#24

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ivan siedział w salonie i co chwila przeczesywał swoje jasne blond włosy. Po jego prawej stronie znajdowała się butelka czystej wódki, po lewej zaś dwa opakowania silnych leków nasennych, które znalazł przypadkiem, grzebiąc w szafce.
W chwili słabości stwierdził, że było by lepiej dla wszystkich, gdyby umarł, bo, nie oszukując się, taka była smutna prawda. Sięgnął wtedy po znalezione leki i alkohol zakupiony przez siostrę. Zamierzał połknąć wszystkie tabletki popijając wódką, a na koniec napisać list pożegnalny i wreszcie umrzeć, jak powinien już lata temu.

Jego działaniom przeszkodził jednak telefon, który zadzwonił dosłownie w momencie, gdy otworzył pierwsze opakowanie tabletek. Bardzo się go wystraszył, sam fakt, że ktoś do nich dzwonił był przynajmniej niepokojący, a gdyby jeszcze wziąć pod uwagę sytuację...

Ivan nie wierzył w zjawiska paranormalne, ale w momencie gdy podnosił słuchawkę był przekonany, że przemówi do niego sam diabeł i zapewni o zarezerwowanym dla niego miejscu w piekle. Cóż, ku jego zaskoczeniu rozmówcą był Wang, co wywołało na jego ustach lekki, mimowolny uśmiech. Lubił Wang'a, nawet bardzo, był dla niego jedną z nielicznych osób, przy których umiał się szczerze uśmiechnąć.

W chwili, gdy usłyszał propozycje od przyjaciela... odmówił. Walczył ze sobą, ale wygrała ta niepewna, odosobniona strona, która nie chciała dać dojść do głosu tej drugiej, żądającej kontaktu z ludźmi i zainteresowania swoją osobą.

-Pamiętaj, Ivan, twój angielski nie jest już tak dobry, jak kiedyś, na pewno rozmowa nie poszła by dobrze. W dodatku twój charakter... tylko zaszkodził byś firmie Wang'a, a akurat jemu nie wypada rzucać kłód pod nogi. -pomyślał i zabrawszy ulubiony trunek ruszył na górę, gdzie dla zabicia czasu zajął się szkicowaniem postaci i wymyślaniu historii.

Skoro już wymyślił postacie, to dlaczego by nie dać im wspaniałego, szczęśliwego życia? A może wręcz przeciwnie, przelać na nie ból i samotność, z którymi na codzień się borykał?

***
Kilka godzin później do domu wróciła Natalia. Po pozbyciu się płaszcza i ciężkich butów udała się do kuchni, gdzie czekało ją miłe zaskoczenie, w garnku gotowały się ziemniaki, czuła również lekki zapach jakiegoś mięsa, ale nie do końca wiedziała jakiego. Mimo wszystko ucieszyła się, Ivan bardzo rzadko brał się za gotowanie, więc odstępstwo od normy ją rozweseliło.

Uśmiechnięta udała się do pokoju brata, w którego drzwi delikatnie zastukała, a następnie weszła do środka. O dziwo, po podłodze nie walały się butelki, a Ivan siedział przy biurku i coś pisał.

-Witaj, braciszku. -powiedziała ciepło i przytuliła chłopaka od tyłu. -Jak ci minął dzień?

Blondyn przerwał to, co robił, i lekko się uśmiechnął.

-Dobrze, a tobie? -odparł wtulając się w ramię dziewczyny.

-Mi również. Dzisiaj na uczelni panował istny armagedon, wszystko przez tych uczniów z drugiego wydziału. No, ale poza tym było całkiem ciekawie. -to powiedziawszy odsunęła się od brata i podeszła do drzwi. -Dokończę za ciebie przyrządzenie obiadu, zejdź za kilka minut. -dodała ciepło a już po chwili dało się słyszeć kroki i skrzypienie schodów.

Ah, gdyby ta słodka, niewinna Natalia wiedziała o jego dzisiejszych planach. Czy gdyby wszystko poszło zgodnie z planem jej dzień zmienił by się na gorsze? Czy była by smutna? A może odetchnęła by z ulgą i rozpoczęła życie bez kuli u nogi? Cóż, trudno było odpowiedzieć na te pytania nie będąc Natalią.

Ivan tymczasem przestał się zastanawiać, i wrócił do czynności, którą przerwała mu siostra. Krótko po chwili słabości natchnęło go, i postanowił przelać swój ból i smutek na fikcyjnego Ivana, który był jednak piękny i lubiany przez wszystkich wokół, dlatego nie mógł okazywać swojego nieszczęścia. Oczywiście aby wszystko zostało wiernie oddane fikcyjny Ivan również posiadał dwie siostry, z tą różnicą, że starsza nie uważała go za potwora, a kochała brata całym sercem, tak samo jak młodsza. Rodzice wspierali syna i doceniali sukcesy, jakie osiągał. Tak, pozornie miał życie jak marzenie.
Było jednak coś, co sprawiało, że Ivan nie czuł się szczęśliwy. Mimo kochającej rodziny, pieniędzy i piękna, było coś, co nie pozwalało mu się szczerze uśmiechnąć. Tym czymś, albo lepiej, kimś, była Nadjeżda - dziewczyna, której pragnął bardziej, niż czegokolwiek innego. Oddał by za nią całą fortunę, swój talent, wygląd, wszystko. Był jednak pewien problem, ślicznotka traktowała go tylko jak przyjaciela, i swoją drogą miała chłopaka.

Blondyn pisał zawzięcie, dokładnie opisując piękną Nadjeżde, która w chwili opisywanej w rękopisie wykładała towar na półkach w sklepie, a Ivan obserwował ją udając, że ogląda towar.

Dziewczyna nie należała do najbogatszych, dlatego już będąc studentką dorabiała sobie w sklepie, do którego codziennie przychodził Ivan. Wszystkich klientów witała z uśmiechem i nikomu nie szczędziła miłych słów.

Bogaty brunet zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia, kiedy to właśnie kasowała zakupy klientki stojącej przed nim. Od tamtego czasu przychodził tylko do tamtego sklepu, żeby jak najczęściej ją spotykać. Nie był na tyle śmiały, aby zaprosić dziewczynę na randkę, i dobrze, bo zbłaźnił by się. Któregoś dnia spotkał obiekt swoich westchnień na mieście, jak całowała się z jakimś mężczyzną. Wtedy właśnie stwierdził, że będzie lepiej, jeśli da sobie spokój.

Nie mógł jednak zapomnieć o jej pięknych, ciemnych oczach i brunatnych włosach. -pisał Ivan zawzięcie. Opisywał każdy element z niesamowitą dokładnością, podczas czego uśmiechał się lekko. Tak, opisywanie chłopaka stalkującego swoją nieodwzajemnioną miłość musiało być bardzo interesujące.

-Braciszku, obiad gotowy. -powiedziała Natalia, która niczym duch, bezszelestnie pojawiła się za nim, co wywołało u niego dreszcze.

-Już idę. -odparł przerywając pisanie. Schował rękopis do szuflady i podążył za siostrą do kuchni.

Na miejscu czekał go parujący posiłek, a Natalia podeszła do lodówki aby nalać kompotu do szklanek. Po chwili usiadła na przeciw niego i uśmiechnęła się lekko.

-Tak bardzo się cieszę, że możemy zjeść razem. -powiedziała podsuwając bratu kubek. -Mam nadzieję, że wspólne posiłki staną się naszą tradycją.

-Zobaczymy, nie wykluczam tego.-odparł chłopak zamyślony. Tak, Natalia zdecydowanie była uosobieniem wszelkich cnót, mimo, że był ciężarem, ona nadal się o niego troszczyła.

-Tak w ogóle, chciałabym, żebyśmy  pojechali jutro razem na zakupy. -zagadnęła w przerwie od posiłku. -Ostatnio nasza spiżarnia opustoszała, a codzienne jeżdżenie na małe zakupy po lekcjach jest uciążliwe.

-W porządku, pojedziemy. -odparł bez wyrazu i jadł dalej. Nie miał ochoty na rozmowę, zwłaszcza w kontekście dłuższego wyjścia z domu, które mimo wszystko czasami bywało konieczne. Musiał się po prostu przemóc, to nie problem.

-Ah, jest jeszcze jedno... -powiedziała dziewczyna cicho i posmutniała. -Ja... od następnego roku akademickiego przechodzę na studia zaoczne...

Ivan przerwał jedzenie, a widelec uderzył o talerz. Czyż usłyszał to, o czym myślał? Natalia chciała zrezygnować z studiów dziennych? Ale przecież siostra zawsze powtarzała, że studia zaoczne nie mają sensu, ponieważ zajęć jest za mało do opanowania materiału, a sama forma jest bardzo niewygodna. Cóż ją do tego nakłoniło?

-Jeśli mogę spytać, jakimi czynnikami jest poparta ta decyzja? -odparł po chwili.

-B-Bo... Pieniądze po rodzicach się kończą... -powiedziała cicho i ukryła twarz w dłoniach. -Jeśli nie zacznę pracować, niedługo zostaniemy bez środków do życia, w-więc... znajdę jakąś nie wymagającą pracę, a studiować będę w weekendy.

-Nie ma mowy. -odparł blondyn z kamienną twarzą. Co jak co, ale tego już nie mógł sobie odpuścić. Jego ukochana, młodsza siostra, miała zepchnąć studia na drugi plan, żeby znaleźć pracę, aby utrzymać brata alkoholika? Miała harować cały tydzień a w weekendy jeździć na uniwersytet, żeby w przyszłość dostać szanse na lepszą pracę? A on miał przez cały ten czas przesiadywać w domu i pić wódkę, kupioną za ciężko zarobione pieniądze siostry, okupione smutkiem i wyrzeczeniami? Nie, na pewno nie, nie mógł na to pozwolić.

Westchnął głęboko i spojrzał na Natalię poważnie.

-Ja znajdę pracę, ty się ucz. -powiedział pewnie.

-A-Ale... -dziewczyna wydawała się zszokowana spojrzeniem brata, które wydawało się na wskroś przenikliwe i ostre niczym stal. Zmroziło ją od stóp do głów, i przez dłuższy moment nie dawało jej się odezwać. -Nie, ja poszukam pracy. Wiem, że masz problemy z odnalezieniem się wśród ludzi, to mogło by być dla ciebie zbyt gwałtowne. Nie chcę zrobić ci krzywdy.

-To nie jest dyskusja, podjąłem decyzje. Już jutro poszukam jakiegoś zatrudnienia, a ty nie będziesz się musiała o nic martwić. -powiedział poważnie i ostrożnie złapał dziewczynę za rękę. -Wiem, że od lat zawodzę cię jako starszy brat, ale chce, żeby to się zmieniło. Nie dam ci odsunąć studiów na drugi plan. -dodał patrząc jej w oczy, które zdążyły wypełnić się łzami.

Natalia tylko skinęła głową i wytarła oczy. Prawdopodobnie wiedziała, że dyskusja nie miała sensu i racji bytu, bowiem gdy już Ivan coś sobie postanowił nie było mowy o rezygnacji, to stanowiło dla niego kwestie honoru.

Po skończonym posiłku chłopak udał się do swojego pokoju i bezsilnie opadł na łóżko. Dopiero po dłuższej chwili zdał sobie sprawę na co się zgodził i co powiedział. Czyli wychodziło na to, że musiał znaleźć pracę, aby zarabiać pieniądze, bo te już się kończyły. Sam problem pracy nie leżał w wysiłku, bowiem Ivan nie bał się wyzwań i pracy fizycznej, chodziło o kontakt z ludźmi. Od lat rozmawiał niemal na wyłączność z młodszą siostrą, a nawiązanie rozmowy stanowiło dla niego niemal coś niemożliwego. Jednak teraz nie mógł się wycofać, i tak zbyt obciążał siostrę, która wykonywała wszystkie obowiązki w domu, robiła zakupy i studiowała. On tymczasem całe dnie spędzał patrząc w okno i pijąc.

Cóż, teraz nie miał nawet czasu na długie przemyślenia, wypadało przygotować się na jutrzejsze zakupy...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro