IX. Czarny Żółw

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zacisnęła palce na umięśnionym ramieniu Shena, przytuliwszy do niego policzek. Nabrała powietrza w płuca i wypuściła je przez nos, wprawiając w ruch delikatny materiał szaty. Zamoczywszy czubki palców w migoczącej wodzie strumienia, zamachała nogami, rozbryzgując jej chłodne krople. Promienie słońca głaskały niewielkie fale i płynęły między kwitnącymi lotosami oraz liliami, tworząc lustrzaną mozaikę. Spomiędzy gałęzi krzewów, które lekko muskały wodę, dało się usłyszeć melodie snute przez kolorowe wilgi i pliszki. Klatka piersiowa Shena lekko zawibrowała, kiedy wydał z siebie przeciągły pomruk.

– Na Niebiańskim Dworze... nie możesz się zachowywać tak otwarcie, Meng. – Westchnął pod nosem i nieznacznie się od niej odsunął. Przyszpilił księżniczkę błękitnym spojrzeniem, zanim zdążyła coś powiedzieć. Chwilę przyglądał się zdziwieniu, wymalowanemu na rozchylonych ustach dziewczyny. – Cały huczy od plotek o tobie i Złotym Smoku.

Oparła się o powierzchnię mostku i odchyliła głowę. Końcówki długich włosów dziewczyny rozsypały się po drewnianych belach.

– Nie obchodzą mnie plotki.

– Ale mnie tak – odparł dziwnie twardym jak na niego tonem. Meng uniosła brwi. Dziedzic Morskiego Władcy odchrząknął i potarł twarz dłonią. – Mam na myśli... nie chcę, żeby twoi rodzice się zdenerwowali. Jesteś Księżniczką Zachodniej Puszczy, a to już nie Jesienny Gaj ani nawet Yu Shan. Musisz dbać o swoją reputację. Nie chcę, żebyś ją skaziła – wyjaśnił, a krótkie przerwy między wypowiadanymi zdaniami świadczyły o tym, że nie do końca wiedział, jak ubrać swoje myśli w słowa.

– Wiem... – wymamrotała i przygryzła wargę.

W istocie, zdążyła się już o tym nasłuchać – jej matka dobitnie wyraziła swoje zdanie na ten temat. Meng zdawała sobie sprawę, że pewnie czeka ją podobna rozmowa ze Starym Tygrysem. Wzdrygnęła się, gdy tylko o tym pomyślała. Złodziej Pieczęci miał cudowne wyczucie czasu – prawdopodobnie to dzięki ostatnim wydarzeniom ojciec nie miał kiedy złajać dziewczyny. Jeszcze kilka dni, a zupełnie nie będzie musiała się tym przejmować, bo ucieknie przed karą do świata śmiertelników. Zaskakujące, jak nawet patowe sytuacje koniec końców mogły jednak mieć jakieś zalety.

– Księżniczko, wiadomość do ciebie! – Yu wbiegła na pomost i uklękła obok Meng, podając jej zwinięty papier.

Kącik ust Tygrysiej Księżniczki podjechał w górę. Cieszyła się, że Yu wyraźnie czuła się przy niej coraz swobodniej. Gdy będzie już po wszystkim, planowała zabrać ją ze sobą do Zachodniej Puszczy i na zawsze uwolnić od pokornych ceremoniałów. Uśmiech przemienił się w zamyślony dziubek, kiedy przeczytała treść nadesłanej wiadomości.

– Znowu on? – zastanowiła się na głos. Oddała liścik Yu. – Zaprowadź mnie tam. – Pokojowa skinęła głową, a Shen obrzucił Meng pytającym spojrzeniem.

Księżniczka szybko przeanalizowała w głowie, czy książę miał ją jeszcze czym upodlić. Po krótkim namyśle stwierdziła, że wykorzystał już wszystkie skryte w rękawie asy. A przy okazji doszła do wniosku, że nie ośmieliłby się jej obrazić w obecności dziedzica Morskiego Węża. Uśmiechnęła się zadowolona ze swoich rozważań i zwróciła do przyjaciela:

– Chodź z nami! – Ruszyła naprzód, pociągnąwszy go za rękaw, ale szybko się zreflektowała i cofnęła rękę. – Złapała zębami dolną wargę i wygięła kąciki ust w dół w zakłopotanym grymasie. Gwałtownie się zatrzymała, kiedy Yu nagle przeciągle pisnęła. – Co się dzieje? – Meng podbiegła do dziewczyny.

Rozwarła powieki, dostrzegłszy, że trzymany przez pokojową pergamin zajął się płomieniami. Chwilę potem stał się tylko zawisłą w powietrzu smugą dymu. Księżniczka ściągnęła brwi. Położyła dłoń na ramieniu roztrzęsionej Yu i lekko zacisnęła palce.

– W porządku? – spytał Shen.

Obrzucił obydwie zaniepokojonym spojrzeniem.

– Tak, tylko głupie sztuczki. Yu się przestraszyła – mruknęła rozdrażniona Meng. – Chodźmy.

– Wybacz, ale nie możemy was przepuścić, księżniczko – rzekł gwardzista skruszonym głosem.

– Jak to nie? Jego Wysokość po mnie posłał – obruszyła się dziewczyna.

– Przykro mi, księżniczko. Nie dotarły do nas żadne wieści. Proszę, nie czyń nam trudności.

Gwardziści skłonili głowy, a Meng zaciągnęła się powietrzem, zaplótłszy ramiona na piersi.

– Poczekajmy – wtrącił się Shen. – Zresztą, nie rozumiem, czemu chce się z tobą spotkać akurat tutaj – dodał ściszonym głosem, mierząc wysokie kolumny zwężonymi oczami.

Zdawały się złowrogo nachylać w ich stronę. Księżniczka skinęła głową. Oddalili się od gwardzistów pilnujących wejścia do Holu Zapomnienia. Różnił się od reszty Niebiańskiego Dworu i znajdował się bardzo daleko od reszty zabudowań – wydawało się, że naprawdę pragnięto wymazać istnienie tego miejsca. Ziało ciszą, a nawet słoneczne promienie wydawały się blaknąć, kiedy wpadały w jego sidła, jakby zostało zapomniane przez czas i zmysły. Meng o nim wcześniej nie słyszała. Napawało ją niepokojem. Zerknęła na wyciosanego z kamienia żółwia. Statua górowała w centralnym punkcie Hallu i emanowała bardzo złą aurą.

– Co to? – spytała Shena i zatarła owiane chłodem dłonie.

Zmartwienie przygasiło szafirowy blask oczu dziewczyny, a dreszcze przemknęły po jej plecach. Shen lekko odchylił głowę. Jego szczęka drgnęła, gdy zacisnął zęby.

– Pożeracz Dusz.

Meng zmarszczyła czoło. Znała tę nazwę. Opowieść o nim była jedną z historii, którymi lubił straszyć ją Lao Bo, gdy jeszcze próbował zmotywować dziewczynę do nauki. Zawsze mawiał, że jeżeli nie weźmie się do pracy, to za karę przyjdzie po nią Czarny Żółw i skradnie jej duszę.

Zaklęty w kamieniu Żółw nie był istotą zrodzoną ze zła, ale niegdyś szlachetnym duchem. Czuwał, by w Niebiosach panowała sprawiedliwość. Przed jego oblicze przyprowadzano tych, którzy odważyli się złamać niebiańskie zasady, popełniwszy występki ciężkiego stopnia. Lustrował ich duszę, a jeżeli stwierdzał, że były zepsute do cna i niegodne wybaczenia – pochłaniał je, odbierając nieszczęśliwcom możliwość odrodzenia pod jakąkolwiek postacią.

Z czasem jednak wchłonięte dusze omotały cnotliwe zmysły Czarnego Żółwia, sprawiwszy, że i on uległ największej zmorze tego świata – obsesji. Pragnął więcej i więcej, aż jego osądy przestały nieść za sobą prawdę, a niewinność zaczęto nagradzać karą.

Najwyższe bóstwa zaklęły Żółwia, gdy domyśliły się, że jego wyroki zapomniały o prawości – serce ducha skaziła pokusa, więc inne zmysły powlókł kamień.

Niedziwne, że atmosfera Holu tak przytłaczała. Chciała zacząć narzekać, że Lan wzywał ją w takie miejsca, ale wtedy zgęstniałe od grzechu powietrze przeciął donośny dźwięk gongu.

Jedno uderzenie, którego echo odbiło się od wszystkich kolumn i zsunęło się po statui. 

A wtedy usłyszała ryk. Tak głośny, że poczuła się, jakby jej uszy rozdarły grzmoty poprzedzające tysiąc błyskawic.

Mięśnie księżniczki stężały. Wymieniła z Shenem rozemocjonowane spojrzenia. Naraz potężne uderzenie energii odrzuciło ich w tył. Meng jęknęła, kiedy jej plecy zderzyły się z twardą powierzchnią kolumny, a powietrze opuściło płuca. Osunęła się na ziemię i zamrugała załzawionymi oczami, próbując odzyskać ostrość widzenia. Przycisnęła dłoń do obolałego tyłu głowy i powoli się podniosła.

Gdy pył opadł, ujrzała Shena. Czerń źrenic dziewczyny prawie całkowicie przykryła szafir tęczówek.

Bo zbliżał się do niego wielki Żółw. Ze skóry zwierzęcia odpadały kamienne płaty, a każdy jego krok sprawiał, że całe ciało księżniczki drgało, a huk bębnił w jej uszach.

Ogarnęła przestrzeń nerwowym wzrokiem – bezwładne ciała strażników powoli przemieniały się w migotliwe drobiny, a Yu z trudem usiłowała podnieść się z ziemi. Meng była pewna, że pokojowa przeżyła uderzenie tylko dlatego, że czekała na nich kawałek dalej i dziękowała za to Fortunie.

Żółw ryknął, a silny podmuch ponownie przygwoździł księżniczkę do posadzki. Widziała, że Shen przywołał swoją broń i szykował się, by stawić czoła bestii. Ta zabiła wężowym ogonem gotowa podjąć wyzwanie.

Meng wyciągnęła przed siebie rękę i zebrawszy energię, otoczyła Yu tarczą.

– Yu! – zawołała. – Zawołaj pomoc! – nakazała.

Miała nadzieję, że posiłki już nadchodziły, ale musiała się stąd pozbyć dziewczyny jak najszybciej. Zdążyła się odwrócić, żeby zobaczyć, jak bestia z łatwością przebija się przez obronę  Shena, a pokryty łuskami, potężny ogon zderza się z jego klatką piersiową. Chłopak boleśnie poszorował po ziemi, przeturlawszy się kilka metrów.

Nie wstał.

A Żółw nie zwalniał i przygotowywał  się do kolejnego ciosu. Meng wiedziała, że mógł okazać się fatalnym. Nie zamierzała pozwolić Shenowi tak łatwo zginąć. Nie na jej warcie.

Przywołała swoją włócznię i posłała przed siebie, celując w gardło Żółwia. Broń odbiła się od zrogowaciałej skóry, ale wystarczyło, by odciągnąć jego uwagę od Shena. Pomarszczona szyja się przekręciła, a dzikie oczy skupiły na dziewczynie. Przeklęła w myślach – nie przemyślała tego do końca. Popędziła po schodach w stronę platformy, z której wypełzł, a on pognał za nią. Poruszał się zaskakująco szybko jak na przeklętego żółwia! 

Nie udało się jej za bardzo oddalić, kiedy do niej dopadł. Obrzuciła niespokojnym wzrokiem przepaść ziejącą na środku platformy – w miejscu, które zajmowała statua, zanim postanowiła ożyć. Długa szyja wystrzeliła ze skorupy, a bestia rozwarła wielką paszczę, ukazując szereg ostrych jak sztylety zębów. Meng szybko zareagowała, tym razem wezwawszy miecze. Lubiła zmieniać bronie – krótkie ostrza odbierały przewagę dystansu, ale mogły uratować skórę w krytycznej sytuacji. Księżniczka nie mogła poszczycić się najlepszą techniką, ale nadrabiała zwinnością, szybkością i wrodzonym talentem – w końcu, mimo wszystko, była Tygrysem. Krok w tył oznaczał przegraną, a parcie w przód torowało drogę do zwycięstwa. Żołnierze Yu Shan to wiedzieli. Dlatego byli niepokonani na polu bitwy. Dzicy i pełni pasji. Połykali własny strach i nim atakowali.

Udało się jej sparować pierwsze uderzenie, ale już widziała wężowy ogon pędzący w jej stronę z zabójczą prędkością. Ścisnęło ją w piersi, kiedy naparł na splecioną w ostatniej chwili tarczę. Księżniczka niebezpiecznie lawirowała na granicy przepaści, a czerwona szata falowała wokół niej jak proporzec. Przełknęła ślinę, gdy żółw przeniósł ciężar ciała na tylnie łapy. Kiedy przednie wbiły się w ziemię, cały Zapomniany Hall zadygotał, a potężne kolumny zaczęły się kruszyć. Chciała odskoczyć na drugą stronę dziury, ale płynące przez powietrze fale mocy, sprawiły, że straciła kontrolę nad własnym ciałem i nie była w stanie zebrać nawet myśli, a tym bardziej energii.

Spadała.

Zacisnęła powieki.

Poczuła mocny chwyt na talii. Ktoś przyciągnął ją do swojej piersi. Palce dziewczyny zacisnęły się na połach szaty wybawiciela. Dopiero po dłuższej chwili wyrwała się z objęć szoku i uniosła głowę, otworzywszy oczy – po to, by napotkać ciemne spojrzenie księcia. Dryfowali w powietrzu w lekkich obrotach, aż wylądowali po przeciwległej stronie platformy.

Meng szybko odzyskała nad sobą panowanie i już chciała zacząć na niego przeklinać za przywiedzenie ją w to diabelskie miejsce, ale uprzedził dziewczynę:

– Udawaj zranioną – rozkazał, a Meng zamrugała wytrącona z rytmu. Znów ją ubiegł, zanim zdążyła otworzyć usta. – Po prostu to zrób, wyjaśnię później.  

Nie miała siły oponować, więc osunęła się na ziemię, gdy ją puścił. Złoty łuk zalśnił w dłoni Smoka. Naciągnął cięciwę, a strzałę oplotły błyskawice. Przecięła powietrze i zagłębiła się w gardle żółwia. Zaryczał wściekle, a kolejne kamienie budujące Hall runęły na ziemię. Strażnicy, którzy przybyli za księciem, pośpiesznie się wycofywali, ale i tak nie umknęli przed niszczycielską falą.

Przed Meng i księciem rozciągnęła się złocista bariera – lśniła, jakby Smok ściągnął na ziemię samo słońce. Na głowie dziewczyny nie drgnął ani włos. Lan wyciągnął przed siebie rękę, a jego błyskawice zamknęły Czarnego Żółwia w iskrzącej klatce. Zacisnął pięść, a wraz z palcami zgięły się kraty. Oplotły bestię tak ciasno, że nie była w stanie nawet drgnąć.

Meng obserwowała wszystko z rozchylonymi wargami. Nie zauważyła, kiedy książę przy niej przyklęknął. Złapał dziewczynę za ramiona, przyjrzał się jej przez chwilę, a lewy kącik jego ust podjechał do góry.

– Naprawdę nic ci nie jest. – Pokręcił lekko głową, jakby temu nie dowierzał.

Meng zmarszczyła czoło. Co to miało znaczyć?

– Co z Shenem? – Przyjaciel był teraz ważniejszy, niż rozgryzanie zagadkowego postępowania Złotego Smoka.

– W porządku. – Przyłożył palec do jej czoła. – A teraz się zdrzemnij.

Nie zdążyła zaprotestować, bo osnuła ją ciemność.

Kłopoty w raju...

W konfucjanizmie mamy termin Pięciu Więzi, czyli jakby relacji, z których wynikają nasze postepowania i obowiązki. Często są one symbolizowane z pomocą ptaków: władca i poddany (feniks), rodzic i dziecko (żuraw), starsze i młodsze rodzeństwo (wilga), małżeństwo (kaczka mandarynka), przyjaciele (pliszka).

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro