26. Między bykiem a Minotaurem
- Możesz przestać i skupić się na chwilę? - Odepchnęłam go od siebie kiedy jechaliśmy windą.
- Czy ty za dużo nie wymagasz?
- Ty nie jesteś normalny. - zaśmiałam się.
- Oszalałem... Wiem.
- Chodź, tylko sąsiadów nie obudź. - Wzięłam go za rękę i poprowadziłam korytarzem. Wyciągnęłam klucze do mieszkania i włożyłam je w zamek. Próbowałam przekręcić, ale nic się nie wydarzyło. - Co jest?- Nacisnęłam na klamkę drzwi puściły.
- Nie zamknęłaś?
- Zamknęłam...- Weszłam do mieszkania pierwsza. Moja rękę odruchowo powędrowała w tył, ale Igor ją zatrzymał i pokazał w głąb mieszkania. Odwróciła się i zobaczyłam Logana. - Cześć... - Zmieszałam się.
Popatrzył na mnie i Igora.
- Cześć... Nie będę wam przeszkadzał... Przyszedłem tylko po resztę swoich rzeczy. - Wpakował coś do torby.
- Jasne... - Zaprowadziłam Igora do kuchni. Panowała bardzo napięta atmosfera. Panowie stoczyli mały pojedynek na spojrzenie, a ja miałam nadziej, że Logan zaraz sobie pójdzie.- Chwilę...Zostawiłeś mi ostatnio klucze... Jak tu wszedłeś?
- No... - Zaczął coś kręcić.
-Sam jestem ciekawy. - Igor uniósł brew.
- Może niektóre rzeczy nie powinny cię obchodzić. - Logan posłał mu sztuczny uśmiech.
- Jeśli dotyczą mojej dziewczyny to powinny.
- Igor... - mruknęłam.
- Siedziałeś kiedyś?
- Na tyłku nie raz...A jeśli chodzi ci o coś innego to chyba nie twoja sprawa...
- Masz jeszcze szansę. - Zaśmiał się.
- Logan!- Popatrzyłam na niego błagalnie.
- Zawsze by się coś znalazło na takich jak ty...
- Grozisz mi?
- Doradzam.
- Jak cie... - Zacisnął pięść.
- No co?! -Logan krzyknął, a Igor ruszył w jego kierunku. Nie zdążyłam złapać go za nadgarstek.
- Ejejejejejej panowie... - Usiadłam na blacie przełożyła nogi na drugą stronę skoczyłam i za chwilę stałam pomiędzy jednym bykiem a drugim Minotaurem. Obydwaj po metr osiemdziesiąt i ja kurdupel.- Igor... Proszę cię...
- Mela możesz się przesunąć? Muszę obić komuś michę.
-Żebyś się nie zdziwił.- Logan warknął.
- Logan... Spakowałeś się? Tam są drzwi.
- Słyszałeś? Tam są drzwi. - Igor się napiął.
- Wiem gdzie są ... Sam wybierałem to mieszkanie. - Uśmiechnął się. - Tą kuchnie, salon, łazienkę... Sypialnie. - Igor zacisnął szczękę.
- Doskonały wybór, miałem okazję zwiedzić.
- Dość! - Załapałam torbę Logana i go za koszulkę. - Ty wypad - pchnęłam go w stronę wyjścia. - A ty masz się uspokoić. - Popatrzyłam na Igora.
Logan zabrał torbę i popatrzył na mnie. - Ładnie wyglądasz. - Puścił oczko.
- Dbam o nią - Igor położy mi rękę na tali.
- Nie ogarniam was! - podeszłam do Logana. - Zaprowadzę cię żebyś na pewno trafił.
Logan wyszedł, a ja upewniłam się że zamknęłam za nim drzwi. Ruszyła do salonu.
- Co to było? - Popatrzyłam na Igora. - Musiałeś go prowokować ?
- Musiałem - Uśmiechnął się bardzo z siebie zadowolony. - Daj spokój - Splótł dłonie na moich plecach. - Nic mu przecież nie zrobiłem... Od teki dokuczanie.
- A idź ty... - Zaśmiałam się i delikatnie go pchnęłam. Stracił równowagę i zleciał z oparcia kanapy ciągnąć mnie za sobą. Wylądowaliśmy na siedzeniu z nogami na oparciu.
- Mela... Chcesz mi wytłumaczyć jak do tego doszło?
- Właśnie miałam cię zapytać o to samo.- Uśmiechnęłam się. - Ale ty masz śmieszną twarz z tej perspektywy.
- Równie przystojną?
- Przerost ego cię zabije.
- Dobra weź już nie gadaj głupot tylko po prostu...- Nie dokończył bo przerwał mu mój pocałunek. - Właśnie.
- Co ja robię?
- Podoba mi się. - Wczepił swoje palce w moje włosy. Próbował się przekręcić, ale oczywiście z marnym skutkiem. Zjechaliśmy już całkiem z kanapy spadając na miękki dywan.
- Zamortyzowałam twój upadek. -Powiedziałam, kiedy podniósł się na łokciach.
- Doceniam... - Wgryzł się w moją szyję.
- Dobrze że ten dywan jest naprawdę miękki.
- Mhm mruknął... Chętnie porozmawiałbym o miękkości różnych dywanów... Jednak...
- Dobra... Skończ... Każdy wie o co chodzi.- Popatrzył na mnie z głupi uśmiechem na twarzy. - Co?
- Czy ty chcesz mi coś powiedzieć?
- Każdy ma swoje potrzeby... - Zaśmiałam się.
- Chętnie zaspokoję twoje.
- Domyślam się.
- Z dnia na dzień zaskakujesz mnie coraz bardziej.
- To działa w dwie strony.
- Wiem...
**
Otworzyłam oczy i popatrzyłam na telefon. Była piąta rano, cicho wstałam, zabrałam wszystkie potrzebne mi rzeczy i ruszyłam do łazienki. Wzięłam prysznic i wróciłam do sypialni, żeby obudzić Igora.
- Wstawaj. - Powiedziałam, zabierając mu poduszkę spod głowy.
- Po co? - Mruknął naciągając na siebie koc. - Chodź tu. - Wystawił niedbale rękę, ale się cofnęłam.
- Za pół godziny musimy być w twoim mieszkaniu. Trzeba zawieźć Łukasza do szkoły.
- Sadystka...Sam sobie pójdzie.
- Wstawaj.
- Za darmo nie wstanę. - Uśmiechnął się.
- Mogę ci sprzedać strzała w łeb, na pewno się obudzisz.
- Mela...
- Wstawaj! - Szarpnęłam z niego koc. - No już.
- Teraz nie masz czego ze nie ściągnąć, no chyba, że...
- Nawet mi się nie śni. - Wyciągnęłam do niego rękę. - Wstajesz?
- No dobra. - Podał mi dłoń i go pociągnęłam, oczywiście z marnym skutkiem, skończyło się na tym, że musiał się zbierać z podłogi. - Dzięki mała.
-Polecam się na przyszłość. - Zaśmiałam się i wyszłam z sypialni kierując się do kuchni. Zagotowałam wodę i zrobiłam mu kawę, kiedy moczył się pod prysznicem. Wyszedł z łazienki z wielkim uśmiechem na twarzy. -Co? - Zmarszczyłam brwi. - Gdzie masz koszulkę, zamierzasz paradować bez?
- Patrz. - Odwrócił się do mnie tyłem, a to co zobaczyłam delikatnie mnie zawstydziło.
- No cóż...-Podniosłam kubek do twarzy i wzięłam łyka od razu tego pożałowałam. - Kawa. - Mruknęłam pod nosem. - Weź to. - Wyciągnęłam do niego rękę z kubkiem. Podszedł i go zabrał. - Przepraszam za to...
- Za co? - Zmarszczył czoło.
- Za te plecy...Zdarte do krwi...- Rozglądnęłam się niepewnie po mieszkaniu, unikając jego wzroku.
- Żartujesz sobie? - Wybuchł śmiechem. - Przepraszaj mnie za coś co mnie w jakiś sposób upokorzyło, obraziło, poniżyło, a nie za coś co jest oznaką...
- Przestań. - Spaliłam tak zwanego buraka .- Ubierz się i jedziemy.
- Już. - Dopił kawę.
Po chwili siedzieliśmy już w mustangu jadąc do jego mieszkania.
- O której Łukasz wstaje? - Zapytałam.
- W pół do siódmej.
- Mhm...Mamy pięć minut. - Powiedziałam dociskając pedał gazu.
*
- Cześć młody. - Igor się uśmiechnął kiedy Łukasz wyszedł z swojego pokoju przecierając oczy. Był już ubrany, zostawił plecak koło drzwi.
- Co ty już nie śpisz? - Zapytał. - Cześć mamo. - Machnął ręką.
- Cześć, masz tu to wypracowanie. - Podałam mu notatnik.
- Dzięki.- Spakował go do plecak.
- Jedz - Igor położył na stole talerz i kubek.
- Zawiozę cię dziś do szkoły. - Powiedziałam bawiąc się kluczykami.
- Mustangiem? - Zapytał z pełną buzią.
- Przeżuwaj, później mów. - Zaśmiałam się, szybko przegryzł, połknął.
- Mustangiem? - Powtórzył.
-Nie seicento...Oczywiście, że mustangiem.
- Jadę z wami. - Igor wiązał buty.
- Ale super! - Łukasz kończył śniadanie.
*
- Masz wszystko? - Zapytałam.
- Tak. -Skinął głową.
- O której kończysz?
- O czternastej.
- To...-Popatrzyłam na Igora. Nie mogłam odebrać Łukasza o tej porze, bo musiałam jechać do biura.
- To ja po ciebie przyjadę. - Powiedział pewnie i wyciągnął plecak z samochodu. - A teraz jazda bo się spóźnisz.
- Już, już. - Założył plecak. - Pa! - Rzucił i się odwrócił, przeszedł dwa kroki i się zatrzymał.
- Co jest? - Igor zmarszczył brwi. Oparłam się o maskę.
- A mamo wiesz co? - Łukasz się wrócił.
- Spóźnisz się. - Pośpieszał go.
- Bo chyba...No...- Coś kręcił.
- Co jest? - Kucnęłam do niego.
- Widzisz tych chłopaków co stoją w drzwiach? - Zapytał, a ja dyskretnie popatrzyłam za jego plecy i skinęłam głową. -Miałem z nimi taką małą spinę ostatnio...
- Boisz się ich? - Zapytałam.
- Nie! Ale wolałbym, żeby najpierw oni weszli do szkoły.
-Paranoja! - Igor trzasnął drzwiami mustanga.- Pogadam z nimi.
- Nie tato! - Podbiegł do niego. - Narobisz mi obciachu...- Zmieszał się i szybko obrócił. - Już poszli. Idę bo się faktycznie spóźnię. - Poprawił plecak i już ruszył pewnie do szkoły. Igor stanął obok mnie.
- Jedziemy? - Zapytał opierając czoło o moją skroń, nie zwracałam na to uwagi bo skupiłam ją na Łukaszu.
- Jeszcze chwila...
Nagle z drzwi wyszli trzej chłopcy, których wcześniej pokazywał Łukasz. Młody cofnął się o krok do tyłu, a oni się na niego rzucili.
- Kurwa! - Igor ruszył w ich kierunku. Podążyłam za nim. - Co wy robicie! - Krzyknął, a oni się rozbiegli.
- Łukasz wstawaj. - Podciągnęłam go do góry. - Nic ci nie jest?
- W porządku. - Potrząsnął głową. - Muszę już iść.
- Musisz powiedzieć o wszystkim...
- Nie...- Uciął i wbiegł do szkoły.
- I co teraz? - Igor poparzył na mnie.
- Nie wiem...- Wzruszyłam ramionami cała ta sytuacja odrobinę mnie zszokowała.
- Porozmawiam z jego nauczycielką popołudniu.
- Myślę, że to dobry pomysł. - Podszedł i złapał mnie za rękę.
- Wiesz co? - Uśmiechnął się delikatnie. - Po raz pierwszy od bardzo dawna...Powiedział do mnie tato.
Cześć!
Dzięki za taką aktywność serio! To dużo dla mnie znaczy!
Pewnie zauważyliście małe zmiany jeśli chodzi o profil...Małe duże zmiany...No cóż...Bywa.
Pod poprzednim rozdziałem zapomniałam wam napisać, że jest mały haczyk...On jest nadal aktualny. Polecam przeczytać jeszcze raz 25 rozdział i poszukać. Może ktoś znajdzie, a jak nie to wszystko rozwiąże się w następnym ^^
Możecie napisać też do mnie na Snapie - Mela91902 - Pogadać, zapytać o coś, wyżalić się - Wszystko ;)
Trzymajcie się!
Mela X.x
26.01.2019
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro