#36

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Natalio, dzisiaj skończę później, wezmę taksówkę, wróć do domu sama. - powiedział Ivan gdy tylko siostra odebrała telefon. Super, akurat, gdy już stała pod firmą w której pracował brat...

-Dobrze, rozumiem. Mam trochę nauki, więc jeśli to nie problem, nie będę czekała z kolacją- odparła i gdy usłyszała zgodę brata rozłączyła się.

Zrezygnowana padła na kierownicę i westchnęła ciężko. Już od dawna myślami nie odbiegała od brata i jego stanu. Ledwo żył jedynie wegetując, zapijając smutki i płacząc wieczorami. Teraz jego styl życia diametralnie się zmienił, można powiedzieć, o sto osiemdziesiąt stopni, to nie mogło się dobrze skończyć.
Wstawać rano, umyć się, zjeść śniadanie, pojechać do miasta, pracować, wrócić z pracy, zjeść kolacje, umyć się, położyć do łóżka. A potem znowu wstać rano, umyć się, zjeść śniadanie, i tak dalej, aż do usranej śmierci.
Wiele ludzi tak funkcjonuje, nie ma w tym nic nadzwyczajnego, ale problem nie leżał w trybie życia, a w samym Ivanie... Organizm brata był na to za słaby. Nie jadł nic, widziała to po nim. Z dnia na dzień stawał się bladszy (o ile to w ogóle możliwe) a jego ruchy wydawały się spowolnione. Sińce pod oczami stawały się większe, jakby nocami wcale nie spał. Skóra wyglądała, jakby zaraz miała zostać przebita przez wystające kości. Czemu nic nie jadł, czemu? Zastanawiała się czy po prostu nie odczuwał głodu, czy było jeszcze gorzej niż sądziła.(...)
Gdyby całymi dniami siedział w domu nie byłoby tak źle, w końcu wykorzystywał by wtedy minimum energii, co przekładało by się na minimum przyjmowanego pokarmu, a tyle jeszcze potrafiła w niego wymusić.
Niestety teraz prowadził on życie jak każda inna osoba, co znaczyło, że powinien jeść jak każdy. A nie jadł wcale...
Martwiła się o brata, mimo że zazwyczaj nie okazywała tego. Świadomość że tylko on jej pozostał niezwykle ją smuciła, i wprawiała w stan dziwnej nostalgii.
Był tylko on. Tylko on i ona, nikt więcej. Wszyscy inni krewni daleko stąd, w dodatku kontakt niemal się urwał. Jeśli i jego straci, zostanie zupełnie sama...

Cała ta sytuacja dobijała ją psychicznie. Chciała. Chciała pomagać. Chciała coś zrobić dla brata. Chciała umieć na niego wpłynąć. Chciała, ale nie mogła...
Bezsilność. Była zupełnie bezradna, nie mogła nic, jakby miała związane ręce. Może nie dosłownie, ale w przenośni, co jednak przekładało się obraz sytuacji. Mogła jedynie patrzeć jak jej brat powoli wykańcza się i umiera, a to wszystko było jej winą. Gdyby po prostu sama poszła do pracy w życiu brata nic nie musiało by się zmieniać, żył by tak jak dawniej. Nie musiał by się męczyć i pogarszać swojego (i tak już) żałosnego stanu.
Momentalnie rozpłakała się. Doskonale zdawała sobie sprawę, że jeśli nic się nie zmieni, jej brat wkrótce ją opuści. Wykończy się, odejdzie, ciało fizycznie nie wytrzyma. Czemu była aż tak bezradna?!

Po chwili szlochania usłyszała pukanie w szybę, i szybko podniosła głowę. Obok samochodu stała postać mężczyzny. Był pochylony, co znaczyło, że musiał być wysoki. Miał blond włosy i okulary, co dojrzała dopiero gdy przetarła oczy.

- Jakiś problem? - zapytała gdy uchyliła okno auta.

Mężczyzna uśmiechnął się lekko, wydawał się na prawdę sympatyczny.

-Żadnego. Jestem tylko ciekaw co się stało, że taka piękna kobieta płacze siedząc sama w samochodzie. - odpadł szczerząc się jak dzieciak.

Natalia nie odpowiedziała. Postać mężczyzny kogoś jej przypominała, widziała już kiedyś te osobę, jednak nie umiała sobie przypomnieć skąd.
Wysoki blondyn, niebieskie oczy, okulary, łamany rosyjski, śnieżnobiały uśmiech...
Nagle ją olśniło. Tak, ten silny, amerykański akcent mógł oznaczać tylko jedno.

-Ty jesteś Alfred? - zapytała zupełnie ignorując zadane jej wcześniej pytanie.

Chłopak zmieszał się. Najwyraźniej nie spodziewał się, że przypadkowo zaczepiona kobieta będzie znała jego imię...

-Tak, jestem, skąd mnie pani zna? - odpadł niepewnie.

-Natalia, siostra Ivana. Testował pan  umiejętności lingwistyczne brata przed pracą w firmie Yao. - powiedziała uśmiechając się lekko.

-Ah, a więc to ty! Faktycznie Ivan nie kłamał mówiąc, że ma siostry o nieprzeciętnej urodzie. - wtrącił i puścił w jej stronę oczko, co wywołało u dziewczyny mocny rumieniec.

Czy on ją właśnie skomplementował? Czy może był tylko miły, bo tak wypadało? Cokolwiek by nim nie kierowało, dla dziewczyny była to miła odmiana usłyszeć ciepłe słowo, zwłaszcza z strony obcego mężczyzny, którego na dobrą sprawę widziała pierwszy raz w życiu.

-J-Ja... muszę jechać do domu, mam mnóstwo nauki. - oznajmiła jąkając się i skrzyżowała spojrzenia z amerykaninem. -Miło było pana poznać.

-Mnie również. Mam nadzieję, że wkrótce się zobaczymy. - odpadł i posłał jej delikatny uśmiech.

-Ja również mam taką nadzieję. - to powiedziawszy odjechała z parkingu i skierowała się w stronę trasy prowadzącej prosto do ich domu.

Serce waliło jej niesłychanie szybko. Niby Alfred nie był niewiadomo jak przystojny, jednak ta krótka rozmowa rozbudziła w niej wiele emocji. Przede wszystkim czemu interesował się pierwszą lepszą kobietą siedzącą w samochodzie? Czemu zapukał i zagadał? Z empatii? Z troski? A może nie miał nic lepszego do roboty?

Mimo wielu cech ich dzielących jego postać wydała się jej interesująca.
A jego uśmiech? Niby przypominał dziecięcy, a jednak było w nim coś czarującego, co nie pozwalało jej o nim zapomnieć, coś, co wryło się w pamięć dziewczyny.

I nawet ona musiała przyznać, że chciałaby jeszcze kiedyś się z nim spotkać...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro