Przesłuchanie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Noah

Naprawdę nie wiem, co mnie napadło w szkole. Znowu całowałem się z Shelby, a do tego jak! Nic nie zrobiła. Nie uderzyła mnie, nie odepchnęła, nic nie mówiła. Tylko patrzyła mi w oczy, a gdy usłyszała zbliżające się kroki, zniknęła w szatni. Jestem idiotom! 

— Cześć, synek... — Poczochrał mnie po włosach mój ojciec, Bret Skyes. 

W tym roku skończy czterdzieści dziewięć lat. To po nim najbardziej odziedziczyłem wygląd, a już zwłaszcza ten pieprzyk pod okiem, kolor włosów i oczy. 

— Nie po włosach... — Powiedziałem lekko załamany i nadal zamyślony tym, co stało się w szkole. 

— Coś się stało? Jesteś jakiś przybity... — Zauważył, a ja pokręciłem głową na nie. — Noah, o co chodzi? Przecież widzę, że coś jest nie tak... — Oparł się tyłem o blat. 

— Nic się nie dzieję, tato... — Wzruszyłem ramionami, a po jego spojrzeniu mogę stwierdzić tyle, że mi kompletnie nie wierzy. 

— Oj, dzieję się, dzieję! — Odwróciłem się w kierunku łuku wejściowego do kuchni, gdzie zobaczyłem swoją siostrę, która w ręku trzymała jakiś kawałek papieru. 

— O co ci chodzi, Emily? — Zapytałem zmarnowany, a ona się zaśmiała i powachlowała tym, co trzymała. 

— Udało mi się zdobyć bardzo ciekawą informację... — Podeszła bliżej, a ja odwróciłem się do niej przodem. 

— Jaką znowu informację? — Zapytał tata, a podejrzanie się uśmiechnęła. 

— Związaną z naszym Noahem... — Spojrzałem na nią zaskoczony, a tata zmarszczył brwi. 

— Co takiego zdobyłaś za informację? Dowiedziałaś się tego, że on jednak jest gejem? — Spojrzałem na niego skrzywiony. 

— Co?! Tato, nie! Powaliło cię?! — Powiedziałem, a Emily parsknęła śmiechem. 

— Hmmm... — Spojrzała na to, co cały ten czas trzymała. — Cóż, wątpię, że jakby był gejem, to by się całował z dziewczyną na szkolnym korytarzu... — Pokazała zdjęcie, a ja zamarłem. 

— Co?! Skąd ty to...?! — Chciałem jej zabrać to zdjęcie, ale się odsunęła. 

— Zrobiłam... I widziałam na własne oczy tę czarnowłosą ślicznotkę i to, jak się z nią obściskiwałeś na korytarzu... A trzeba było się ukryć... — Kucnąłem przy blacie, o który oparł się brodą i złapałem się za głowę załamany. 

— Czyli z tego co mówi Emily, okazuję się, że mój syn nie jest jednak degeneratem... —Odezwał się mój ojciec, a moja siostra się zaśmiała na jego słowa. 

— Tato! — Spojrzałem na niego z byka. 

— Na to wygląda, tatusiu... — Zabrałem jej to zdjęcie, a następnie się podniosłem. 

— Nie wierzę w to... Właśni członkowie rodziny myśleli, że jestem gejem... Po moim trupie! — Podarłem kartkę, która po chwili wylądowała w koszu. 

— E tam! Mam jeszcze dwadzieścia kopii tego zdjęcia, zapisałam je na dwunastu pendrivach i zapisałam je w chmurze... — Oparłem się głową o framugę. 

— Czym ja zawiniłem, że muszę mieszkać z tym diabłem wcielonym pod jednym dachem? Nie życzyłem sobie tego, żeby mieć rodzeństwo... — Oboje się zaśmiali na moje słowa, a po chwili podszedł do mnie tata, który poklepał mnie po plecach. 

— Kto by nie pomyślał w ten sposób, skoro nigdy nie przyprowadziłeś do domu żadnej dziewczyny? — Powiedział, a ja teraz jego zabiłem wzrokiem. 

— Swoją drogą, dziewczyna jest mega ładna i ekstra miła... Przeprowadzałam z nią wywiad do szkolnej gazetki, więc nawet wiem jak się nazywa! — Powiedziała moja młodsza siostra. 

— Jak? — Zapytał mój ojciec, a ja westchnąłem zrezygnowany. 

— Shelley... Czy jakoś tak... U siebie mam nagranie z wywiadu... — Podniosłem wzrok na Emily. 

— Nie Shelley, tylko Shelby, gamoniu... — Uśmiechnęła się podejrzanie, a ja uświadomiłem sobie to, że się wkopałem. 

Tata po chwili usadził mnie na krześle przy stołku, a następnie oboje usiedli obok mnie, żebym im wszystko wyśpiewał. 

— Czy ona... — Przerwałem jej. 

— Nie jest moją dziewczyną... — Odrazu jej powiedziałem, czym chyba ją zaskoczyłem. 

Tatę chyba podobnie. Wstał, po czym wyjął kubki i zaczął coś robić. Położyłem się na swoich przedramionach. 

— Więc czemu się z nią... — Zaczęła, ale ponownie jej przerwałem. 

— Nie wiem... Nie wiem nawet co jest teraz między nami... Wyznałem jej co do niej czuję, ona mnie pocałowała, a potem zaczęła unikać do dnia dzisiejszego, kiedy to ja ją pocałowałem... — W tym momencie tata położył przede mną kubek. 

Emily również dostała swój. Po chwili nasz ojciec potarmosił mnie po głowie, a następnie usiadł obok. 

— Miłość nie jest prosta, Noah... — Spojrzałem na niego. 

— Wiesz co, zauważyłem... — Zaśmiał się i poklepał po plecach. 

— Wiele par nie odrazu znalazło się w związku... Zanim do tego dojdzie, oboje musicie zrozumieć co do siebie czujecie... Powinieneś z nią o tym szczerze porozmawiać... Może to coś pomoże... — Doradził, a ja opuściłem wzrok na kubek, który był wypełniony gorącą czekoladą. 

— Tylko chodzi o to, że ja z nią już rozmawiałem... I dowiedziałem się tylko tyle, że ona nie wie, co teraz o tym wszystkim myśleć i jak powinna się teraz zachowywać w moim towarzystwie... Po tym chciała uciec, a ja ją zatrzymałem i pocałowałem... A mogłem siedzieć z zamkniętą jadaczką i jej niczego nie mówić... — Złapałem się za głowę. 

— Dziewczyna biję się z własnymi uczuciami... — Odezwał się, a ją spojrzałem ma niego zaskoczony. — Najpierw byliście przyjaciółmi... — Kiwnąłem głową. — A teraz jej wyznałeś, że się w niej kochasz... Ona próbuje sobie uporządkować myśli i zrozumieć to, co się wokół niej dzieję... Może stara się zrozumieć to, co ona czuję względem ciebie? — Opuściłem wzrok. 

— Lepszy byłby z ciebie psycholog, niż psychiatra... — Zauważyłem, a on się zaśmiał, tak samo jak Emily, która próbowała mi podkraść kubek. 

Odsunąłem go on niej, a ona spojrzała na mnie lekko przerażona. Położyłem jej drugą rękę na głowie, a następnie skołtuniłem jej trochę włosy, czyli zrobiłem to, za co ona mnie nienawidzi najbardziej. 

— A jeśli chcesz jeszcze inny sposób na pokazanie jej tego, co do niej czujesz... To jest jeszcze jedna rzecz, w której jesteś najlepszy... — Spojrzałem na niego, bo natychmiastowo zrozumiałem o co mu chodzi. 

— Fortepian... — Powiedziałem cicho, a on kiwnął głową. 

— Od kiedy twoja matka odeszła, ani razu na nim nie zagrałeś... Tylko przy nim siadałeś i otwierałeś klapę, ale nie grałeś... Może czas najwyższy do tego wrócić? Byłeś w tym świetny... — Opuściłem wzrok. 

— Zastanowię się... — Wstałem z krzesła, a następnie ruszyłem do swojego pokoju. 

Oparłem się o drzwi, kiedy tylko wszedłem do pomieszczenia. Podniosłem wzrok na instrument, który stał w rogu pokoju, a przy tym był okryty białym materiałem. Na nim leżało kilkanaście różnych książek i innych przedmiotów. Mój pokój jest chyba największy w tym domu. W przeciwnym wypadku, on by się nawet tu nie zmieścił. Podszedłem bliżej, aby w kolejnej chwili odsłonić część czarnego, lakierowanego fortepianu. 

Wysunąłem stołek, a następnie otworzyłem klapę i spojrzałem na czarne i białe klawisze. W tym momencie usłyszałem otwierające się drzwi. Uniosłem prawą dłoń nad klawisze, a gdy miałem nacisnąć na kilka z nich, poczułem jak zaczyna trząść mi się ręka, którą zacisnąłem w pięść. Niemal agresywnie zamknąłem klapę, a następnie oparłem się o instrument łokciami i pociągnąłem się za włosy. Wspomnienia o tym, kto mnie nauczył grać są chyba jednak za silne. 

— Noah? — Odezwał się mój ojciec, który położył mi rękę na ramieniu. 

— Nic z tego... Nie mogę... — Poczułem jak po bokach mojego nosa spływają łzy, które po chwili opadły na powierzchnię lakierowanej powłoki. 

Nie zagram. Nie póki pamiętam to, jak mama mnie wszystkiego nauczyła, a potem odeszła. 



Niespodzianka!
Noah umie grać na fortepianie!
Kogo udało mi się zaskoczyć?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro