Co miało miejsce?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Cały weekend spędziłam w sumie w towarzystwie Noahego. Cały czas ze sobą rozmawiamy albo piszemy. Nie raz już uciekałam matce, kiedy chciała mi zabrać telefon, bo nie odkładałam go, gdy mnie o to prosiła. Nie powiedziałam jej o tym i wątpię, że w najbliższym czasie to nastąpi. Wciągnęłam drugą skarpetkę za kolano, kiedy to usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Spojrzałam na ekran, dzięki czemu zobaczyłam, że dzwoni Noah, któremu zmieniłam nazwę kontaktu. 

— Halo? — Włączyłam na głośnomówiący. 

— Będę po ciebie za dwie minuty... — Uśmiechnęłam się sama do siebie. 

— Już? Człowieku, ja jeszcze włosów i makijażu nie ogarnęłam... — Zaczęłam się na szybko czesać, a jednocześnie w tym czasie spróbowałam pomalować sobie rzęsy. 

— Nie śpiesz się, mamy jeszcze ponad czterdzieści minut... — Powiedział, a ja jeszcze bardziej przyśpieszyłam. 

— Na piechotę nie zdążymy... — Zauważyłam, a on się zaśmiał. 

— A czy ktoś powiedział, że idziemy na piechotę? — Rozłączył się, a ja szybko się ogarnęłam. 

Związałam swoje włosy w warkocza, a następnie wyszłam z łazienki ubrana w ogromną bluzę, która wygląda nawet na mnie, jak sukienka i w krótkich spodenkach. Na nogach miałam jeszcze cienkie rajstopy, a na nie, sięgające ponad kolano skarpetki. Wciągnęłam na nogi sznurowane buty, które miałam na stopach, kiedy byłam Noahem w kinie, po czym złapałam za plecak. Telefon wrzuciłam do kieszeni bluzy, a w kolejnej chwili wybiegłam z pokoju. 

Zbiegłam po schodach, po drodzę rzucając pożegnanie w kierunku mamy, która dzisiaj miała wolne, po czym założyłam kurtkę i wyszłam z domu. W tym momencie zobaczyłam zatrzymujący się motor. Przełknęłam ślinę, kiedy zobaczyłam to, że to właśnie Noah prowadził ten pojazd. Podbiegłam do niego, a on natychmiast dał mi drugi kask. 

— Niespodzianka? — Powiedział, a ja się zaśmiałam. 

— I to taka spora... — Odpowiedziałam, a następnie usiadłam za nim i założyłam kask. 

Objęłam go w klatce piersiowej, a on po chwili, gdy zasłonił szybkę swojego kasku, ruszył. Mocno go przytrzymałam, kiedy skręcaliśmy na zakręcie. Po jakichś dwudziestu minutach, chłopak zatrzymał motor na parkingu pod szkołą. Zsiadłam z miejsca za nim, a następnie zdjęłam kask, który mu podałam, kiedy otworzył schowek pod siedzeniem. Zabrał kluczyki, po czym do mnie podszedł i objął ramieniem. W kolejnej chwili oboje ruszyliśmy w kierunku wejścia do szkoły. 

Nim weszliśmy do środka, chłopak poprawił mi włosy za ucho, a ja się cicho zaśmiałam, bo kompletnie nie pomyślałam o tym, że mogę teraz wyglądać jak jakieś czupiradło. 

— Jak myślisz, jaka będzie reakcja pozostałych? — Zapytał, kiedy weszliśmy do środka i ruszyliśmy w kierunku szafek, aby zostawić w nich kurtki. 

— Eee... Głośna... — Zaśmiał się. 

— To napewno... A w szczególności będzie głośna taka jedna, która ma kolorowe włosy... — Roześmiałam się, po czym puściłam Noahego do jego szafki która była trochę dalej w korytarz. — Poczekaj na mnie... — Kiwnęłam głową, a następnie złapałam za kłudkę, przy której zaczęłam wykręcać szyfr. 

— Hej, ślicznotko. Dawno cię nie wkurzałem, a jesteś wtedy naprawdę urocza... — Odezwał się Sraus, który stanął obok mnie. 

Kompletnie go zignorowałam, a przy tym zdjęłam kurtkę, którą zawiesiłam na wieszkaczku w szafce. 

— Czytałem o tobie reportaż w gazetce... — Zaśmiałam się. 

— Ty umiesz czytać? A to ci ciekawa informacja. Skoro umiesz coś takiego, to chyba ukształtowało się u ciebie to, co się nazywa logicznym myśleniem. A jeśli tak, to może w końcu zrozumiesz, że masz się odemnie odpierdolić albo ja ci zapierdolę w twoją „śliczną” buźkę, a tego byś raczej nie chciał. Spierdalaj, badboyu i szukaj innej chodzącej dziury... — Zagwizdał na moje słowa. 

— Jak chcesz, to potrafisz być serio ostra... Jestem ciekawy tego, czy w łóżku też taka jesteś? — Założyłam ręce pod biustem i się uśmiechnęłam zwycięsko. 

— Nie wiem, zapytaj mojego chłopaka... — W tym momencie wyraźnie pobladł. 

— Chłopaka? — Gdy o tu zapytał, szatyn położył mu rękę na ramieniu i odwrócił tak, że przyszpilił go do szafek. 

— Tak, chłopaka. Jak nie chcesz oberwać w gębę, to spierdalaj i nie podbijaj do zajętych dziewczyn... — Powiedział Noah, który znowu jest moim bohaterem, a następnie podszedł do mnie, kiedy zamykałam szafkę. — Idziemy? — Kiwnęłam głową, a następnie złapałam go za rękę i poszłam razem z nim. — Jak ja go nienawidzę... Jakby ciebie i innych świadków tam nie było, to serio, dostałby w szczękę... — Założyłam jego ramię na swój kark, aby mnie objął. 

— Nie pozwolę ci się z nim bić... Jasne? — Kiwnął głową na mój stanowczy ton, po czym nieco się pochylił, aby coś mi wyszeptać na ucho. 

— Urocza jesteś, jak jesteś taka stanowcza... — Poczułam ciepło na moich policzkach, a następnie jego usta na mojej skroni. 

— Wiesz co? — Spojrzałam na niego, a przy tym zadarłam głowę lekko w górę. — Ty jesteś uroczy, kiedy jesteś aż tak zazdrosny... — Zaśmiał się, po czym lekko pochylił i musnął moje usta. 

Odsunęliśmy się od siebie, kiedy usłyszeliśmy pisk Sherri. Jej krzyk, to ja w piekle rozpoznam. Noah mnie bardziej do siebie przyciągnął, gdy zobaczył, że dziewczyna biegnie w naszym kierunku, a kiedy zagrożenie zwące się „Sherri Richards na poziomie podekscytowania sto” nie wyhamowała i nas minęła, założył mi za uszy wystające włosy. 

— Czyli to dlatego nie było z wami kontaktu przez weekend... — Odezwał się Kyle, który do nas podszedł, tak samo, jak reszta. 

Na twarzy miał podejrzany uśmieszek. 

— Gryźnij się, Kyle... — Odezwałam się jednocześnie z Noahem, a ona się zaśmiał. 

— Co miało miejsce? — Zapytał, a ja i Noah autentycznie się zaczerwieniliśmy. 

— Uważaj, bo na pewno ci powiem... — Znowu jednocześnie powiedzieliśmy. 

— Oni są dla siebie stworzeni... — Powiedział żartobliwie Andrew, a do nas wróciła Sherri. 

— A ja was chciałam przytulić! Nie ma! — Założyła ręce pod biustem. 

— Wiesz co, wydajęi się, że ja się już mam do kogo tulić... Noah tak samo... — Zauważyłam, a ona spojrzała na mnie zaskoczona. 

Reszta się zaśmiała z wyrazu jej twarzy, a następnie Liz, Sam, Patrick i Andrew się z nami pożegnali i ruszyli do swoich klas. My zrobiliśmy to samo, a następnie usiedliśmy w swoich ławkach, kiedy to weszliśmy do pomieszczenia. Nim zdążyłam się wypakować, Noah się lekko pochylił w moim kierunku. 

— Masz czas dzisiaj po szkole? — Zapytał cicho, ponieważ do klasy weszła już nauczycielka. 

— A coś się stało? — Zadałam pytanie, a on się uśmiechnął. 

— Gdzieś cię zabiorę... — Kiwnęłam głową, po czym spojrzałam na nauczycielkę, która zaczęła pisać temat na tablicy. 

First date coming soon!
Hehehe
Mam nadzieję, że rozdział się podobał!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro