#49

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Huk, grzmot, uderzenie, ściana wody zasłoniała widok na pokrytą ciemnością przestrzeń. Deszcz spadał na ziemie z nieokiełznaną szybkością, wydając się bardziej intensywny niż powinien. Ivan stał w szoku, wyciągnął dłoń przed siebie, ale nie był w stanie jej dostrzec, było na to zbyt ciemno. Czuł jak deszcz uderza w jego ciało tysiącami małych kropel, ale nie był zdolny wyczuć wszystkich z osobna. Z chwili na chwilę przygniatał go coraz większy ciężar, od którego nie mógł się uwolnić. Miał wrażenie, że zaraz upadnie na podłoże i nie będzie w stanie się podnieść.
Nagle coś rozświetliło całą okolicę. Błyskawica, zaraz po niej grzmot. Mimo, że była noc, za jej sprawą wszystko w zasięgu wzroku nagle przybrało postać dnia, aby za chwilę ponownie zanurzyć się w ciemności. Już dawno nie widział tak intensywnej burzy.

Kiedyś, będąc brzdącem, próbował chować się przed burzą wchodząc pod kołdrę, a następnie zerkał w stronę okna, oczekując na błyskawice. Często siedziała przy nim matka, która powoli gładziła chłopca po głowie, i opowiadała piękne bajki. Gdy słyszał jej głos uspokajał się, niestety Elena rzadko znajdowała czas dla syna, dlatego właśnie zaczął wyczekiwać chwil grozy połączonych z troską rodzicielki. Pokochał burzę całym sercem, gdyż tylko wtedy mógł liczyć na uwagę rodziców, której na codzień tak bardzo mu brakowało.

Jednak te czasy bezpowrotnie przeminęły, teraz bał się życia, w głównej mierze dorosłości. Nie czuł się na siłach prowadzić samodzielne życie, nie wiedział co by zrobił bez Natalii, a przecież jej odejście było bliskie i nieuniknione, instynktownie wyczuł, że wbrew pozorom siostra i amerykański znajomy dość mocno mieli się ku sobie. Lecz gdy ona odejdzie, co się z nim stanie...? Zostanie sam, już na zawsze? Jak długie będzie to "zawsze"? Tydzień, miesiąc, rok, dziesięć lat, pięćdziesiąt? Jak długo poradzi sobie bez obecności drugiego człowieka, gdy Natalia odejdzie do Alfreda?
Jedna fobia ustąpiła, robiąc miejsce następnej.

Ponownie usłyszał huk, od którego aż podskoczył. Poczuł, że całe jego ciało drżało z zimna, z chwili na chwilę coraz bardziej moknął. Niemniej jednak nie przeszkadzało mu to, nie raz nie dwa wracał do domu w burze.

Błyskawica rozświetliła wszystko wokół. Chwila, gdzie się właśnie znajdował? Nie, nie przed domem ani w mieście. Niestety przerwa od ciemności była zbyt krótka, nie zdarzył dojrzeć szczegółów.
Grzmot. Jeszcze głośniejszy niż ten sprzed chwili. Po nim kolejna błyskawica, która na nowo oświetliła okolicę. Tym razem bardziej się skupił, i już wiedział gdzie się znajdował.

-Czemu znowu jestem na tej drodze? -wyszeptał po chwili i przetarł mokre oczy. Widział wokół siebie tylko ciemność, na której malował się jeden ciemniejszy od samego mroku punkcik, jakby cienista postać dorosłego człowieka.

Ponownie grzmot, długi i przeciągły. Podejrzewając, że zaraz pojawi się błyskawica skierował wzrok w stronę punktu. Niebo rozświetliło się, a na poboczu drogi ukazała mu się niewysoka postać, która zniknęła z oczu chłopaka razem z światłem błyskawicy.

Chwileczkę, kojarzył tę sylwetkę, znał tę postać. Kim ona była, i co tu robiła? Czemu stała na środku zupełnego pustkowia? Jak się tam znalazła?
Przeczekał jeszcze chwilę. Znowu grzmot, a tuż po nim błyskawica.

Tym razem postać wyglądała inaczej, a w tamtym momencie przypominała dziecko z jego koszmarów. Stało na poboczu drogi, ubrane w zimową kurtkę. Blask światła utrzymywał się na tyle długo, że postać zauważyła go i zerknęła na niego spode łba. Zauważył blask oczu, i aż przeszły po nim dreszcze. Tak, niewątpliwie znał te osobę, tylko kim ona była...

Grzmot. Chwilę później błyskawica. Tym jednak razem oświetliła jedynie pusty kawałek drogi...

-Ivan, Ivan! - z oddali usłyszał znajomy głos, a następnie poczuł uścisk na ramieniu. Chwilę po tym ciemność wypełniło jasne światło, które na dłuższy moment oślepiło chłopaka.

Ujrzał nad sobą wyraźnie zaniepokojoną siostrę, która pochylała się nad nim i patrzyła wprost na twarz brata. Poderwał się gwałtownie, omal nie uderzając przy tym wątłej blondynki, która odsunęła się zaskoczona i dłuższą chwilę trwała w zupełnym szoku.
Dyszał jak po przebiegnięciu maratonu, jego czoło pokrywały maleńkie kropelki potu, włosy zdawały się tak wilgotne, jakby dopiero co wyszedł spod prysznica. Trząsł się z niewiadomej przyczyny i nerwowo rozglądał na boki, jakby coś miało się wydarzyć, ale niezupełnie wiedział co.

-Ivan, spokojnie. - Natalia usiadła na brzegu łóżka i przytuliła chłopaka do siebie, jednocześnie gładząc blondyna po mokrych włosach. -Już dobrze, to tylko sen. Nie martw się. - mówiła cicho i kołysała nim delikatnie niczym matka, która lata temu przeszła na tamten świat. Wtulił się w miękkie ciało siostry i chłonął jej ciepło. Czy zawsze była tak delikatna i łagodna? Wcześniej nie odniósł wrażenia, jakoby mógł otrzymać od niej aż tak duże wsparcie...

Odsunął się i otarł wilgotne oczy. Płakał? Nie, niemożliwe, czy nie ledwie kilka godzin temu obiecał sobie, że nigdy więcej nie uroni łzy? Czyżby już złamał postanowienie?

-Która godzina? - zapytał po chwili i przeczesał palcami wilgotne włosy.

-Trzecia nad ranem. Usłyszałam że krzyczałeś, więc weszłam bez pukania. Wybacz, martwiłam się. - powiedziała dziewczyna i odwróciła wzrok. -Ostatnio często miewasz koszmary. - dodała cicho i podeszła do okna. Na zewnątrz padał deszcz, dość drobny, ale padał. Chmury pokrywające niebo gnały po nim pod wpływem silnego wiatru. Pokrywały dosłownie cały nieboskłon, jaki była w stanie zauważyć z piętra niedużego domku. Pewnie w mieście też padało.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko. Nareszcie nie śnieg, w końcu deszcz. Czyżby miało nastąpić ocieplenie? Albo to tylko chwilowa zmiana pogody, i wkrótce powrócą ciężkie mrozy?

-Wracam do łóżka. - powiedziała cicho, i posyłając bratu zaspane spojrzenie czmychnęła za drzwi korytarza.

Tymczasem on nawet nie zauważył jej wyjścia. Cała sytuacja z koszmarem wydała by się skrajnie niekomfortowa, nie powinno nikogo dziwić, że wolałby jej uniknąć. A co, gdyby Natalii tutaj nie było? Kto by go obudził i uspokoił? Nikt! Byłby zdany sam na siebie i swoje upiorne wizje. A gdyby odezwały się głosy...? Kto wie do czego byłyby zdolne go namówić, gdyby skorzystały ze stanu w jakim się znajdował...
I właśnie dlatego jeszcze bardziej niepokoiła go wizja nieuniknionego mieszkania samemu, bez siostry i kogokolwiek innego. Będzie sam, zdany jedynie na siebie, nie poradzi sobie... No chyba, że znajdzie kogoś na miejsce Natalii...

-Ale z ciebie egoista~ - usłyszał z oddali, ale nie wystraszył się.

-A więc jesteście. - szepnął zrezygnowały i położył się na łóżku. -Tak, jestem egoistą, myślę tylko o sobie. Tak, nie umiem przestać być ciężarem... Próbuję, ale nie wychodzi... Jednakże nie mogę jeszcze ze sobą skończyć, wciąż muszę spłacić siostrze dług wdzięczności za te wszystkie długie lata. Na ten moment mogę co najwyżej uwolnić te, która jest dla mnie najdroższa... - powiedział na głos, nieprzytomnie patrząc w ścianę.
Głosy ucichły dziwnie szybko, jakby dały sobie spokój, wiedząc, w jak trudnej Ivan był sytuacji. Rozłam pomiędzy szczęściem ukochanej osoby, a własnym komfortem życia, ah, wydaje się, że takie rzeczy dzieją się tylko w filmach. Ivan ponad miarę pragnął, aby to wszystko okazało się tylko słabą telenowelą...
Teraz pozostało tylko dać Natalii odejść, i znaleźć kogoś na jej miejsce. Kogoś, kto zrobił by to z własnej woli.

-Tatiana... - wyszeptał jej imię, gdy ogarnęła go senność. W myślach ukazał mu się jej piękny, promienny uśmiech. Tak, jeśli ktoś miałby się zgodzić na przebywanie z nim, to raczej tylko ona.
-Być może się zbłaźnię, ale nie mam nic do stracenia. - pomyślał, a chwilę później zasnął.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro