V. Burza i mandarynki

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Meng powoli się odwróciła, odważywszy się stawić czoła głównej przyczynie nieszczęśliwych przypadków, które na nią ostatnio spadły. Książę jednak nie patrzył na księżniczkę, a leniwie oparłszy się o balustradę, obserwował płynącą w dole kaczkę mandarynkę.

Jaskrawe pióra ptaka pyszniły się w słońcu, kiedy prowadził upartą walkę z rzecznym prądem. Meng wydęła lekko usta, a ich kąciki delikatnie opadły. Samotne mandarynki były rzadkością i bardzo smętnym widokiem – wiązał się zazwyczaj z odejściem ich towarzysza życia, do którego miały niedługo dołączyć, bo zatracały się w żałości. Jednak samczyk parł niewzruszenie przed siebie, zamknięty w nieskończonej pętli niepowodzeń. Ilekroć udało mu się kawałek przepłynąć – kolejna fala cofała go, zaprzepaszczając jego starania. Księżniczce zrobiło się go szkoda. Góra zawsze będzie trwać, ale można zmienić drogę, by ją ominąć. Posłała wiązkę mocy, która wyniosła ptaka na brzeg. Ten jednak prędko wskoczył z powrotem do wody, kontynuując mozolny wysiłek. 

– Niektórych nagród nie da się zdobyć, idąc na skróty... Nawet on zdaje sobie z tego sprawę, księżniczko. – Na usta cesarskiego syna powrócił uśmieszek, który sprawiał, że krew gotowała się w żyłach dziewczyny.

Wzięła jednak głęboki oddech i ukryła rosnącą irytację za zdobionym poezją wachlarzem.

– Może wie, że poszukuje rogu jednorożca i tylko opóźnia nadejście porażki – mruknęła Meng, wzruszywszy ramionami.

– Może – zgodził się książę.

– A co do bankietu, to jestem pod wrażeniem, że mimo miernej okazji, Niebiański Pałac nie wykorzystał szansy na zaimponowanie swoim gościom. Tego bym się spodziewała po słynnych Smokach. – Brwi księcia poszybowały w górę, a usta zacisnęły się w rozbawionym grymasie. Meng zmarszczyła nos, był niemożliwy. Nie zamierzała dawać mu czasu na odpowiedź. – Jun, chodźmy.

Zignorowała potępiające spojrzenie, które rzuciła jej przyjaciółka i ruszyła przed siebie. Usłyszała, że młoda nieśmiertelna wymienia z księciem wyrazy szacunku pełnym poczucia winy tonem, a później za nią goni.

Na odchodne księżniczka posłała w stronę kaczki jeszcze odrobinę energii, popychając ją naprzód. Mogła tylko życzyć ptakowi powodzenia.

– Meng, nie możesz tak robić! – syknęła Jun ściszonym głosem, gdy w końcu zrównała z księżniczką kroku.

– Czemu? Jego to nie obchodzi.

Uznawała to za jedyną zaletę wielkiego Złotego Smoka – wydawał się mieć dystans do niebiańskich reguł, które denerwowały dziewczynę nawet bardziej od niego.

Usłyszawszy gwar, zbliżając się do bram Księżycowego Pawilonu, wymieniły z Jun zdziwione spojrzenia. Teoretycznie powinien być pusty, chyba że znowu wpadła w jakieś kłopoty, o których jeszcze nie wiedziała. Miała nadzieję, że to nie ojciec przyszedł ją zganić za zachowanie w czasie audiencji u cesarza... zamierzała przez najbliższy czas nie wchodzić mu w drogę.

Zwolniła kroku i nadstawiła ucha. Wypuściła powietrze przez usta i zacisnęła zęby, gdy dotarł do niego znajomy głos.

Czego szukała tu ta jędza?

– Znikaj albo strącę cię prosto do świata śmiertelników! – Uniosła się zajęcza boginka, a chwilę potem Meng minęła nie wiadomo czego winna służka.

Prędko się oddaliła, w stresie nawet nie zwracając uwagi na księżniczkę.

Meng nie miała pojęcia, co za szaleństwo urządzała Yin w jej progach, ale musiała je jak najszybciej zatrzymać. Księżniczka wzięła głęboki oddech i przekroczyła progi Księżycowego Pawilonu, wchodząc na dziedziniec. Drzewa zaszumiały poruszone lekkim wiatrem, a kolorowe liście zawirowały w powietrzu, jakby chciały przywitać dziewczynę. Wzdrygnęła się, gdy zobaczyła dziewięć służek wyprostowanych w sztywnym szeregu. Przed nimi przechadzała się boginka, która iście rozpromieniła się na widok Meng.

– Księżniczko! – Podeszła do niej, tym razem pamiętając o uprzejmym ukłonie. – Jak się czujesz? Twoja Próba wyglądała przerażająco, w pewnym momencie naprawdę się zmartwiłam...

– Bogini Yin. Mam się świetnie, dziękuję. – odparła sucho Meng i wskazała wzrokiem osobliwe zgromadzenie. – Chciałabyś mi wyjaśnić, co tu się dzieje?

Yin posłała dziewczynie lukrowany uśmiech.

– Nie mogłam przestać myśleć o moim nietakcie popełnionym podczas naszego pierwszego spotkania, księżniczko – zaszczebiotała. – Dlatego chciałam się chociaż na coś przydać i osobiście podjęłam się wyboru najlepszej dwórki, która zadba o wasze samopoczucie podczas pobytu na Niebiańskim Dworze. Dziewczęta są najlepsze w swoim fachu, a każda z nich posiada przydatne talenty.

Meng ledwo powstrzymała się przed wywróceniem oczami. Absolutnie nie wierzyła w szczere intencje boginki. A przydatne talenty pewnie polegały na prędkości dostarczania niekorzystnych plotek na jej temat do uszu Yin.

– Jestem wdzięczna za twoją troskę, bogini Yin. W takim układzie przyjmę tę, którą wyrzuciłaś. Lubię dawać drugie szanse – rzekła ze słodkim uśmiechem księżniczka.

Mięśnie twarzy boginki delikatnie się napięły, kiedy mimo wyraźnego zdenerwowania, utrzymała kąciki ust w górze.

– Ale... – zaczęła, jednak Meng uniosła dłoń, nie dając jej skończyć.

– Jestem zmęczona, pójdę teraz odpocząć. Możesz je zabrać. Nie zapomnij przysłać do mnie tamtej dziewczyny – ukróciła rozmowę.

Poczekała aż niezadowolona Yin oraz przyprowadzone przez nią służki opuszczą Księżycowy Pawilon i podeszła do strzegących wejścia strażników.

– Nie wpuszczajcie więcej bogini Yin podczas mojej nieobecności... a najlepiej w ogóle – nakazała.

Zmieszane grymasy zakwitły na twarzach mężczyzn.

– Nie łatwo odmówić Zajęczej Bogini, księżniczko.

Zdawała sobie sprawę, że Yin na pewno nie była łatwa w obejściu, ale dlaczego to ona się miała z nią użerać, skoro mogli to robić oni? Kąciki ust księżniczki poszybowały w górę, wykrzywiając się w figlarnym uśmiechu.

– Potraktujcie to jako moje zalecenie. Wierzę, że sobie poradzicie! – powiedziała i ledwo powstrzymała śmiech, widząc ich zbolałe miny.

Naprawdę im współczuła, ale od tego byli. Nie jej winą było, że cesarski pałac preferował zrzucać przykre obowiązki na innych. Akurat do tego mogła się chętnie dostosować.

– Tak, księżniczko.

Spojrzała na czerwone i złociste liście, którymi obsypane były niedawno posadzone drzewa. Miały jej sprawić radość, przynosząc na myśl dom, a wywoływały jedynie przybierającą na sile tęsknotę. Nie mogła się doczekać, aż wróci do Jesiennego Gaju i odetchnie jego wilgotną bryzą.

– Nie wiem, czemu się mnie tak doczepiła – jęknęła Meng, zasiadłszy przy swojej cytrze.

Jun wzruszyła ramionami.

– Cóż, pewnie dlatego, że jesteś narzeczoną księcia... no już byłą narzeczoną – odparła. – Yin chyba zawsze była przekonana, że ten tytuł będzie należał do niej.

Meng westchnęła pod nosem i delikatnie naciągnęła palcem strunę, by zaraz ją puścić. Nuta poniosła się po pokoju, składając na uszach delikatny pocałunek.

– Nic mnie już z nim nie łączy, więc czemu nie odpuści? – bąknęła.

Kolejna struna zadrgała pod naciskiem dziewczyny. Tym razem dźwięk był mocniejszy – niemal nerwowy, harmonizując się z uczuciami księżniczki.

– Czemu mnie pytasz, skoro zdążyłaś ją poznać? – Jun oparła brodę na dłoniach. – To zołza – oczywiste, że trzyma urazę, masz w jej oczach wszystko, czego pragnie. Poza tym myślę, że zazdrości siostrzyczce. Nieważne co zrobi albo co ty sknocisz, to i tak nigdy ci nie dorówna.

Meng parsknęła cicho i pokiwała powoli głową.

– W takim razie możemy jej tylko żałować. Dlaczego właściwie miałaby oczekiwać, że poślubi cesarskiego syna?

Zające nie cieszyły się zbytnim prestiżem, a ich moce niczym się nie wyróżniały. Nie, żeby zamierzała z kimś konkurować akurat w tej kategorii...

Ale nawet ze swoimi wątpliwymi umiejętnościami mogłaby zjeść Yin na śniadanie! Zając nie miał szans nawet z takim wątłym Tygrysem jak ona.

– Naprawdę powinno ci być wstyd, że jesteś taka nieobyta, siostrzyczko!

– Mam pojęcie o ważnych wydarzeniach, po prostu nie interesują mnie dworskie plotki. Od nich mam ciebie. – Księżniczka wystawiła język, a w jej oczach błysnęły szelmowskie iskry.

Jun pokręciła głową z miną, jakby niedowierzała, że to ona jest młodszą z ich dwójki.

– Yin została zabrana na Niebiański Dwór po śmierci rodziców i się tu wychowała. Trenowała z księciem od dziecka i chyba liczyła, że w ramach przysługi za poświęcenie rodziny, cesarz pozwoli się jej wżenić w swój ród.

– Aha.

Meng pamiętała, że Zajęcze Bóstwa zginęły podczas wojny z Demonicznym Królestwem. Cóż, Yin wysoko mierzyła, jeżeli sądziła, że cesarz wykorzysta swego jedynego spadkobiercę, by spłacić ten dług. Mimo wszystko – nie planowała przecież wchodzić bogince w drogę i gdyby była milsza, może nawet dałaby jej o tym znać. Lecz w tym układzie Yin mogła pochłonąć zgryzota, a Meng nie kiwnie palcem.

Pogrążone w cieniach tereny Demonicznego Królestwa konflikty trawiły od wieków. Względny pokój zapanował, dopiero gdy tron objął skory do współpracy z Niebiosami Yanluo. Wcześniej pomniejsze plemiona cały czas toczyły między sobą wojny, które często urastały do takiej rangi, że wymagały cesarskiej interwencji. Demony pragnęły władzy absolutnej i dopuszczały się wielu haniebnych czynów, które pozostawały bezowocne, ale i tak zdążały doprowadzić do tragedii. Bała się, że nad horyzontem wisiała kolejna. Yanluo znowu miał kłopoty... i te pogłoski o Feiu. Ciałem księżniczki wstrząsnął nieprzyjemny dreszcz.

– Jaki masz teraz plan, siostrzyczko? Myślisz, że skoro nie jesteś nikomu przyrzeczona, to Shen złoży propozycję? – przerwała jej rozmyślenia Jun.

Podekscytowanie zalśniło w oczach dziewczyny, a Meng zakrztusiła się nabranym w płuca powietrzem.

– Shen? – spytała oniemiała pomysłem przyjaciółki. – Co ty teraz wymyśliłaś?

Jun rozchyliła usta, wyraźnie zaskoczona reakcją Meng.

– No co? To miałoby sens. Węże to trzeci w kolei ród, jeżeli patrzeć na rangę. Skoro zerwano twoje zaręczyny z księciem, to ich dziedzic powinien być następnym wyborem. – Księżniczkę przerażało, że słowa przyjaciółki nie były pozbawione logiki. Nie wyobrażała sobie jednak, że relacja z Shenem miałaby przekształcić się w małżeńską. Nigdy nie myślała o nim w ten sposób. Był dla niej jak starszy brat, z którym leniwie sączyła trunki i trajkotała o głupotach. – Poza tym to oczywiste, że mu na tobie zależy.

– Też mi na nim zależy, przyjaźnimy się – wymamrotała Meng, wystukując palcami niespokojny rytm na drewnie instrumentu.

– Och, my też się p r z y j a ź n i m y, a nie przyjęłabym dla ciebie niebiańskich piorunów na plecy z takim zapałem. No może w ostateczności bym to zrobiła, ale o czymś świadczy, że poczekałabym czy przypadkiem on mnie w tym nie wyprzedzi.

– Piorunów? – Meng zamarła, uniósłszy wzrok.

– A myślisz, że co go czekało za przerwanie Próby i wyciągnięcie cię z Areny?

Meng wciągnęła powietrze nosem i uderzyła się otwartą dłonią w czoło. W rzeczy samej – jak mogła nie pomyśleć, że czekały go za to konsekwencje? Karę za nieposłuszeństwo wymierzał bezlitosny Bóg Burzy i Sprawiedliwości. Ilość razów zależała od przewinienia. Ile Shen dla niej wycierpiał? Nie wspominając, że i jego rodzina na pewno nie była zadowolona, że się wtrącił. A ona go nawet o to nie zapytała...

– Muszę z nim porozmawiać... – powiedziała cicho. – Powinnaś była od tego zacząć! – Już miała poderwać się z miejsca, ale usłyszała donośny głos strażnika.

– Księżniczko, służka prosi o twoją uwagę.

Opadłszy z powrotem na poduszkę, Meng westchnęła ciężko – będzie musiała znaleźć Shena później.

– Dobrze, wpuść ją.

Do komnat księżniczki weszła dziewczyna o delikatnej posturze. Służki były młodymi duszkami, które często dopiero co wzniosły się ze Śmiertelnego Królestwa. Zaczynały życie w Niebiosach od zera – dzięki wysiłkowi i wykonanym przysługom wzmacniały swoją kultywację, by przez kolejne tysiąclecia zapracować na rangę nieśmiertelnych wróżek.

Dwórka już chciała uklęknąć, ale Meng ją powstrzymała.

– Nie ma potrzeby na zbędne kurtuazje – powiedziała, a dziewczyna wyraźnie się speszyła. – Jak masz na imię?

– Yu, księżniczko.

– Dlaczego bogini Yin cię wcześniej przegoniła, Yu?

Rumieńce zakwitły na twarzy służki, kiedy niespokojnie potarła dłonią o nadgarstek.

– Bogini uznała, że nie jestem wystarczająca, by służyć księżniczce... – Łagodne oczy dziewczyny lśniły wstydem, kiedy podniosła wzrok. – Wiem, że jestem tylko marnym rybim duszkiem, księżniczko! Ale gdy usłyszałam, że bogini zabrała niektóre z dziewcząt, abyś wybrała swoją dwórkę, musiałam spróbować. Zawsze cię obserwowałam, zanim przyjęłam ludzką postać i trafiłam na Niebiański Dwór. Jesienny Gaj codziennie rozbrzmiewał twoim wesołym śmiechem. Tu nigdy nie słyszałam takiej szczerości. – Opadła na ziemię i zgięła się w głębokim pokłonie. – Proszę, pozwól mi z tobą zostać, księżniczko. 

Meng wstała i podeszła do Yu. Przycupnęła przy dziewczynie, oplatając ramionami kolana.

– Też tęsknię za naszym domem, Yu. Mam nadzieję, że niedługo obie będziemy mogły do niego wrócić – rzekła. – Liczę, że w międzyczasie pomożesz mi tu przetrwać.

Wybrałam imię Yu, bo w zależności od znaku może oznaczać rybę, deszcz, albo jadeit, drogocenny kamień. Precious można użyć też mówiąc o kochanej osobie, a to najlepiej określa charakter naszej dwórki haha!

A imię Meng znaczy sen, bo chyba jeszcze o tym nie wspominałam!

Symbolika kaczki mandarynki – ptaki są uznawane za symbol miłości, ponieważ często można obserwować je pływające parami. Bardzo spokojne i zgrane ze sobą w idealnej harmonii – jak perfekcyjne małżeństwo. Ich miłość jest tak silna, że kiedy jedna znika bądź umiera, to druga pogrąży się w rozpaczy i wkrótce też odejdzie, bo nie będzie miała siły dalej żyć bez swojej drugiej połówki.

Chiński jednorożec, Qilin – tak naprawdę wyglądem w ogóle nie przypomina znanych nam jednorożców, co możecie zobaczyć na załączniku. Bardzo rzadko spotykana mityczna bestia podobno pojawiała się podczas śmierci bądź narodzin władcy lub mędrca o czystym sercu...

Także Meng używając idiomu o jednorożcu ma na myśli próbę osiągnięcia czegoś praktycznie niemożliwego.

Piosenka u góry była jedną z moich inspiracji przy tworzeniu tego opowiadania. Ma bardzo piękny i pełen symboliki tekst. W ogóle w komentarzach tłumaczka szczegółowo objaśnia jej znaczenie, jeżeli ktoś jest zainteresowany, bo w sumie sporo ciekawostek!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro