19. Czy da mi dokończyć tą kulkę ryżu?!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Podeszłam bliżej pseudo-płomieni, których ślady widniały w jeszcze paru innych miejscach.

Czy to była...

"Lawa?" - stwierdziłam w myślach ze zdziwieniem, zastanawiając się jednak czy to w ogóle możliwe.

Postanowiłam jednak podążać za śladami, zagłębiając się przez to w coraz to gęstszy i coraz ciemniejszy las.

Dobrze, że nie była wtedy ta godzina, o której szybko zaczyna się ściemniać, chociaż kiedy niebo jest szare, a większość obrazu zasłania ci gęsta mgła, trudno stwierdzić, jaka rzeczywiście jest pora.

Ruszałam się dosyć powoli na wypadek, gdyby gdzieś w pobliżu mieli być jacyś shinobi czy inni tam...

Cały czas trzymałam za oparzoną rękę, z początku przez ból, ale potem chyba już tylko z przyzwyczajenia przez tę krótką chwilę do takiej pozycji.

Po pewnym czasie usłyszałam jakieś, a tak konkretniej, to czyjeś odgłosy, dlatego zwolniłam krok jeszcze bardziej.

Nie mogłam tylko zinterpretować, co ta osoba dokładnie robi.
Przynajmniej co do jednego byłam pewna - to dziewczyna.

Ale poza tym - informacji brak.

Przez chwilę nawet zastanawiałam się czy nie zawrócić.
Po tym, jak niedawno wiałam przed nieznajomym shinobi, a serce chciało wyskoczyć po drodze, nie miałam ochoty prowokować losu i powtarzać znów tego samego.

W końcu jednak ciekawość zwyciężyła, choć muszę przyznać, że nastąpiło to z wielkim trudem.

Ale pech chciał, że kiedy akurat wychylłam się minimalnie zza drzewa... nikogo tam nie było.

Przez chwilę stałam, zwyczajnie nasłuchując. Pomyślałam, że może to i tak nie był najodpowiedniejszy moment na stpotkanie, więc może to i lepiej, a skoro nie mam po co tutaj stać, to może już sobie...

- Dareda? - Na dźwięk tego głosu dostałam gęsiej skórki.

Nie, żebym go kojarzyła. Po prostu nie spodziewałam się, że dziewczyna się jednak odezwie.

- Jestem... - Nika, chciałam dokończyć, jednak pomyślałam o tym, jaki wpływ może to mieć na przyszłość. - Nie jestem shinobi. Zgubiłam się - przyznałam zgodnie z prawdą, wychodząc zza dotychczasowej pseudo-kryjówki.

Rzuciłam okiem na niewielkich rozmiarów teren otoczony drzewami, który trudno było nazwać polaną. Był naprawdę niewielki, a do tego jakby... nieco spalony.

"Więcej ławy" - stwierdziłam z niewielkim zdziwieniem.
Przecież wiedziałam kogo chcę znaleźć, idąc za pomarańczowo-brązowym szlakiem.

Pytanie tylko czy dobrze trafiłam...

Utkwiłam spojrzeniem na punkcie, w którym coś potencjalnie zaczęło się ruszać.

Po chwili zza drzewa wyszła brązowowłosa nastolatka, na oko w moim wieku.

Nie miałam pojęcia co powiedzieć - przywitać się, a może jednak przedstawić...?
Postawiłam więc na uśmiech, bo nic innego nie przyszło mi do głowy.

- Ano... jak się tu znalazłaś? - zapytała wreszcie dziewczyna, a ja musiałam powstrzymywać się od "moich" opisów sytuacji.

- Ja... uciekałam przed kimś. - Nie miałam powodów, przez które miałabym próbować ściemniać, więc zrobiłam to, co było najprostsze. Powiedziałam prawdę.

No... niecałą, ale chociaż się starałam.

- Uciekałaś? - powtórzyła z lekkim zdziwieniem. - Dlaczego ktoś cię gonił? - Nie mogła zrozumieć.

Ja zresztą też nie. Nie miałam pojęcia dlaczego tamten shinobi się na mnie uparł, oprócz tego, że mi nie ufał.

- Wiesz... nieodpowiednie miejsce i czas. Uznał, że go podglądałam... czy coś - stwierdziłam, a moje źrenice latały od lewej do prawej i z powrotem.

Trochę stresowały mnie te wyjaśnienia, ale jednocześnie czułam, że przy nowej znajomej mogę być szczera.

Z jakiegoś powodu była do mnie podobna... i nie mówię tutaj o płci czy kolorze włosów. Po prostu...

- A ty... - przerwałam kolejny odcinek tej dziwnej ciszy. - Ćwiczysz tu sama? - zadałam drugie pytanie, które przyszło mi na myśl.

Pierwsze brzmiało: "Dlaczego?".
Dziwna kolejność.

Nowa znajoma skinęła na potwierdzenie.

Domyślałam się, że robi to niepewnie. W końcu uwolnienie lawy było kekkei genkai, a w pewnym okresie Kirigakure nie podchodziła pozytywnie do osób, które je posiadały.

Ciekawe czy wyglądam, jakbym nie pochodziła z tej wioski?

- Często tutaj przychodzisz? - Byłam ciekawa czy brązowowłosa mi odpowie.

Nie chciałam, żeby zabrzmiało to na przesłuchanie. Po prostu byłam ciekawa czy "wyrzuciła" z siebie tyle lawy ile minęłam po drodze za jednym podejściem, czy kilka dni z rzędu.

- Parę razy. - Potarła nerwowo ramię, spuszczając wzrok.

Zaraz jednak ponownie skierowała go na mnie, a ja zaczęłam zwymyślać swój żołądek za to, że musiał odzywać się w tak nieodpowiedniej chwili...

- Jesteś głodna? - zapytała z wyraźnym rozbawieniem w głosie, a ja odruchowo zaprzeczyłam.

To kłamstwo było jednak oczywiste dlatego dziewczyna ciągnęła temat dalej.

- Właściwie to i tak pora na przerwę o jedzenie - stwierdziła, odchodząc w kierunku jednego z drzew.

Nie wiedziałam dlaczego to robi, więc podeszłam kilka kroków bliżej.

Kiedy dziewczyna odwróciła się do mnie przodem, zobaczyłam że trzyma w rękach dwie kulki ryżu, które zapewne miały jakąś specjalną dla siebie nazwę, o której dziewczyna z Baywille oczywiście nie miała pojęcia.

- Proszę - powiedziała, wyciągając do mnie jedną z nich. - Przynajmniej tyle mogę ci dać... za to. - Wskazała na miejsce, w którym widoczna była czerwona plama po moim przypadkowym spotkaniu z lawą.

Cóż... prawie o niej zapomniałam. Spróbowałam zakryć ją rękawem, choć w tym momencie to i tak nic by już nie zmieniło.

- Ja... potknęłam się i jakoś tak wyszło. Straszna ze mnie niezdara - wyznałam, uśmiechając się niezręcznie.

- Mieszkańcy mojej wioski zawsze mówili, że tacy jak ja są niebezpieczni. - Zdziwiłam się, słysząc jak ton jej głosu zmienił się na poważniejszy. - Że zawsze...

- Ja nie jestem mieszkańcem Kirigakure. - Uderzyłam wolną ręką w kolano, żeby wzmocnić przekaz swoich słów. - Takie słowa są głupie - wyraziłam wprost swoją opinię, na co dziewczyna zdziwiła się, ale i uśmiechnęła.

- Dlaczego tak mówisz? - Spojrzała na mnie, oczekując odpowiedzi.

Poczułam się nieswojo, musząc wyjaśniać poglądy na tak poważną sprawę. Nie lubiłam rozmawiać na tematy, które, gdyby się ciągnęły, mogłyby wydrążyć dziurę w ścianie.

Mam nadzieję, że zrozumieliście przekaz.

- Bo talentów nie powinno się marnować. - Zanim zdążyłam cokolwiek dodać, obie odwróciłyśmy głowy w stronę trzeciego głosu.

- Myślałaś, że tutaj się ukryjesz? - Zanim mężczyzna skończył zdanie, obie schowałyśmy się za kłodą, na której siedziałyśmy.

Nie wspominałam wam, że w trakcie tego wszystkiego usiadłyśmy na kłodzie? No cóż, bo... już nie siedzimy!

"Wtopa" - pomyślałam, zaciskając zęby.

Człowiek spokojnie nie może posiedzieć i dokończyć jedzenia, bo ledwo poznani shinobi już się za nim przyciągną!

- To on - szepnęłam z nadzieją, że towarzyszka niedoli załapie.

Nie mam pojęcia czy tak się stało.

- Musimy uciekać - stwierdziła.

Ten pomysł był mi całkiem na rękę, ale zamierzałam go wykonać w moim stylu.

- Pokażcie się, a unikniecie większych problemów.

"Tak jakbym miała jakieś problemy" - odpowiedziałam wewnętrznie na jego komentarz, patrząc wyczekująco na brązowowłosą.

Dla mnie było oczywistym, że nie oddam się w jego ręce dobrowolnie, ale co z nią?

W końcu jakby nie patrzeć była kunoichi Wioski Mgły, więc powinna posłuchać przełożonego... któremu w zasadzie chodziło bardziej o mnie niż o nią, mam nadzieję.

- Rozdzielmy się - odparła.

Przytaknęłam skinieniem głowy. Przy obecnej sytuacji było to oczywiste rozwiązanie.

- Wasz czas właśnie się skończył! - Shinobi najpewniej chciał ruszyć do ataku, ale wtedy rozbiegłyśmy się w dwie różne strony.

W tej chwili musiał podjąć decyzję, za którą z nas chce podążyć. I zgadnijcie, którą wybrał?

Oj tak, moją!

Na szczęście moim zadaniem było tylko kupienie koleżance trochę czasu. Przecież mogłam zmyć się w każdej chwili. Problem leżał w tym, że nie powinnam robić tego tak na widoku...

No i nie dokończyłam papciać ryżyku!!
Tak. To był wtedy największy problem.

A tak z innej beczki, im bardziej próbowałam się oddalić, on tym bardziej się do mnie przybliżał.
Co za typ...

- To koniec - oznajmił niewiadomo skąd.

Slręciłam za najbliższe drzewo, skacząc w dziurę, która miała przenieść mnie w inny czas.

Mam nadzieję, że zdążyłam na czas i prawie-znajomy nie zobaczył co tu tak właściwie zaszło...

- No cóż... przynajmniej mogę dokończyć ten ryż! - Wyciągnęłam pozostałości posiłku, przypominając sobie w tej samej chwili osobę, od której go dostałam. - Dziękuję... Mei.

No dalej, kto nie spodziewał się, że to była ona?
Chyba wszyscy się spodziewali :D

Nie znalazłam odpowoedniego zdjęcia, które pokazywałoby ją jako nastolatkę, dlatego w mediach macie pokazaną znalezioną na necie OC, którą nieco przerobiłam.

Nie udało mi się tylko odwzorować jej charakteru, ale w końcu dzieci mogą zachowywać się inaczej, tak?

A tak poza tym, to zbliżamy się do rozdziału specjalnego!
Przypomnimy sobie w nim to, co działo się do tej pory. Może poznacie kilka moich tajemnic ;)

Mam nadzieję, że trochę was zaciekawiłam.

W takim razie trzymajcie się i do dwydziestego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro