OSAMU DAZAI, bad boi wersja poeta

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Dazai był wysokim, dobrze zbudowanym brunetem o brązowych oczach. Jego ręce nieustannie pokrywały meandry zaplątanych bandaży, ciekawe czemu...pewnie bez powodu. No i oczywiście miał swój zajebisty, brązowy płaszczyk. Nie pokazałam wam tego na zdjęciu, bo na tym zdjęciu akurat się rozbierał. Ponieważ nie chce mi się opisywać jego wyglądu, wkleję zdjęcie. 

 Minął już tydzień od naszego pierwszego spotkania...tak, wiem, to prawie całe życie, a ja nadal go nie wyruchałam...ale zrozumcie mnie! Dazai senpai onieśmielał mnie każdym, nawet najmniejszym ruchem...głównie dlatego, że tak lubieżnie mącił mi w myślach. Gdy wsadzał talerz do zmywarki, ja bezwolnie wyobrażałam sobie, jak wsadza we mnie badzionga. Gdy jadł jabłko, ja w myślach widziałam, jak...dobra, nie, może już dość. Ja przecież nie jestem szmatą. Jestem dobrą, chrześcijańską dziewczyną i brzydzę się grzechem nierządu. 

 ...więc czemu Dazaiek był taki sexy??????? >,<

 Wracałam właśnie z lekcji, zmęczona po pełnym podnieceń dniu. Dziś brunet nie pojawił się na lekcjach. Pewnie pisał wiersze. Jak się okazuje, dzieliliśmy ze sobą to hobby. Jego poezja oczywiście nie dorastała mojej do pięt, ale słodko było patrzeć jak się stara... 

 Weszłam do pokoju, a przy biurku siedział...on. Zrobiło mi się gorąco na sam widok jego dziwnej fryzurki...mmm. Kurwa, za to to pewnie ksiądz mi da z pięćdziesiąt zdrowasiek i kopa w dupę (zgrabną, zaznaczmy), ale nie mogłam się oprzeć napływającym do mnie pożądliwym myślom o senpaiu. Dazai skrobał coś na wymiętolonej kartce papieru. Pochyliłam mu się nad ramieniem i przeczytałam: 

Wlazł kotek na płotek i mruga

Ładna to piosenka, niedługa

 – Hmm, całkiem ok – powiedziałam, zupełnie go zaskakując. Nie zauważył oczywiście mojej wielkiej głowy, gdy ze skupieniem czytałam jego poezję. – Ale spróbuj tak:

 Litwo! Ojczyzno moja! ty jesteś jak zdrowie:

Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie,

Kto cię stracił. Dziś piękność twą w całej ozdobie

Widzę i opisuję, bo tęsknię po tobie.

Panno święta, co Jasnej bronisz Częstochowy

I w Ostrej świecisz Bramie! Ty, co gród zamkowy

Nowogródzki ochraniasz z jego wiernym ludem!

Jak mnie dziecko do zdrowia powróciłaś cudem

(Gdy od płaczącej matki, pod Twoją opiekę

Ofiarowany, martwą podniosłem powiekę;

I zaraz mogłem pieszo, do Twych świątyń progu

Iść za wrócone życie podziękować Bogu),

Tak nas powrócisz cudem na Ojczyzny łono.

Tymczasem przenoś moją duszę utęsknioną

Do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych,

Szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągnionych;

Do tych pól malowanych zbożem rozmaitem,

Wyzłacanych pszenicą, posrebrzanych żytem;

Gdzie bursztynowy świerzop, gryka jak śnieg biała,

Gdzie panieńskim rumieńcem dzięcielina pała,

A wszystko przepasane jakby wstęgą, miedzą

Zieloną, na niej z rzadka ciche grusze siedzą.

 Dazai był oczarowany moją improwizacją. Gdy skończyłam, przez parę sekund patrzył na mnie z podziwem, po czym roześmiał się. 

 – Nigdy nie będę tak zajebistym poetą jak ty, Angel...ale napisałem coś jeszcze. – Seksowną, zabandażowaną ręką wyjebał na ziemię kartkę z poprzednim wierszem, odsłaniając następną. Od razu zabrałam się z zaciekawieniem do czytanka. 

Mam depresję

I myśli samobójcze

Mam bandaże bo się tnę

Angel, tępa pizdo

 Spojrzałam na niego z przerażeniem, którego on wydawał się w ogóle nie dostrzegać. 

 – I jak? Podoba ci się? – zapytał z bananem na ryju. 

 – Dazai senpai, ty...czy ty napisałeś prawdę o tym, jak się czujesz? – W moim głosie słychać było strah i inne takie. Brunet zmarkotniał. 

 – Ach, wiesz, Angel... – O kurna, szykowuje się emocjonalny moment w którym wszyscy płaczą, ale za to zbliżają się do siebie. – Dobija mnie ciężar istnienia. Chcę się zabić. A te bandaże... – Zaśmiał się niezręcznie i rozwiązał je. Ujrzałam...NIESPODZIEWAJKA, blizny po samookaleczaniu!!! :000. Ale jak to?! – W oryginale w prawdzie nie było tego...ja...w serialu jestem wesołym debilem, a te moje "myśli samobójcze" to był tylko taki żart i nie było żadnej depresji, po prostu obśmiewano stereotyp z samobójczym artystą i nawiązywano do depresyjnej sztuki faktycznie istniejącego pisarza, który użyczył mi imię, ale... – Zapauzował na chwilę. – Ja mam tak wielką depresję, Angel!!!! 

 Gdy wypowiedział te słowa, rozpłakał się jak dziecko. Nie wiedziałam co powiedzieć. Ja w prawdzie też mam depresję, ale...gdy patrzyłam na jego sexy ciało to już jej nie miałam!!! Skąd więc miałam wiedzieć, jak go pocieszyć?! W panice przytuliłam go do swych wielkich cycków. Po tym Dazai całkowicie umilknął. 

 – S-senpai? – Odepchnęłam go delikatnie, bojąc się, że go udusiłam. W końcu miseczka rozmiaru H to nie żarty...chłopak jednak był cały i zdrowy, a nawet uśmiechnięty. 

 – Wiesz co, Angel? – Nagle jego ton zmienił się ze zrozpaczonego na seksowny. – Chciałem się dziś powiesić ale...może odłóżmy to na za tydzień, a teraz zróbmy coś... – Zachichotał, bo wiecie, SEKSIK :DDDD. –...przyjemnego, hmm? 

 Zadrżałam z podniecenia. Czy on miał na myśli...? Beniz into vagina...? W sensie ruchańsko? Seksik? 69? Sex? Ruchanie? Kochanie się? Uprawianie miłości? Jebanie? Pieprzenie się? W łóżeczku cimcirimci ciamciaramcia? Cimcia la vimcia? Szubidubida? Bzykanko? 

 – Dazai senpai! – Jęknęłam, gdy zaczął lizać moją szyję (bo to chyba pies, nw). Moje ciało było na niego gotowe...

CE DE EN

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro