#40

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Drobne płatki śniegu obijały się o drżące w oknach szyby. Na zewnątrz panował niemal zupełny mrok, a świszczący wiatr zagłuszał ciche łkanie dochodzące z rogu pokoju. Nawrót depresji, znowu. Czemu ta zmora nie mogła go zostawić? Czemu zawsze powracała, i za każdym razem wydawała się silniejsza?
Natalia spokojnie spała w pokoju obok, niczego nawet nie podejrzewając. Ah, gdyby tylko wiedziała co się właśnie działo z jej bratem...

Na środku pomieszczenia leżała pusta butelka, z której z wolna wypływały ostatnie kropelki wódki, rozmazujące się po podłodze w momencie zetknięcia z powierzchnią.

Tak, jak wódka spływała po szklanej butelce, tak łzy spływały po jego policzkach, i błyszczały w bladym świetle księżyca. Starał się płakać cicho, aby nie wzbudzić podejrzeń siostry. Zakrywał usta, dusił się, odmawiał sobie oddechu, byle nie wydać żadnego odgłosu.
Nie, nie mogła się obudzić.
Nie, nie mogła zobaczyć go w takim stanie.
Nie, nie chciał jej dodawać kolejnych zmartwień.

Ściana nadal była lodowato zimna, mimo, że opierał się o nią od dłuższego czasu. Co chwila przejmował go niesamowity chłód, który przebiegał od karku przez kręgosłup chłopaka, wywołując u niego lodowate dreszcze. Czyżby już nie żył? Ciało nie wytwarzało ciepła? Takie odnosił wrażenie, aż dziw, że był wtedy w stanie funkcjonować...

-Zabij się. Umrzyj wreszcie~ -usłyszał dobrze znane mu kwestie, i zakrył uszy dłońmi. To jednak nic nie dało, głosy nie dochodziły ani zza drzwi, ani zza okna. Były tuż obok niego, bez względu na wszystko stały u jego boku, niczym anioł stróż. Z tą różnicą, że one wcale nie chciały go chronić ani mu pomagać, było wręcz przeciwnie. Śledziły go, zawsze były niebezpiecznie blisko. Szły za nim krok w krok nie dając chwili wytchnienia, i tylko czekając na kolejny moment załamania. Mógł zakrywać uszy i zamykać oczy, ale głosy i tak zawsze znalazły sposób aby go dopaść. Siedziały w nim, i nie dało się ich pozbyć. Obejmowały go od tyłu i chwytały za serce swoimi ostrymi pazurami. Wbijały w niego lodowate niczym wiatr Syberii spojrzenie, i rozrywały duszę chłopaka ostrymi jak żyletki szponami.

-Jesteś bezużyteczny, pomyśl o Natalii, ile kłopotów i bólu jej sprawiasz. Gdyby nie ty byłaby taka szczęśliwa, w jej życiu nie było by zmartwień. Czemu nadal to ciągniesz? Czyż śmierć to nie najlepsze wyjście z sytuacji? ~- pytały przyjmując raz kobiecy, a raz męski głos. Co chwila zmieniały intonacje i barwę, co wydawało mu się na prawdę upiorne i niepokojące. Ktoś inny mógłby się ich wystraszyć, ale nie on. Teraz już nie...

Przez chwilę jakby się wyłączył, głosy ucichły, rozmyły się, a oczy zaszły mgłą. Umierał? Tak miał wygladać jego koniec? Zapicie się na śmierć, w własnym domu, gdzie w pokoju obok spokojnie spała siostra? Z drugiej strony, taki koniec byłby dla niego najlepszy z możliwych...

Nagle w pokoju zrobiło się niesłychanie jasno, aż musiał zmrużyć oczy. Drzwi uchyliły się, a zza nich ukazała mu się jasna postać blondwłosej kobiety.

-Ivan...? -usłyszał szept, i gdy po chwilowym szoku udało mu się szerzej otworzyć oczy, ujrzał dobrze znaną mu dziewczynę.

-N-Natalia? - szepnął załamany i ukrył twarz w dłoniach. Czyżby ją obudził? Słyszała go? Ale przecież był tak cicho, jak tylko mógł, czemu się dowiedziała...?

-Ivan, co robisz na podłodze? Co się stało? - zapytała klękając obok niego i przytulając chłopaka do siebie. Był upiornie zimny, aż ją samą przeszedł dreszcz. Ciało wydawało się zupełnie wykończone, dosłownie u kresu sił, skoro nawet pod mocnym wpływem alkoholu nie było w stanie wytworzyć ciepła. Z dnia na dzień Ivan zbliżał się do śmierci, i szło mu to znacznie szybciej niż reszcie ludzi.

-Wstań, dzisiaj śpisz ze mną. - powiedziała stanowczo i wzięła chłopaka pod ramię. Ponownie doznała szoku. Nie dość, że zupełnie się nie opierał, to w dodatku był nienaturalnie lekki i słaby, ona sama była w  stanie przywlec go do pokoju obok. Było to o tyle przerażające, że brat był od niej o wiele wyższy, w dodatku miał całkiem szerokie ramiona i mięśnie (przynajmniej do niedawna). Dlatego też cała sytuacja niezwykle ją zaniepokoiła.

-Czemu one ciągle mówią, karz im przestać. - mruczał Ivan niewyraźnie, co załamywało dziewczynę. Wiedziała bowiem o problemach z jakimi się zmagał, nie sądziła jednak, że będą one narastały w tak zawrotnym tempie. Wcześniej podobne sytuacje miały miejsce dosyć rzadko, raz na miesiąc czy dwa, jednak teraz stawały się niemal codziennością...

Blondyn nie opierał się siostrze, na ile był w stanie na tyle sam przeszedł do drugiego pokoju. Natalia położyła się z nim w jednym łóżku, aby przynajmniej spróbować zapewnić mu ciepło i bezpieczeństwo. Był przerażająco zimny, zastanawiała się jakim cudem jeszcze nie umarł z wychłodzenia, albo przynajmniej nie dostał hipotermii.
Organizm brata ją zadziwiał. Z jednej strony był słaby i wyczerpany, niezdolny do czekokolwiek, nawet czegoś tak oczywistego jak oddychanie. Jednakże gdy przychodziło co do czego brat okazywał się niezwykle silny i wytrwały, jakby kondycja ciała nie miała nic wspólnego z jego możliwościami.
Teraz również podważał fakty. W takim stanie nie powinien mieć możliwość wyjścia z łóżka, a tymczasem nie dość że chodził, to w dodatku pracował! Jakby ciało nie miało nic wspólnego z możliwościami jakie posiadał...
Ale czy taki stan rzeczy mógł trwać długo? Ile jeszcze mógłby wytrzymać? Kilka godzin, dni, tygodni, czy miesięcy? Jak bardzo wytrzymały był jej brat?
Niestety nie miała pojęcia...

Minęło kilka godzin, podczas których oboje spokojnie spali. Natalia leżała od brzegu, aby nie dopuścić do (ewentualnej)  ucieczki brata, której to mogła by nie zauważyć.
Nosiła na barkach niewyobrażalny ciężar, który wykończył by psychicznie większość osób. Jednakże ona nie mogła się poddać, musiała walczyć dalej. Wizja zostawienia brata samemu sobie była jednocześnie piękna, a z drugiej strony bolesna i okrutna. Niby miałaby wolną rękę i mnóstwo możliwości, nic by jej nie ograniczało. Jednak myśl o załamanym Ivanie, na potęgę zapijającym smutki, płaczącym w swoim pokoju, a po kilku dnia umierającym w bólach bez kogokolwiek u swego boku... Nie wiedziała jak bezduszna musiała by być, aby pozwolić na coś takiego...

Tymczasem Ivan spał, a jego zachowanie nie oddawało w żaden sposób o czym śnił. I sama Natalia prawdopodobnie wolała by o tym nie wiedzieć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro