#7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Nie, nie, nie! Gdzie ja to położyłam?!
-mamrotała Natalia w panice szukając notatnika Ivana. Kompletnie zapomniała gdzie go ostatnio widziała, a numery w nim się znajdujące można było w tamtej chwili nazwać bezcennymi.

Zrzuciła z krzesła jeszcze nie odłożone na miejsce, świeżo wyprane ubrania. Nic. Przeszukała szuflady w biurku. Ponownie pomyłka. Zajrzała pod łóżko. Nadal bez rezultatu. Nagle coś jej się przypomniało. Wybiegła z sypialni i zajrzała do szafki w kuchni. Nareszcie.

Otworzyła notatnik i ponownie go przekartkowała. Bez trudu wyszukała numer Oleny, który wybrała ma telefonie stacjonarnym z salonu.

Cisza. Pojawił się sygnał, przez który dziewczyna aż się wzdrygnęła. Drugi. Może nie odbierze? Trzeci. Zaczęła powoli tracić nadzieję. Czwarty. Już miała odłożyć słuchawkę, gdy nagle usłyszała szelest, a po chwili głos starszej siostry.

-Halo?

Osłupiała. Nie miała pojęcia jak się zachować. Nie sądziła, że ktoś jej odpowie.

-Halo. -odparła krótko, niemal niesłyszalnie.

-Natalia? -zapytała kobieta. -To ty?

-Tak, to ja. -odchrząknęła i kontynuowała.
-Dzwonię w pilnej sprawie.

-Siostrzyczko, nareszcie! Czyżbyś przestała się na mnie gniewać? Tak się cieszę! Nawet nie wiesz jak długo oczekiwałam od ciebie jakiegoś znaku życia. Chciałabym odnowić kontakt i...

-Dzwonię w pilnej sprawie. -powtórzyła stanowczo przerywając Olenie, która zamilkła gwałtownie. Przez chwilę żadna się nie odzywała, jakby obie nie miały pewności co do tego która powinna zacząć.

-Tak? Więc o co chodzi? -odparła w końcu starsza.

-Chodzi o braciszka... -zaczęła Natalia ostrożnie.

-Hm? I co z nim? Czyżby wreszcie zdechł tak, jak już dawno powinien? -zagadnęła aż nazbyt wesoło, co wprowadziło Natalię w zakłopotanie. Bez słowa odłożyła słuchawkę i schowała twarz w dłoniach.
Więc nawet Olena. Nawet osoba, która znała Ivana od urodzenia. Nawet starsza siostra, która wychowywała ich oboje będąc dla nich niczym matka. Nawet ta grzeczna Olena, która nikomu źle nie życzyła, i która najchętniej każdemu by wybaczała zapominając wszystkie winy. Nawet ona, tak ciepła, miła i dobra osoba życzyła mu jak najgorzej.

Sama nie wiedziała kiedy z jej oczu uleciało kilka łez, które rozbryzły się na materiale jej długiej, nocnej koszuli.

Nie dała jednak za wygraną. Otarła łzy i pospiesznie wykręciła numer do Feliksa, może on miał więcej serca od Oleny.

Usłyszała pierwszy sygnał, a tuż po chwili ktoś odebrał.

-Heeeej, kto dzwoni? -usłyszała dziecinny głos kuzyna. Przez chwilę nawiedziła ją ogromna niechęć, pragnęła się rozłączyć, jednak odstąpiła od tej decyzji. Nadzieja okazała się zbyt silna.

-Tutaj Natalia. -odparła po chwili i zebrała się na powiedzenie czegoś więcej.
-Chciałabym cię prosić o przysługę, Feliksie.

-Ta? A generalnie to o co? Bo wiesz, dla ciebie, siorka, to totalnie wszystko zrobię. Radmiła nie raz biła mnie po palcach jak jej ciastka podkradałem, a ty nie dość że się nie wkurzałaś, to jeszcze mi je piekłaś. Jestem generalnie do twoich usług.

-Jeśli tak to... pomóż mi z Ivanem! Jeśli nikt się nim należycie nie zajmie, jeśli nikt nie okaże łaski, to... on umrze! Alkohol go wykończy! Proszę, Feliks, błagam cię, pomóż mi uratować brata! -wykrzyczała mimowolnie zalewając się łzami.

Przez dłuższą chwilę panowała zupełna,  nie zakłócona niczym cisza. Natalia próbowała jedynie opanować szloch i nieustannie wycierała łzy.

-Zrobię dla ciebie totalnie wszystko... z wyjątkiem tego. Sorki, siorka, ale nie mogę nagle zacząć się o niego troszczyć, kiedy on próbował mnie zabić! Nie tylko mnie, ale i mojego chłopaka i jego młodszego brata! Aż dziw, że go jeszcze nie zostawiłaś, to dziwak i sadysta, nie ma serca i sumienia, podz-...

-Dosyć! -wykrzyknęła Natalia tak głośno jak tylko potrafiła i pełna furii odłożyła słuchawkę przerywając Feliksowi w połowie słowa. Słuchawka nawet nie znalazła się na swoim miejscu, telefon razem z stołem zatrząsł się.

Straciła nadzieję. Skoro nawet ten frywolny, dziecinny Feliks nie chciał mu przebaczyć... skoro nawet rodzona siostra życzyła mu śmierci... Nie było już wyjścia, została sama.

Straciła rachubę ile czasu płakała, jej koszula w okolicach dekoltu bardzo szybko zwilgotniała. Utraciwszy ostatki nadzieji zamknęła notatnik, gdy nagle coś mignęło jej przed oczami. Otworzyła zeszyt na ostatniej stronie, na której to w lewym dolnym rogu znalazła napisany niestarannie numer, bez jakichkolwiek informacji o właścicielu.

Pojawił się maleńki promyczek nadziei. Nie domyślała się nawet czy czyni dobrze, i czy coś z tego będzie, ale desperacja robiła swoje. Chęć pomocy ukochanemu bratu sprawiała, że była zdolna podejmować wszystkie, nawet niezbyt rozważne decyzje.

Uspokoiła oddech i przetarła oczy. Obraz ciągle był lekko zamazany, ale z każdym mrugnięciem stopniowo powracał do normy. Starannie przepisała numer i przyłożyła słuchawkę do ucha. Czekała. Sygnał się pojawił, czyli numer był aktualny. Dłonie dziewczyny trzęsły się, jakby od dłuższej chwili stała na zewnątrz bez jakiegokolwiek okrycia. Bała się. Brat będzie na nią zły, nie powinna grzebać w jego rzeczach. Dzwoniła do ludzi prosząc o pomoc, mimo, że sam potrzebujący ją o to nie prosił. Czemu się tak zachowywała? Czyż Ivan nie był silny, i nie dałby sobie rady sam?

-Halo? -usłyszała głos dobiegający z słuchawki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro