7. Najgorsze wejście z możliwych...

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gorąc, gorąc.

Gorąco...

Tak. Temperatura dawała mi się już we znaki.
Ciepło było mi nawet w uszy, a to było już szczególnie irytujące.

"O matko" - Westchnęłam kolejny raz, próbując schłodzić się wydychanym przez siebie powietrzem, ale to niezbyt działało.

W końcu to był... środek pustyni. Znaczy niby to wioska, ale... nadal po środku pustyni.

Nie wiedziałam co mam jeszcze zrobić w tym miejscu.

Chyba nie miałam za bardzo z kim pogadać, no ale... jak by się tutaj przenieść gdzieś indziej? - na to pytanie totalnie nie mogłam wykminić odpowiedzi, bo moje resztki mózgu się właśnie topiły...

Opierając się o przypadkową ścianę budynku, odwiązałam rękawy przewiązanej w pasie bluzy, aby ułatwić sobie przewiew z kolejnej możliwej strony.

By zrobić mi jednak na złość, (tak, no w końcu bluzy, to takie złośliwe stworzenia) ubranie mimo zabezpieczenia, i spadło mi na zie... na piasek.

A raczej prawie, bo zdążyłam złapać ją niemal przed dotknięciem przez nią sypkiego podłoża, i to w najmniej spodziewanym miejscu, bo za wnętrzności kieszeni.
(Normalnie lekcja biologii - wyciąganie flaków xD)

Ale zaraz po tym wpadłam gdzieś, gdzie znowu wcale nie zamierzałam wpaść, ale pomyślałam, że być może znów przeniesie mnie to w coś lepszego.

I tak właśnie było!

Z początku poczułam nagłą zmianę otoczenia, czyli dotykające zewsząd moją skórę, chłodne powietrze.

Tak, to był chłód przenikający mnie dogłębnie, tak jak ból po zderzeniu z twardą, szklaną szybą.

Ból, który poczułam, kiedy właśnie z takową szybą się zderzyłam.

A dosłownie - to przeleciałam tuż za towarzyszącymi mi w tym przeżyciu kawałkami szkła.

Nie wiedziałam czy wcześniej spadłam ja, czy części stłuczonej szyby.
Wszystkie te dźwięki scaliły mi się, dlatego w moich uszach zagościł tylko szum, a w oczach ciemne plamy.

Wtedy w myślach przechodziła mi tylko jedna myśl: "Chronić swoją głowę".

Gdy odzyskałam świadomość na tyle, by zorientować się, że w ogóle jeszcze przeżyłam i trzymałam się jako przytomna, spostrzegłam, że twarz miałam schowaną między pochylonymi do przodu ramionami, a ciało, chyba instynktownie, ustawiło się w pozycji chwiejnej, na czworaka. Zaraz jednak przewróciło się i to nie bez powodu, jak zapewne się domyślacie.

Nie mam pojęcia czy w pokoju rzeczywiście było tak zimno, ale pamiętam, że całą mnie przeszyły dreszcze, po których to właśnie runęłam na podłogę.

Ale poczułam nie tylko chłód, ale i... ciepło.
Gorąco, które powróciło w postaci, której ja na pewno nie chciałabym zobaczyć.

Niestety sama domyśliłam się czym było ono spowodowane, ale i to zobaczyłam.

"O matko, o matko, o matko.. - Moje oczy rozszerzyły się co najmniej do dwukrotnego rozmiaru i zaraz zamknęły, gdy ujrzałam obraz swojej poplamionej, sami wiecie czym, dłoni. - Dobra. Dobra... Tylko nie panikuj. Nie panikuj. Nie panikuj!"

Nikogo, nawet siebie, bym wtedy nie oszukała.

Byłam cała okropnie spanikowana, i dopiero, gdy do moich uszu dobiegł czyjś głos, zaczęłam się zastanawiać do kogo tak w ogóle trafiłam!

Podniosłam swój wzrok na tyle, aby w jego zasięgu znajdowały się drzwi, stojące tuż naprzeciwko mnie, oraz kawałek ściany po ich prawej stronie, na której widniały zapewne jakieś meble, których jednak nie udało mi się w tamtej chwili rozróżnić.

Poczułam uścisk w żołądku w chwili, gdy klamka niebezpiecznie poruszyła się, co znaczyło, że ktoś właśnie zamierzał dostać się do środka.

A co zobaczy jako pierwsze, kiedy rzuci chociażby jednym spojrzeniem?

...mnie.

"A jeżeli to znowu Wioska Mgły? - przeszło mi przez myśl, gdy do środka wpadła cienka stróżka światła. - Właściwie już byłam w Kirigakure. Czy wioski mogą się powtarzać? Najpewniej tak. A czy tak szybko?" - zastanawiałam się, dusząc w sobie krzyki za każdym razem, gdy nieprzyjemny dreszcz przenikał przez moje ciało.

I wreszcie drzwi otworzyły się, a w nich stanął... człowiek.

Nie wiedziałam kim on był.
Nawet nie spróbiwałam się temu przypatrywać.

Pomyślałam, że lepiej będzie opóścić jego dom zanim się wścieknie i sam mnie z niego wyrzuci.

Wiedziałam, że mija sytuacja była teraz opłakana, i że niewiele w niej mogę sama zrobić, a jednak...

Spróbowałam wstać, zaciskając zęby.

Upadłam w tym samym czasie, w którym prawie udało mi się znów stanąć na czterech kończynach. Niestety... prawie.
Bo znów wylądowałam nieruchomo na podłodze, napotykając jeszcze na kilka dodatkowych kawałków szkła.

Doszłam wtedy do tego, że ta "zabawa", to jednak nie był dobry pomysł.
Mimo że fajnie było w czasie paru poprzednich razy spotkać tamtych wszystkich ludzi, to teraz... nie miałam pojęcia, jak się pozbierać.

- Co ci się stało? Ż-żyjesz? - Usłyszałam nad sobą głos osoby, której nie mogłam nie poznać, nawet w takim stanie, w jakim znajdowałam się teraz.

- Hai - odpowiedziałam samoistnie, kiedy chłopak dotknął mojego ramienia.

- Poczekaj. Zaraz wrócę! - powiedział, po czym zerwał się z podłogi i wybiegł.

A ja zostałam sam na sam z myślą, a właściwie pytaniem: Jakim cudem w tej sytuacji trafiłam akurat... na niego?".

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro