3. Ufałem ci!
- Łukasz...Myślałem, że poszedłeś do szkoły...-Głupie tłumaczenie, ale w tamtym momencie chyba najzwyczajniej w świecie spanikowałem.
- Co ty powiedziałeś?! O czym ty mówisz?! Ona żyje?! - Krzyczał, cieszył się i płakał jednocześnie.
- Łukasz...
- Okłamywałeś mnie przez tyle lat! - Rzucił we mnie plecakiem. - Jak mogłeś?!
-To nie tak!
- Nie cierpię cię! - Wybiegł z mieszania, ruszyłem za nim. Zbiegł po schodach i wyleciał z klatki.
- Łukasz stój! - Krzyczałem za nim.
- Nie chcę cię znać!
- Sylwia łap go! - Zauważyłem dziewczynę idącą w naszą stronę. Jednak ona zamiast go zatrzymać po prostu zeszła mu z drogi. Miałem nadzieję, że zaraz się wywróci, potknie na jak zwykle nie zasznurowanych tenisówkach, ale niestety nic takiego się nie wydarzyło.
- Co się ...
- Miałaś go złapać - Warknąłem i ruszyłem dalej za nim. Dorwałem go na końcu ulicy.- Stój! - Szarpnąłem go za ramię.
- Zostaw mnie! Kim ty w ogóle jesteś?! To wszystko twoja wina!
- Przestań zwalać całą winę na mnie! Jestem tylko człowiekiem! Zrozum to ona nas zostawiła nie my ją ona...
- Zamknij się! - Krzyknął to tak agresywnie, że aż zaniemówiłem. - Ona cię kochała! Ciebie i mnie! Przecież słyszałem jak mówisz, że to ty jej powiedziałeś, że nic z tego nie będzie! Nie rób ze mnie idioty!
- Jakby nas kochała to by nie wyjechała! Nie uknułaby tego morderstwa!
- Widziałeś jak cierpię...Wiedziałeś, że gdzieś tam jest, a mimo to milczałeś!
- Dobra...Przepraszam! Może powinienem ci powiedzieć, ale nie potrafiłem! - Zobaczyłem, że Sylwia podchodzi bliżej. - Ja też ją kochałem...Chciałem to wyprzeć z pamięci, chciałem o niej zapomnieć...Łukasz proszę cię...Wybacz mi, ale ja nie mogłem inaczej.
- Nie wiem...Nie wiem Igor czy ci wybaczę...- Odwrócił się - Tyle lat...Jak mogłeś? Nie walczyłeś o nią!
- Pojechałem za nią na lotnisko, ale było już za późno zrozum!
- Nie potrafię...Nie chcę...Zawiodłem się na tobie Igor i to bardzo! Ufałem ci!
- Łukasz...
- Daj mi spokój...-Ruszył do domu. - Idę po plecak, pogadamy po szkole. - Odszedł, a ja popatrzyłem na Sylwie, która stała skołowana.
- Kochałeś czy kochasz nadal? - Zapytała.
- Daj spokój.- Nie miałem ochoty z nią rozmawiać. Chciałem jak najszybciej wrócić do domu.
- Igor stój! - Krzyknęła, zatrzymałem się i popatrzyłem na nią. - Mam dość!
- Co znowu? - Zmarszczyłem brwi.
- Jesteś, aż tak zimny?! Naprawdę nie interesuję cię to co czuję ja?! Kolejny raz słyszę o niej, że ją tak strasznie kochałeś!
- Sylwia proszę cię, chociaż ty mnie nie denerwuj!
- Jasne! To ja jestem ta zła! To ja nigdy nie mogę o nic zapytać i nic powiedzieć! Ogarnij się Igor!
- Ja się mam ogarnąć?! Ja?! Posłuchaj mam wystarczająco dużo na głowię i jeśli nadal chcesz ze mną być to albo to zaakceptujesz, albo mnie zostaw! Nie potrzebuję kolejnych zmartwień!
- Czyli tym dla ciebie jestem?! Zmartwieniem?!
- Sylwia proszę cię, mam dość już tych awantur...
- A ja mam dość traktowania mnie jak szmatę, ja mam swoją godność Igor!
- Nie traktuję cię ja...- Nie dokończyłem. Poczułem ból przeszywający moje ramię i ogromny odrzut. Świat przede mną zawirował, czułem chłód i żar rozrywający moje ciało w okolicach ramienia. Później już tylko zapadła ciemność, a w głowie pulsował mi krzyk Sylwii.
*Mela*
Szłam długim korytarzem do samego końca, zapukałam delikatne w drzwi i usłyszałam, że mogę wejść do środka. Przywitałam się z siedzącym tam mężczyzna i przeszliśmy do długiej rozmowy w której ustaliliśmy, co należy do moich obowiązków i za kogo tutaj robię. Później przedstawił mnie reszcie ekipy i teraz spokojnie siedziałam przy biurku i analizowałam każdego z osobna.
- Długo to ty u nas nie zabawisz. - Zaśmiał się jeden z siedzących niedaleko mnie mężczyzn.
- A bo? - Zmarszczyłam brwi.
- A bo...Takie delikatne dziewczynki to się bardziej do jakiś drogerii nadają, a nie do ciężkiej pracy.
- Żebyś się nie zdziwił. - Mruknęłam i wstałam, chciałam wyjść na zewnątrz i odreagować to wszystko zapalając papierosa. Przeszłam obok mężczyzny, który tak świetnie się bawił i posłałam mu chłodne spojrzenie.
Wyszłam na zewnątrz i odpaliłam peta, zaciągnęłam się nim.-"Ale bym mu przestrzeliła łeb..."-Nagle zobaczyłam Logana.
- Co ty robisz? - Popatrzył na mnie zły. - Miałaś nie palić.
- Tak wyszło...
- Nie. -Wziął mi papierosa, rzucił go na ziemię i zgniótł butem.- Nie palisz...Rozumiesz?
- No dobra... Byłeś u tego...Jak mu tam było?
- Szefa? Byłem, przydzielił mnie do tego samego co ciebie.
- Cudownie...Tam są praktycznie sami faceci z przerośniętym ego. - Zaśmiałam się.
-Ja nie mam przerośniętego ego.
- Tak, tak - Wzięłam go za rękę. -Chodźmy już.
-Mela czekaj. - Przyciągnął mnie do siebie.
- Co jest?
- Chciałem...Chciałem cię jeszcze raz przeprosić...Nie powinienem podejmować za ciebie żadnych decyzji, a ta była ważną decyzją.
- Daj spokój. - Machnęłam ręką. - Damy radę.
- Gdyby nie ty...Nie wiem co by ze mną było...Dziękuję ci Mela, za wszystko.- Uśmiechnął się, schylił i pocałował. - Kocham cię wiesz?
- Wiem. - Uśmiechnęłam się i razem ruszyliśmy do biura.
* Igor*
Leżałem w łóżku kiedy wydało mi się, że ktoś przeszedł korytarzem. Wstałem i ruszyłem w tamtymi kierunku. W mieszkaniu było ciemno, szedłem jak na pamięć, kiedy doszedłem do salonu mój wzrok powędrował w kierunku drzwi balkonowych. Były otarte, podszedłem bliżej i...
- Cześć. - Uśmiechnęła się, a mnie totalnie zamroczyło. Przełknąłem ślinę i otworzyłem delikatnie usta. Stała przede mną, dokładnie taka, jak ją zapamiętałem.
- Nic się nie zmieniłaś. - Powiedziałem po chwili. Podeszła bliżej, dużo bliżej, czułem jej zapach. Chwyciła mnie za rękę.
- Przepraszam Igor...
- Nie przepraszaj, to nie twoja wina. Ja zawaliłem, spóźniłem się, a chciałem cię zatrzymać. Nie zdążyłem...A później...Nie kontaktowałem się z tobą bo brakowało mi odwagi...Stchórzyłem Mela...I to bardzo. - Położyłem dłoń na jej policzku, był zimny. - Tak bardzo, bardzo za tobą tęskniłem.
- Ja za tobą też. - Nachyliłem się delikatnie i nasze usta złączyły się, oddawała ten pocałunek z takim samym zaangażowaniem jak ja. Wróciły do mnie wszystkie wspomnienia. Czułem się...Czułem się szczęśliwy.
- Igor muszę ci coś powiedzieć.- Zaczęła.
- O co chodzi? - Zapytałem i nagle poczułem ból w klatce. Silne uczucie wyrywającej siły, która chciała wyjść na powierzchnie. - Mela...- Zaczęło robić mi się ciemno przed oczami. Oddech zwolnił i ...
- Mamy go. -Lekarz odetchnął z ulgą. Nie widziałem go tylko słyszałem.- Wystraszył mnie...No ale teraz jest stabilny, zszyjcie to i zawieźcie go na sale. Dajcie mu coś przeciwbólowego. Paskudna rana...
Dziś kolejny rozdział, trochę akcji, trochę krzyku i trochę Polsat ;)
Zapraszam was jeszcze raz na snapa, jego nazwa jest w opisie profilu i w notce w popatrzednim rozdziale.
Trzymajcie się
Mela X.x
27.12.2k18
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro