34. No nie jesteś

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Igor*

- Mela długo jeszcze?! - Krzyknąłem zakładając zegarek.

- Wow. - Łukasz popatrzył na mnie unosząc brwi. - Drugi raz w życiu widzę cię w marynarce.

- Kiedy był pierwszy raz?

- Na pogrzebie Meli.

- A no tak. - Przetarłem buty nadając im połysku. - Mela! - Pośpieszyłem ją. - Co za kobieta...

- Podobno każda tak dużo czasu się szykuje. - Łukasz wzruszył ramionami. - Wujek Kuba mówi, że ciocia Olivia to nawet trzy godziny potrafi siedzieć w łazience.

- Nie mamy trzech godzin...

- Jej to powiedz.

-Mela bo pójdę tam po ciebie!

- Na pewno się wystraszy. - Prychnął.

-Ty mi tu nie pyskuj tylko jazda po plecak i Dobiego zapnij.

- Idę, idę. - Zeskoczył z krzesła i ruszył do pokoju. - Ale jak mnie chcecie zawieźć?

-Poprosiłem Adriana.

- Ale super.

- Tak...Dobrze to na mnie leży? - Zapytałem przeglądając się w lustrze.

- No tak.

- No i prawidłowo. - Zadzwonił dzwonek do drzwi, a że przy nich stałem to od razu otworzyłem. - Cześć. - Pozwoliłem Adrianowi wejść do środka.

- Ona jeszcze nie gotowa?

- Niestety...-Pokręciłem głową. - Łukasz!

- Cześć Adrian! - Młody założył plecak i chwycił smycz.

- Czołem idziemy?

- Jasne.

- Dzięki stary.

- Nie ma problemu...

- Hej poczekaj.- Klepnąłem go w ramię, ale zauważyłem, że Łukasz nam się przygląda. - Młody idź ją pośpiesz.

- Jasne. - Powiedział i ruszył w głąb mieszkania, a ja znów skierowałem się do Adriana.

- Co jest z tobą ostatnio? Wydajesz się jakiś smutny.

- Wszystko gra.

- Znam cię na tyle długo, że wiem kiedy coś jest nie tak, o co chodzi?

- Nie waż...

- Adrian. - Nalegałem.

- No dobra...Po prostu nieszczęśliwie się zakochałem...

- W kim?

- Nie ważne w kim, ważne, że bez wzajemności...

- Nie przejmuj się to pewnie jakaś szmata nie warta twojej uwagi.- Machnąłem lekceważąco ręką, a on uważnie mi się przyjrzał.

- Tak...Masz rację, dzięki.

- Nie ma problemu.

- Idzie, idzie, idzie. - Łukasz przebiegł koło mnie i stanął obok Adriana.

- No wreszcie. - Zaśmiałem się.

- Dobi chodź! - Pies podbiegł do chłopca.  Usłyszałem stukot obcasów na parkiecie i spojrzałem w tamtą stronę.

- Wow...- Łukasz wytrzeszczył oczy, a Adrian się speszył. Patrzyłem na nią i nie wierzyłem, że to ona. Pierwszy raz widziałem ją w sukience, pierwszy raz w butach na obcasie, z ładnie ułożonymi włosami, które nie żyły teraz swoim życiem, pierwszy raz z takim makijażem, niby mocnym, ale nie jakoś specjalnie.

- Nic nie mów. - Powiedziała. - Zapnij mi to. - Podała mi srebrny  naszyjnik z przywieszką jaskółki.  Chwilę  się z tym męczyłem, ale w końcu się udało.- Łukasz.- Popatrzył na nią jakby była z innej planty. - Przyjadę po ciebie jutro po południu, proszę cię bądź grzeczny.

- Przecież wiem. - Objął ją. - Bawcie się dobrze! - Krzyknął już wychodząc z mieszkania. Zdziwił mnie fakt, że Mela w ogóle nie patrzyła na Adriana udawała, że go tam nie ma.

- Do zobaczenia. - Powiedział i wyszedł za chłopcem.

- Jedziemy? - Popatrzyłem na nią.

- Tak, już tylko jeszcze...

- Mela, hej...- Chwyciłem ją za nadgarstek i przyciągnąłem do siebie. - Czym się tak denerwujesz?

- Na tej imprezie będzie Logan i...I reszta chłopaków, a ja wyglądam...

- Świetnie! - Uśmiechnąłem się. - I gdybym miał wybierać, to wolałbym zostać tu teraz z tobą i wykorzystać to, że mieszkanie jest puste...A z drugiej strony szkoda by było, żeby cię nie zobaczyli.

- Jesteś...- Zaśmiała się delikatnie i pokręciła głową.

- Kretynem?

- Nie to chciałam powiedzieć, ale może być.- Pocałował mnie w policzek.

- Chodźmy. - Złapałem ją za rękę.

*Mela*

*

-Ty prowadzisz! - Rzuciła mi kluczyki, kiedy szliśmy w stronę samochodu.

- Nie widziałem, że umiesz chodzić na obcasach.

- Czyli dużo jeszcze o mnie nie wiesz. - Zaśmiałam się i wsiedliśmy do samochodu. - Ej, ale właśnie...Ty też świetnie wyglądasz! - Powiedziałam zapinając pas.

- A dzięki, dzięki starałem się.

- Wyszło ci.

- Ładnemu we wszystkim ładnie.- Zaśmiał się.

- Jasne...

**

Kiedy byliśmy już przed restauracją poczułam nagłe uczucie stresu.

- Zobaczą mnie w sukience i pomyślą, że jestem mięczakiem...

- Skarbie myślę, że jak zobaczą tego węża na ręce...To się nie odważą.

 - Co?

- Mówię, że...

-Wiem co powiedziałeś.

- No to o co chodzi?

- Nic...Nie ważne...Chodźmy. - Otworzyłam drzwi. Zdziwił mnie tekst "skarbie" pod moim adresem, pierwszy raz odezwał się tak do mnie nie w wyniku jakiejś zadziornej szarpaniny słownej, a tak po prostu.

Zamknął samochód i podszedł do mnie.

- Niesamowite...Nadal jesteś niższa ode mnie.

- Spierdalaj. - Uśmiechnęłam się sztucznie.

- Oh...Przynajmniej w środku jesteś taka sama...Ale mogę się jeszcze upewnić. - Położył mi rękę na tali.

- Mmm.- Przyłożyłam usta do jego ucha. - Jak ci przyłożę z tego obcasa to będziesz miał pewność.

- Już ją mam. - Pocałował mnie w policzek i ruszyliśmy w stronę budynku. - Wygląda jak wesele...

- Tak...Nawet jest ktoś, kto odgrywa rolę wujcia zboczuszka...

- Gdzie?

- Patrzę na niego.

- Ty koniecznie chcesz mnie dzisiaj sprowokować? - Zapytał z lekkim uśmiechem.

- Nie...Ja ci po prostu robię ochotę.

- Na co?

- Mela! - Usłyszałam znajomy głos i odwróciłam się. - Wow świetnie wyglądasz! Elegancko, ale z pazurem. - Była to Wera,  jedna z niewielu dziewczyn, które u nas pracowały. - A to jest? - Popatrzyła na Igora.

- Igor. - Wyciągnął do niej dłoń.

- Weronika...Wera. - Znów popatrzyła na mnie. - Muszę ci coś pokazać. - Chwyciła mnie za rękę. - Nie obrazisz się jak ci ją na chwilę porwę?

- Nie, nie, nie...- Zaśmiał się.

- Super! To chodź! - I już mnie ciągnęła za rękę, popatrzyłam ostatni raz na Igora, który wyciągnął telefon i pomachał nim do mnie. Za chwilę zaczął coś pisać i dostałam SMSa. " Ochotę na co? "

*

Wera zaciągnęła mnie w głąb sali.

- Widziałaś się już z Loganem? - Zapytała.

-Nie, a co?

- Jest tu.

- To chyba normalne, przecież z nami pracuje.

- Nie jest sam...

- O serio?

-Patrz tam.- Pokazał mi dyskretnie stolik przy którym siedział Logan, dopiero po chwili zauważyłam dziewczynę, która siedziała obok niego.

- O ja pierdole...- Zrobił mi się duszno. - Ja ją znam...

- Kto to? - Wera zmarszczyła brwi.

- Sylwia...Była Igora...Nie wierzę...

- No to się dobraliście...

- Wera co teraz?

- A co ma być? Wracaj do swojego chłopaka i bawcie się dobrze! - Zaśmiała się.

- Lepiej, żeby na siebie nie trafili.

- Też tak myślę. - Skinęła głową.

*

Po około trzech godzinach imprezka rozkręciła się na dobre. Igor czuł się świetnie w towarzystwie moich znajomych z pracy i w sumie mnie to cieszyło.

- Zaraz wracam. - Powiedziałam wstając od stolika.

- Jasne. - Rzucił szybko i kontynuował fascynującą historię o tym jak to posądzono go o kradzież bitu.

Wyszłam z głównej sali i ruszyłam do łazienki kiedy już tam weszłam z kabiny wyszła Sylwia...Uważnie mi się przyjrzała.

- To ty...- Powiedziała z obrzydzeniem.

- Wierz mi ja też tryskam entuzjazmem na twój widok...

- Nadal nie rozumiem co on w tobie widzi...- Zaczęła myć ręce. - Ten tatuaż...Te włosy...Zadbałabyś o siebie.

- Dzięki za złotą radę. -Uśmiechnęłam się sztucznie. - Jakoś mój obecny chłopak nie narzeka i mój były też nie narzekał. Masz tupet pokazując się z Loganem.

- Oko za oko kochana.

- Chuj za chuj? Myślałam, że ostatnio ci dość dobrze wyperswadowałam to, że masz zniknąć.

- A ja widzę, że ktoś cię nieźle urządził z tym co masz na twarzy.

- Uważaj...Bo mogę ci zrobić podobną. - Warknęłam.

- Nie strasz, nie strasz.

- Tylko ostrzegam.

- Logan zapewnia mi bezpieczeństwo.

- Jasne...

Miałam jej dość, wróciłam na salę i znów złapał mnie Wera, poprowadziła na parkiet i kazała ze sobą zatańczyć.

- Ale ja nie umiem! - Broniłam się.

- Ja też! I o to chodzi!

- Ty jesteś niepoważna. - Zaśmiałyśmy się.

- Jakbym była poważna to nie byłabym gliną!

Wpadłam na kogoś i szybko się odwróciłam.

- Mela? Wow! Świetnie wyglądasz!- Jeszcze Logana mi tu brakowało.

- Dzięki. - Rozglądnęłam się dookoła upewniając się, że nigdzie nie ma Igora.

- Możemy pogadać? - Zapytał.

- Chodzimy! - Machnęłam ręką na znak, żeby poszedł za mną. Złapałam jeszcze Werę. -Pilnuj go. - Skinęła głową i ruszyła w kierunku stolika.

Wyszliśmy z Loganem przed budynek.

- O czym chciałeś pogadać?

- Świetnie wyglądasz!

- To już mówiłeś...I już ci za to dziękowałam.

- A no tak...- Zmieszał się.

- Długo jesteś już z Sylwią?

- Ale...- Popatrzył na mnie jakby nie dowierzał, aż wreszcie chyba do niego dotarło. - Kilka tygodni.

- Mhm...Myślałam, że masz lepszy gust...

- Ale...- Nie dokończył bo właśnie obok pojawiła się Sylwia.

- Dlaczego z nią rozmawiasz?

- Spokojnie wyszliśmy się tylko przewietrzyć. - Tłumaczył.

- Jasne...Zapniesz mi to? - Podała mu złotą bransoletkę.

- Tak daj.

- Do jego gaci się już dobrałaś, teraz czas na konto? - Prychnęłam.

-Mela!

- Wybacz Logan, ale nie rozumiem jak taki świetny facet jak ty...Może umawiać się z czymś takim jak to.

- Zaraz z ciebie będzie to.- Warknęła.

- Prędzej świnie zaczną lata...W sumie jak ci przyłożę, to zaczną.

- Wyluzuj. - Powiedział do niej.

- Posłuchaj mnie ty mała suczko, raz dałam ci się sprać, drugi raz ci na to nie pozwolę.

- Jeśli będę musiała...Zrobię to jeszcze dziesięć razy...Widocznie znudziło ci się oddychanie prostym nosem...A nie czekaj...On już nie jest prosty, chyba ostro tą ziemię orałaś.

 - Jak ci zaraz...- I już by się na mnie rzuciła, ale nagle stanął przede mną Igor.

- Ej chwila. -Zasłonił mnie. - Czego od niej chcesz?

- Jeszcze ciebie tu brakowało.- Splunęła na niego, a to zadziałało na mnie jak płachta na byka.

- Logan zabierz stąd tą swoją niunię bo zaraz jej nogi z dupy powyrywam! - Warknęłam i byłam pewna, że gdyby Igor mnie nie trzymał, rozszarpałabym ją.

- Chodź Sylwia. - Złapał ją za rękę i weszli do środka.

- Igor...

- Pogadamy w domu, chodzimy...- Powiedział i miałam wrażenie, że jest na mnie wściekły.

*

- Jesteś bardzo zły? - Zapytałam, kiedy jechaliśmy do domu. Obecnie znajdowaliśmy się na drodze prowadzącej przez jakiś las.

- Nie.

- To dlaczego się nie odzywasz?

- Nie mam ochoty.

- Bo jesteś zły.

- Nie jestem zły.

- To dlaczego się denerwujesz?

- Bo...Nie jestem zły.

- Przecież widzę.

- Mela powiedziałem nie jestem zły!

- Nie krzycz na mnie!

- Mam dość!- Zjechał na pobocze i wysiadł z samochodu.  Przeszedł kilka metrów do przodu, a ja w między czasie zmieniłam obcasy na  trampki.  Wrócił się i oparł o maskę. Wysiadłam i ruszyłam w jego stronę. 

- Igor...Przepraszam.

- Mela.- Westchnął. -Nie przepraszaj, nie masz za co...Po prostu...Krew mnie zalewa, kiedy pomyślę, że ona mogłaby ci coś zrobić.

- Przecież nic by mi nie zrobiła...Przecież wiesz...-  Stanęłam obok niego i oparłam głowę na jego ramieniu.

- Musze ci coś powiedzieć...

- Słucham.-  Przekręcił się i teraz stał przede mną. Złapał mnie w tali i posadził na masce, nachylając się lekko do przodu, odbierając mi jakąkolwiek możliwość ucieczki.

- Jest w moim życiu kobieta...

- Co? - Poruszyłam się niespokojnie.

- Daj mi dokończyć...Jest w moim życiu kobieta, którą kocham równie mocno co ciebie, która jest dla mnie tak samo ważna jak ty...

- Igor jeśli to jakiś głupi żart, to naprawdę nieśmieszny...- Poczułam jak do oczu napływają mi łzy.

-Słuchaj mnie...Ta kobieta jest częścią mojego świata, gdyby nie ona...Nie wiem co bym ze sobą zrobił.

- Dlaczego mi to mówisz? Po co?

- Gdyby nie ona, nie wiedziałbym co to prawdziwa, bezwarunkowa miłość...Kocha mnie pomimo wszystkich błędów jakie popełniam.

- Dość...Proszę, przestań. - Zaczęłam się wyrywać, ale mocniej mnie przytrzymał. - Puść mnie! - Krzyknęłam i teraz już czułam łzy na policzkach.

- Nie skończyłem!

- Ale ja nie chcę tego słuchać!

- Ta kobieta...

- Igor!

-Ta kobieta! - Złapał mnie za twarz i popatrzył prosto w oczy. - Ta kobieta to moja mama.

-C...Co? - Wszystkie emocje ze mnie uszły.

- I chce cię poznać.

- Twoja mama?

- Tak. - Skinął głową.

- Chce mnie poznać?

- Tak.

Łzy wylały mi się z oczu strumieniami. - Ty chory, pojebie!

- No co?

- Ja myślałam, że masz jakąś laskę na boku! Igor kurwa! Tak się nie robi!

- To za tego psa...

- Nienawidzę cię! Wystraszyłeś mnie!

- Przynajmniej teraz wiem, że ci na mnie naprawdę zależy! - Zaśmiał się i zaczął ocierać moje łzy.

- Zależy?! Ja ci kocham kretynie!

- To się dobrze składa. - Ujął moją twarz.- Bo ja też cię kocham. - Zaczął całować, usta, szyja. Zmusił mnie do niemal położenia się na masce. Jego ręka przesunęła się po mojej nodze, aż do szczytu uda, podwijając mi w ten sposób sukienkę.- Tylne siedzenia są puste...

- Ale to nie BMW...- Mruknęłam.

- Ale ja nie jestem palnem b...

- No nie jesteś...


Cześć!

Wowowo co tu się wydarzyło? Tyle akcji ponad 2000 słów! Dobra to szybciutko...

Mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał!
Następny już niebawem!

Zachęcam do komentowania!
Zapraszam na snapa!

Trzymajcie się!
Mela X.x

15.02.2019

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro