#21

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Natalia wstała z pierwszymi, bladymi promieniami słońca. W pokoju jak zwykle panował chłód, ale nie taki przejmujący na wskroś, aż do kości, ale do zniesienia. Mając w pamięci wczorajszy dzień przywitała poranek w bardzo dobrym humorze. Lekki uśmiech nie chciał jej zejść z twarzy, świadomość, że z jej ukochanym bratem było lepiej niezwykle ją radowała.

Po porannej toalecie i ubraniu się zeszła na dół z zamiarem zrobienia śniadania. Ogień w kominku zgasł niemal całkowicie, jedynie gdzieś w głębi tliły się ostatki dawnej świetności ogniska. Tak, życie w Rosji nie należało do najłatwiejszych, zwłaszcza w ich położeniu geograficznym. Dziewczynie ciężko było to przyznać, ale już od jakiegoś czasu całkiem na poważnie myślała nad przeprowadzką. Problem w tym, że najbardziej na świecie nie chciałaby zostawić brata samemu sobie, zdanego tylko i wyłącznie na siebie. Niby nie był już dzieckiem, a jednak obawiała się o jego życie bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Lepiej niż ktokolwiek inny wiedziała, że wystarczyła by chwila, a straciła by go bezpowrotnie i już na zawsze.

Po zrobieniu śniadania zdecydowała się na obudzenie Ivana i zjedzenie razem. Przecież wczoraj było tak wspaniale, co mogło pójść nie tak? W końcu wczorajszy wieczór zleciał im tak szybko i w tak cudownej atmosferze, czemu by tego nie powtórzyć?

Rozpromieniona weszła po schodach i skręciła w stronę pokoju brata. Ah, gdyby wiedziała, że już u progu spotka ją taki zawód, być może nawet nie próbowała by go budzić...

Gdy tylko otworzyła drzwi uderzył ją odór wódki. Fakt, że nie tak mocny jak zazwyczaj, ale jednak nie trzeba było być geniuszem aby zdać sobie sprawę z jego obecności. Po środku pokoju leżała pusta butelka. Wyglądało to tak, jakby w nocy wytoczyła się spod łóżka i zatrzymała w samym centrum izby, jakby chcąc wybitnie pokazać swoją obecność. Pod ścianą stała druga, na w pół opróżniona, pod krzesłem trzecia, ku jej zdumieniu nadal nienaruszona. Dobry nastrój od razu ją opuścił, uśmiech zniknął z twarzy. Ah, więc to tak, to wszystko było jednorazowe... Ale tak na prawdę na cóż ona liczyła? Że w jej bracie w ciągu jednego dnia magicznie dokonała się zmiana?Bardzo dobrze wiedziała jak głęboki i poważny jest problem brata, jednak co i raz odrzucała wizje, że choroba psychiczna może go pokonać, i pewnego dnia zebrać krwawe żniwo. Gdy tylko o tym myślała łzy same napływały jej do oczu. Nie, nigdy więcej, nie dopuści do straty kolejnej osoby. Na początku rodzice, potem ucieczka Oleny, a teraz Ivan... Za każdym razem była bezradna, nie mogła nic zrobić, aby zmienić bieg wydarzeń.
Teraz też była bezsilna, i czuła się z tym okropnie. Ah, jakże naiwna była myśląc, że w momencie otrzymania dowodu pełnoletności coś się zmieni,  będzie coś w stanie wskórać. Ponownie się myliła, ponownie nadzieja powoli gasła. Głupia, naiwna Natalia...

Z ciężkim sercem weszła do pokoju i zabrała z niego pustą butelkę. Jak się wtedy czuła? Zawiedziona? Oszukana? A może po prostu smutna? Sama nie była pewna.

Zdecydowała się jednak nie budzić Ivana, to wszystko popsuło cały dobry nastrój, który pozostał w niej z wczorajszej kolacji.
Zjadłszy posiłek zabrała potrzebne rzeczy i pojechała do miasta.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro