#22

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Stał sam na trochę dziurawej, asfaltowej drodze. Było już ciemno, ale nie zupełnie, prawdopodobnie dopiero co przed chwilą nastał wieczór. Mróz szczypał go w nos i policzki, w ręce prawdopodobnie też byłoby mu zimno, gdyby nie fakt, że miał na nich grube, wełniane rękawiczki. Otulała go ciężka, trochę zniszczona, zimowa kurtka, która mocno ograniczała ruchy jego ciała.
Przez chwilę czuł się trochę zdezorientowany, ostatnią rzeczą którą w tamtym momencie pamiętał, była rozmowa z wychowawczynią i powrót do domu w towarzystwie sióstr. A teraz? Teraz znajdował się na pustej, nieoświetlonej drodze, pośrodku niczego.
Lekko zszokowany rozejrzał się wokół siebie. Znał to miejsce. Leżało mniej więcej dziesięć kilometrów od ich domu, bowiem szlak prowadził w ich okolicę, a z daleka widział kontury pobliskiego miasta, które z ledwością rysowały się na tle otaczającej go ciemności. Było cicho, nawet bardzo. Ogarniała go przygnębiająca, mroczna cisza, nawet wiejący lekko wiatr nie ośmielił się jej zakłócić. Żadnych ptaków, owadów ani zwierząt, jakby wszystko wokół było martwe. Stał sam jak palec, w polu widzenia żadnej żywej duszy.

Nagle z strony miasta wyjechał samochód. Na początku widział tylko jego zarys, jednak z sekundy na sekundę w miarę jego przybliżania się zauważał więcej szczegółów. Gdy był już niedaleko, wiedział, że był to samochód jego rodziców. Stanął na poboczu i pomachał w ich stronę, ale nie zauważyli go. Pomachał znowu, nawet zaczął skakać, ale ponownie nie dostrzegli jego obecności. W momencie gdy auto go minęło poddał się, ale po chwili jego uwagę przykuło stojące na poboczu drogi, dziecko, w zbliżonym do niego wieku. Nie przestraszył się go, wtedy wydawało się to dla niego czymś normalnym, jakby naturalnym. W momencie gdy samochód miał minąć drugiego dzieciaka ten nagle wskoczył na drogę dosłownie pod koła pojazdu.

Potem wszystko się urwało, a Ivana w mgnieniu oka przeniosło do domu, w którym to na telefon czekały jego siostry. Natalia siedziała na kolanach starszej, a Olena obejmowała młodszą ramionami. W domu, jak zawsze, panował nieopisany chłód, który był tak wielki, że dziewczynki w momencie wydychania powietrza wypuszczały z ust ciepłą pare, która po chwili rozpływała się w powietrzu. Obie ogrzewały się nawzajem, tylko takim sposobem udawało im się nie zamarznąć.

Ivan tymczasem stał spokojnie z tyłu, i przypatrywał się wszystkiemu z boku. Wtedy już nie miał na sobie kurtki, a ciepły, trochę za duży sweter, który dostał od taty. Patrzył na wystraszone siostry siedzące tuż obok telefonu. Obie się trzęsły. Nie wiedział jednak, czy to z strachu, czy z powodu ogarniającego je zewsząd zimna. Nagle rozległ się dźwięk telefonu, a Olena odebrała. W momencie gdy zaniosła się płaczem Ivan już wiedział co się wydarzyło. Tak, teraz już wiedział co się stało. To nie była wina rodziców, tylko tego dzieciaka, które weszło pod auto. Mama nie straciła panowania od tak sobie, była bardzo dobrym kierowcą. Ona próbowała ominąć dziecko, które wskoczyło pod samochód, co oboje, ona i ojciec, przypłacili życiem...

Przez chwilę patrzył się w przestrzeń jakby próbując sobie przypomnieć całe zdarzenie. Kim było to dziecko, kim? Niestety nie widział jego twarzy, powinien się lepiej przyjrzeć... Zaraz, przecież nie mógł się mu przyjrzeć, bo go tam nie było! Nie miał do tego prawa, był w domu razem z siostrami. Jednak, jakim prawem miał te wspomnienia? A może nie wspomnienia...? Może to mu się wydawało?

W miarę jak uświadamiał sobie bezsens swojej wizji docierało do niego coraz więcej faktów. Przecież nie był już dzieckiem, zdarzył dorosnąć, więc dlaczego tutaj wygląda jak bachor?

Nagle wszystko się skończyło. Dźwięk płaczu Oleny i zduszonego szlochu Natalii ucichły jak ręką odjął, a on znajdował się w swoim łóżku. Ah tak, więc to znowu ten sen. Ten przeklęty sen, który nie dawał mu spokoju od czasu powrotu do Rosji. Czemu cały czas mu się to śniło? Czy to mogło coś zmienić? Absolutnie nie, to wszystko było jedynie fikcją jego umysłu. Przecież policjanci wyjaśnili, że na drodze było ślisko, i samochód wpadł w poślizg, aby następnie przekoziołkować kilka razy i wylądować w rowie. Wiedział to, więc dlaczego nadal mu się to śniło? Czyżby jego umysł szukał winowajcy, którego w rzeczywistości nie było?

Wstał z łóżka i wyjrzała przez okno. Położenie słońca wskazywało, że było około godziny dziewiątej. Czyli Natalia zdążyła już pojechać na uczelnie.

Ten fakt trochę go zasmucił, albowiem chciał zjeść śniadanie w towarzystwie innego człowieka. Cóż, nie zawsze ma się to, czego się pragnie.

Po szybkim "ogarnięciu się" zszedł na dół i skierował swoje kroki do kuchni. Na stole czekał na niego uprzednio przyrządzony przez siostrę posiłek. Przez chwilę się zastanawiał. Nie, nie był głodny, przynajmniej na razie. Wypity wczoraj alkohol nadal wypełniał mu żołądek.

I ponownie nie miał nic do roboty. Co on robił z swoim życiem? Wszyscy w jego wieku skończyli szkoły i poszli na studia. Znaczna większość miała stałych partnerów z którymi wiązała plany na przyszłość, niektórzy już nawet mieli dzieci. Tylko on się zatrzymał... Tylko on nie zmienił nic w swoim życiu, i na razie nie zapowiadało się, aby kwestia ta miała ulec zmianie.

*** *** ***
"Co on robił z swoim życiem?"
To pytanie powinnam sama sobie zadać, bo nadal pisze ten shit xD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro