opisywał właśnie obraz zza okna. -A co u ciebie? Jak ci się wiedzie?

Ivan uśmiechnął się blado i podparł głowę dłonią, nie miał na nic sił. Najchętniej znów poszedł by spać, ale tym razem musiał zostać i dokończyć to, co zaczął.

-U mnie? Jak widzisz. -powiedział i spojrzał na chłopaka lekko przymrużonymi oczami.-Skończyłem technikum i siedzę tutaj. Póki mam pieniądze po rodzicach nie muszę nic robić. Jest dobrze -dodał spokojnie i uśmiechnął się lekko. -Jest dobrze...

-A dziewczyna? Masz jakąś na oku? -dopytywał chińczyk jakby miał zamiar się z nim przekomarzać, co nie było by blondynowi na rękę. Wolał zakończyć rozmowę gdyż wiedział, że nie przyniesie mu ona nic poza bólem i świadomością jak bardzo się stoczył, i jakie dno osiągnął.

-Nie, póki co się tym nie interesuje, i w najbliższym czasie tak pozostanie. -odparł chłodno i odwrócił się spoglądając w okno.

Chłopak najwyraźniej zrozumiał, że drążenie tego tematu żadnemu z nich nie wyjdzie na dobre, postanowił więc chwycić się innego, równie ryzykownego.

-A właśnie, gdy wyjechałeś... kto się wami zajął? Mam na myśli tobą, Natalią i Oleną. -zapytał nieśmiało.

Dla Ivana nie był to wbrew pozorom drażliwy temat, mógł o tym swobodnie rozmawiać. A to oczywiście dlatego, że nikogo z rodziny nie kochał, i do nikogo się nie przywiązał. Jedynie Natalia stanowiła dla niego coś w pewnym stopniu wartościowego ale nie uronił by nawet jednej łzy, gdyby postanowiła go opuścić.

-Adoptowała nas siostra mamy -ciocia Wanda.- zaczął spokojnie, bez nawet cienia emocji. -Zamieszkaliśmy u niej w domu razem z jej mężem i dziećmi. Dobrze nam tam było, poznaliśmy wiele nowych ludzi i zdobyliśmy ogromne pokłady wiedzy w tamtejszych szkołach. Siostra skończyła liceum i zdała maturę, tam też poznała swojego obecnego chłopaka, teraz już chyba narzeczonego...-powiedział niepewny, czy aby właśnie nie okłamał chińczyka. -Nie za bardzo się orientuje co się u niej dzieje, jest zajęta, rozumiesz- praca, kariera, związek, przyjaciele... -wymieniał z lekkim uśmiechem, jakby wspominał stare dobre czasy. Wyglądało to tak, jakby cieszył się z osiągnięć siostry i bardzo ją wspierał w tym, do czego dążyła i jaki kierunek życia obrała. Opowiadał niczym dumny z dziecka ojciec, który chwali się osiągnięciami pociechy przed kolegą z pracy. Bez wątpienia był świetnym aktorem, nauczył się doskonale ukrywać swoje prawdziwe odczucia i emocje, tak było łatwiej, nie chciał się nikomu naprzykrzać. Z resztą nie mógł po prostu powiedzieć, że siostra uciekła z domu bo nie mogła z nim wytrzymać, miała nawet wątpliwości czy aby na pewno są spokrewnieni. Nie mógł wyznać, że od dawna nie miał z nią kontaktu, a jedyne informacje jakie posiadał zaczerpnął od Natalii, która w miarę regularnie kontaktowała się z Feliksem i resztą zachodniej rodziny.

Przez chwilę milczał. Zamyślił się i nie mógł sobie przypomnieć o czym opowiadał przed chwilą. Dopiero gdy zauważył zaciekawienie na twarzy chińczyka wszystko sobie przypomniał i powrócił do opowieści. -W momencie gdy Olena skończyła 18 lat przejęła nad nami prawa rodzicielskie i wróciliśmy tutaj. Długo z nami nie posiedziała, już rok później wróciła do kuzynów i zaręczyła się z chłopakiem z Turcji. Wiesz, ona inaczej niż my przywiązała się do tamtych okolic. Poznała tam wielu przyjaciół, tak na prawdę zaczęła nowe życie. Spodobało jej się tam, bardzo polubiła tamten kraj, pokochała ciocie, wujka i kuzynów, więc to było raczej oczywiste, że zechce tam wrócić. Z resztą w Polsce poznała miłość swojego życia, a warunki do rozwoju są lepsze niż tutaj. Mimo, że to moja ukochana siostra i tęsknię za nią, w pełni życzę jej szczęścia w życiu w innym kraju, jeśli mieszkanie tam ma sprawiać jej przyjemność.-dokończył z uśmiechem na ustach próbując być jeszcze bardziej wiarygodnym.

Wang wyglądał na trochę zmieszanego. Mimo upływu lat dobrze znał ruska i wiedział, że coś było nie tak. Chciał się odezwać i jakoś to skomentować, ale nie wiedział jak i po co. Zdawał sobie sprawę, że czego by nie powiedział, rusek i tak zapewnił by, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i że czuje się świetnie. Nie miał siły ani chęci na sprzeczkę.

-Cóż, skoro tak mówisz, to ja również jej kibicuje. Olena to wspaniała osoba, zasługuje na szczęście. -odparł po chwili zastanowienia.

-Tak, w pełni się zgadzam...

Nagle ciszę przerwał dzwonek telefonu. Obaj spojrzeli po sobie.

-To mój. -powiedział czarnowłosy i sięgnął do kieszeni spodni. -Przepraszam na chwilę. -dodał wstając od stołu i odebrał połączenie.

Udał się do salonu, gdzie rozmawiał przez chwilę. Ivan nie zrozumiał o czym, gdyż chłopak mówił po chińsku.

Gdy skończył wrócił do kuchni i ponownie usiadł przy stole.

-Niestety będę się musiał powoli zbierać, sprawy z firmy, rozumiesz... -powiedział dopijając herbatę.

-Tak, oczywiście, to zrozumiałe. Cieszę się, że wpadłeś, i że mogliśmy porozmawiać. -odparł blondyn i uśmiechnął się lekko. -Mam nadzieję, że wkrótce ponownie się spotkamy.

-No jasne, kiedy będziesz chciał. -to powiedziawszy skończył herbatę i zaczął zakładać kurtkę i resztę odzieży wierzchniej.

Pożegnali się uściskiem dłoni. Chińczyk wsiadł do swojego drogiego auta i odjechał.

A w Ivanie ponownie odezwała się tęsknota. Tęsknota nie tylko do niego, ale i do reszty ludzi, do życia w społeczeństwie. Teraz już wiedział, że spotkaniem z nim zmarnował cały trud, którym była próba zostania samotnikiem, próba zmuszenia samego siebie do pokochania takiego trybu życia. Ponownie będzie tęsknił, ponownie jego serce pęknie. Najwyraźniej było mu to przeznaczone...

*** *** *** *** *** *** *** *** *** ***
I takim oto sposobem wyszedł mi najdłuższy dotychczas rozdział ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro