Rozdział 13

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Emily

Tego dnia byłam sama w pracy. Mary dostała wolne, a ja zajmowałam się lokalem i przygotowaniem kolejnych ciast. Dzięki temu miałam o wiele mniej czasu, by rozłożyć sytuację z Jacobem na czynniki pierwsze.

Wiedziałam, że nigdy nie zapomnę tamtego dnia. Chyba najgorszy w całym moim życiu, a z pewnością jeden z najgorszych. Nie przypuszczałam, że właśnie tak będzie wyglądał koniec związku z człowiekiem, o którym myślałam, że nigdy mnie nie zawiedzie. Ale stało się, a ja nie chciałam tego cały czas roztrząsać, bo jednak mnie to bolało. Byliśmy nierozłączni od dziecka, staliśmy się przyjaciółmi, później kochankami, a teraz...

Ogarniało mnie zażenowanie, gdy sobie przypominałam, że Simon został świadkiem mojego rozstania z Jacobem. W jego oczach dostrzegłam troskę – coś, co powinnam ujrzeć we wzroku męża. Jedyne, co podarował mi Jacob, to złość i zdziwienie, że nie potrafiłam pojąć, co praca dla niego znaczyła.

Rozumiałam, aż nadto. Bardzo długo akceptowałam zachowanie małżonka, wiele razy wypominałam sobie, że powinnam być bardziej tolerancyjna. Jednak w końcu czara goryczy się przelała i nie wytrzymałam.

Nie widziałam Jacoba od momentu jego wyprowadzki z domu, nie wiedziałam nawet, gdzie obecnie mieszkał. Z jednej strony pragnęłam się z nim skontaktować, z drugiej obawiałam się rezultatu takiego działania. Musiałam dać sobie czas.

Nie potrafiłam też wywalić z myśli Simona, który pojawiał się w nich coraz częściej, co frustrowało mnie równie mocno, jak sytuacja z Jacobem. Peterson przyciągał niczym magnes – pamiętnego przedpołudnia omal nie uległam jego czarowi. Było w nim coś, czego nie umiałam określić: jakaś nutka niebezpieczeństwa; tajemnica, którą pragnęłam poznać. Ale Simon nie był mężczyzną dla mnie ani ja nie byłam kobietą dla niego. Przynajmniej tak to sobie tłumaczyłam. Jego również nie spotkałam od feralnego zajścia przed moim domem.

Przecierałam blaty w pracy, kiedy zadźwięczał dzwonek zawieszony nad drzwiami. Uniosłam wzrok i spojrzałam prosto w tak dobrze mi znane brązowe tęczówki. Nie zdając sobie z tego sprawy, wciągnęłam głośno powietrze w płuca, lecz go nie wypuściłam. Kiedy usiłowałam wyrzucić Petersona z myśli, on odwiedził mnie w cukierni.

Jeszcze na nieszczęście byliśmy sami w lokalu.

– Cześć, Emily – przywitał się, podchodząc ciężkim krokiem do lady. Ani przez sekundę nie spuścił ze mnie spojrzenia.

Ze świstem wypuściłam powietrze. Milczałam, wpatrując się w niego. Dlaczego tak nagle zawrócił mi w głowie? Przecież wciąż coś czułam do Jacoba, jeszcze do niedawna walczyłam o nasze małżeństwo, przynajmniej dopóki nie straciłam nadziei na jakąkolwiek poprawę. Czy Simon miał coś wspólnego z moją rezygnacją? Nie wiedziałam, ale bałam się, że to było możliwe.

– Cześć – odezwałam się dopiero po chwili. Przerwałam kontakt wzrokowy, udając zajętą. – Czy coś ci podać?

– Przejeżdżałem i zajrzałem, aby sprawdzić, czy wszystko w porządku – odpowiedział.

Czułam, że wciąż się patrzył. Zrobiło mi się nieznośnie gorąco, a sam ten fakt mnie zirytował. Nie chciałam tak reagować, naprawdę nie chciałam!

– Jak widzisz, mam się dobrze – odparłam. Może zbyt oschle, ale broniłam się przed zbędnymi uczuciami. – Jeśli to wszystko, to niepotrzebnie się fatygowałeś. Jestem zajęta.

Z jednej strony było mi głupio, że tak się zachowywałam. Zdawałam sobie sprawę, że Simon się mną interesował. Nie chowałam o to urazy, bo był tylko mężczyzną i z tego, co się domyślałam, nikogo nie miał. Ale nie powinnam pchać mu się w ramiona dlatego, że dopadły mnie małżeńskie problemy.

Pożądasz go, Emily.

Niemal warknęłam na głos. Te myśli powoli mnie dobijały.

– Wycieraniem blatów? – spytał. Najwyraźniej doskonale wiedział, że próbowałam pozbyć się go z cukierni. – Jeśli nie jestem mile widziany, powiedz to otwarcie.

Szczerość Simona powalała. Przynajmniej jego było na nią stać.

– Nic mi nie dolega – zmieniłam temat, znów spoglądając na niego. – Dziękuję za troskę, jednak naprawdę dobrze sobie radzę.

Ciemne oczy świdrowały mnie na wylot, przez co czułam się niemal naga pod takim ostrzałem. Zadrżałam i liczyłam, że tego nie zauważył.

– W takim razie dłużej ci nie przeszkadzam – mruknął po chwili, stawiając krok do tyłu.

Dlaczego ogarnęło mnie rozczarowanie, że tak posłusznie się wycofywał i dał mi spokój? Odniosłam wrażenie, że coś było ze mną mocno nie tak. Może popadłam w chorobę psychiczną?

– Dziękuję, że zajrzałeś – rzuciłam, kiedy dotarł do drzwi.

Słysząc moje słowa, zastygł w bezruchu.

– Po prostu martwię się o ciebie. – Popatrzył na mnie przez ramię. – Gdybyś potrzebowała rozmowy, daj znać.

Wkrótce zostałam sama, ze słowami zawieszonymi w powietrzu, z myślami bombardującymi umysł, z drżącymi dłońmi i chaosem w sercu. Dlaczego to wszystko przytrafiło się akurat mnie? Dlaczego nie mogłam wieść spokojnego życia, jak jeszcze do niedawna?

Rzuciłam ściereczkę na blat i usiadłam na stołku, chowając twarz w dłonie. Wizyta Simona wyprowadziła mnie z kruchej równowagi, a jego odejście sprawiło, że miałam ochotę wybiec za nim i poprosić, aby mnie przytulił. Cholernie głupie uczucie, powodujące, że bałagan w głowie się zwiększył.

Kiedy znów zabrzmiał dzwonek nad drzwiami, omal nie jęknęłam. Ze zdumieniem zauważyłam przy wejściu Jacoba. Stał i patrzył prosto na mnie. Natychmiast podniosłam się z krzesełka i przybrałam hardą minę. Nie wiedziałam, dlaczego się zjawił, ale liczyłam, że zaraz poznam przyczynę. Dziwne było to, że wizyta mojego męża nastąpiła zaraz po wyjściu Petersona.

– Po co przyszedłeś? – Uniosłam podbródek.

Wciąż nie pogodziłam się z tym, że wolał poświęcić się wyłącznie pracy i nie walczył o nasz związek.

– Nie zamierzam się kłócić – odpowiedział bardzo ugodowym tonem, co mnie zaintrygowało i nieco wytrąciło z równowagi. – Przybyłem z innego powodu.

– Jakiego?

Jeśli nie chciał mnie przekonywać do powrotu, to jaki był cel jego wizyty?

– Widziałem, że Simon stąd wychodził – wycedził przez zaciśnięte zęby.

Żyłka na jego skroni zaczęła mu pulsować. Wcześniej w ogóle nie interesował się nowym mieszkańcem miasteczka, dlaczego więc nagle poświęcał mu uwagę?

– Emily, uważaj na niego. Nie pozwalaj mu zbliżać się do siebie! – wykrzyknął, a ja rozdziawiłam usta.

– Wpadasz tutaj, aby mówić, co mam robić? – warknęłam. – Co cię, do diabła, opętało?

– Sprawdziłem go. – Podszedł bliżej, położył dłonie na blacie i pochylił się w moją stronę. – Wiedziałaś, że był wielokrotnie notowany? Udział w kilku mniejszych grupach przestępczych, oskarżenie o pobicie, które nagle zostało wycofane. Podejrzany o przemycanie broni i mnóstwo innych ciekawych zarzutów. To niebezpieczny człowiek. Jeśli znów zjawi się w pobliżu, proszę, daj mi znać!

W jego oczach dostrzegłam błysk. Jacob pragnął dopaść Simona.

– Do reszty postradałeś rozum – parsknęłam, rozzłoszczona nie na żarty. Naprawdę miałam po dziurki w nosie tych pokrętnych wyjaśnień, byleby odwrócić uwagę od naszych problemów. – Wiesz, gdzie są drzwi.

– Posłuchaj mnie! – wrzasnął.

To zdecydowanie nie był mężczyzna, którego znałam jak własną kieszeń, to był ktoś kompletnie obcy. Byłam wystarczająco rozstrojona po ostatniej kłótni, by dokładać sobie dodatkowych wrażeń.

– To ty mnie posłuchaj! – Wycelowałam w niego palec, nakazując w ten sposób milczenie. – Odbiło ci i popadłeś w paranoję. Najpierw co chwilę wyskakiwałeś ze sprawami, z których każda kolejna miała przynieść ci awans. Teraz oskarżasz Simona. Czy nie widzisz, co się z tobą dzieje?

– Mówię prawdę. Byłem u niego i kazałem mu trzymać się od ciebie z daleka, ale widzę, że nie posłuchał. Nie bądź nierozsądna, skarbie. – Jacob zmienił ton, jednak mojej uwadze nie umknęła wzmianka o wizycie u Petersona.

– Zwariowałeś! Nachodzisz go? Wiesz, że Simon może wnieść oskarżenie o nękanie? Czy do ciebie nie dociera, że się pogrążasz i od dawno nie jesteś sobą? Nie byłeś taki, przecież cię znam.

Patrząc teraz na niego, ujrzałam kogoś zupełnie innego niż człowieka, z którym żyłam pod jednym dachem przez wiele lat.

– Nie odważy się, inaczej znów mu przywalę i tym razem nie skończy się to tak dobrze, jak ostatnio!

– Słucham? – spytałam wstrząśnięta.

To był koszmarny sen, w którym Jacob przybrał postać karykaturalnej wersji samego siebie. Straciłam resztki opanowania, to było ponad moje siły.

– Wyjdź! – Ruchem głowy wskazałam drzwi. – Natychmiast! Usłyszę jeszcze jedno słowo na temat Simona, a uwierz, gorzko tego pożałujesz. – Jakaś cząstka mnie nie chciała w to uwierzyć, ale patrząc na Jacoba, zrozumiałam, że w obecnym stanie był do tego zdolny. – Pomieszało ci się w głowie, ciągle powtarzasz to samo, a teraz ostrzegasz mnie przed kimś, kogo jeszcze niedawno prosiłeś, żeby zawiózł mnie do szpitala, bo jak zwykle miałeś ważniejsze sprawy do załatwienia.

– Emily... – usiłował tłumaczyć, lecz nie zamierzałam dłużej wysłuchiwać tych bredni.

– Wynoś się! Jeśli znów do mnie dotrze, że kręcisz się w pobliżu Simona albo nie zostawisz mnie w spokoju, gorzko tego pożałujesz.

Drżałam z gniewu, który mnie wypełniał. Moje ustabilizowane życie toczyło się po równi pochyłej, ogarnęła mnie bezradność i nie wiedziałam, jak powstrzymać tę lawinę. Wtedy rozdzwoniła się komórka Jacoba.

– Zajmij się tym, co ci najlepiej wychodzi. Pracą – rzuciłam z goryczą, odwracając się tyłem.

W końcu usłyszałam, że Jacob wreszcie opuścił lokal. Czułam się jak po wizycie na roller coasterze – z emocji kręciło mi się w głowie. Nadmiar informacji mnie przytłoczył i nie wiedziałam, co począć.

Po jakimś czasie zdołałam na tyle się opanować, by dokończyć sprawy w cukierni i przygotować do wyjścia. Chociaż pora była jeszcze wczesna, nie potrafiłam dłużej normalnie funkcjonować. Poza tym musiałam załatwić jedną ważną sprawę – porozmawiać z Petersonem.

W zasadzie nie powinnam się dziwić, że w ogóle nie wspomniał o wizycie Jacoba. Nie wyglądał na mężczyznę, który się skarżył, wyglądał na kogoś, kto ze wszystkim sobie poradzi. Niemniej zamierzałam z nim pogadać i przeprosić za poczynania męża.

Przypomniałam sobie słowa Jacoba o tym, kim rzekomo był Simon. Czy faktycznie stanowił dla mnie zagrożenie? Moje informacje na jego temat były szczątkowe, a jednak podświadomie czułam, że nigdy by mnie nie skrzywdził. Prychnęłam, że w ogóle się nad tym zastanawiałam. Jacob ewidentnie mieszał mi w głowie. Nie powinnam do tego dopuścić.

Zamknęłam zakład, po czym wsiadłam do auta. Wzięłam kilka głębokich oddechów, uspokajając się powoli. Zanim dotarłam pod dom Simona, czułam się nieco lepiej. Wysiadłam, zanim straciłam resztki odwagi, by stanąć twarzą w twarz z Petersonem. Moje serce przyspieszyło, gdy zapukałam do drzwi. Kiedy mężczyzna mi otworzył, nie wydawał się zaskoczony moim widokiem.

– Emily. – Prześlizgnął wzrokiem po całej mojej sylwetce, budząc we mnie pożądanie. Zrugałam się w myślach. – Coś się stało?

– Musimy porozmawiać – wyszeptałam. – Nie zajmę ci wiele czasu, obiecuję.

– Możesz zająć tyle, ile zechcesz – oznajmił, przesunąwszy się na bok. – Śmiało, wchodź.

– Dlaczego się nie przyznałeś, że Jacob cię zaatakował? – zaczęłam, ledwo za mną zamknął.

Odwróciłam się w jego stronę – oparł się o ścianę i bezczelnie studiował moje ciało. Zupełnie, jakby widział mnie pierwszy raz w życiu.

Zacisnęłam zęby, żeby z ust nie wydostał się żaden niepożądany dźwięk. Z trudem trzymałam w ryzach siebie i swoje rodzące się pragnienia, kiedy byłam tak blisko Simona. Może jednak nie powinnam była tutaj przychodzić? Ale z drugiej strony zależało mi, aby wyjaśnić sprawę i poznać prawdę.

A może po prostu chciałaś znów go zobaczyć?

– Uważasz, że zacznę donosić na drugiego faceta? Emily, umiem sobie poradzić, uwierz – odpowiedział głębokim głosem, który dotarł do mojego wnętrza, wprawiając je w drżenie.

– Mimo wszystko zasługuję na to, by wiedzieć – wymamrotałam, wpatrując w jego twarz. Szukałam śladów uderzenia, ale nigdzie ich nie zauważyłam.

– Mam się dobrze. – Simon zdawał sobie sprawę z tego, co robiłam.

Oblała mnie fala gorąca.

– Przepraszam cię za Jacoba. Nie rozumiem, co się z nim dzieje. – Wróciłam do głównego tematu.

– Nie odpowiadasz za czyjeś zachowanie, więc mnie nie przepraszaj.

Aż zastygłam, kiedy Simon oblizał ponętne wargi, nie spuszczając ze mnie wzroku choćby na sekundę.

Atmosfera gęstniała z chwili na chwilę.

– Wiem o tym, to znaczy, domyślam się tego. – Nagle nie potrafiłam się normalnie wysłowić, słowa plątały się w ustach. Próbowałam udawać, że wszystko w porządku i że wcale nie miałam ochoty ponownie skosztować warg stojącego przede mną mężczyzny.

– O czym myślisz? – Peterson przyglądał mi się intensywnie, po czym niespodziewanie oderwał się od ściany i stanął przede mną.

Czułam, że zaczęło brakować mi powietrza w płucach. Ciężko przełknęłam ślinę, mój oddech znacznie przyspieszył. Spojrzenie Simona przeszywało mnie na wylot, jakby pragnął odkryć wszystkie moje tajemnice.

– O niczym – skłamałam bezczelnie i zadrżałam, gdy przesunął palcem po moim nagim ramieniu.

Był tak blisko, a ja tak bardzo chciałam poczuć jego ciało przy swoim.

– Kłamiesz. Znowu – podkreślił. Doskonale wiedziałam, do czego nawiązał. – Widzę to w twoich oczach, Emily – wyszeptał prosto w moje usta.

Nasze wargi niemal stykały się ze sobą. Czułam ciepło jego oddechu, zapach perfum pomieszany z zapachem prawdziwego faceta. Kapitulowałam z sekundy na sekundę.

– Nie powinniśmy – westchnęłam.

Powoli ulegałam własnym pragnieniom.

– Przez ciebie wariuję... – Oczy Simona czarowały, obezwładniały, sprawiały, że nie umiałam dłużej się powstrzymywać.

Przymknęłam powieki, a później... przysunęłam twarz i dotknęłam ust Petersona. Moje ciało zapłonęło tak wielką żądzą, że nie byłam zdolna dłużej z nim walczyć. Zarzuciłam Simonowi ręce na szyję i przylgnęłam do muskularnego ciała. On, jakby tylko na to czekał, objął mnie i przyszpilił do ściany. Zdusił budzący się we mnie jęk i pochwycił za pośladki, podciągając mnie wyżej.

Otoczyłam go nogami i jeszcze mocniej wpiłam się w cudownie smakujące wargi. To było jak tsunami, za nic nie mogłam się powstrzymać. Nasze języki walczyły o dominację, usta Simona niemal miażdżyły moje, a ja czułam się żywa jak nigdy wcześniej. Ten facet był jak narkotyk – spróbowałam go raz i od tamtej pory nie potrafiłam przestać o nim myśleć.

Nagle oderwaliśmy się od ściany i Simon zaczął mnie nieść. Ledwo zauważyłam, że trafiliśmy do salonu, w którym opadł na kanapę, sadzając mnie sobie na kolanach. Jedną dłonią mocno ścisnął mój pośladek, a drugą wkradł się pod bluzkę i wkrótce zamknął ją na piersi ukrytej pod materiałem koronkowego stanika. Jego wzwód otarł się o moje udo i aż zadygotałam. Czułam nieznośną pustkę w pulsującej kobiecości, ogień pożądania trawił mnie od środka.

W pewnym momencie Peterson przerwał pocałunek i powiódł po mnie roziskrzonym wzrokiem. Pragnął mnie całym sobą, przedstawiając na to kolejne dowody. Kiedy przytknął usta do mojej szyi, westchnęłam z przyjemności, która falami zatapiała całe moje ciało. Odchyliłam głowę nieco do tyłu, dając do siebie jeszcze lepszy dostęp, co skrupulatnie wykorzystał. Jego język zostawiał wilgotne ślady, a ja wciąż odczuwałam niedosyt.

Krzyknęłam, gdy wbił zęby w moją skórę, gdy wstrząsnęło mną przybierające na sile pożądanie. Mój oddech stał się płytki i urywany, potrzebowałam zaspokojenia, a wilgoć sączyła się spomiędzy moich ud. Nagle mężczyzna zaczął ocierać się sztywnym członkiem o moje udo, symulując stosunek. Znalazłam się na skraju orgazmu, a przecież Simon nawet we mnie nie wszedł.

Nasze usta ponownie się ze sobą starły. Nie liczyło się nic, oprócz zbliżającej się eksplozji. Kiedy silna dłoń docisnęła moje biodra do wciąż pozostającego w uwięzieniu członka, ogarnęła mnie ekstaza. Tylko fakt, że język Simona znajdował się w moich ustach, sprawił, że nie wydostał się z nich żaden krzyk. Drżałam niczym listek na wietrze, wstrząsana echem rozprzestrzeniającej się po ciele rozkoszy.

Peterson najwyraźniej doskonale wiedział, co się ze mną działo, ponieważ jego pocałunki przybrały odrobinę leniwą formę. Nadal ugniatał moje pośladki, ale o wiele delikatniej, jakby dawał mi czas na odzyskanie sił do dalszej zabawy.

I wtedy nadeszło otrzeźwienie. Uniosłam ciężkie powieki i przerwałam pocałunek. Peterson spojrzał pytająco, a ja miałam wrażenie, że cała płonę. Do czego ten facet mnie doprowadził? Niemal pozwoliłam na coś, na co do tej pory pozwalałam tylko jednemu mężczyźnie. Dopuściłam do tego, by kierowało mną pierwotne pożądanie, cholernie silne, ale to nadal było wyłącznie pożądanie. Pozbyłam się męża z domu i zaraz wskoczyłam Simonowi w ramiona.

Byłam nikim innym, jak zwykłą dziwką.

Odsunęłam się, kiedy chciał kontynuować to, co wspólnie zapoczątkowaliśmy. Zmarszczył czoło, a ja zeszłam z jego kolan, stając na rozdygotanych nogach.

– Nie dam rady. – Pokręciłam głową i schowałam twarz w dłonie. Przeszyła mnie fala wstydu, pomieszana z wciąż obecnym pragnieniem. – Przepraszam – szepnęłam, cofając się.

– Chcesz mnie. – Niski głos zabrzmiał w moich uszach niczym wystrzał armatni. – Ja ciebie też chcę.

– Nie możemy! – zaprzeczyłam gwałtownie, spoglądając mu w oczy. Musiałam stawić czoła konsekwencjom swoich czynów, a także podnieconemu facetowi, który wcale nie krył się ze swoimi zamiarami. – Przepraszam.

Rzuciłam okiem w stronę wyjścia z salonu.

– Emily, nie odchodź. Zmęczyło mnie snucie marzeń na twój temat.

On o mnie fantazjował? To wyznanie mną wstrząsnęło. Objęłam spojrzeniem całą sylwetkę Simona – potężną i emanującą seksem oraz męskością. Najchętniej zrobiłabym kilka kroków do przodu i pozwoliła, abyśmy spełnili wszelkie fantazje, lecz wiedziałam, że nigdy nie pozbyłabym się wyrzutów sumienia. Nie mogłam tu zostać.

Z trudem pokonałam własną niemoc i, odwróciwszy się, skierowałam się do wyjścia. Nogi miałam giętkie niczym z plasteliny, dłonie mi drżały, a usta były spierzchnięte od pocałunków. Usłyszałam za sobą kroki, więc przyspieszyłam i wydostałam się z domu Petersona. Zbiegłam po schodkach w momencie, w którym on stanął na progu. Ledwo zdążyłam otworzyć drzwi samochodu i wsiąść za kierownicę. Odjechałam, jakby gonił mnie sam diabeł.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro