33. Nikomu!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłam się i zerknęłam na Igora, miał delikatnie otwarte usta i spokojnie spał. Wyszłam z sypialni i skierowałam się do kuchni, przygotowywanie śniadania w weekendy przypadło mi...Od niedawna nie tylko w weekendy. Po około piętnastu minutach dołączył do mnie ubrany Łukasz.

- Wow co tak wcześnie dziś wstałeś? Święto?

- Muszę wyprowadzić Dobiego, pies to obowiązek.

- No tak. " Jaki ten dzieciak jest odpowiedzialny...Nie to co ja..." Zasadnicze pytanie, śniadanie jesz teraz czy później?

- Jak wrócę. - Powiedział sięgając po miskę psa, nalał do niej świeżej wody. - A gdzie on jest?

- Śpi.

- Nie Igor, pies.- Zaśmiał się.

- Ostatnio widziałam go na moim łóżku, ale nie wiem czy tam został. - Wzruszyłam ramionami i zalałam herbatę.

- Myślisz, że tata bardzo będzie krzyczał jeśli spróbuję tam zajrzeć?

- Myślę, że tata śpi na tyle mocno, że niedźwiedź by go nie obudził.

- To idę! - Ruszył w stronę drzwi do sypialni, powoli je otworzył i wybuchł śmiechem. Podeszłam do niego i zobaczyłam iście komiczny obrazek. Igor leżał przytulony do psa jak dziecko. Po chwili pies podniósł głowę i zaczął go lizać po twarzy, a jemu to się widocznie spodobało bo zaczął się delikatnie śmieć.

- To nieźle. - Bawiliśmy się przednio z Łukaszem.

- Mela...No już...- Wymamrotał. - Weź  przestań...- Pies nie odpuszczał. - A jak ja chcę to zawsze jest nie! - Pomyślałam, że za chwilę może rzucić jakimś głupim tekstem.

- Dobi chodź.- Uderzyłam otwartą dłonią w udo, a pies przestał go lizać, popatrzył na mnie i już zaczął biec. - Idź tylko uważaj na siebie. - Uśmiechnęłam się do Łukasza.

- Jasne! - Powiedział z wielkim uśmiechem i ruszył za psem.

Popatrzyłam na Igora.

- To, to był pies?! - Powiedział przecierając oczy. - Nie ty?! - Pokręciłam głową. -  O matko...-Jęknął.

- Wyspałeś się? - Usiadłam obok niego.

- Nawet...

- Świetnie to się zbieraj! - Uderzyłam go w ramię. - Pójdziesz z Łukaszem, tak dla bezpieczeństwa.

- Mhm...

- A i mam nadzieję, że masz dziś wolny wieczór.

- O, zaczyna robić się interesująco...A to z jakiej racji?

- Zobaczysz. - Uśmiechnęłam się łobuzersko. - Po prostu zarezerwuj sobie wieczór dla mnie.

- Czy ten wieczór będzie wiązał się z tym, że...

- Nie, nie, nie...Wychodzimy, ale tylko tyle ci mogę powiedzieć.

- No dobra. - Wstał. - Coś jeszcze? -Uważniej mu się przyjrzałam, wstałam i położyłam mu dłoń na policzku. - Twoja czułość w stosunku do mnie ostatnio mnie zaskakuje...

- Nie przyzwyczajaj się.

- Jaka ty jesteś romantyczna, a teraz powiedz mi coś miłego.

- Mmm...Ogól się. - Pocałowałam go w policzek. - Ale kocham cię żeby nie było. -Wyszłam z pomieszczenia.

- W sumie to było miłe...Po części...Ja też cię kocham...Żeby nie było...

*

Igor wyszedł razem z Łukaszem wyprowadzić psa, a ja właśnie się ogarniałam. Chciałam założyć bluzkę na sportowy stanik, ale jak zwykle ją gdzieś wcięło. Zaczęłam jej szukać, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi.

- O serio? Teraz? - Chwyciłam rozsuwaną bluzę, założyłam ją zbliżając do się do drzwi, otworzyłam. - Adrian?

- Czee yy...- Jego wzrok powędrował w dół, szybko dosunęłam bluzę. - To znaczy...Cześć. - Uśmiechnął się szeroko już patrząc mi w oczy.

- Cześć...Myślałam, że to sąsiad, nie strasz człowieka...- Otworzyłam mu szerzej drzwi. - Wchodź.

- Dwa razy nie musisz powtarzać.- Zaśmiał się i wszedł do mieszkania.

- Igor wróci za jakieś dziesięć minut, chcesz się czego napić?

- Dziesięć minut wystarczy...- Przygryzł wargę.

- Na co?- Skrzywiłam się.

- Co? Nie, nic ...Wody się mogę napić, strasznie tu macie gorąco...

- Jasne...- Poczułam się dziwnie, z resztą chyba nie tylko ja, bo Adrian zrobił się cały czerwony, jakby zawstydzony. Podałam mu szklankę z wodą.- Dasz mi chwilę? Ubiorę się. - Skierowałam się do sypialni.

- Nie krępuj się.- Machnął ręką.

Szybko chwyciłam pierwszą lepszą koszulkę z szafy, zdjęłam bluzę i ją założyłam. Wróciłam do Adriana, który stał dokładnie w tym samym miejscu, gdzie go zostawiłam.

 - Chciałbym ci coś powiedzieć. - Usiedliśmy na kanapie.

- O co chodzi?

- Od pewnego...Nie tak...Inaczej...Bo ja...Bo ty...Igor...

- Adrian do rzeczy.

- W sumie dobrze, że go nie ma...Mela chodzi o to, że od tamtego wieczoru, kiedy tak nieuprzejmie wszedłem do własnego mieszkania...Od tamtego wieczoru...Poczułem coś dziwnego...

- To może idź z tym do lekarza?

- Nie, nie, nie. - Zaśmiał się. - Poczułem coś dziwnego do ciebie...

-Co? - Zmarszczyłam brwi, nie wierząc w to co słyszę...

*Igor*

- Łukasz ty jesteś taki mądry...

- No?

- Wiesz...Od pewnego czasu chcę coś powiedzieć Meli, ale nie potrafię...Brakuje mi odwagi, a to jest dość ważne.

- Tchórzysz? - Popatrzył na mnie unosząc jedną brew. - Ty?

- Ej, nie zapędzaj się, ja nigdy nie tchórzę...Chodzi o to, że to jest na tyle poważne, że nie potrafię jej od tak powiedzieć.

- A o co chodzi?

- Nie ważne, nie interesuj się.

- Sam sobie zaprzeczasz...Myślę, że jeżeli tylko nie chodzi  o inną laskę, to ona zrozumie.

- Tak mówisz?

- Pewnie! Mama to najbardziej wyrozumiała osoba pod słońcem...No chyba, że chodzi o inną laskę...Ale jeśli chodzi o inną laskę...To jej nie mów.

- Nie, nie, nic z tych rzeczy...

- No to luz...Gdzie on tam biegnie?

- Leć za nim. - Powiedziałem, a Łukasz ruszył za psem, po chwili znikając za zakrętem.

- Powiem...Dziś jej powiem...Chyba...

*Łukasz*

-Dobi stój! - Krzyknąłem, ale pies mnie nie posłuchał.

- Hej stop!  - Zatrzymała go jakaś kobieta. - Nie ładnie tak...

- O uff...-Nabrałem powietrza. - Dziękuję pani. - Powiedziałem zapinając mu smycz. - Jeszcze  muszę go dużo nauczyć.

- To jeszcze szczeniak, spróbuj go wytresować.

- Tak zrobię. - Skinąłem głową. - Muszę iść, jeszcze raz dziękuje!

- Nie ma sprawy.- Kobieta uśmiechnęła się miło, a ja wróciłem z Dobim do Igora.

- To co idziemy do domu?

-Tak, wracajmy. - Skinąłem głową i ruszyliśmy w stronę klatki.

*Mela*

- Co to znaczy, że poczułeś coś dziwnego...I to jeszcze do mnie?!

- Zobaczyłem cię wtedy tam, bez tej bluzki i w ogóle...Tak mnie coś uderzyło od środka...Nie wiem Mela! Nie potrafię tego wytłumaczyć.

- Ale...

- Ja chyba...Chyba się w tobie...

- Myślę. - Przerwałam mu. - Że powinieneś już iść.- Odwróciłam wzrok. - Idź już proszę.

- Ale...

- Adrian...-Głos mi drżał. - Wyjdź!

- No...No dobra, ale może...

- Adrian! - Drzwi do mieszkania otworzyły się i wpadł najpierw Dobi, później Łukasz, który rzucił się na Adriana. - Ale fajnie cię widzieć. - Wstałam szybko i przeszłam do kuchni.

- Ciebie też, jak się masz? Ale super pies! Jak ma na imię?

- Dobi!

- Oryginalnie...- Rozmawiali sobie w najlepsze, a ja poczułam czyjąś dłoń na biodrze, wzdrygnęłam się lekko.

- Hej, to tylko ja...- Wymruczał mi do ucha. - Coś się stało?

- Wszystko...-Wypuściłam powietrze. - Wszystko gra...Dobrze, że już jesteś...

Adrian wstał i zmierzył nas wzrokiem, a następnie skierował go na mnie.

- Pójdę już. - Powiedział.

- Odwiedź nas jeszcze kiedyś.- Igor podszedł do niego szybko i zbił piątkę.- Możesz wpadać kiedy chcesz. Prawda Mela?

- Tak...Kiedy tylko chcesz...- Mruknęłam.

- Dzięki. No to cześć. - Skierował się do drzwi i po chwili wyszedł z mieszkania.

- Dziwne, ostatnio coś chodzi taki przybity...Nic ci nie mówił? - Zapytał.

- Nie...- Pokręciłam głową. - Muszę zapalić, zaraz wrócę...

- Dobra. - Igor usiadł na kanapie obok Łukasza.

Wyszłam z mieszkania i zbiegłam szybko po schodach, wybiegłam z klatki i zobaczyłam Adriana.

- Adrian! - Odwrócił się w moją stronę. - Posłuchaj...Nie chcę, ci zrobić przykrości, nie chcę, żebyś przeze mnie cierpiał...Wiesz dobrze jak to wszystko wygląda...Wiesz dobrze, że ja...

- Kochasz Igora. - Nie dał mi dokończyć. - Wiem Mela...Ale popatrz jaki to paradoks...Nie chcesz, żeby cierpiał, nie chcesz robić mi przykrości, a mimo to wybiegłaś tu za mną tylko po to, żeby powiedzieć mi, że go kochasz.

- To nie tak...

- Mi nie trzeba dwa razy powtarzać, naprawdę...- Podszedł bliżej i popatrzył mi w oczy.- Po prostu chcę, żebyś wiedziała...Zakochałem się w tobie.

Adrian, ale ja... - Chwycił szybko moje policzki i pocałował. Nie oddałam tego pocałunku w najmniejszym stopni, a jedyne co poczułam to wstręt do samej siebie. Odepchnęłam go. - Przestań! - Krzyknęłam. - Nigdy więcej tego nie rób! Rozumiesz?! Nigdy! Nie chcę cię! Wybacz, jaśniej nie umiem! Jeśli jeszcze raz to zrobisz to obiecuję, że cię skrzywdzę!

- Przepraszam Mela...Zapomniałem się...-Złapał mnie za rękę, a ja ją szybko wyrwałam.

- Zostaw mnie! - Odwróciłam się i szybko ruszyłam  stronę klatki. Czekając na windę po policzkach pociekły mi łzy, miałam wyrzuty sumienia, że mu na to pozwoliłam. W mojej głowię od razu pojawiły się scenariusze z wizją tego co mogłoby się wydarzyć gdyby Igor to widział. Ruszyłam korytarzem do mieszkania i kiedy weszłam do środka natknęłam się na Igora.

Patrzył na mnie z uśmiechem na twarzy.

-Coś się stało? Płakałaś? - Podszedł do mnie bliżej. - Mela, co jest?

- Nic...Kompletnie nic...

- Przecież widzę, że coś jest nie tak...

- Ja po prostu...-Spojrzałam na niego i zarzuciłam ręce na szyję, objął mnie. - Bardzo, bardzo cię kocham i nie chcę cię stracić.

- Wow...No dobra chciałem, żebyś powiedziała mi dziś coś miłego...Ale takiego wyznania  się nie spodziewałem.- Wtuliłam się w niego. - Ja też cię kocham i nikomu cię nie oddam. - Spojrzałam na niego. - Nikomu. - Uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło, a ja znów się do niego przytuliłam.

Cześć!

Proszę bardzo  oto rozdział!

Chyba ok? Nie wiem...Sami powiedzcie...Trochu mi się żal Adrianka zrobiło no, ale co ja mogę?

Mam już pomysła na kolejny...I następny także nie zwalniamy no bo ciągle mało...Ale to dobrze, to dobrze! Mam ambicję tylko czas mnie ogranicza...Jakby tak doba miała 25h ehhh...

Z tego miejsca chcę jeszcze raz podziękować wam wszystkim! Kruk i Moje Demony pną się na górę i osiągają wyniki o jakich mi się nawet nie śniło, kiedy wpadłam na ten jakże genialny pomysł!

Dziękuję!

Kolejny już niebawem...Może jutro...Bo jutro piątunio...Kto wie, kto wie! No nic...
Do następnego!

Aha i jeszcze na snapa zapraszam, można popisać i w ogóle podobno jestem miła ;) Snap w opisie profilu.

Trzymajcie się!

Mela X.x

14.02.19

I nie zapominajcie... To każda postać jest ważna ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro