Rozdział 14: Faceci...

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Miłość jest namiętnością. Wytrąca z równowagi. Gubi rytm. Zaburza spokój. Zmienia wszystko. Przewraca świat do góry nogami. Wywraca wszystko na lewą stronę, zachód zmienia w południe, a północ we wschód, to, co złe, w dobre, każe otwierać serce bez warunków. W takim obłąkaniu cierpienie i lęk są niezauważalne. Paradoksalnie, bez nich miłość nie ma sensu.

Siedziałam na niewygodnym krzesełku obitym w zielony materiał, a mój wzrok skierowany był w stronę szklanej szyby, która ukazywała cały Nowy Jork; miejsce, które zmieniło moje życie i przywróciło stare wspomnienia, ale także otworzyło oczy. Udawałam, że słucham starszego mężczyzny siedzącego naprzeciw mnie w niebieskim, tradycyjnym uniformie policyjnym, a myślami tak naprawdę byłam daleko stąd. Moje palce rytmicznie uderzały o kolano w geście zdenerwowania, ale czułam się spokojna dzięki lekom uspokajającym, które dostałam w karetce.

- Wiec prawdopodobnie kierowca auta niezostanie zatrzymany, ale wypuczony za parę minut, gdyż tak jak wspominałem nie wiadomo kto był sprawcą wypadku. Kamery nie obejmują tamtego kawałka drogi, pani nic nie pamięta, a świadkowie uważają, że weszła pani na drogę na zielonym świetle i w tym samym czasie sygnalizacja świetlna na drodze pokazała zielone, ale to również zostało sprawdzone i wszystko działa odpowiednio. - pokiwałam głową, szczęśliwa, że wreszcie będę mogła się stąd ulotnić. Tak naprawdę mało obchodziło mnie to kto był sprawcą tego wypadku i, gdy tylko doszło do mnie do się stało i zaczęłam kontaktować ze światem, chciałam, by policja odpuściła sobie badanie tego zdarzenia, ale usłyszałam podstawową formułkę, że to należy sprawdzić i trafiłam tutaj, na komisariat. Nie wiem ile minęło od wyjścia z mieszkania mojej siostry, ale wiem, że na komórce miałam zapewne multum połączeń, które pewnie tylko nasiliły się, gdy komisarz przede mną wykonał połączenie do Justina, gdy go o to poprosiłam, bo moja komórka była rozładowana. Niby mogłam poprosić, by zadzwonił do Jasmine, ale nieważne jak dziwnie to brzmi potrzebowałam jego towarzystwa.

- Dobry wieczór, szuk... - jakby na zawołanie, usłyszałam za sobą chrapliwy, znany mi głos i odwróciłam głowę, napotykając brązowe tęczówki. Chłopak natychmiast przerwał i spojrzał na mnie, szukając jakichś zadrapań czy czegoś podobnego, ale gdy nic takiego nie dotarło do zasięgu jego wzroku mogłabym przysiąść, że odetchnął z ulgą. Podszedł do mnie i ucałował moje czoło, nachylając się. - Co się stało? - zapytał, patrząc na mężczyznę naprzeciw. Ten wstał ze swojego fotela, które swoją drogą obite było w czarną skórę i na pewno wygodniejsze od mojego i podał Justinowi dłoń, zapewne rozpoznając, że to niezwykły chłopak, a gwiazda popu. Chyba w tamtym momencie najbardziej przerażało mnie to, że ja cały czas o tym zapominałam i nie potrafiłam wbić sobie do głowy, że w niedalekiej zapewne przyszłości nasze kontakty ograniczą się do tych czysto związanych z moją pracą.

- Pańska dziewczyna miała mały wypadek, na szczęście nic się poważnego nie wydarzyło. - spinam się na słowa komisarza, ale nie odzywam się, gdy widzę, że i blondyn nie reaguje. Kiwa głową i przeczesuje końcówki włosów, a ja po raz kolejny nie mogę nadziwić się jak ktoś może być aż tak przystojny. Odwracam wzrok, gdy tylko orientuje się, że brązowooki znów zaczyna zajmować moje myśli i patrzę na mężczyznę naprzeciw. Od razu orientuje się o co chodzi i uśmiecha się ciepło. - To już wszystko, w razie czego będziemy się kontaktować. Proszę uważać i pamiętać, by zgłosić się do lekarza, gdyby wyszły jakieś powikłania. - kiwam głową i wyciągam do niego rękę, która ściska, a później Justin powtarza mój ruch i kierujemy się do wyjścia z pomieszczenia, ale zatrzymuje nas jeszcze głos komisarza. - Przepraszam, ale mógłbym prosić o autograf? Moja córka uwielbia pana piosenki. - mówi ze słyszalną niepewnością w głosie, obawiając się reakcji chłopaka, ale on z lekkim uśmiechem podpisuje się na karce, która dostaje i już po chwili znajdujemy się na zewnątrz budynku. Od razu dostrzegam czarne Ferrari, które mocno odznacza się na pustym prawie parkingu i wiem, że jest chłopaka, więc unoszę brwi zdziwiona, gdy ten łapie mnie za rękę i udaje się w innym kierunku.

- Po prostu pomyślałem, że będziesz chciała się przejść i zresztą przyjechałem z ochroniarzem, bo Scooter odkąd tylko wyszłaś nie daje mi spokoju, bo dowiedział się od matki, że nie ma mnie już w Kanadzie. - mówi, gdy tylko widzi mój pytający wzrok, a ja kiwam głową. Mam mówić, że to niebezpiecznie, by poruszał się po ulicach sam, ale ostatecznie się nie odzywam, bo to tylko dwie przecznice, a poza tym skoro on czuje się zrelaksowany to wiem, że to niepierwszy raz, gdy jest bez ochrony. Nadciągam na głowę kaptur, gdy zrywa się silny wiatr i patrzę na Justina, który robi to samo. - Opowiesz mi co się dzisiaj stało? - zapytał cicho po kilku chwilach, a ja wiedziałam, że obawia się mojej reakcji. No tak, pewnie po tym wszystkim ma mnie za wariatkę, przemyka mi przez myśl, a mnie przechodzą dreszcze. Czuje to i patrzy na mnie, wzdychając cicho. - Prawdopodobnie wiem o czym myślisz teraz, ale nie ważne. Chce byś tylko wiedziała, że nie oceniam cię i nigdy nie będę tego robił, oraz że nie musisz mi nic mówić, jeśli nie chcesz, ale pamiętaj, że jeśli będziesz chciała służę pomocą.

- Dziękuję. - uśmiechnęłam się i staje, a on czyni to samo, gdy tylko zauważa, że się nie ruszam. Patrzy na mnie niezrozumiale, a ja podchodzę do niego bliżej. Opieram ręce na jego ramionach, patrząc mu w oczy. Dotąd wszystko, co działo się pomiędzy nami było z jego inicjatywy, ale teraz chce to zmienić, chce, by wiedział, że cokolwiek się między nami dzieje podoba mi się to. Błądzę od jego tęczówkę do ust, ale po chwili zatrzymuje się w tych pierwszych, szukając czegoś co sprawi, że będę miała odwagę połączyć nasze wargi. To dziwne i cholernie, niezwykłe, że cała, moja pewność siebie odchodzi, gdy tylko on jest obok. W jego oczach nie znajduje ani kropli niezrozumienia lub niepewności, a gdy jego ręce lądują na moim biodrach, przysuwając mnie bliżej przestaje się wahać i łącze nasze, drżące już usta, zamykając oczy. Pocałunek nie trwa dużo, ale jest wystarczający długi, by pozbawić nas oddechu. Jest też inny niż poprzednie, bardziej niezwykły. Pokazuje nam obojgu coś czego jeszcze nie jesteśmy w stanie zdefiniować. Otwieram powoli oczy i uśmiecham się, gdy i on to robi, jednak nie trwa to długo, bo krzywię się i zginam w pół, gdy skurcze brzucha mnie do tego zmuszają.

- Wszystko w porządku? Bella? - Justin patrzy na mnie z troską i pytającym wyrazem twarzy, a ja lekko kiwam głową, układając ręce w miejscu bólu. Justin patrzy jak moja dłoń znika pod bluzą i wiem, że rozumie. Jestem pewna, że zaraz się ulotni, gdyż każdy mężczyzna tak reaguje, ale on kompletnie mnie zaskakuje.- Wiec co powiesz na masę słodyczy, dobry film i masaż brzucha? - pyta, a ja otwieram szerzej oczy. On mówi poważnie, czy ja się przesłyszałam? - Co? - pyta, widząc mój wyraz twarzy, a ja wzruszam ramionami.

- Po prostu nie wierzę, że chcesz spędzić ze mną ten wieczór, wiedząc, że prawdopodobnie będę nie do zniesienia. Inni, by się jak najszybciej ulotnili. - mówię, a on tylko się uśmiecha, splątując nasze palce razem, gdy się prostuje, a ja wciąż nie mogę uwierzyć w to co się dzieje.

   ****

Po raz kolejny przekręcam się na kanapie, nie wiem dlaczego, ale nie mogę sobie znaleźć miejsca. Prawdopodobnie nadal jestem trochę zdenerwowana, a lekki przestają działać, ale próbuje o tym nie myśleć. Nie jestem wariatką, a to był po prostu tak jakby atak paniki tylko z innego powodu niż strach. Wspomnienia nadal przewijają się przez moją głowę, ale spycham je w najczarniejszy zakątek mojego umysły, chcąc spędzić ten wieczór w miłej atmosferze. Po chwili postanawiam się podnieść i patrzę na mężczyznę, który zapatrzony jest w telewizor. Leci właśnie jedna z ostatnich scen Street dance, czyli mojego ulubionego filmu. To trochę dziwne, że zgodził się on na niego bez mrugnięcia okiem. Byłam pewna, że go na to nie namówię, bo bądź co bądź to trochę romantyczny film, a mężczyźni takim nie lubią i wiem, że zrobił to dla mnie, podobnie jak również to, że wyszedł do sklepu nie przejmując się deszczem i wykupił prawdopodobnie całe słodycze, jakie tylko były. Troszczy się o mnie, jak nikt inny jeszcze nigdy, a ja co raz bardziej się do tego przyzwyczajam, tylko co potem? Teraz staram się o tym nie myśleć, ale co zrobię, gdy nasz kontakt z dnia na dzień się urwie? W końcu to Justin Bieber, a ja jestem zwykłą dziewczyną, której po prostu on pozwala spełniać marzenia, daje szansę, taka jak on kiedyś dostał od Brauna. Wzdycham i potrząsam głową, obiecałam sobie przecież żyć pełnią życia. Oderwałam się od matki, więc teraz nie zamierzam niszczyć tego na co się zdobyłam, tylko dlatego, że boję się co będzie później. Czy to po tylu latach udręki ma sens? Oczywiście, że nie i tego się trzymajmy.

Przybliżam się do brązowookiego i układam ręce na jego nogach, rozszerzając je. Wzrok blondyna od razu kieruje się na mnie, ale ignoruje to i chwytam popcorn, który ma w rękach, przekręcając się na plecy. Układam się wygodnie, a miskę ze słonym smakołykiem układam na swoim brzuchu i opieram głowę o klatkę piersiową chłopaka, a on zniża nogi bym miała lepszy widok i w tym samym momencie zaczyna się śmiać. Unoszę głowę tak, by go widzieć i mimowolnie uśmiecham się, gdy widzę jego odprężoną twarz. Patrzę na niego wzrokiem, który wyraża nieme pytanie, a on od razu to rozumie, lecz nie odpowiada. Chichocze dalej, a ja zastanawiam się, o czym myśli.

- Wiesz, bo tak jakby, gdy znalazłaś się w pozycji klęczącej z rękami na moim nogach to tylko jedna myśl co chcesz zrobić wpadła mi to głowy. - wymamrotał, pomiędzy napadami śmiechu, a ja spłonęłam rumieńcem. Chcąc nie chcąc musiałam przyznać mu rację, bo to było trochę jednoznaczne, ale... Cholera, chyba nie mam wytłumaczenia, ale ja chciałam się tylko położyć. Przysięgam nic innego nawet nie przeszło mi przez myśl. Czuje na sobie wzrok chłopaka, ale nie odwzajemniam spojrzenia i przekręcam twarz, chowając ją w bluzę chłopaka. Blondyn chichocze, więc wychylam jedno oko, bo widok jego zadowolonego i uśmiechniętego jest naprawdę czymś cudownym. Justin od razu dostrzega, że patrzę na niego i odwzajemnia mój grymas, pochylając się. Całuje moje poliki, a za każdym razem, gdy jego wargi zderzają się z moją skórą czuje dreszcze i nagle wszystkie zmartwienia znikają, a ja wreszcie w pełni się relaksuje. - Uwielbiam jak się rumienisz. - mamrota w moje czoło i tam też zostawia kilka muśnięć. Przymykam powieki, a film, który zawsze oglądam ze skupieniem odchodzi na drugi plan. To wszystko, co się dzieje jest dziwne, ale i niezwykłe, bo po tylu nieprzyjemnych rzeczach, które dzisiaj mnie spotkały teraz mogę wreszcie odpocząć.

- A ty jesteś zboczeńcem i we wszystkim widzisz tylko jedno. Faceci. - droczę się z nim, obracając głowę w stronę telewizora. Z trudem powstrzymuje uśmiech, który chce wkraść się na moje usta, ale przy nim jest to wręcz niemożliwe i jeden kącik moich ust unosi się do góry. Justin unosi na mnie wzrok i odrywa swoje usta od mojej skóry, a mi całkiem przypadkiem wyrywa się jęk niezadowolenia. Besztam się za to w myślach, gdy brązowooki patrzy na mnie z rozbawianiem. Przejeżdża językiem po swoich ustach i zniża się niżej, a już po chwili jego usta delikatnie dotykają moich. Patrzy w moje oczy, a ja odwzajemniam to i wzdycham, bo chyba się uzależniłam od jego warg. Przewracam oczami, gdy mijają kolejne chwile, a on nadal jest w tej samej pozycji i podnoszę się, chcąc wreszcie ugasić pragnienie w swoim ciele. Zaczem jednak mogę poczuć na swoich ustach jego, ten z chichotem się prostuje. Opadam i patrzę na niego z niezadowoleniem, a ten dalej się chichra.

- Gdyby tak było nie siedziałbym tu teraz i tak samo uważasz, Bello, prawda?- mówi, nawiązując do moich słów, a ja nieważne jakbym się zapierała nie mogę zaprzeczyć. Gdyby myślał tylko o jednym nie było, by go tutaj teraz, nie przyjechałby po mnie na komisariat i nie zrobił kilku innych rzeczy, które robił w przeciągu ostatnich dni i wiem również, że jestem mu za to wszystko dozgonnie wdzięczna, ale o tym przecież nie musi wiedzieć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro