Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rozdział napisany w ciągu godziny, więc proszę nie zwracać uwagi na błędy (na pewno ich trochę jest). Mimo wszystko, mam nadzieję, że nie wpłynie to bardzo na jakość czytania. Cała akcja w tym rozdziale wyszła zupełnie spontanicznie!


Silas

Narkotyki psują głowę, co widać najlepiej po elicie nowego jorku. Niegdyś niedoceniani artyści, dziś na rynku światowym. Z workiem pieniędzy na plecach i nałogiem w głowie. Marihuana, kokaina i alkohol płynęły ulicami tego miasta.

Opadłem na skórzaną, luksusową kanapę z drinkiem w dłoni. Przede mną rozpościerał się ogromny obraz. Jego autor nawet nie zjawił się na własnej imprezie, bo tak bardzo poniosło go życie gwiazdy. Upiłem porządny łyk Sazeraca, nawet się przy tym nie krzywiąc. Skłamałbym mówiąc, że ten świat nie odcisnął na mnie swojego piętna. Byłem tak samo skażony, jak reszta. Być może nawet gorzej.

Zaćmienie gwiazd namalowane przez jednego z moich odwiecznych wrogów było piękne. Hunter Black miał wiele na sumieniu, ale talentu nie można było mu odmówić. To, jak starannie sunął pędzlem, jak idealne były linie, czy dobór barw, zapierało dech. Jednak, gdy myślało się o nim samym, piękny, olejny zapach jego dzieł przywodził na myśl zgniliznę.

– A ty znowu sam. – Kobieta wyrosła tuż obok oparcia, gdzie opierałem łokieć i wystukiwałem jednym palcem tylko sobie znany rytm. Rozpoznałem Violet Bloom po samym głosie. Różowe włosy pojawiły się w zasięgu wzroku, gdy przeszła ostentacyjnie przede mną, tym samym zaznaczając swoją obecność. Nie podniosłem wzroku. Poczułem tylko zapach nad wyraz słodkich perfum, co skwitowałem zmarszczeniem nosa. Pod tą całą otoczką słodkości, czaiła się trucizna.

– Nie wiem, jakim cudem wystawiliście to gówno – westchnęła i upiła łyk szampana. Wzniosłem oczy ku niebu i wziąłem głęboki wdech. Okazało się to złym ruchem, bo po raz kolejny poczułem ten obrzydliwy zapach.

S'en aller* – warknąłem pod nosem. Kochałem samotność i nienawidziłem czczego gadania. Interesowały mnie tylko konkrety, a na tyle, na ile zdążyłem poznać Violet, wiedziałem, że wyznawała zupełnie odwrotne zasady.

– Już nie bądź takim dupkiem. – Uśmiechnęła się sztucznie, co skłoniło mnie do odwrócenia w jej stronę całej twarzy. – Oboje moglibyśmy coś wynieść z tej nudnej imprezy, skoro Hunter postanowił olać sprawę.

– Masz coś konkretnego na myśli? – Uniosłem brew zaciekawiony.

Violet wywróciła oczami, jakbym zadał najgłupsze pytanie na świecie.

– Wiesz, co ci proponuję. Ty, ja, łazienka za pięć minut? – Jednym haustem opróżniła kryształowy kieliszek. Oblizała wymalowane na krwistą czerwień wargi, które niesamowicie kontrastowały z beżowym garniturem, jaki na siebie dziś założyła.

Prychnąłem pod nosem na jej propozycję. Może i kobiety pchały mi się do łóżka, może i zaliczyłem Violet kilka razy, ale zaczynała być dla mnie nudna. Nadawała się do szybkich numerków, fakt, ale jak codziennie wpierdalasz ten sam przysmak, traci swój dobry smak, nudzi się.

– No nie wiem. – Zastukałem trzy razy palcem o oparcie w zastanowieniu. – Myślisz, że Hunter byłby zadowolony, że uprawiam seks z jego narzeczoną, na jego imprezie?

Violet posłała mi kokieteryjne spojrzenie spod rzęs. Nie miała pojęcia, że wygląda śmiesznie, a nie seksownie. Nie odezwałem się jednak ani słowem.

– Prawdopodobnie sam teraz moczy swojego kutasa w jakiejś szmacie, więc co za różnica? – Wzruszyła nonszalancko ramionami, jakby wcale go nie zdradzała. Czasem się zastanawiałem, czy nie mają jakiegoś otwartego układu. Oboje uprawiali seks na boku i był to fakt powszechnie znany.

Cinq minutes** – zgodziłem się i wstałem, poprawiając marynarkę. Nie obejrzałem się za siebie, żeby zobaczyć jej minę. Na pewno była zadowolona z siebie, bo uważała, że właśnie mnie upolowała. Nie miała pojęcia, że była dla mnie tylko workiem na spermę, a nawet i nie to. Nie dotknąłbym jej bez prezerwatywy w obawie przed szeregiem licznych chorób wenerycznych.

Przechadzałem się po sali i oglądałem dzieła na wystawie. Zerknąłem na złoty zegarek u lewej ręki i zacząłem powoli kierować się w stronę toalet. Wiedziałem, że Violet będzie czekać na mnie w męskiej. Już wiele razy uprawialiśmy tam seks. Mógłbym ją zabrać na przykład do swojego gabinetu, owszem, ale uważałem, że nie zasługuje na to. Była tylko chwilą zapomnienia, podczas której mogłem się wyładować, a nie ważną częścią mojego życia.

Wszedłem do wyłożonego ciemnym marmurem pomieszczenia. Od razu dostrzegłem kobietę przy lustrze. Przekręciłem kluczyk w drzwiach, aby nikt nie dostał się do środka. Violet patrzyła na mnie z szerokim, dumnym i pewnym siebie uśmieszkiem. Tak bardzo jej nienawidziłem – obecność tej kobiety zabierała mi tlen. Ale kto odmawia darmowego seksu? No właśnie.

Nie bawiłem się w gry wstępne. Nie z nią. Od razu złapałem ją za kark i wplotłem palce w różowe włosy. Odciągnąłem głowę do tyłu. Nie całowałem jej. Nigdy. Nie wiedziałem, co brała do tej buzi i wolałem nie ryzykować. Drugą rękę wsadziłem do kieszeni i wyjąłem opakowanie z prezerwatywą, które wsadziłem między zęby. Potem rozpiąłem rozporek i pozwoliłem garniturowym spodniom opaść do kostek. W tym samym czasie Violet opuściła swoje. Stała przede mną w samych czerwonych, koronkowych stringach. Byłem podniecony, ale zdawałem sobie sprawę, że to nie pełnia moich sił. Penis stał na baczność, ale tylko dlatego, że od tygodnia nie miałem w łóżku dziewczyny.

Złapałem ją za udo i pomogłem temu zgrabnemu tyłkowi usadzić się na blacie obok umywalki. Sięgał idealnie moich ud. Nie trudziłem się ze ściąganiem, czy zrywaniem bielizny. Założyłem kondoma i odsunąłem palcem materiał. Wszedłem w nią cały, jednym ruchem, na co krzyknęła cicho i odchyliła głowę do tyłu. Z mojej strony nie mogła się spodziewać takiej reakcji.

Bzykanie Violet sprawiało przyjemność, ale nie była ciasna, nie zaciskała się wokół mnie do granic możliwości, a przede wszystkim czułem, że na dłuższą metę, nasze ciała do siebie nie pasują.

Zacisnąłem zęby i zacząłem od razu poruszać się szybko w ciepłej cipce kobiety. Zamknąłem oczy, bo patrzenie na twarz Violet odbierało mi jakąkolwiek ochotę na szybki numerek. Nie mogłem ująć jej urody, ale za grosz w niej finezyjności, której tak pożądałem w kobietach.

Nasz szybki numerek trwał dobre pół godziny, a ja dalej nie mogłem dojść, chociaż ona miała orgazm już za sobą. Sfrustrowany pchałem tak mocno, że jej głowa uderzała w lustro. Patrzyłem na swoje odbicie, jakbym oglądał marny film porno. Nie było w tym uczuć i delikatności. Chciałem tylko się spuścić i poczuć odprężenie.

– Poczekaj, może pomogę ci w inny sposób – zaproponowała zasapana, chociaż nawet się nie wysiliła. Spojrzałem nią szczerze zaintrygowany. Gestem kazała się odsunąć, więc z niej wyszedłem. Zeskoczyła z blatu i padła na kolana z głośnym klapnięciem skóry o podłogę. Jednym ruchem ściągnęła gumkę i wrzuciła do kosza obok.

Bez zawahania ujęła penisa od razu do buzi. Wciąż nie czułem tego czegoś, ale na pewno było to lepsze, niż jej cipka. Pieściła go językiem i poruszała rytmicznie głową, całkowicie wprawiona w ten fach.

– Zassij go mocniej – warknąłem przez zaciśnięte zęby. Kiedy to zrobiła, oparłem się dłońmi o blat, mocno zaciskając palce na jego krawędzi. W końcu poczułem to, czego pragnąłem. Uczucie przytłoczenia z każdej strony i zbierająca się kulminacja.

Podniosłem głowę do góry w momencie, gdy nasienie zaczęło tryskać do gardła Violet. Spoglądałem wprost w odbicie własnych, rozszerzonych źrenic. Wyglądałem na tak spiętego, że gdy wszystko już ze mnie uleciało, a ona pode mną oblizywała usta, nie czułem nic. Żadnego spełnienia, czy ulgi.

– Sors d'ici*** – szepnąłem tak złowrogo, że spojrzała na mnie speszona. Zamrugała kilkukrotnie, gdy patrzyłem na nią z góry z beznamiętnym wyrazem twarzy, tak bardzo kontrastującym z wrednym syknięciem, które wydostało się z moich ust. Wstała pospiesznie i założyła spodnie, po czym bez słowa wyszła.

Spojrzałem w dół na swojego penisa, wokół którego odbiła się czerwona szminka. Z jakiegoś powodu, strasznie mnie to zirytowało. Podszedłem do umywalki i zacząłem go myć, gdy drzwi otworzyły się na oścież. Przerażony, podniosłem głowę do góry.

Merveilleusement.****

W progu stała pieprzona Blue Frost. Strach zamienił się w ignorancję.

– P...przepraszam, chyba pomyliłam łazienki – wyjąkała i zamrugała kilkakrotnie, uporczywie wpatrując się w moją twarz. Nic dziwnego, skoro wciąż stałem nagi od pasa w dół.

– Nie potrafisz przeczytać tak prostych wyrazów, jak „męski" i „damski"? – zapytałem sarkastycznie. Nie wiedziałem dlaczego, ale nie mogłem się poruszyć nawet o milimetr, chociażby po to, żeby założyć te cholerne spodnie. Błękitne niczym niebo tęczówki, sprawiły, że zastygłem z ręką na namydlonym członku.

– Nie macie tu napisów, tylko jakieś posrane kółeczka i trójkąty. To może wprowadzić w błąd! – Próbowała się bronić. Mimo zaistniałej sytuacji, nie zauważyłem w jej źrenicach szoku, zawahania czy zakłopotania. Lekkie zaskoczenie, ot co.

– Więc postanowiłaś wejść na chybił trafił?

– Nie. Widziałam, jak wychodzi stąd jakaś kobieta, więc z góry założyłam, że to damska toaleta. Nie spodziewałam się, zobaczyć samego pana dyrektora La Belle Époque Gallery w akcji. – Założyła wymownie ręce na piersi, ale to nie postawa Blue robiła na mnie takie wrażenie, a fakt, że nazwała mnie panem dyrektorem. W jej ustach zabrzmiało to naprawdę... seksownie.

Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Po prostu skończyły mi się riposty, bo jej wyjaśnienie było logiczne. Mogłem stąd nie wyrzucać Violet, a przynajmniej nie w taki sposób. Mogłem się też upewnić, że zamknąłem za nią drzwi.

Blue spojrzała w dół, wprost na mojego penisa i mogłem przysiąc, że jej źrenice w końcu jakoś drgnęły. Uniosłem kącik ust i brew, trochę zadowolony z siebie.

– Co, nigdy nie widziałaś na oczy prawdziwego kutasa? – sarknąłem w taki sposób, żeby ją jakoś onieśmielić. Nic to jednak nie dało.

Wydęła usta i przekręciła nieznacznie głowę w bok, wciąż się przyglądając mojemu kroczu.

– Widziałam w życiu wiele kutasów, ale ten jest... wow – wydusiła w końcu z cmoknięciem aprobaty. Chwilę mi zajęło zrozumienie, że tylko się ze mnie nabija i wcale nie uważa go za dużego. Oczywiście, że wiedziałem w jaką grę próbuje grać.

Wywróciłem oczami i odkręciłem kran, żeby zmyć mydliny z przyrodzenia.

– Powinnaś stąd wyjść, chyba że lubisz patrzeć, jak ktoś się myje po dobrym seksie, to zrozumiem. Ludzie mają różne fetysze – rzuciłem kąśliwie i zapiąłem spodnie, chowając wszystko przed jej oceniającym wzrokiem.

– Dobrym? – parsknęła i wskazała kciukiem za siebie, żeby podkreślić swoje kolejne słowa: – Ta dziewczyna wybiegła stąd z taką miną, że nie wiem, czy było tak wyśmienicie, czy fatalnie.

– Chcesz spróbować i przekonać się na własnej skórze? – Uśmiechnąłem się bez krzty rozbawienia, bo cała ta konwersacja przestała być już zabawna.

– Chyba spasuje. Nie wiem, czy jestem gotowa na tego prawdziwego kutasa – odbiła piłeczkę w taki sposób, że w innym wypadku bym jej aż pogratulował. Teraz miałem ochoty tylko owinąć palce wokół szyi Blue i ją udusić.

Od pierwszego spotkania zdawałem sobie sprawę, jakim chłodem od niej bije. Nie porównałbym tej kobiety do góry lodowej, a do cholernej Antarktydy!

Ruszyła w kierunku kabiny, na co zmarszczyłem brwi. Gdy mnie mijała, poczułem w nozdrzach zapach lawendy i jaśminu. Ubrana w obcisłą, białą kieckę do połowy uda i złote szpilki, wyglądała na niewzruszoną czymkolwiek. Wygląd anioła, charakter diabła.

Złapałem ją za łokieć i przez moment taksowaliśmy się spojrzeniami. Miałem nawet wrażenie, że przez opuszki palcu przetacza mi się zimny powiew wiatru. Nie mogłem jednak zrozumieć, co to może oznaczać.

– Co ty wyprawiasz?

Spojrzała na mnie z bardzo wyraźnie wypisanym niedowierzaniem na twarzy. Zadane pytanie nie zbiło jej z tropu, wręcz przeciwnie. Zdawało się poruszyć bestię drzemiącą we wnętrzu tej drobnej kobiety.

– Ty możesz tu uprawiać seks, ja mogę się wysikać. – Wyrwała rękę z moje uścisku i otworzyła drzwi do sporej kabiny. Zanim jednak weszła, spojrzała przez ramię. Zauważyła, że przyglądam się jej odkrytym, opalonym plecom. Posłała mi jeden z tych uśmieszków, od których zamarza krew w żyłach.

– A co do tej twojej przysługi... – mruknęła niewinnym głosem, który był zupełnym przeciwieństwem mowy ciała. – Lepiej się dobrze nad nią zastanów, bo gdy ludzie dowiedzą się co pan dyrektor tu wyprawia to... – urwała i gwizdnęła, żeby podkreślić, jaki skandal może z tego być.

Sfrustrowany przejechałem dłonią po włosach, roztrzepując je. Przyglądała się uważnie każdemu ruchowi, jaki wykonywałem. Zaśmiałem się i pokręciłem głową w niedowierzaniu.

– Nie dość, że chcę pomóc ci zarobić, to jeszcze masz zamiar mnie szantażować? – jawnie zakpiłem z toku rozumowania Blue.

– Broń Boże – przyłożyła teatralnie dłoń do piersi. – Po prostu możemy renegocjować ilość obrazów do malowania.

Zapadła cisza, podczas której zastanawiałem się nad tą propozycją. Doszedłem jednak do wniosku, że nie ma żadnych dowodów na to, co się wydarzyło w tej łazience. Temat zamknięty.

Sur mon cadavre***** – warknąłem przez zaciśnięte zęby i opuściłem toaletę.

Nie dość, że seks z Violet mnie nie usatysfakcjonował, to jeszcze musiałem zostać przyłapany na doprowadzaniu się do porządku tuż po wszystkim. Złapałem kieliszek szampana z tacy przechodzącego obok kelnera i wypiłem jednym duszkiem.

Blue Frost właśnie dostała u mnie minusa. Jeszcze dwa i będziemy mieli prawdziwą wojnę. Wtedy zobaczymy, kto potrafi zachować zimną krew.


* S'en aller – tł. „idź stąd"
** Cinq minutes – tł. „pięć minut"
*** Sors d'ici – tł. „wynoś się stąd"
**** Merveilleusement – tł. „Fenomenalnie"
***** Sur mon cadavre – tł. „po moim trupie"

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro