Nowa

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Szłam korytarzem, a na sobie czułam wzrok każdego ucznia. Nic sobie z tego nie robiłam i podążałam parterem z uniesioną głową. Wszyscy rozmawiali między sobą, ale średnio mnie obchodziło o czym mówią. Poza tym miałam w uszach słuchawki. Stanęłam przy drzwiach z napisem „Sekretariat”.

Zapukałam, po czym weszłam do środka. Starsza kobieta, ze związanymi włosami w kłosa, spojrzała na mnie swoimi błękitnymi oczami, które chowała pod okularami z czarną oprawką. Wyjęłam słuchawkę z jednego ucha, a ona odrazu się do mnie uśmiechnęła. 

— W czym mogę pomóc? — Zapytała miło, a ja otworzyłam usta, aby wytłumaczyć co i jak. 

Przedstawiłam się, po czym powiedziałam, że od dzisiaj będę uczęszczać do tej szkoły. Pokazałam jej maila w telefonie i powiedziałam, że nie dostałam rozpiski klas, w której mają odbywać się zajęcia, dlatego ona odrazu zaczęła wszystko dla mnie przygotowywać. W międzyczasie usłyszałam jak zadzwonił dzwonek na lekcję. 

— Dobrze, a więc tak... — Stanęła przede mną, po czym mi wszystko pokazała. — Pierwszą masz matematykę, w sali numer 73. Tą lekcję prowadzi pani Rosé. Zaprowadzę cię tam, aby nie miała pretensji, iż spóźniłaś się pierwszego dnia. Powiem jej, że załatwiałyśmy jeszcze ostatnie formalności, dobrze? — Zapytała z uśmiechem, a ja tylko kiwnęłam głową. — Świetnie, dalej. Na każdej lekcji w dniu dzisiejszym i w sumie do końca tygodnia, będziesz pokazywać nauczycielowi tą kartkę. Da ci trochę ulgi, dopóki się nie przyzwyczaisz do nowej szkoły. — Ponownie skinęłam, a ona wyszła zza lady. 

Po chwili wyszłyśmy z pomieszczenia, a następnie zaczęła mnie prowadzić do klasy, gdzie odbywała się pierwsza lekcja. Wyjęłam z uszu słuchawki, które odrazu schowałam do pudełka. Wolę, aby nikt mi ich nie zabrał. Poprawiłam swój kaptur na głowie, a następnie spojrzałam na kobietę, która zatrzymała się pod jedną z klas. Dało się usłyszeć głośniejszy ton nauczycielki. 

Super się zapowiada. Zapukała kilkukrotnie, a następnie uchyliła drzwi i weszła połowicznie do klasy. 

— Mogę przeszkodzić? — Zapytała, a w klasie obrazu zapanowała cisza. 

— Jasne, o co chodzi? — Usłyszałam z pomieszczenia. 

— Przyprowadziłam nową uczennicę. Wybacz za jej spóźnienie, ale musiała dopiąć ostatnie formalności... — Wytłumaczyła. 

— Nic się nie stało... — Kobiecie zmienił się nieco ton głosu i zrobiła się jakby milsza. 

— No chodź... — Machnęła ręką sekretarka, a ja przeszłam przez próg sali. — Dobrze, ja ją zostawiam. Wiesz jakie są procedury przy nowych uczniach... — Kobieta z włosami do ramion kiwnęła głową, a druga zamknęła za sobą drzwi. 

— Dobrze, a więc tak, jak widzicie, mamy nową koleżankę w klasie. Mogłabyś się proszę przedstawić? — No i się zaczyna to, z czym mam największy problem. 

— ....Shelby Rollins.... — Powiedziałam tak cicho, jakby to było mruknięcie pod nosem. 

— Jeszcze raz, jak? — Zapytała nauczycielka, a ja podeszłam do tablicy i zapisałam swoje imię i nazwisko na niej. — Ok, rozumiem że nie mówisz za głośno... — Kiwnęłam lekko głową. — A mogłabyś chociaż zdjąć kaptur? — Zapytała miło, a ja wzruszyłam ramionami i zdjęłam nakrycie głowy. 

Kilku chłopaków zagwizdało, ale miałam to w dupie. Nie szukam chłopaka, ani nie jestem pankenką na jedną noc. 

— Są jakieś pytania do koleżanki? — Zwróciła się do klasy, a kilka osób podniosło rękę. — Klaus? — Wskazała jednego chłopaka, który był otoczony kilkoma dziewczynami. 

— Masz chłopaka? — Zapytał prostu z mostu. 

— ... Nie i nie szukam... — Powiedziałam nieco głośniej. 

— Skąd jesteś? — Zapytała jakaś dziewczyna, która wyskoczyła z szeregu. 

Miała krótko obcięte włosy, a do tego grzywkę, która opadała na prawą stronę. Miała je nieco porozjaśniane, a charakteru dodawały jej jaskrawo żółte i zielone ombre. Typowy śmieszek. 

— ... Przez kilka pierwszych lat życia, mieszkałam tutaj, ale przez sprawy rodzinne musiałam się przeprowadzić... — Odezwałam się tak samo głośno, jak wcześniej. 

— Skąd teraz przyjechałaś? — Zapytał chłopak, który siedział za kolorowo włosą. 

— ... Z Sydney... Australia... — Wszystkich chyba to zaciekawiło, bo widziałam iskierki w ich oczach. 

— Dlaczego tak cicho mówisz? — Zapytał kolejny chłopak. 

— ... Nie lubię tego, jak mój głos brzmi... — Powiedziałam nieco ciszej. 

— Kim są twoi rodzice? — Wzdrygnęłam się na to pytanie, a nauczycielka to zauważyła. 

— Dobrze, starczy tych pytań. Eee... Usiądź z Noahem. Ostatnia ławka w środkowym rzędzie. Noah, wytłumaczysz jej co i jak? — Skinął głową, a ja powtórzyłam gest i ruszyłam w kierunku wolnego miejsca. 

O tyle dobrze, że z dala od tamtego chodzącego feromonu, który jest osaczony płcią piękną. Usiadłam na miejscu, a chłopak obok mnie odrazu się do mnie uśmiechnął. Ciekawie się zaczyna dzisiejszy dzień. Wyjęłam zeszyt i piórnik, a następnie spojrzałam na tablicę, gdzie nauczycielka pisała już jakieś zadanie. Już ten dział przerabiałam... Super. Położyłam się na przedramionach, wzięłam do ręki długopis i zaczęłam nim bazgrać po pierwszej stronie nowego zeszytu. 

W sumie to nie wiem co rysowałam, ale po jakimś czasie wyszła mi głowa szatana z rogami i wyciągniętym językiem, jak u węża. Cieniowałam boki twarzy, kości policzkowe, nos, podkreślałam żyły, zaznaczałam usta i poprawiałam każdy detal, kiedy nagle pod ręką zauważyłam zwiniętą kartkę. Wzięłam ją do ręki, a następnie rozłożyłam i przeczytałam co na niej jest. 

Nieźle rysujesz, ale szczerze ci powiem, że przeraża mnie ten rysunek:D

Szerzej otworzyłam oczy, po czym spojrzałam na chłopaka siedzącego obok mnie. Przepisywał zadanie, które ktoś rozpisał na tablicy. Zwróciłam uwagę na jego pismo, aby się upewnić, że to on napisał wiadomość, a następnie mu odpisałam. 

Przykro mi to mówić, ale nic nie poradzę, że mam tak zryty łeb i rysuję tylko takie rzeczy :b

Podłożyłam mu liścik, który odrazu rozwinął. Gdy go czytał, głośno parsknął śmiechem, ale nim nauczycielka zapytała co go tak śmieszy, zadzwonił dzwonek. 

— ... Uratowany... — Zwróciłam się do niego, a on się lekko skrzywił, ale mimo tego grymasu, na jego twarzy gościł uśmiech. 

Nim wyszłam z klasy, spojrzałam na rozpiskę sal. Gdy znalazłam się na korytarzu, ktoś niespodziewanie prawie wskoczył mi na plecy. Spojrzałam przez lewe ramię, a tam dostrzegłam dziewczynę o kolorowych włosach. Mrugnęłam kilkukrotnie, a ona cicho się zaśmiała. Wyprostowała się, po czym wyciągnęła w moim kierunku prawą rękę. 

— Co ty na to, żeby się zaprzyjaźnić? Jestem Sherri Richards... — Szeroko się uśmiechnęła, a ja lekko uścisnęłam jej dłoń. 

— ... Shelby Rollins... — Powiedziałam cicho, aby przypadkiem nie było słuchać dokładnego brzmienia mojego głosu. 

— A ja jestem Noah Skyes! — Objął naszą dwójkę chłopak, z którym siedziałam. 

Spojrzałam na niego, tak samo jak dziewczyna, która następnie przywaliła mu z łokcia w bok. 

— Nie spoufalaj się, panie chłopaku z wrażliwością kobiety... — Dogryzła mu. 

— Odezwała się! Lepiej płakać na romansach i wzdychać na widoki uroczych zwierzątek, niż lecieć do każdego z pięściami i jarać się, jak zobaczy się stare sportowe auto, pani dziewczyno z mózgiem faceta... — Odbił piłeczkę, a ja cicho parsknęłam śmiechem. 

Spojrzeli na mnie zaskoczeni, a ja krzywo się uśmiechnęłam i ponownie zaśmiałam z wyrazów ich twarzy. 

— Czekaj, myślałam że gothci, to autentyczne smutasy, a ty się śmiejesz i uśmiechasz... — Wskazała na mnie palcem Sherri. 

— Ja też tak zawsze myślałem... — Zgodził się chłopak, a ja pokręciłam głową. 

— Błędna interpretacja mojej osoby. Po pierwsze, jestem emo, a nie gotką. A po drugie, za minutę jest dzwonek... — W tym momencie zadzwonił. — Albo i nie... — Zaśmiałam się, co zawrórowała mi również ta dwójka. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro