Rozdział 7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Emily

– Emily, gdzie jesteś? – Frontowe drzwi trzasnęły i w korytarzu rozległy się kroki.

– W kuchni – obwieściłam donośnie.

Właśnie doprawiałam dzisiejszą kolację. Zerknęłam na zegarek i zdziwiłam się, widząc, że Jacob wrócił o tej porze do domu. Naszła mnie myśl, że najprawdopodobniej wpadł tylko na chwilę i zaraz zniknie.

– Cześć, kochanie – przywitał się. Podszedł i przytulił się od tyłu, opierając podbródek o moje ramię. Momentalnie zesztywniałam. – Co gotujesz?

– Spaghetti. Coś się stało? – zapytałam ostrożnie.

Nie pamiętałam, kiedy ostatni raz zachowywał się w ten sposób. Poczułam się zdezorientowana. A przecież nie powinnam; od kilku lat byliśmy małżeństwem.

– Nie. A miało?

Po intonacji jego głosu poznałam, że się uśmiechnął. Coraz mniej rozumiałam zaistniałą sytuację.

– Jacob, nie udawaj, że wszystko jest w porządku. – Wyłączyłam palnik i obróciłam się w jego ramionach, aby móc spojrzeć mu prosto w twarz. – Dobrze wiesz, o czym mówię. Co to wszystko znaczy?

– Chciałem cię przeprosić – wyznał po chwili. – Wiem, że od jakiegoś czasu psuło się między nami.

– Sądziłam, że w ogóle tego nie dostrzegasz. – Tylko siłą woli pohamowałam się przed prychnięciem. – Nie wiem, co się z tobą dzieje. Odnoszę wrażenie, że celowo się ode mnie odsuwasz. – Powiedzenie tych słów na głos wcale nie sprawiło mi ulgi.

– Po prostu staram się coś osiągnąć, Em – westchnął.

Wyraz jego twarzy uległ zmianie. Radość zniknęła, pojawiło się zagubienie.

– Rozumiem cię. Bardzo mi zależy, żebyś spełniał się zawodowo, ale nie widzisz, że popadasz w obsesję? Nie ma cię całymi dniami, czasami w ogóle się nie widzimy. Kładę się spać bez ciebie i tak samo wstaję! – podniosłam głos. Nie byłam w stanie dłużej się powstrzymywać. – Czasami się zastanawiam... – zamilkłam niespodziewanie. Słowa z coraz większym trudem przechodziły mi przez gardło.

– Nad czym się zastanawiasz? – spytał z niebywałą łagodnością. W jego oczach zagościło poczucie winy.

– Czy wciąż mam męża... – wydusiłam w końcu. – Nie wiem, jak długo jeszcze zniosę coś takiego. Potrzebuję cię obok siebie, potrzebuję twojego wsparcia. Zmieniłeś się nie do poznania.

– Tak bardzo cię przepraszam, kochanie. – Jacob pocałował mnie w czoło, po czym ujął moją twarz w dłonie. – W pełni zdaję sobie sprawę, jak fatalnym mężem byłem od jakiegoś czasu. Nie chciałem cię zaniedbywać, ale w pracy wreszcie dali mi szansę. Odsyłają mnie do spraw, które nie polegają jedynie na drobnych interwencjach. Wiesz, że zawsze marzyłem o byciu najlepszym gliną. – Ponownie westchnął. Czyżby naprawdę zdał sobie sprawę, że nasze małżeństwo wisiało na włosku? – Złościłem się, że nie rozumiesz, jakie to dla mnie ważne, a przecież sama robisz to, co lubisz.

– Tylko że moja praca nie pochłania mnie niemal dwadzieścia cztery na dobę – odparłam z wyrzutem.

Wciąż nie wiedziałam, jak podejść do tego wyznania, choć w moim sercu zakiełkowała nadzieja.

– Wiem, skarbie. Zrozumiałem, że cię ranię, a uwierz mi, bardzo tego nie chcę. Wciąż cię kocham i pragnę, żebyś była ze mną szczęśliwa – powiedział, a moje serce gwałtownie przyspieszyło. Oczy się zaszkliły, nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa. – Postaram się być lepszym mężem i wsparciem dla ciebie. Nie zamierzam żyć ze świadomością, że jestem przyczyną twojego smutku.

Kiedy jego wargi spoczęły na moich, zadrżałam. Tak bardzo za nim tęskniłam. Jacob mnie ranił, ale wciąż pozostawał bliski memu sercu. Nie potrafiłabym, ot tak, o nim zapomnieć, choćbym próbowała.

Przylgnęłam do niego mocniej i odpowiedziałam całą sobą na czuły pocałunek. Poczułam rozchodzące się po ciele ciepło. Koszmarnie brakowało mi bliskości z mężem: jego dotyku, zapewnień, że wciąż jestem dla niego ważna. Byłam przekonana, że Jacob o tym zapomniał; że liczyła się wyłącznie praca. Na szczęście się pomyliłam, o czym ukochany właśnie mnie zapewniał. Wciąż miałam mu za złe wiele rzeczy i wiedziałam, że nieprędko puszczę to w niepamięć, jednak w tym momencie liczyło się, że odzyskałam ukochanego.

– Pragnę cię, skarbie – wychrypiał prosto w moje usta.

Nie wykonał żadnego ruchu, jakby czekał na moje pozwolenie. Uśmiechnęłam się powoli, gładząc pokryty krótkim zarostem policzek. Czułam to samo, co on.

– Nie pozwól mi dłużej czekać – wyszeptałam. Emocje powoli przejmowały nade mną kontrolę.

Jacob chwycił mnie na ręce i ruszył w kierunku schodów prowadzących na piętro, gdzie znajdowała się nasza sypialnia. Ledwo przekroczyliśmy jej próg, a po chwili leżałam na środku łóżka i Jacob pokrywał drobnymi pocałunkami moją twarz oraz szyję. Ciało zareagowało drżeniem, z moich ust wydostał się cichy jęk. Chryste, dawno się tak dobrze nie czułam.

Był delikatny, ale sprawił, że szybko zapłonęłam z pożądania. Pragnęłam poczuć go w sobie, przeżyć z nim rozkosz, której od jakiegoś czasu nam odmawiał. Teraz to wszystko nie miało znaczenia; liczyliśmy się tylko my i to, co było między nami.

Jacob rozebrał nas powoli, dotykiem badał moje ciało, jakby uczył się go od nowa. Czułam coraz bardziej bolesną pustkę między udami, a gdy w końcu twardy członek wszedł we mnie, krzyknęłam. Niemal oszalałam, kiedy zaczął się we mnie poruszać, kiedy prowadził nas ku drodze, na końcu której czekała ekstaza. Aż do niej dotarłam i cały świat przestał istnieć.

– Kotku? – usłyszałam cichy głos Jacoba wdzierający się do mojego zamglonego niedawnymi doznaniami umysłu. – Wszystko w porządku? – spytał pieszczotliwie, więc od razu pomyślałam, że wreszcie wrócił do mnie ukochany mężczyzna.

– Hmmm? – mruknęłam, wtulając się z całych sił w jego ciało.

Mogłabym spędzić tak całą wieczność.

– Jak się czujesz? – zapytał ponownie. Gdy pogładził moje nagie ramię opuszkami palców, uśmiechnęłam się przyjemnie rozleniwiona.

– Wspaniale – przyznałam zgodnie z prawdą. – Dziękuję.

– Ty mnie? – Na jego twarzy odmalowało się zdumienie. – To ja powinienem ci dziękować, że nie posłałaś mnie w diabły. Zasłużyłem sobie.

– Nie zaprzeczę – zgodziłam się, chichocząc pod nosem. Byłam w cudownym nastroju, jakbym wróciła do bezpiecznego schronienia, które stanowiły ramiona Jacoba. – Na szczęście twoja żona potrafi wybaczać.

– Mam niesamowity fart. – Przelotnie musnął moje usta. Gdy nagle zaburczało mu w brzuchu, parsknął śmiechem. – Przepraszam.

– Zjemy kolację? Byłoby szkoda, gdyby się zmarnowała.

Rozpierało mnie szczęście i przekonanie, że mamy szansę odbudować nasz związek takim, jakim kiedyś był. Musieliśmy tylko mocno się postarać. Nie wiem, co bym zrobiła, jeśli straciłabym Jacoba. Nie potrafiłam wyobrazić sobie życia bez niego.

– Oczywiście. A później tu wrócimy – odpowiedział, co zabrzmiało bardzo, bardzo obiecująco.

– Trzymam cię za słowo. – Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się za ubraniami. Porwałam koszulę ukochanego, zanim zdążył po nią sięgnąć.

– To chyba moje? – zapytał, unosząc prawą brew.

Parsknęłam śmiechem. Nie potrafiłam uwierzyć, że ten wieczór przybrał tak nieoczekiwany kierunek. Wyskoczyłam spod pościeli, zanim mnie dopadł, i stanęłam przy drzwiach.

– Zasłuż, żeby ją odzyskać – oznajmiłam, po czym wyszłam z sypialni, zostawiając go samego.

Wydawało mi się, jakbym na powrót stała się dzieckiem, nadeszły święta Bożego Narodzenia, a na mnie czekał prezent do odpakowania. Wchodząc do kuchni, pogwizdywałam cicho pod nosem. Podgrzałam jedzenie, zanim Jacob zszedł na parter.

Przyglądając się mu – kiedy jedliśmy późną kolację – doszłam do wniosku, że znów było jak dawniej: wieczory pełne rozmów i planów na przyszłość; jego czułe spojrzenia, którymi co rusz mnie obdarzał. Byłam szczęśliwa, pełna wiary, że nasze małżeństwo nie zostało skazane na porażkę.

Gdy chciałam pozmywać po kolacji, Jacob wygonił mnie do sypialni, a sam zajął się sprzątaniem. Czekałam na niego i rozmyślałam nad obecną sytuacją. Wiedziałam, że przed nami było mnóstwo pracy, by udało się naprawić stosunki między nami. Wspólny wieczór był idealnym odzwierciedleniem, że umiał się postarać. Miałam nadzieję, że mu nie przejdzie. Nie zamierzałam stopować go w pracy, aczkolwiek chciałam, aby zachował równowagę. Bo tego, jak żyliśmy do niedawna, nie mogłam dłużej tolerować.

Rano obudziłam się przed budzikiem. Ze zdumieniem odkryłam, że Jacob wciąż znajdował się w łóżku. Czyli nie śniłam. Odetchnęłam z ulgą i uniosłam się, opierając na łokciu. Uwielbiałam mu się przyglądać, gdy spał. Dawno nie miałam ku temu okazji, więc teraz pragnęłam nadrobić stracone chwile. Zerknęłam przez okno, za którym niedawno wstało słońce. Zapowiadał się piękny dzień i byłam pełna dobrych myśli.

Wstałam ostrożnie, nałożyłam szlafrok i udałam się na parter do kuchni. Nastawiłam ekspres, następnie sięgnęłam do lodówki po jajka i bekon. Jacob uwielbiał jajecznicę. Włączyłam radio, więc muzyka towarzyszyła przygotowaniom do posiłku. Z tego powodu nie usłyszałam zbliżającego się ukochanego. Kiedy nagle objął mnie w pasie, podskoczyłam, łapiąc się za serce.

– Przepraszam. – Byłam pewna, że się uśmiechnął. – Wyglądałaś tak uroczo, że nie zdołałem się powstrzymać – dodał, całując mnie w policzek. – Emily, jesteś cudowną kobietą.

– Możesz to dla mnie nagrać? – poprosiłam. – Usiądź, nałożę ci jedzenie na talerz.

– Ja to zrobię. – Jacob chwycił mnie za ramiona i poprowadził do stołu. – Może wybierzemy się do kina po twoim powrocie z pracy? – zaproponował, na co rozdziawiłam usta.

Czy to jednak był sen?

– Zaskoczyłem cię – zauważył, po czym westchnął. – Nie chcę cię stracić przez takie postępowanie. Znamy się od tak dawna i jesteś dla mnie najbliższą osobą.

– Wiem – odpowiedziałam cicho. – Musimy o nas walczyć. Proszę, nie poddawaj się.

– Nie poddam – obiecał. Po chwili na jego twarz znów zagościł uśmiech.

W radosnym nastroju dokończyliśmy śniadanie i opuściliśmy dom.

Gdy weszłam do cukierni, Mary, widząc moją minę, zapytała, co się stało. Wiedziała, że między mną a Jacobem ostatnio nie układało się najlepiej; dlatego z chęcią przyznałam, że sprawy przybrały odpowiedni obrót. Przyjaciółka pożyczyła nam szczęścia, a później zabrałyśmy się do roboty.

Ta nasza sielanka trwała przez kilka dni. Czasami łapałam się na tym, że czekałam, aż mój mąż znów nawali. Na szczęście nic takiego nie nastąpiło, dlatego w końcu naprawdę uwierzyłam, że najgorsze mamy już za sobą.

– Jedziesz prosto do domu? – spytała Mary któregoś dnia, kiedy zamykałyśmy cukiernię.

– Jeszcze nie. Jacob ma dzisiaj nocną zmianę, więc go nie będzie. Chyba wybiorę się na basen. Ostatnio trochę bolały mnie plecy, przyda im się nieco relaksu w wodzie – oznajmiłam, chowając klucze do torebki.

– Mąż aż tak cię wymęczył? – zachichotała i otworzyła drzwi swojego samochodu.

– To nie ma z nim nic wspólnego – odparłam. – Przynajmniej nie w takim stopniu, o jakim myślisz.

– Grunt, że masz wytłumaczenie, prawda? – Mary mrugnęła do mnie okiem. – Do jutra, Emily.

– Uważaj na siebie – pożegnałam się z nią i wsiadłam do auta.

Nie lubiłam, gdy Jacob nie wracał na noc, dlatego opóźniałam powrót, jak tylko mogłam. Basen był czynny do późna, a o tej godzinie powinno być zdecydowanie mniej ludzi niż po południu. Zajechałam na parking dokładnie dwadzieścia minut po zamknięciu cukierni. Dobrze, że woziłam ze sobą strój kąpielowy. Przynajmniej zaoszczędziłam sobie wycieczki do domu.

Wewnątrz budynku spojrzałam przez olbrzymią szybę na taflę wody. Większość osób, które znajdowały się w głównym pomieszczeniu, siedziało w jacuzzi. Udałam się do szatni, gdzie przebrałam się w strój, a następnie opłukałam się pod prysznicem i weszłam na pływalnię.

Przemierzając kolejne dystanse basenu, nie zwracałam na nic uwagi. Po dziesiątej, czy może jedenastej długości, postanowiłam zrobić sobie kilka minut przerwy.

Wtedy go zauważyłam.

Szedł spokojnym krokiem, nie oglądając się na boki, jakby nikogo – poza nim – tutaj nie było. Od razu spostrzegłam, że przykuwał wzrok kobiet obecnych na obiekcie. Mnie samej trudno było oderwać oczy od takiego okazu męskiego, jakim był Simon Peterson. Już wcześniej zauważyłam, że miał umięśnione ciało, zadbane w sposób godny pozazdroszczenia. Jednak nie widziałam go półnagiego, więc nie mogłam go dobrze poobserwować. Chociaż woda przyjemnie chłodziła, nie potrafiłam zignorować uczuć, które wywołał we mnie widok tego wycofanego mężczyzny.

– Niezły, prawda? – usłyszałam nieopodal, więc spojrzałam w stronę dwóch kobiet, odpoczywających po pływaniu.

Komentowały pojawienie się nowego członka społeczności. Atrakcyjni faceci zawsze wzbudzali zainteresowanie damskiej części Covington.

– Chętnie go zagadam – odezwała się jedna z nich, patrząc na Simona niczym na kawał soczystego steku.

Naprawdę wygląda soczyście, Em.

– Chyba nie ty jedna masz na niego ochotę – zachichotała jej koleżanka.

Simon przystanął nad kąpieliskiem, aby zająć odpowiednią pozycję do skoku. Wtedy nasze spojrzenia się spotkały. We wzroku Petersona dostrzegłam zaskoczenie, jednak jak szybko się pojawiło, tak szybko zniknęło. Już po chwili znalazł się w basenie, a jego ramiona przecinały taflę wody.

W końcu przestałam gapić się na przystojniaka, który i tak nie zwracał na nikogo uwagi. Wróciłam do pływania, zapominając o całym świecie. Czułam się wyśmienicie, kiedy kolejny raz oparłam się o ściankę. Przyjemnie zmęczona, ale jednocześnie zrelaksowana i co najważniejsze, nie czułam bólu pleców. Zdecydowanie powinnam częściej tu przyjeżdżać.

Rozejrzałam się dookoła w momencie, w którym Peterson wyłonił się z wody. Gdy to zrobił, kobieta z intensywnie rudymi włosami podeszła do niego, dedykując mu kokieteryjny uśmiech. Aż mnie zaciekawiło, co z tego wyniknie.

– Cześć, przystojniaku. Nie widziałam cię tu wcześniej.

Simon nie odpowiedział, jedynie zerknął na nią i wzruszył ramionami, po których wciąż spływały kropelki wody. Niechętnie doszłam do wniosku, że to niezwykle zmysłowy widok. Otrząsnęłam się, nie pozwalając tej myśli na długo zagnieździć się w głowie.

– Wychodzisz już? – Ruda się nie poddawała.

Ciekawiło mnie, jak Simon zareaguje na jej nachalność. Na razie nie był rozmowny.

A kiedy on bywa rozmowny?

– Nie – padła krótka odpowiedź, a ja nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem.

Tym samym zwróciłam na siebie uwagę. Kobieta się zaczerwieniła, Simon zaś poświęcił mi zagadkowe spojrzenie, którego – niestety – nie umiałam rozszyfrować.

– Chętnie przyłączę się do ciebie. Możemy razem popływać, a później pójdziemy na drinka. Znam świetny bar – kontynuowała niezrażona brakiem zainteresowania.

– Nie, dziękuję. – Simon odmówił, nawet na nią nie spoglądając.

Znów wskoczył do basenu, ostentacyjnie dając znać, że nici z łowów rudej. Kobieta udała niewzruszoną, jednak po zaciśniętych pięściach poznałam, że musiała być naprawdę wściekła. Najwidoczniej nie była do tego przyzwyczajona.

Nie chciałam już wychodzić, dlatego udałam się do jacuzzi, które niedawno opustoszało. Ledwie garstka osób wciąż znajdowała się na obiekcie. Chwyciłam się drabinek w momencie, w którym Simon wypłynął na torze obok. Poczułam się dziwnie, gdy objął wzrokiem moją sylwetkę. Nie wyglądał na zakłopotanego faktem, że uczynił to w tak ostentacyjny sposób.

Taki facet i zakłopotanie? Em, to dwa sprzeczne pojęcia.

– Cześć – przywitałam się, przełamując ciszę między nami.

– Cześć – odpowiedział. Oparł się na rękach i podniósł na nich. – Myślałem, że wieczorem nikogo nie zastanę – zagaił, aż rozchyliłam usta z wrażenia.

– Różnie bywa. Jesteś tu pierwszy raz? – spytałam, zajmując miejsce obok, chociaż miałam iść do jacuzzi.

– Tak. Dlatego liczyłem na większy spokój. – Mężczyzna zarzucił wzrokiem dookoła.

– Czasami tak bywa. – Dziwnie siedziało się przy nim i prowadziło konwersację. – Pływasz dalej czy wychodzisz? – zagadnęłam, kiedy chłodne powietrze owiało moje ciało.

– Zrobię jeszcze kilka długości. Dlaczego to cię interesuje? – Przeszył mnie spojrzeniem. Nie do końca wiedziałam, jak zareagować.

– Właśnie przyszło mi do głowy, że może chciałbyś wstąpić do McDonald's i zjedlibyśmy u mnie na werandzie? – zaproponowałam.

Pomyślałam, że to dobry sposób na odwdzięczenie się za pomoc w cukierni kilka dni wcześniej.

– To nie najlepszy pomysł – oznajmił, aż uniosłam brwi.

– Masz swoje plany. Rozumiem. – Niedbale wzruszyłam ramionami. Nie zamierzałam być nachalna jak poprzednio. Kątem oka zauważyłam, że ruda przyglądała się nam z zazdrością. Rozbawiło mnie to, więc zachichotałam. Simon spojrzał na mnie pytająco. – Przepraszam – bąknęłam, starając się opanować. – A może powinnam powiedzieć: powodzenia. – W końcu wstałam i weszłam do jacuzzi, pozostawiając go samego.

Gdy usiadłam w małym basenie z hydromasażem, mruknęłam z zadowoleniem. Z przyjemnością poddałam się muskającym ciało bąbelkom, pozwoliłam mięśniom na odprężenie po całym dniu wysiłku.

Po pewnym czasie postanowiłam zakończyć relaks w ciepłej wodzie. Chwyciłam za barierki i się podniosłam. Wtedy zauważyłam, że adoratorka Petersona wypłynęła tuż obok niego. Nie słyszałam, co do niego mówiła, ale po obojętności, z jaką Simon na nią spoglądał, zrozumiałam, że nie wzbudziła w nim zainteresowania.

Zignorowałam ich i skierowałam się do szatni. Z pewnością nie spodziewałam się tego, co po chwili nastąpiło.

– Emily? – zawołał Simon, kiedy przechodziłam obok. Nie wiem, która z nas, ja czy ruda, wyglądała na bardziej zaskoczoną. – Zaczekam na ciebie na parkingu.

– Zaczekasz? – Stanęłam jak wryta. O czym on bredził?

– Zapraszałaś mnie na jedzenie. Chętnie skorzystam. – Simon obserwował mnie uważnie, jednak na jego ustach ani przez chwilę nie zagościł uśmiech.

– Tak, zapraszałam – potwierdziłam, przenosząc wzrok na kobietę, która, gdyby tylko mogła, wydłubałaby mi oczy. – W takim razie do zobaczenia wkrótce – dodałam, ignorując adoratorkę Petersona.

Nie byłam pewna, czy postąpiłam właściwie, bo w końcu Simon nie przyjął mojego zaproszenia wtedy, gdy je wystosowałam. Zrobił to dopiero w obliczu drugiego ataku swojej wielbicielki. Ale zrobiło mi się go żal. Dziewczyna była namolna, a on – chociaż mógł ją spławić raz na zawsze – z jakichś powodów postanowił tego nie zrobić. Poza tym, co mi szkodziło spędzić z nim wieczór? Dom stał pusty, a Jacob wróci dopiero rano.

Na parking wyszłam po dwudziestu minutach. Zauważyłam, że Peterson oparł się o maskę auta, paląc przy tym papierosa. Z reguły nie lubiłam, gdy mężczyzna palił, jednak obserwując go, uznałam to za niebywale seksowne.

To, że jesteś na diecie, nie znaczy, że nie możesz zajrzeć w menu, prawda, Emily?

Westchnęłam w myślach, a następnie ruszyłam w jego stronę.

– Mam nadzieję, że nie czekałeś długo? – zagadnęłam.

Wtedy Simon odwrócił się do mnie.

– Nie. Jesteś gotowa?

Zauważyłam, że znów mnie „obejrzał" niczym kobyłę na wystawie.

– Tak. Jedź za mną – poprosiłam i oddaliłam się do swojego auta.

Po pływaniu jak zwykle zrobiłam się bardzo głodna, chociaż pora nie była odpowiednia na kolację z fast foodów. Niemniej dzisiejszego wieczoru postanowiłam sobie pofolgować. Ślinka sama napływała do ust na myśl o ulubionym hamburgerze oraz frytkach.

Simon posłusznie jechał zaraz za mną. Dotarliśmy do celu, gdzie zamówiłam stały zestaw. Odebrałam jedzenie i zaczekałam na swojego kompana.

Intrygował mnie. Kobiety na pływalni pożerały go wzrokiem, a on kompletnie nie zwracał na nie uwagi. Na żadną nie spojrzał... oprócz mnie. Nie powiem, nieco mnie to podbudowało. Nie uważałam się za klasyczną piękność, chociaż byłam ładna. Czasami faceci oglądali się za mną na ulicy, prawili komplementy, ale zbywałam ich delikatnym uśmiechem czy wzruszeniem ramion. Miałam męża, którego, mimo problemów, wciąż kochałam. Simon zwrócił moją uwagę wyglądem, jednak do niczego nie zamierzałam się posunąć.

Wreszcie wjechałam na podjazd przed swoim domem. Chwyciłam za torbę z jedzeniem i wysiadłam, wyczekując Petersona. Zaprosiłam go pod nieobecność męża. To w zasadzie był impuls i nie, żebym tego żałowała, niemniej nie chciałam zostać źle odebrana.

Mówisz tak, jakbyś planowała pójść z nim do łóżka.

– Szybko jeździsz – skomentował po zaparkowaniu tuż za moim samochodem. – To nawyk żony gliniarza? – Zamknął za sobą drzwi i podszedł do mnie.

– Nie. Od zawsze tak jeździłam. Jacob wiele razy zwracał mi uwagę, że na drodze powinnam zachowywać większą ostrożność. No cóż... Pewnych rzeczy ciężko się oduczyć. – Uśmiechnęłam się ostrożnie. – Zapraszam. – W końcu zreflektowałam się, że wciąż staliśmy na podjeździe, zamiast wejść na werandę i wziąć się za jedzenie. – Czego się napijesz? – zapytałam, kiedy Simon usiadł na krześle. Zaświeciłam boczną lampę i ganek przestał być taki mroczy.

– Cokolwiek, byleby pochodziło z lodówki – odparł i wyciągnął swój prowiant.

Czy on zamierza to wszystko pochłonąć?

Z niedowierzaniem gapiłam się na ilość burgerów, które ze sobą przywiózł. Z drugiej strony nie powinnam się dziwić. Peterson był potężnym facetem i najwidoczniej potrzebował sporo zjeść. Zresztą nie wisiał na nim ani gram zbędnego tłuszczu, więc dlaczego miał sobie żałować?

– Coś nie tak? – Zauważył, że przyglądałam mu się ze zmarszczonym czołem.

– Nie, wszystko w porządku. Przepraszam, idę coś przynieść – bąknąłem zakłopotana, że przyłapał mnie na nachalnym gapieniu się na niego.

Wyciągnęłam z lodówki dwa piwa i pokręciłam głową. Jeszcze nie tak dawno Simon nie chciał wpuścić mnie do siebie, a tymczasem siedział u mnie na werandzie i nie zachowywał się jak totalny gbur. Co tak naprawdę kryło się we wnętrzu tego mężczyzny?


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro