Rozdział 2: To mu to powiedz...

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Miłość to po­mie­sza­nie podzi­wu, sza­cun­ku i na­miętności. Jeśli żywe jest choć jed­no z tych uczuć, to nie ma o co ro­bić szu­mu. Jeśli dwa, to nie jest to mis­trzos­two świata, ale blis­ko. Jeśli wszys­tkie trzy, to śmierć jest już niepot­rzeb­na - trafiłaś do nieba za życia.

Wyszłam z lotniska, ciągnąc swoją walizkę za sobą. Uśmiechnęłam się i przymknęłam powieki, rozkoszując się świeżym, nowojorskim powietrzem.

Nigdy nie polubię latania, czuje się wtedy jak zamknięta puszka, wywijająca fikołki w powietrzu. To nie tak, że na przykład mi nie dobrze, tylko źle czuję się, wiedząc, że gdyby coś się stało, nie mam możliwości ucieczki.

Pokręciłam głową, odganiając od siebie swoje myśli i rozglądając się wokół. Dostrzegam kilka metrów przede mną postój taksówek, więc wolnym krokiem udaję się w tamtą stronę. Na początku to Jasmine miała po mnie przyjechać, ale samolot, którym podróżowałam, opóźnił się o jakieś dwie godziny, a ona musiała być o równej dwudziestej pierwszej w klubie.

Spojrzałam na zegarek, gdzie dostrzegłam godzinę dwudziestą drugą pięć i przeklęłam w myślach samolot. Od rana mój humor zdecydowanie nie należał do najlepszych, a do tego byłam pewna, że zdążę jeszcze zrobić dzisiaj kilka zamówień na okładki, których się nazbierało, ale jak zawsze, coś pokrzyżowało mi plany.

Podeszłam do jednego z samochodów, a młody mężczyzna na około dwadzieścia osiem lat wysiadł z pojazdu i kiwnął mi głową. Zabrał walizkę, a ja wsiadłam do auta i zamknęłam za sobą drzwi, opierając głowę o zagłówek.

– Do klubu Norse – odezwałam się pierwsza, gdy tylko chłopak wsiadł do auta. Przytaknął i ruszył, a ja zdjęłam torebkę ze swojego ramienia. Wiedziałam, że mogę mieć problemy ze znalezieniem swojego portfela, więc zamierzałam poszukać go wcześniej. Przetrząsnęłam całą torebkę i, gdy już traciłam cierpliwość gorąca czerwień mignęła mi przed oczami i już po chwili znalazła się w moich rękach. Położyłam wybraną rzecz na swoich kolanach i wyjęłam komórkę, pisząc szybkiego SMS do siostry, nie chciałabym, by martwiła się zbytnio.

Do: Sister ♥
Będę za pięć minut.

Obróciłam głowę do okna, podziwiając okolice. Byłam już tutaj kilka razy, ale za każdym razem czuję jakbym odwiedzała to miejsce pierwszy raz. Po chwili poczułam, że auto zaczęło zwalniać, więc zawiesiłam torebkę na ramieniu i poprawiłam włosy.

– Dziękuję – powiedziałam do kierowcy i, gdy podałam mu odpowiednią kwotę, oboje wysiedliśmy. Chłopak otworzył bagażnik i wyjął walizkę, podając mi ją. Odwróciłam się i przyglądając się chwilę tablice z nazwą, ruszyłam do środka. Od razu uderzył we mnie odór alkoholu, potu i wielu, wielu innych zapachów. Nie byłam osobą, która w młodości stroniła od imprez i wszystkiego co z nimi związane, więc byłam już przyzwyczajona.

Od piętnastki każde weekendy spędzałam w klubach i upijałam się ze znajomymi. Byłam dziewczyną, która spędzała dużo czasu nad książkami, ale nie byłam kujonką i umiałam się rozerwać, ale także uważałam, że to pomoże zapomnieć mi o przykrych wydarzeniach z przeszłości.

Zaczęłam przeciskać się przez tysiące nastolatków, którzy tańczyli na środku parkietu. Klub siostry był dosyć popularny w okolicy i codziennie pełno osób spędzało tu czas. Ruszyłam w stronę baru, za którym stał Jacob, wysoki brunet z czarnymi jak smoła oczami i kolczykiem w brwi. Wcześniej, gdy wpadałam do Nowego Jorku, spędzałam tu dużo czasu, więc mieliśmy dobry kontakt.

  –Część, mała. Dawno Cię nie widziałem, wyładniałaś.

Uśmiechnęłam się i zachichotałam. Przywitałam się z brunetem i musiałam stwierdzić, że jak zawsze wyglądał obłędnie.Jacob miał dwadzieścia lat i był bardzo przystojny, ale ja wolałam blondynów, najlepiej jeszcze z brązowymi oczami. 

Położyłam torebkę na ladzie i usiadłam na jednym z krzeseł. Już miałam zacząć rozmowę, ale poczułam delikatne, kobiece ręce na swoich ramionach i ktoś, a raczej Jasmine przytuliła się do mnie. Na mojej twarzy od razu zabłysnął szerszy uśmiech, bo naprawdę brakowało mi siostrzanego ciepła.

– Część, siostrzyczko.

   ****

Zdjęłam czarną ramoneskę z ramion i weszłam w głąb elegancko urządzonego mieszkania. Rozejrzałam się i ze zdziwieniem stwierdziłam, że nic się tutaj nie zmieniło. Jasmine była osobą, która nie lubiła monotonności, więc praktycznie co tydzień zmieniała dodatki i wszystko, co się dało, a teraz nie było mnie dwa miesiące i wszystko stoi na swoim miejscu. Zaczynam się zastanawiać czy ktoś nie podmienił mi siostry.

Chwyciłam rączkę walizki i ruszyłam do zazwyczaj zajmowanego przeze mnie pokoju. Moja siostra musiała zostać dziś w klubie przynajmniej do drugiej, a ja postanowiłam wrócić wcześniej i zając się zamówieniami, bo jakoś nie chciało mi się spać. Zresztą zazwyczaj spać chodziłam po północy, a jest dopiero dwudziesta trzecia dziesięć. No dobra, nie jest już tak wcześnie, jak miałam nadzieje, że jest. Zignorowałam to jednak i wyjęłam swojego laptopa, szybko logując się na wattpada i włączając YouTube. Szybko wyszukałam składankę pop i nie patrząc na opis, włączyłam ją. Wróciłam na odpowiednią kartę i z grubsza przejrzałam powiadomienia, następnie włączając program graficzny. Przeczytałam ostatnie dwa zamówienie, które zgodziłam się zrobić i szybko zajęłam się tworzeniem.

Po kilkunastu minutach pierwsze zamówienie było gotowa i dodane, a ja zajmowałam się drugim. Opowieść o Dziewczynie z porcelany podobała mi się już z samego opisu i moja wena twórcza dawała, o sobie znać dużo bardziej niż przy wcześniejszym zamówieniu. Cieszyło mnie również to, że autorka nie narzuciła mi swojego pomysłu, ale pozostawiła to mojej wyobraźni, bo często, jeśli miałam określone warunki okładki, nie wychodziły za fajnie...

W moim regulaminie określone było, że dodaje trzy propozycje i bardzo mi to pasowało, bo zazwyczaj trudno było wymyślać coś więcej, a dodanie mniejszej ilości nie miało sensu i nie dawało autorowi odpowiedniego wyboru.

Zazwyczaj spędzałam nad jednym zamówieniem od godziny do dwóch, teraz zajęło mi to zaledwie półgodziny. Cieszyłam się, że zgodziłam się na zrobienie tej okładki, bo ta książka naprawdę ma potencjał i wierzę, że nawet będę mogła ją kiedyś zobaczyć na sklepikowej półce, a o autorce usłyszę jeszcze nie raz. Utworzyłam nową cześć i szybko wpisałam tytuł Zamówienie nr. 161 i dodałam jeszcze kilka słów od siebie oraz przypomniałam o napisaniu, że to ja jestem wykonawczynią prac i dodałam pracę.

Wróciłam do okienka powiadomień i wcisnęłam jedno, które przeniosło mnie do złożonych zamówień. Usunęłam odpowiednie komentarze, których nie zamierzałam robić i przy dwóch, które już zrobiłam, odpisałam gotowe i wkleiłam link z zamówieniem. Zatrzymałam wzrok na kolejnych dwóch zamówieniach i jedno z nich od razu zignorowałam. Po chwili miałam już zrobić to samo z kolejnym, ponieważ byłam pewna, po nazwie autorki Bieber, że to kolejne głupie fanfiction, gdzie Justin jest szkolnym bad-boyem, a ona szkolną, szarą myszką, ale wczytałam się dalej. Nie zdążam jednak nawet przeczytać pierwszego zdania, gdy słyszę otwieranie drzwi i już wiem, że moja siostra wróciła.

- Hej, jesteś? - słyszę jej głos, więc wstaje i udaje się do przedpokoju. Jasmine ściąga buty, a w ręce ma reklamówkę, w której jak podejrzewam, zakupiła zapas alkoholu na najbliższe dwa lata, myśląc, że wypijemy to za jeden wieczór. Często jeszcze przed moją osiemnastką robiłyśmy sobie wieczory z ulubionymi filmami, alkoholem i chipsami. Potem jednak nasza matka się o tym dowiedziała i nie była zbytnio zadowolona, wiedząc, że moja siostra daje mi pić.

- Jestem. - uśmiecham się do niej ciepło i chwytam reklamówkę, ruszając do kuchni. Rozpakowałam wszytko i miałam rację, dziewczyna zrobiła zakupy na przynajmniej kolejny rok. Usłyszałam kroki, a już po chwili obok na stole pojawiły się kieliszki do naszego, ulubionego wina. Wróciłam po chwili do pokoju i wzięłam laptopa, wracając zaraz do Jas. Jej brązowe włosy falowały, gdy robiła piruety, wsypując jedzenie do miseczek. Była tak pełna energii, a brązowe oczy świeciły się jak lampionik.

Kładę laptopa i przechodzę na YouTube, obiecując sobie, że zamówienie przeczytam za chwile. Chce zmienić playlistę, bo wiem, że brunetka słucha czegoś innego, jak na przykład Ariany Grande czy Seleny Gomez, ale ona nie pozwala mi na to i sama dobiera się do komputera. Odsuwam się i chwytam jednego chipsa, pamiętając, że nie mogę zjeść za dużo, bo potem mam problemy z cerą. Nie mija nawet minuta, gdy po kuchni roznosi się głos Biebera, a ja przewracam oczami. Wspominałam, że macie właśnie przed sobą wieloletnią Belieber? Jeśli nie, to może i lepiej, bo nie chcecie wiedzieć, jakiego fioła ma ona na punkcie Justina i piosenki Sorry lub What do you mean? A skoro już o tym mowa, to właśnie to teraz leci z mojego laptopa. Chwytam kieliszek i nucę pod nosem, patrząc na siostrę, która szuka czegoś uparcie w półkach.

- A tak w ogóle to wróciłaś wcześniej? - bardziej pytam, niż stwierdzam, bo nawet nie wiem, która jest godzina. Siadam na blacie i patrzę na siostrę, która usadawia się z na krześle z miską popcornu.

- Jacob mnie wyręczył. Powiedział, że tak rzadko się z tobą widzę, że należy mi się wyjść z pracy wcześniej, zresztą jestem właścicielką co nie? - pyta i trzepocze rzęsami. Śmieje się i przytakuje. - A i kazał mi przekazać, że masz go odwiedzić jeszcze. - uśmiecha się do mnie z miną, podobasz mu się, a ja przewracam oczami.

- Wiesz, że go lubię, ale nic więcej. Do tego dopiero za dwa miesiące zamieszkam tu na stałe, a teraz będę wpadać tylko czasem, więc nie zamierzam się wiązać, wiedząc, że nie będę mieć możliwości, by się z nim spotykać i tym podobne. - wzruszam ramionami, wyjmując telefon i szukając w kontaktach mamy. Zatrzymuje się przy jej zdjęciu i klikam dymek, chcąc napisać wiadomość.

Do: Mama ;D
Jestem cała i zdrowa :)

Wiem, że już pewnie śpi, ale wolę wysłać jej esemesa i wiedzieć, że wie, niż jutro słuchać wywodu, że się martwiła. Zapewne nie miałaby na to nawet czasu, zajęta hotelem, ale to już szczegół.

- To mu to powiedz. - mówi, a ja dopiero po chwili łapie, że wciąż mówi o przystojnym barmanie ze swojego kluby. Wzdycham, czy to takie dziwne, że chciałabym być w związku, ale odrzucam zaloty każdego chłopaka, który staje na mojej drodze? Większość z nich jest naprawdę w porządku, ale nie czuje przy nich.... No nie wiem, na przykład motylków w brzuchu i moje ciało nie reaguje dreszczem lub gęsią skórką? Wiem, że to pewnie banalne i teraz uważacie mnie za banalną nastolatkę, która wierzy w miłość od pierwszego wejrzenia, ale nie jestem taka. Chce po prostu poczuć do coś... Coś, co opisują w książkach, w internecie czy w fanfictionach, którymi otaczam się na co dzień. Nie chce związku, który ma być po to, by po prostu być lub, żebym mogła się nim pochwalić przed koleżankami. Chce czuć się kochana, wyjątkowa i bezpieczna w jego ramionach; chce, by on patrzył tylko na mnie i nie stawiał mi banalnych warunków, które nie mają sensu oraz nie był chorobliwie zazdrosny. To aż tak wiele, doprawdy? Kręcę głową, odganiając swoje bajkowe myśli i wracam do rzeczywistość, w której ja jestem singielką, a mój książę z bajki nie istnieje...

   ****

Wracam do pokoju koło drugiej i zmuszam się wejść jeszcze na wattpada oraz zrobić to, co sobie obiecałam.

Tytuł; Siostra sławnego gwiazdora

Autor; Bieber

Gatunek; Fanfiction

Postacie, które mają być na okładce; Justin Bieber w aktualnym wieku i jego siostra Jazzy.

Krótki opis fabuły; Zastanawialiście się, jak to jest być siostrą chłopaka, który jest sławny na światową skalę? Jak to jest codziennie spotykać i rozdawać autografy jego fanom? Opowiadać innym o nim i uważać, by nie powiedzieć czegoś nieodpowiedniego? A do tego dbać i uważać, by nie robił on głupot? Pewnie powiecie, że powinnam być z niego dumna i jestem. Każdego dnia, gdy tylko widzę, jak wiele zdobył, uśmiecham się i ciesze się, że mam takiego brata, jednak... Jednak nasze życie nie jest tak kolorowe, jak mogłoby, wydawać się innym...

Pomysł na okładkę; Pozostawiam wszystko Twojej wyobraźni i umiejętnością :)

Mrugam oczami, bo jestem zszokowana. Pierwszy raz spotykam taką książkę i do tego osobę, która nie znając zapewne Justina i jego siostry chce iść na tak głęboką wodę. Mimo wszystko zgadzam się i z uśmiechem pisze komentarz.

Nie wiem wtedy jeszcze, że to jedno niby zwykłe zamówienie obróci moje życie o sto osiemdziesiąci stopni...

***************************

Hej, cześć, dzień dobry!

Jak się podoba? Wzięłam sobie Wasze rady i zrobiłam odstępy w tekście ciągłym oraz wszytki ty ja i tym podobne są z małej. Okładki robiłam sama, wiec musicie mi wybaczyć, że nie są idealne, ale nie jestem graficzką... Jak pewnie zauważyliście ostatnie zamówienie jest od użytkowniczki Bieber, czyli akcja już powoli mknie do przodu! Proszę mocno o gwiazdki, bo nawet nie wiecie jak to bardzo motywuje. Mam nadzieje, że błędów nie będzie, ale jakoś coś za wszystkie przepraszam i to chyba tyle. Do następnego^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro