Rozdział 9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Starałam się wyłapać wszelkie błędy i powtórzenia, ale mimo to, mogą się jeszcze jakieś znaleźć. Mam nadzieję, że nie będą przeszkadzać w czytaniu. Enjoy <3

Blue

Silas wydawał się być skonsternowany moimi słowami. Zapewne nawet przez myśl mu nie przeszło, że kiedykolwiek przyznam się do czegoś takiego, jak nieumiejętność odczuwania pozytywnych emocji. Stał w miejscu i wyglądał, jakby się nad czymś poważnie zastanawiał.

Stresował mnie fakt, że nic nie mówił. Z tego powodu, jak zawsze w chwilach napięcia, zaczęłam czyścić pędzle. Tym razem jednak robiłam to dokładnie, a przynajmniej tak właśnie starałam się robić, chociaż obecność mężczyzny sprawnie uniemożliwiała mi skupienie się na tej prostej czynności.

Po kilkunastu minutach, porzuciłam to zajęcie i rzuciłam przedmiotami w stół.

– Przyszedłeś tutaj w jakimś konkretnym celu, czy żeby stać w miejscu jak kołek? – zapytałam zgryźliwie, odwracając się w jego stronę.

Zacisnęłam palce na krawędzi stołu i oparłam się o mebel pośladkami.

Silas posłał mi tylko przelotne spojrzenie, ale wiedziałam, że moje słowa wybudziły go z tego dziwnego transu, w jaki wpadł. Ruszył się do przodu i zaczął, z wymalowaną na twarzy ciekawością, oglądać tubki farb. Uniosłam brwi, gdy to zauważyłam. Nie spodziewałam się, aby to było interesujące.

– Jeśli chciałeś sprawdzić, jak mi idzie wywiązywanie się z umowy, to już się dowiedziałeś. Możesz iść. – Ponowiłam próbę nawiązania rozmowy.

To nie tak, że miałam na nią ochotę. Lubiłam ciszę, ba! Kochałam ją. Ale nie, gdy w moim otoczeniu znajdowały się osoby trzecie. Wtedy stawała się krępująca i nie do zniesienia, co było dla mnie irytujące.

Blondyn wciąż nie odezwał się ani słowem. Po sprawdzeniu każdej jeden farbki, przeszedł przez płachtę na podłodze i skierował się w stronę namalowanych dwóch obrazów. Jeden już widział, natomiast drugi... Ten był gorszy.

Zacisnęłam usta, dostrzegając, z jaką intensywnością przygląda się dziełu. Zamek wciąż pozostawał motywem przewodnim, jednak ten obraz posiadał większą paletę kolorów. Szarość i czerń zostały przełamane delikatnymi muśnięciami granatu oraz bieli.

Popękana na poprzednim obrazie budowla, stała się ruiną. Odłamki szkła wirowały w powietrzu, a to, co zostało z zamku, było tylko cieniami murów. Jego kawałki można by uznać za puzzle, których nie potrafiłam ułożyć w całość. Doklejałam je do swojej fortecy na chybił trafił, pozostawiając gdzieniegdzie obszerne dziury. Cień tańczącej kobiety wirował między nimi i tylko ja wiedziałam, jakie przesłanie naprawdę z tego płynie. Oczywiście każdy mógł interpretować to na swój własny sposób, ale takich teorii powstanie zapewne tyle, ile ludzi rzuci okiem na malunek.

Silas potarł kciukiem dolną wargę, a moje serce zgubiło prawidłowy rytm. Zganiłam się za to w myślach. Próbowałam w ogóle nie myśleć o tym pocałunku, którego inicjatorem był stojący przede mną mężczyzna.

– Za każdym razem się zastanawiam, co próbujesz przekazać odbiorcom, rysując coś takiego – mruknął w końcu, bardziej sam do siebie niż do mnie.

Przełknęłam głośno ślinę i korzystając z faktu, że nie zwracał na mnie uwagi, wzięłam kilka głębszych oddechów. Musiałam w jakiś sposób przywrócić się do porządku. Dopiero gdy mi się to udało, odpowiedziałam:

– Każdy może dorobić własną wersję zdarzeń.

Tymi słowami, w końcu zwróciłam na siebie uwagę Silasa.

Odwrócił się do mnie, a chłód owiał całe ciało, kiedy niebieskie tęczówki, przypominające barwą czysty ocean, wgapiały się w moje. Miałam ochotę skulić się i schować, bo od pierwszego spotkania przeczuwałam, że ten mężczyzna niesie za sobą katastrofę. Kiedy mnie pocałował, zdałam sobie sprawę, że w bardzo łatwy sposób może mnie zranić.

Bo ja w głębi duszy byłam zbyt delikatna i podatna na wpływy innych osób, chociaż zarzekałam się, że tak nie jest. Wmawiałam to sobie, bo nie chciałam, żeby tak było. Próbowałam z tym walczyć.

– Nie chcę się domyślać, jaka jest prawda – powiedział, ruszając w moją stronę.

Nie podszedł jednak bliżej. Ściągnął elegancką marynarkę i zaczął odpinać guziki koszuli, co wprawiło mnie w stan przedzawałowy.

– C-co ty robisz?! – wydusiłam, kiedy zsuwał część ubrania z ramion.

Nie mogłam się oprzeć, żeby nie zerknąć w stronę brzucha mężczyzny. Dostrzegłam zarys idealnych mięśni i, wyżej, bicepsów. Skórę miał delikatnie opaloną.

– Daję ci wybór, Blue. – Zaczął rozpinać pasek od spodni, na co rozszerzyłam oczy w przerażeniu. – Możemy sobie nawzajem pomóc.

– A-ale ja nie chcę takiej pomocy! – ledwo wybełkotałam. – Przygodny seks mi w niczym nie pomoże, ubierz się! – Zasłoniłam jedną dłonią oczy, gdy spodnie zaczęły opadać na ziemię.

Drugą wciąż musiałam się trzymać stołu, aby nie upaść z nadmiaru wrażeń. Jasne, miał fajne ciało i umówmy się, miło na takim zawiesić oko. Ale to, co robił, było, kurwa, niepoprawne.

Silas zaśmiał się głośno, a na ten dźwięk zamarłam. Nie brzmiało to, jakby mnie wyśmiewał, czy drwił. Szczerze go czymś rozbawiłam.

– Nie miałem zamiaru się z tobą pieprzyć, śnieżynko – odparł, na co rozszerzyłam środkowy i wskazujący palec i zerknęłam na niego jednym okiem przez niewielką szparę między nimi. – Weź pędzle i farby. – Po tych słowach położył się na białej płachcie, krzyżując nogi w kostkach. Ręce podłożył pod głowę.

Stałam tak dłuższą chwilę, nie bardzo rozumiejąc, co się właśnie dzieje. Silas jednak leżał tam i spokojnie czekał, jakby doskonale zdawał sobie sprawę, że w końcu się złamię i ruszę tyłek.

Tak też się właśnie stało.

Zgarnęłam w garść pędzle i kilka tubek z kolorowymi farbami. Stanęłam na drżących nogach nad mężczyzną i popatrzyłam na niego z góry.

Uniósł kącik ust i poklepał jedną ręką miejsce obok swojej klatki piersiowej. Posłusznie tam usiadłam, chociaż widok Silasa w samych bokserkach sprawiał, że nie potrafiłam racjonalnie myśleć. Na to właśnie miałam zamiar zwalić swoją uległość. Ten szatan doskonale wiedział, jak działa na kobiety i właśnie to wykorzystywał!

– Co ty kombinujesz? – zapytałam, gdy już trochę otrzeźwiałam z pierwszego szoku, jaki mi zafundował swoim zachowaniem.

– Mówiłem, że możemy sobie pomóc.

– W jaki sposób ty, leżący tutaj w całkowitym roznegliżowaniu, miałbyś mi pomóc w moich problemach?

– Powiedziałaś, że straciłaś wenę – zauważył cierpko. – Więc pomogę ci ją odnaleźć.

– W jaki sposób? – Powtórzyłam pytanie i zerknęłam znacząco na jego ciało, pędzle i farby.

– Czasami nie wystarczy usiąść przed płótnem i pomyśleć o emocjach, żeby naszła wena do namalowania czegoś większego – wytłumaczył spokojnie, cały czas wpatrując się prosto w moje oczy, jakby chciał, żebym zrozumiała dokładny przekaz. Zanim wypowiedział kolejne słowa, domyślałam się, o co może chodzić. – Przychodzi moment, kiedy artysta się blokuje. Najczęściej wtedy pomaga szczera rozmowa. I mam wrażenie, Blue, że ty nie masz z kim porozmawiać.

– To ma być jakaś pieprzona, darmowa sesja terapeutyczna?! Bo jak tak, to serdecznie dziękuję!

– Nie. – Powstrzymał mnie przed wstaniem na nogi, łapiąc za nadgarstek i pociągając z powrotem w stronę podłogi. – Chcę ci pomóc i chcę, żebyś ty także pomogła mnie. Nazwijmy to wymianą przysług.

Między nami zapadła cisza, kiedy zastanawiałam się nad jego słowami. Bałam się iść w to dalej, przerażało mnie, co mógł wymyślić. Z drugiej zaś strony, jeśli to pomogłoby mi się odblokować... W końcu doszłoby do mojego wernisażu. Pokazałabym całej rodzinie, że ja też kimś jestem i coś potrafię. Może nawet i uwierzyłabym w siebie.

– Czemu to robisz? – wyszeptałam pytanie tonem pełnym obaw.

Silas westchnął ciężko i gdy wydmuchiwał powietrze, kosmyki włosów z czoła uniosły się delikatnie i opadły do tyłu. Były niemal białe, takie piękne, że miałam potężną ochotę przejechać po nich dłonią, ale powstrzymałam się ostatkiem sił.

Parce que j'ai vraiment besoin de ton aide.*

Spojrzałam na niego z powątpiewaniem.

– A możesz uściślić dokładniej? Przynajmniej powiedz, w jakim zakresie? Bo jeśli chodzi o seks to...

– Nie chodzi o pieprzony seks, Blue. – Wywrócił sfrustrowany oczami. – Czemu ciągle wszystko sprowadzasz właśnie do tego?

– Bo poznaliśmy się w taki, a nie inny sposób – zauważyłam twardo. – Może gdybyś nie pieprzył jakiejś laski w łazience, wszystko wyglądałoby inaczej.

Silas wydawał się wkurzony moimi słowami. Zacisnął mocniej szczękę, a mięśnie napięły się jeszcze bardziej, na co gorąc oblał moje policzki. Nie potrafiłam oderwać wzroku od idealnie wyrzeźbionego brzucha.

– To był tylko przygodny seks, nic więcej. Na codzień nie pieprzę się w łazienkach. Możesz mi jednak wierzyć, że jest wielu ludzi, którzy uwielbiają robić to w miejscu publicznym – odpowiedział cierpko. – Zresztą, nie masz nawet pojęcia, jak bardzo tego żałuję i jak wiele problemów mogę mieć z tego tytułu.

– A co, panna okazała się być w ciąży? – Zaśmiałam się sarkastycznie.

Spiorunował mnie wściekłym spojrzeniem.

– Po pierwsze, zawsze się zabezpieczam. Po drugie, zanim zadasz kolejne beznadziejne pytanie, odpowiem: jestem czysty, robiłem ostatnio badania, zaraz po tym incydencie. I po trzecie: poszła do mojego ojca, żeby o wszystkim mu powiedzieć – wyjaśnił, nawet na moment nie tracąc aury pewności siebie.

– Tatuś nie był pewnie dumny z synka, co? – Parsknęłam, ale nie w ironiczny sposób.

Pamiętałam, że Silas okropnie bał się o opinię ojca. Nie mogłam jednak mu w żaden sposób dopiekać, jeśli chodziło o tę sprawę, bo sama miałam na głowie wymagającą rodzinę. Chociaż zapewne nasze sytuacje diametralnie się różniły, oboje wciąż chcieliśmy być kimś więcej, niż tylko marnymi dzieciakami swoich staruszków.

– Musiałem go okłamać, w pewnym sensie.

– Możesz jaśniej?

Silas nabrał więcej powietrza do płuc.

– Powiedziałem mu, że Violet łże jak z nut, bo jest zazdrosna. – Nasze spojrzenia się spotkały i już wiedziałam, że będę tego żałować. Mimo to, czekałam na ciąg dalszy. – Jakoś tak poszło od słowa do słowa i mogłem mu coś wspomnieć, że spotykam się z tobą.

Przymknęłam powieki i zaciągnęłam się mocniej powietrzem przez nos. Dłonie zacisnęłam tak mocno, że końcówki pędzli wbijały się boleśnie w skórę, a korki od tubek na pewno zostawiły swoje odbicie.

– Dlaczego to zrobiłeś? – zapytałam opanowanym tonem, chociaż cała się trzęsłam z emocji.

– Nie chciałem tego, naprawdę. Palnąłem głupotę, ale nie mogę tego teraz cofnąć. Nie chcę zanudzać cię opowieściami o moich relacjach z ojcem, ale musisz wiedzieć, że nie ma szans, żebym się wycofał. On nie może się na mnie kolejny raz przejechać, rozumiesz? – Otworzyłam oczy i dostrzegłam w jego spojrzeniu dziwny błysk, który sprawił, że kolejny raz się złamałam.

– Więc czego ode mnie oczekujesz? – Myśli buzowały mi w głowie niczym stado wściekłych os. Tak naprawdę, mogłam się spodziewać teraz wszystkiego.

– Że pójdziesz ze mną na jedno przyjęcie do ojca i jego narzeczonej, będziemy udawać parę, a gdy po całym wydarzeniu minie kilka dni, wymyślimy jakąś wymówkę i udamy rozstanie – zaproponował.

– Wspaniale – sarknęłam i miałam świadomość, że moje oczy teraz przypominają dwa płonące węgle. – Więc nie dość, że wpieprzyłeś mnie w szambo, to jeszcze muszę podać ci pomocną dłoń?

– Coś w tym stylu – odpowiedział z przekąsem.

Sam nie wydawał się być zadowolony z tej sytuacji, co zmusiło mnie do myślenia, że jemu to też nie jest na rękę i ten pocałunek, który się wydarzył, także był tylko pod wpływem chwili. Fakt, że to tylko jeden wieczór, a potem zostawi mnie w spokoju, wydawał się łudząco kuszący.

– Co z tego będę miała?

– Pomogę ci w odzyskaniu weny – powiedział śmiertelnie poważnie.

Nie musiałam się długo zastanawiać. Ten układ mi pasował, dopóki nie przekraczaliśmy żadnych granic przyzwoitości.

– W porządku – odpowiedziałam powoli, czym wywołałam zaskoczenie na twarzy Silasa. – Co prawda, powinnam cię teraz spoliczkować, że odwaliłeś taką szopkę, ale skoro oboje mamy mieć z tego tytułu korzyści, zgadzam się. Oczywiście nie licz na całusy i inne takie bzdety podczas tego przyjęcia. Co najwyżej trzymanie za rękę, a najlepiej pod rękę.

– Opcja za rękę jest o niebo lepsza. – Uśmiechnął się rozbrajająco, czym na moment zatrzymał cały mój świat.

Szybko się jednak otrząsnęłam z transu, poruszając głową na boki.

– Nie przeginaj, Silas. Zgodziłam się na całe to przedstawienie, ale wiedz, że nie przepadam za kontaktem fizycznym. To ja stawiam granice – oznajmiłam twardo.

– Silas, już nie pan Montague? – Uniósł jedną brew, na co miałam ochotę go naprawdę uderzyć.

– Zamknij się i lepiej mi powiedz, co mam z tym zrobić. – Pokazałam brodą na pędzle i farbki.

– Będziesz mnie malować – odpowiedział, rozluźniając się całkowicie.

– S-słucham?! Jak to, malować cię?

– Normalnie. Potraktuj moją skórę, jak nowe płótno i namaluj coś innego, niż swoją złość, czy smutek. Jest w tobie coś więcej, niż to.

– Nieprawda – zaprotestowałam cicho. – Nie ma we mnie nic więcej, uwierz mi.

– Coś mi się nie wydaje, ale niech ci będzie.

Byłam zaskoczona, gdy uniósł się na jednym łokciu, a drugą ręką zabrał tubkę z brązową farbą. Odkręcił ją i wylał niewielką ilość na płótno. Odrzucił opakowanie gdzieś na bok i wyjął z moich dłoni pędzle. Oglądał je, aż w końcu wybrał najcieńszy. Zamoczył włosie w brązowym kleksie i mi go podał.

Przyjęłam przedmiot całkowicie otępiała, ale to, co zrobił potem, wprowadziło mnie w jeszcze większy szok.

Silas złapał moją dłoń w swoją i zaczął kreślić kształty na skórze u nogi. Nawet nie wiedziałam, że potrafi malować!

– Emocje, Blue. Niech prowadzi cię to, co czujesz, gdy ze mną przebywasz.

Spojrzałam na niego z rozdziawioną buzią.

Miałam wrażenie, jakby ktoś właśnie podłożył bombę, żeby zabezpieczenia w mojej fortecy wybuchły.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro