15. Same Kłamstwa

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Zadzwoniłam dzwonkiem i po chwili otworzył, był jakby delikatnie zestresowany, ale zadowolony. Humor zmieniał mu się jak kobiecie w ciąży.

- Cześć. -Wyszczerzył zęby, a ja nie miałam bladego pojęcia o co mu chodzi.

- Co kombinujesz? - Zmierzyłam go wzrokiem.

- Ja? Nic.

- Mhm...- Weszłam do mieszkania, było puste. - Dogadałeś się z Sylwią? - Zapytałam odwracając się w jego stronę, nie spodziewałam się tego jak blisko był. Zadarłam delikatnie głowę do góry.

- Nie odzywa się do mnie...Ale to nic.- Wzruszył ramionami.

- Czy dla ciebie serio nie liczy się to co ona czuje?

- Nie wiem...

- Aha. - Usiadłam na kanapie, zajął miejsce tuż obok mnie. - Dziwnie się zachowujesz.- Popatrzyłam na niego unosząc jedną brew.

- Ja? Wydaje ci się...

- No nie wiem...- Odsunęłam się delikatnie.

- Mela, chciałbym z tobą porozmawiać...

- No to mów. - Zaśmiałam się.

- O tym co się wczoraj wydarzyło.

- A to może lepiej nie. - Wstałam. - Po co o tym rozmawiać? Przecież to nie ma sensu, chwila zapomnienia...Wypadek przy pracy, każdemu się mogło zdarzyć...Co nie? - Zaśmiałam się nerwowo.

- Czemu nie chcesz o tym rozmawiać, przecież to nic strasznego. Nic złego nie zrobiliśmy.

- W twoim mniemaniu tak, w moim już nie...Igor ja jestem z Loganem, a ty masz Sylwię.

- Jestem w stanie ją zostawić.

- Przestań...Dziewczyna już pewnie planuje z tobą wspólną przyszłość...Jesteś z nią dłużej niż ze mną.

- Ale...

- Nie Igor...To co było między nami wygasło, wypaliło się nie ma tego...Minęło tyle czasu...

- Mela. -Podszedł do mnie i popatrzył w oczy. - Ja naprawdę nie przestałem o tobie myśleć...Dlaczego chcesz skreślić te wszystkie chwile, kiedy byliśmy razem...My, ja i ty, a później Łukasz byliśmy rodziną...

- Byliśmy to dobre słowo...

- Mela...

- Igor nie! - Podniosłam ton. - Przestań. Dlaczego musisz utrudniać? Posłuchaj, rozwiąże tą sprawę i nasza przygoda się kończy. - Popatrzyłam na zegarek. - Mam umówione spotkanie w twojej sprawie, muszę iść. - Ruszyłam w kierunku drzwi.

- Poczekaj! - Złapał mnie za rękę. - Nie zostawiaj mnie, nie chcę nikogo innego, chcę ciebie...

- Ale ja ciebie nie chcę. - Powiedziałam to tak chłodno, że aż przeszył mnie dreszcz. Otworzył buzię i mnie puścił.  Odwróciłam się w stronę drzwi i zaczęłam iść, kiedy dorwał mnie w korytarzu. Złapał gwałtownie za ramię i przycisnął do ściany.

- Nie lubię jak mnie okłamujesz. - Byłam w szoku, znał mnie za dobrze, czytał ze mnie jak z kartki, a to wcale nie ułatwiało sprawy. - Nie rób tego więcej. - Przywarł swoimi ustami do moich. " I co teraz? Zależy ci na nim, ale na Loganie też ci zależy...On ma Sylwię...Przecież powiedział ci, że może ją zostawić...Ale ty nie zostawisz Logana...Zrób tak jak mówiłaś, dokończ tą sprawę i zakończ tą historię."

Kiedy świadomość wróciła na swoje miejsce, odepchnęłam go od siebie.
- Posłuchaj mnie, bo mówię to pierwszy i ostatni raz...Albo się ogarniesz, albo załatwię ci kogoś innego do ochrony. Mam cię dość, nie chcę z tobą być. Co było, to było...Skończyło się, nie chcę znowu przez ciebie cierpieć. Mam za dużo do stracenia, żeby ryzykować to tobą. Nie znaczysz dla mnie aż tak wiele. Jesteś tylko człowiekiem, któremu muszę chronić dupsko i obiecuję, że jeśli jeszcze raz mnie pocałujesz, to mnie więcej nie zobaczysz. Kumasz?

Nie odpowiedział stał i tylko mi się przyglądał. - Uznam to za tak. - Przeszłam obok niego i wyszłam z mieszkania. Przynajmniej to, że mam umówione spotkanie, nie było kłamstwem...

*Igor*

Wyszła zostawiając mnie samego. Byłem wściekły, nie chciałem się z nią kłócić, nie chciałem z nią kończy. Potrzebowałem jej i nie rozumiałem, dlaczego ona próbuje się przed tym bronić. Przecież wiedziałem, że ona też potrzebuje mnie, przecież wiedziałem, że kłamie, a mimo to izolowała się ode mnie.

" Tu nie chodzi o mnie...Za każdym razem wyjeżdża mi z tym samym argumentem... Ona ma Logana, a ja mam Sylwię...Tu chodzi o nich...A może serio ma rację? Może powinniśmy zapomnieć o tym co było? Żyć tym co jest teraz..."

*Mela*

- Ten twój podopieczny...Ma u nas teczkę.

- Nie należy do grzecznych, ale jakiś zły też nie jest. -Wzruszyłam ramionami. - Co wiemy? - Nachyliłam się do biurka.

- Postrzał z malutkiego  pistoleciku, trafny i wymierzony...Ktoś miał do czynienia z bronią.

- Co dalej?

- Ty mi powiedz.

- W szpitalu nie działo się nic specjalnego, poza atakiem na niego przez lekarza. Próbowano mu wstrzyknąć leki na uspokojenie. - Podałam mu teczkę z wynikami badań, które dostałam od Camili.

- Był niegrzeczny? - Mój przełożony się zaśmiał.

- Był zaatakowany...Myślę, że związek z tym może mieć grupa przestępcza. Tak zwane "Jaskółki"...Próbowałam znaleźć coś więcej na ich temat, ale nie udzielono mi żadnych informacji.- Założyłam nogę na nogę i popatrzyłam na niego obojętnie.

- Spisujesz się Mela...A informacji ci nie udzielono, bo nie masz odznaki. - Odsunął szufladę biurka. - Trzymaj.

- Nie chcę tego. - Nie ruszyłam się. - Nie jestem gliną i nie będę. Współpracuję z wami, a nie dla was. Kończę tą sprawę i tyle.

- Myślałem, że skoro Logan zostaje z nami na dłużej to ty też, a tak w ogóle to gratuluję zaręczyn.

- Dzięki. Nie ja nie zostaję, za Logana nie odpowiadam, nie jest moim dzieckiem...Sam podejmuj ważne decyzje...Niestety...

- Rozumiem, no cóż...Cieszę się, że przynajmniej w tej jednej sprawię mogę z tobą pracować. Przyznam szczerze, że brakuje mi takich ludzi na pokładzie.

- Prace w zespole nie są dla mnie...

- Dobrze, zatem...Jeśli uda mi się coś ustalić to dam ci znać...

- Jak już znajdziecie jakąś jaskółkę to dajcie ją mnie, chcę usłyszeć jak ten ptaszek śpiewa.

- Nie ma problemu...A co z ochroną chłopaka? - Zapytał. - Skoro już wiemy, kto mu zagraża chyba nie będziesz mu już potrzebna.

Zastanowiłam się chwilę. - Tak masz rację. Nie będę mu już potrzebna...Pomogę twoim ludziom tropić winnych, a jemu najwyżej przydzielcie kogoś innego.

- Niech i tak będzie. - Zaśmiał się, a ja wstałam. - Współpraca z tobą to przyjemność.

- Nie minie cię wypłata, już się nie podlizuj. - Zabrałam bluzę. -Do zobaczenia.

- Do zobaczenia. - Powiedział, kiedy już wychodziłam z jego gabinetu.

" Nie będziesz zadowolony, ale trudno... "

* Igor*

- Zjebałem stary i to mocno. - Powiedziałem do Adriana.

- No widzę...Stary, a może ty sobie w ogóle daj spokój z dziewczynami? Co ty na to?

- Przestań.- Skarciłem go wzrokiem. - Nie chcę dawać sobie z nią spokoju...A ona mnie nie chce.

- Nikogo do niczego nie zmusisz.

- To wszystko przez tego jej chłoptasia...Gdyby go nie było...

- No ale go przecież nie zabijesz.- Zaśmiał się i popatrzył na mnie.- Igor?

- No nie, nie zabiję...Ale mam dużo lepszy pomysł...- Uśmiechnąłem się na samą myśl.

- Znam ten uśmiech...Nie wróży nic dobrego...



Cześć!

Rozdział taki sobie, mógł być lepszy...Postaram się wam to wynagrodzić w następnym, który będzie już niebawem!

Trzymajcie się!
Mela X.x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro