#19

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Blondynka wyciągnęła klucz i przekręciła go w zamku. Gdy usłyszała skrzypnięcie popchnęła ciężkie drzwi które otworzyły się z piskiem. W pokoju było ciemno, panował pół-mrok. Dziewczyna zmrużyła oczy aby dojrzeć zarys przedmiotów i rzeczy znajdujących się w domu. Tak jak zwykle, wszystko stało na miejscu, jakby od dłuższego czasu nikt tam nie funkcjonował.

W domu panowała zupełna, nie zmącona niczym, martwa cisza, jakby od lat nikt tam nie mieszkał. Zakłóciły ją dopiero odgłosy kroków, które w sekundę wypełniły ściany i korytarze domostwa. Natalia weszła do środka i z łoskotem zamknęła za sobą drzwi. Już podczas zdejmowania kurtki zauważyła, że temperatura panującą w domu była wyjątkowo wysoka, nawet nie trzeba było zakładać grubego swetra. Coś jej w tym wszystkim nie pasowało, czuła w głębi duszy, że rozwiązanie zagadki zaskoczy ją, ku jej własnemu zdziwieniu- miło.

Od razu udała się do kuchni. Gdy tylko uchyliła drzwi i wślizgnęła się do środka poczuła gwałtowny przypływ ciepła. Ogień, w kominku paliło się drewno. Przez chwilę nie wierzyła w to, co zobaczyła. Od kiedy brat dbał o ciepłote domu? Co go do tego nakłoniło?

Przez chwilę wpatrywała się w wesołe iskierki i płomyczki, które z gracją tańczyły i skakały po kawałkach suchego drewna. Widok ten, pozornie tak zwyczajny i przyziemny, sprawiał jej niebywałą radość, w przypływie której nawet się uśmiechnęła. Wpatrywała się przez chwilę w tańczące po drewnie iskry, gdy nagle poczuła, że ktoś obejmował ją od tyłu, wtulając się przy tym w ramiona i szyję dziewczyny.

-Witaj w domu, Natalio. -usłyszała za sobą. Szept ten, z oczywistych przyczyn, od razu połączyła z bratem, chociaż coś jej w nim nie grało. Był zbyt ciepły, wypełniony uczuciami, być może nawet... szczęściem?

-Witaj, Ivan. Co się stało, że jesteś dziś taki przytulaśny? -zaśmiała się i pogładziła ramię dużo wyższego od siebie brata.

Czyżby było z nim lepiej? Ale jak, dlaczego? Przecież nic się nie wydarzyło?
Coś jednak musiało, bo Natalia zauważyła
różnice, od samego progu to widziała. W Ivanie nastąpiła zmiana. Być może nie była ogromna, ale jednak coś się w nim zmieniło, z czego blondynka niezmiernie się cieszyła. Nie potrafiła by wyrazić jak bardzo pragnęła szczęścia brata.

-Zrobiłem obiad. Nie jest jakiś wyjątkowo smaczny, muszę przyznać...-to powiedziawszy zmieszał się trochę, ale po chwili na jego twarzy pojawił się blady uśmiech. -ale mimo wszystko chyba lepsze to niż nic. -dokończył wesoło.

-Gotowałeś? To fantastycznie, zaraz spróbuje, tylko się przebiorę. -odparła blondynka i wydostała się z uścisku brata.

Idąc schodami na górę nie mogła wyjść z podziwu co się stało i dlaczego, w końcu Ivan nie był tak wesoły od dnia, gdy niezwykle dotkliwie pobił chłopaka z osiedla Feliksa -Gilberta. Ah, biedna ciocia Wanda, musiała się potem z tego tłumaczyć, mimo, że realnie nie miała na Ivana żadnego wpływu. Jak mówił sam winowajca, nie zrobił tego dla przyjemności, a dla wyrównania porachunków. Nie mógł dłużej znieść drwin Gilberta, na którego nie działały ani ostrzeżenia, ani próby przekonania do swojej racji przez Feliksa i Olene.
Koniec końców po całej akcji Prusak wylądował w szpitalu z złamanym nosem, podbitym okiem, oraz mnóstwem mniejszych ran, otarć i siniaków.

Ciocia Wanda, mimo trudnej rozmowy z matką Niemców, prywatnie poparła czyn Ivana i nawet go pochwaliła. Nie dość, że nie poniósł żadnej kary, to w dodatku zyskał odrobinę sympatii cioci.

Będąc w swoim pokoju przebrała się w ciuchy które zwykła nosić w domu i zeszła do kuchni. Na stole czekały na nią kluski w jakimś sosie, prawdopodobnie słodkim. Całokształt nie wyglądał wybitnie, w restauracji raczej by to nie przeszło, ale serce dziewczyny radowało się z powodu postępu jaki poczynił brat na drodze do samodzielnego życia.

Usiedli na przeciwko siebie. Ivan patrzył na Natalię ciekawsko niczym małe dziecko oczekujące na ocenę rysunku przez rodziców. W sumie aż tak się to od siebie nie różniło.

Dziewczyna wzięła pierwszy kęs. W rzeczy samej, nie było to jakoś wyjątkowo dobre, można by nawet rzec, przeciętne, ale chcąc zrobić przyjemność bratu i zmotywować go do dalszej pracy uśmiechnęła się i poczęła zachwalać danie.
Po chwili chłopak również dołączył do konsumpcji. Zaczęli nawet ze sobą rozmawiać, czego (na taką skalę) od dawna nie robili. Ivan śmiał się gdy Natalia opisywała przebieg jednego z wykładu żywo przy tym gestykulując. Przez chwilę oboje czuli się szczęśliwi, a w domu wytworzyła się prawdziwie rodzinna atmosfera. Tego dnia po raz pierwszy od bardzo, bardzo dawna zjedli razem ciepły posiłek. Coś, co jeszcze wczoraj wydawało się tak nierealne dziś stało się rzeczywistością.

Natalii kładąc się do snu uśmiech nadal nie schodził z twarzy. Marzyła tylko o jednym, aby każdy wieczór tak wyglądał.

Tymczasem Ivan właśnie dobierał się do pierwszej 0,7 zakupionej przez siostrę...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro