#45

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siedział właśnie w małym, lecz przestronnyn pomieszczeniu znajdującym się w miejskim szpitalu, z którego oddziału właśnie został wypisany. Spędził kilka dni w łóżku i dochodził do siebie, a w międzyczasie wymyślił wszystkie możliwe wymówki, byle tylko szybko wrócić do domu. Musiał, nie miał wyboru, zbyt wiele nabroił aby jeszcze pogarszać sytuację.

Chłopak rozejrzał się, obskurny pokoik budził w nim obrzydzenie. Znajdował się w nim jedynie podwójny stolik podobny do szkolnej ławki, trzy krzesła z obiciami, jasne biurko, biurowy fotel, stary, wysłużony czajnik, oraz regał z książkami i segregatorami. W oknach wisiały siwe firanki, prawdopodobnie lata temu białe.
Ściany nosiły ślady zadrapań, oczywiście poza miejscowymi zabrudzeniami. Całość wyglądała niezbyt świeżo i zachęcająco, aż blondyn dziwił się, że owa kobieta była w stanie siedzieć tam godzinami.

- Więc, powiedz mi proszę, co się stało, że próbowałeś odebrać sobie życie? - zapytała miła pani psycholog z uroczym uśmiechem.

-Mam nadzieję, że łatwo ją będzie nabrać. Jest młoda, pewnie nie ma doświadczenia. - pomyślał Ivan i dokładnie przyjrzał się siedzącej na przeciw niego kobiecie.
Faktycznie, miała co najwyżej dwadzieścia pięć lat, siłą rzeczy musiała dopiero co skończyć studia. Szczupłą, promienną twarz, okalały krótkie, gęste włosy, farbowane na marchewkowy rudy. Spod długich rzęs widać było jasne oczy, o  niemożliwym do opisania kolorze. Była niezwykła, aż Ivan zaczął żałować, że będzie musiał ją perfidnie okłamać.

-No, powiesz mi? - dopytywała uśmiechając się lekko, aby nie peszyć.

Ivan wiedział co powinien zrobić. Jedyną słuszną opcją było kłamstwo, kłamanie w żywe oczy. Jeśli powie o głosach i sytuacji w jakiej się znalazł zamkną go w psychiatryku, a tego na pewno by nie chciał...
Już nawet nie dlatego, że wolał się nie naprzykrzać. To wszystko przysporzyło by cioci mnóstwa problemów, a biedaczka już tyle przez niego wycierpiała...

- Zrobiłem to, bo dziewczyna mnie odrzuciła. - powiedział szybko i pewnie. -Nie widziałem poza nią świata, więc postanowiłem ze wszystkim skończyć.

Na twarzy kobiety pojawił się wyraźny grymas, ani trochę nie kryła zdziwienia. Liczyła bardziej na ckliwą historię o smutku i depresji, o bólu i samotności, a otrzymała co? Szybką wypowiedź pozbawioną emocji. Z informacji które zdobyła od klasy i wychowawcy Ivana nic takiego nie miało miejsca, pierwszy raz słyszała o jakiejkolwiek dziewczynie, ale być może nie mówił im wszystkiego? Poznał kogoś spoza szkoły, zakochał się bez wzajemności i cierpiał? Wszystko było możliwe.

-Więc... powodem twojej próby samobójczej, było odrzucenie przez dziewczynę? - zapytała dla pewności, bowiem zaistniała sytuacja wydaławała jej się skrajnie dziwna.

-Tak, jednakże zrozumiałem jak wielki błąd popełniłem. Działałem pod wpływem chwili, nie wiedziałem co robię. Nigdy więcej bym tego nie powtórzył. - powiedział udając zmartwienie i wyrzuty sumienia. Ah, musiał to dobrze zagrać! Nie mógł wzbudzić żadnych, nawet najmniejszych podejrzeń, bo inaczej cały plan pójdzie na marne...

-Szczerze mówiąc, nie tego się spodziewałam... - odparła kobieta i odgarnęła część włosów kryjąc je za uchem. - Zwykle chodzi o przemoc lub dręczenie ze strony rówieśników, ale, jak się okazuje, twój problem jest inni. - dodała lekko się uśmiechając. -Cieszę się, że zrozumiałeś swój błąd i wierzę na słowo, że więcej go nie popełnisz.

-Naiwna. - pomyślał, ale nie było tego po nim widać. Nadal próbował kreować siebie, jako zwyczajnego, polskiego nastolatka. Nikt nie mógł się dowiedzieć o jego problemach, inaczej było by jeszcze gorzej. Wolał zostać ze swoim zmartwieniem sam, i dusić je w nieskończoność...

-A sytuacja w szkole? Masz swoją grupę kolegów? - zapytała znienacka, gdy na twarzy chłopaka zdążył się już pojawić uśmiech satysfakcji.

-Tak, oczywiście... - powiedział pewnie, i przez chwilę milczał. Nie pomyślał, że psycholożka będzie chciała z nim rozmawiać, zwłaszcza dłużej niż to konieczne. - Ogólnie w klasie nie posiadam zbyt wielu przyjaciół, ale na osiedlu cioci mam mnóstwo znajomych. W dodatku bardzo dobrze dogaduję się z rodzeństwem i kuzynami, jesteśmy ze sobą bardzo blisko. Kocham moją rodzinę, są dla mnie najważniejsi. Nie wiem jak głupi musiałem być, aby próbować się zabić.

- Kłamca~ Piekło się otwiera, wpadniesz tam razem z wszystkimi nikczemnikami twojego pokroju! Słyszysz to? Słyszysz?! To oni, potępione dusze! Wołają cię, dołącz do nich, tam poczujesz się lepiej! Czekają na ciebie, oczekują twojego przyjścia! Nic nie osiągniesz, twój żywot jest skazany na zagładę, zakończ to szybko i przestań się męczyć!~ głosy odezwały się tak nagle, że ten aż zadrżał. Na bladej skórze ramienia pojawiła się gęsia skórka, która uwydatniła blizny pozostałe po próbie. Zdusił w sobie strach. O nie, na pewno nie teraz.

-Więc... prowadzisz szczęśliwe życie i wszystko jest w porządku? - kobieta wydawała się zdezorientowana, nie takiego obrotu akcji się spodziewała.

-Ależ oczywiście. To co zrobiłem było błędem, już nigdy więcej nie targnę się na własne życie z byle powodu. - powiedział jak najbardziej przekonująco umiał. Tak, byle powodu... Dziewczyna nigdy nie była, i nie będzie jego powodem, nie mógłby być tak głupi, ale wszystko inne klasyfikowało się do ważnych powodów. Ah, lecz nie teraz o tym, to się musiało udać, musiało! Nie mógł dopuścić do siebie myśli, że mógłby trafić do szpitala psychiatrycznego.

-Kłamca~ - głos szepnął mu do ucha i zniknął tak gwałtownie, jak się pojawił.

-Hm, słyszałam o tobie różne rzeczy... - odparła kobieta zamyślona i w milczeniu zaczęła przeglądać dokumentację medyczną Ivana. -Na przykład tu jest napisane, że masz skłonności do depresji i niską pewność siebie. - mówiła, jakby głośno myślała, i przeglądała kolejne strony. -Jednakże wychodzi na to, że wszystko z tobą w porządku, jednorazowa wpadka czy nierozsądne posunięcie. Myślę, że mogę cię wypisać. - dodała po chwili i zerknęła na chłopaka niepewnie.

Ivan w duchu wprost skakał ze szczęścia. Tak! Udało mu się nabrać lekarkę, będzie mógł wrócić do domu i nie przysparzać rodzinie więcej problemów! Nareszcie przestanie być ciężarem i ciocia będzie mogła zapomnieć o jego istnieniu!

Mimo ogromnego szczęścia jakie nim zawładnęło on sam nawet nie drgnął. Bardzo się pilnował, nie mógł przecież okazać, że wieści jakie usłyszał były jedną z najlepszych rzeczy, jakie mu się ostatnio przytrafiły.

-Więc to koniec? Mogę iść? - zapytał gdy kobieta zaczęła coś podpisywać.

-Tak, ja już wszystko załatwię. Idź do cioci.

Uradowany opuścił pomieszczenie a na ustach pojawił mu się lekki uśmiech. Wygrał to starcie, nareszcie.
Poczucie satysfakcji odebrała mu jednak pewna świadomość. Gdyby powiedział wszystko co leżało mu na sercu mógłby liczyć na fachową pomoc i wsparcie specjalistów. Gdyby miał odwagę... poprosił by o pomoc... Cóż, szansa przepadła, z resztą poradzi sobie sam, a przynajmniej w to wierzył...

***
Tego wieczora spał już w swoim łóżku. Znany zapach własnej pościeli wywołał lekki uśmiech na jego twarzy, który jednak zniknął przypomniawszy sobie cały poprzedni dzień. Po wizycie u pani psycholog wrócił do domu, ale... nikt poza Natalią nie przywitał go z entuzjazmem. Olena wydawała się odczuwać ulgę, jednak nie odezwała się nawet słowem. Wujek nie zwrócił na niego uwagi, Jakub i Feliks zmyli się do ich pokoju i zamknęli od środka. Radmiła zerkała z ukosa na świeże rany na ramieniu Ivana, ale nie miała zamiaru rozmawiać z kuzynem. Jak reszta trzymała spory dystans, i w sumie tak to funkcjonowało.
Najgorzej jednak było z ciocią, która wydawała się obojętna, jak jeszcze nigdy wcześniej. Oczy straciły blask, wypłowiały. Przestała być energiczna i radosna, jakby ktoś odebrał jej całą radość z życia, i Ivan doskonale wiedział kto był tym kimś.

Zawsze gdy patrzył na Wandę coś go kuło, serce podskakiwało. Wyglądała jak matka ze wspomnień, tych najbliższych tragicznemu wypadkowi. Cały czas chodziła smutna, jakby coś ją trapiło, problem w tym, że nie miał pojęcia co.
Widząc jak ogromnych szkód dokonał chciało mu się płakać.

I tak zasypiał w swoim łóżku, słysząc miarowy oddech Natalii z drugiej części pokoju. Tylko ona ucieszyła się z jego powrotu, jedynie ta mała dziewczynka go nie nienawidziła.
A on tak naprawdę tylko ją kochał...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro