Żałoba

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mam wrażenie, jakbym przez cały dzień była obserwowana i w sumie nawet wiem przez kogo. Sherri, Noah i w sumie cała reszta klasy. Przez to wszystko, kompletnie nie mogłam się skupić na rysowaniu tego, co wpadło mi do głowy, gdy nauczyciel powiedział jaki jest temat. 

— Powiecie o co wam chodzi, że tak mi się przyglądacie? — Zapytałam cicho Noah'ego. 

— Nudzi mi się, więc patrzę jak rysujesz... Niezła w tym jesteś... Powinnaś się zapisać na kółko plastyczne... — Wytłumaczył, a ja spojrzałam na rysunek cerbera, którego rysowałam. 

— Arcydziełem to nie jest... Sherri, czemu się na mnie gapisz? — Zwróciłam się do dziewczyny. 

— Nie masz pomalowanych ust i wyglądasz mniej gotycko niż wczoraj... — Westchnęłam cicho. 

— Jestem emo... — Poprawiłam ją, a Kyle cicho się zaśmiał. 

— I czego się chichrasz? — Zapytała Sherri, a on wskazał na nauczyciela. 

— Panno Richards, jeśli jest pani tak chętna do rozmowy, to może odpowie pani na pytanie, dlaczego Kreteńczycy mogli uczestniczyć w wymianie handlowej między ośrodkiem cywilizacji greckich, a Bliskim Wschodem i Egiptem? — Zapytał starszy nauczyciel historii. 

— Eeee.... — Złapała za zeszyt, szukając jakichś informacji, ale niczego nie notowaliśmy. 

— Uratuję ktoś koleżankę? — Zapytał mężczyzna, ale nikt się nawet nie odezwał. 

Po chwili uniosłam rękę do góry, bo nie mogłam patrzeć, jak Sherri wbija się w drewniane krzesło ze wstydu i zażenowania. Nauczyciel dał mi głos, a cała trójka spojrzała na mnie zaskoczona. 

— Kreta miała korzystne położenie geograficzne, co pozwoliło na taką wymianę handlową. Między osiemnastym, a dziewiętnastym wiekiem przed naszą erą, zyski z handlu zainwestowali we flotę, tym samym stając się największym mocarstwem morskim. Po tym, w roku tysiąc... Osiemsetnym założyli kolonię na Kyterze, a wkrótce po tym na innych wyspach Morza Egejskiego... — Odpowiedziałam nieco głośniej, ale nadal starałam się mówić na tyle cicho, aby nie było słuchać dokładnego brzmienia mojego głosu. 

— ... — Chyba zaskoczyłam nauczyciela. — ... Dokładnie... — Odchrząknął. — Panno Richards, tym razem ci odpuszczę, ale proszę słuchać... — Kiwnęła głową, a nauczyciel znowu zaczął opowiadać. 

Po jakichś dziesięciu minutach zadzwonił dzwonek, co znaczyło, że koniec pierwszej lekcji. Ledwo wyszłam na korytarz, a zostałam przytulona przez Sherri. 

— Od dnia dzisiejszego cię kocham... — Powiedziała to tak, jakby powstrzymywała płacz.

— Odpowiedziałam tylko na pytanie... — Zauważyłam, a ona pokręciła głową na boki. 

— Uratowałaś mnie przed kolejną jedynką z historii... — Zaskoczyła mnie taką informacją. 

— Sherri jest beznadziejna z historii... — Powiedział Noah, a ja spojrzałam na tę dwójkę. 

— A wy czemu jej nie pomogliście? — Wzdrygnęli się na moje pytanie. 

— Są tak samo dobrzy jak ja... — Podrapała się po głowie dziewczyna, a ja poczułam jak ktoś objął mnie ramieniem. 

— Ślicznotko, nie chciałabyś mi może wytłumaczyć co nieco historii. Chyba jesteś z niej całkiem niezła... — Tylko jedna osoba mnie tak w tej szkole nazywa. 

Widziałem jak Noah, Sherri i Kyle zmarszczyli brwi zdenerwowani widokiem Klausa. Westchnęłam cicho, po czym podniosłam lewą rękę i uszczypnęłam chłopaka w dłoń, którą obejmował moje ramiona. Syknął z bólu, a przy tym zabrał swoje ramię. 

— Dziesięć metrów ode mnie albo cię kopnę. I ja nie żartuje, wczoraj już zaprezentowałam co nieco. Naprawdę nie mam ochoty, żeby twój debilizm na mnie spłynął, więc mam prośbę. Wyjedź na biegun, wskocz tam do wody, utop się tam i zamień w jedną, wielką bryłę lodu, żebym nie musiała patrzeć na twój wstrętny ryj, w który mam ochotę przyjebać za każdym razem, kiedy tylko weźmiesz oddech, którym pobierasz świeże powietrze, które zwnieczyszczasz ilością perfum, którymi się psikasz, Sraus... — Powiedziałam ze słodkim uśmieszkiem i chyba go właśnie zgasiłam. 

— Czekaj moment. Jak mnie nazwałaś? — Zapytał rozkojarzony, a ja kątem oka zauważyłam, że cała pozostała trójka prawie się zwija ze śmiechu. 

— Nie dość, że głupek, to jeszcze głuchy. Nazwałam cię Sraus, bo o wiele bardziej pasuje to do ciebie, niż Klaus. Przyznaj, oryginalne. — Wzruszyłam ramionami, a on rozejrzał się po korytarzu, gdzie zebrała się spora grupka gapiów. 

Po chwili odszedł, a moje trio nie wytrzymało i zaśmiało się na cały korytarz. Spojrzałam na nich. Po chwili chłopacy objęli mnie ramionami, czym mnie lekko zgięli. 

— Dobra, teraz to już oficjalnie. Uwielbiam cię! — Powiedział Kyle, a ja się uśmiechnęłam. 

— Najpierw wczoraj go nadepnęłaś, popchnęłaś na podłogę i dogadałaś. Dzisiaj mu dogadałaś na oczach większości szkoły... Co będzie jutro? Wylejesz coś na niego na stołówce? — Zaśmiał się Noah, kiedy to ruszyliśmy w kierunku kolejnej klasy, gdzie mamy lekcje. 

— Jak mnie zirytyje, to dostanie w piszczel... — Powiedziałam, a reszta się zaśmiała. 

Coraz bardziej zaczynam się przekonywać do tego, aby zacząć przy nich mówić normalnie. Mój głos jest dosyć specyficzny, jeśli chodzi o jego brzmienie. Nie raz już miałam o to pretensje od jakiegoś nauczyciela w szkołach i musiałam tłumaczyć, że nie mówię w taki sposób specialnie. 

— Ej, Shelby. Tak w sumie to ciekawi mnie jedna rzecz... — Zaczął Noah, a ja na niego spojrzałam. — Chodziłaś na jakieś lekcje dodatkowe, że umiesz tak dobrze rysować? — Zapytał, a ja się cicho zaśmiałam. 

—... Nie całkiem... Mój... Tata był architektem... Projektował domy, a ja jako mała dziewczynka zawsze siedziałam obok niego i patrzyłam jak rysuje... — Na wspomnienie taty, natychmiastowo zachciało mi się płakać. — Idę do łazienki... — Skręciłam w korytarz, gdzie zauważyłam tabliczkę, po czym weszłam do toalety. 

Odrazu zamknęłam się w jednej z kabin, aby następnie usiąść na jednej z desek klozetowych. Opuściłam głowę, a przy tym spojrzałam na tapetę w moim telefonie. Na ekranie blokady byłam ja i moi najlepsi przyjaciele, z którymi urwał mi się kontakt, gdy wyjechałam, a na głównej byłam ja, mama i tata. Na tym zdjęciu miałam cztery lata. To zdjęcie jest robione w ulubionym miejscu mojego taty, które już nie istnieje. Zrobili tam drogę. 

— Staram się być silna, tato, choć nie zawsze mi to wychodzi... Naprawdę chciałabym, żebyś żył i był tutaj, kiedy cię potrzebuję... — Zagryzłam dolną wargę, kiedy poczułam łzy zbierające się w kącikach moich oczu. 

Urwałam skrawek papieru toaletowego, po czym przyłożyłam go do kącika, żeby pozbyć się tych łez. Muszę być silna. Nie mogę pokazać, że jestem słaba, bo zostanę pośmiewiskiem szkolnym, które płacze na przerwach w łazience. No już, Shelby. Ogarnij się. Wzięłam głęboki wdech, aby się uspokoić, po czym wstałam. 

Sherri

Poszłam za Shelby do łazienki, bo trochę mnie zaniepokoiło to, że tak nagle się od nas odzieliła. Może i znam ją jeden dzień, ale nie wydaje mi się, aby takie zachowanie było u niej normalne. Podeszłam do jednej z kabiny, z której słyszałam pociąganie nosem. Przez szczeline na dolę dostrzegłam buty dziewczyny, dlatego uniosłam rękę, aby zapukać. Zawachałam się, kiedy usłyszałam co mówi. 

— Staram się być silna, tato, choć nie zawsze mi to wychodzi. Naprawdę chciałabym, żebyś żył i był tutaj, kiedy cię potrzebuję... — Szerzej otworzyłam oczy ze zdziwienia, kiedy tylko powiedziała taką informację. 

Jej tata nie żyje? Cofnęłam się, po czym ruszyłam do wyjścia. Teraz rozumiem czemu tak się zachowała. Rodzina to dla niej ciężki temat. 

— Sherri, dowiedziałaś się czegoś? — Zapytał Noah, kiedy akurat znalazłam się obok nich. 

— ... — Kiwnęłam głową. — Chyba przy niej będziemy musieli uważać z rozmowami odnośnie rodziny... — Zmarszczyli brwi nie rozumiejąc. 

Spojrzałam, czy przypadkiem nie ma jej za mną. 

— Nie powinnam o tym mówić, bo usłyszałam to przez przypadek i to jest raczej jej rodzinna sprawa, ale jej tata chyba nie żyje... — Obydwóch w tym momencie zaskoczyłam. 

— Po czym to wnioskujesz? — Zapytał Kyle, który teraz wydawał się zamyślony. 

— Po tym co usłyszałam. Powiedziała „Staram się być silna, tato, choć nie zawsze mi to wychodzi. Naprawdę chciałabym, żebyś żył i był tutaj, kiedy cię potrzebuję”... To może chyba oznaczać jedno... — Posmutniałam. 

— Ona ma żałobę... — Powiedział Noah, a ja kiwnęłam głową. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro