Prolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

***

W księgach zapisano, że u zarania królestw, istniały potężne artefakty.

Takie, które nosiły w sobie okrutną klątwę, ale i wielką moc.

Według legend, jeden z nich przełamano, a jego skrawkami obdarowano królów.

Tak rozpoczęła się historia mocy każdej z krain. Historia, o której zapomniano.

***

Błyskawica przecięła ciemnogranatowe niebo.

W oddali zamajaczył zarys murów. Rozświetlał się z każdym kolejnym piorunem, tańczącym po niebie.

Powietrze było ciężkie i duszące, wokół unosił się zapach zwiastujący nadejście ulewy. Zakapturzona postać stanęła u stóp dawnej twierdzy. Kościste, pomarszczone palce chwyciły za rant kaptura i odsłoniły równie zniszczoną twarz. Siwe, skołtunione włosy ukrywały ostre rysy kobiety i kontrastowały z ciemnymi oczami koloru szarej skały.

Serce, które od tak dawna trzymała w ryzach, zabiło szybciej, zaczęło galopować, ręce trzęsły się już nie tylko ze starości, ale również przez pełzający po ciele strach, niepewność i złość.

„Co, jeżeli się myliłam, jeżeli nie został nawet skrawek?" - pomyślała mknąc przez opuszczone korytarze.

Kolejna błyskawica.

Dostrzegła błysk, niepasujący do panującej wokół szarości.

Wdrapała się szybko po zgliszczach na szczyt niegdysiejszej wieży.

Nie pamiętała już, jak zamek wyglądał wcześniej, czas zrobił swoje, zagarniał coraz więcej, jakby mury należały do niego i bez skrupułów postanowił je zniszczyć dla własnej uciechy, obrócić je w niwecz. Podobnie jak wspomnienia, które niemal zaszły mgłą.

Jednak jedno wspomnienie było tak wyraźne, tak ostre - jak dźwięki, drażniące jej umysł słowami, które pocięły niegdyś jej serce na kawałki. Naznaczyło ją to tak bardzo, że gotowa była poświęcić swoje nieśmiertelne życie tylko po to, by się zemścić.

Pamięć o wydarzeniach sprzed wieków nasiliła się wśród posępnych ruin. Już się nie bała, napędzała ją już nie tylko nadzieja, ale także gniew, przejmujący kontrolę nad jej ciałem i umysłem.

Rozgrzebywała zgliszcza, próbując wyszarpać z ich szponów przedmiot, którego tak desperacko pragnęła. Przeklęła pod nosem, gdy skaleczyła się zmieszaną z gruzami kością.

- Jestem blisko – szepnęła, przyśpieszając swoje ruchy. Dyszała ciężko wtłaczając coraz więcej siły w zwiotczałe mięśnie.

Po chwili odsłoniła szkielet, niemal wszystkie kości były białe niczym mleko, wszystkie oprócz tych, które niegdyś były dłonią jej towarzyszki. Te, poczerniały, przypominały węgiel, na którym ułożono niebieski kamień o nieregularnym kształcie.

Rozpraszał światło błyskawic, malując szafirowe wstęgi, niepasujące do panującej wokół zgnilizny i rozkładu.

Zaczęło kropić, zbliżał się obfity deszcz.

„Dobrze, zmyje dowody mojego cierpienia"

Pomyślała, sięgając między poły płaszcza.

Starucha wyjęła mały, srebrny sztylet, skrzywiła się, gdy zobaczyła w ostrzu swoje odbicie. Zatrzymała się na chwilę i ponownie wbiła wzrok w oręż. Nie pokazywał już jej lica, zamiast ciemnych tęczówek, patrzyły na nią szafirowe oczy, o barwie przypominającej dzisiejsze, burzowe, niebo, głęboką toń morza i jeziora ukrytego wśród gór.

Rozumiała wróżbę, którą właśnie dostrzegła, nie było już odwrotu - nie teraz, gdy znaki na niebie i ziemi dały jej szansę na wypełnienie swojej wendetty.

Przesunęła ostrzem po wewnętrznej części dłoni. Szkarłatna strużka krwi natychmiast wydostała się spomiędzy równych krawędzi rany, zaczęła spływać plamiąc, już i tak zatęchłe, odzienie kobiety.

Sięgnęła skaleczoną ręką po szafir oraz poczerniałą kość. Ścisnęła je w dłoni tak, by zmieszały się z czerwienią.

- Przeklinam tego, który uczynił mnie samotną, jego i kolejne pokolenia, niech cierpią przez wieki i szukają szczęścia, którego nie da się odnaleźć. Szafiry jeno odpowiedzią.

Jej głos przypominał szept niesiony echem przez wiatr. Gdy wypowiedziała ostatnie słowo z lekkim westchnieniem, rozpłynęła się w powietrzu. Zostały jedynie jej kości, które z trzaskiem rozsypały się po kamiennym podłożu.

Szafir spoczął obok, czekając, by ponownie zostać znalezionym, by stać się narzędziem nadziei lub zguby.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro