Szkolna miłość, zauroczenie, czy... miłość na lata?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

— Ktoś zna wynik tego działania? — zapytała pewnego dnia nauczycielka matematyki swoich wychowanków.

Jedynie trzy osoby zgłosiły się do odpowiedzi. Konrad Piasecki, Milena Jędrzejczyk i Karol Staszewski.

Pierwszy z tego tria to klasowy kujon, który nie zbyt lubi towarzystwo...z wzajemnością.

Karol Staszewski jest to miły czternastolatek. Brązowowłosy o niebieskich oczach matematyk. Dobrze się uczy, ma wielu znajomych...normalnie ideał! Jednak nie dla każdego. Na przykład dla niego.

Milena Jędrzejczyk...o niej można dużo mówić! Blondwłosa dziewczyna o niebieskich oczach z okularami (zbyt dużo naczytała się książek).  Młoda, gdyż niedawno skończyła dopiero czternaście lat. Swoim charakterem przyciąga każdego. Potrafi wpasować się w każdą sytuację. Prócz tego ma również zdolności aktorskie, które potrafi bardzo dobrze wykorzystać. Na przykład, aby ukryć swoje uczucia...

— Milena — wskazała dłonią na siedzącą w pierwszej ławce dziewczynkę. — Podejdź do tablicy i rozwiąż to.

Kiwając głową wstała z miejsca i podeszła do tablicy, po czym wzięła kredę i w parędziesiąt sekund (to równanie było długie, dlatego jej tyle zajęło) ma tablicy można było zauważyć wynik.

— Dobrze, usiądź — odparła brązowowłosa. — Przejdźmy do kolejnych zadań...

***

Kolejna lekcja. Geografia. Akurat to była tak zwana „pięta achillesowa” Mileny. Nigdy nie była dobra z tego przedmiotu i raczej nie miało się to zmienić. Zwłaszcza, jeśli brało się pod uwagę nauczycielkę, uczącą tego przedmiotu oraz jej sposób nauczania. Pani Andrzejewska często zostawiała dzieci samym sobą. Ściślej mówiąc, dzieci miały porobić jakieś zadania w ćwiczeniach, nawet nie biorąc wcześniej tego tematu. Każdy w szkole dziwił się, jakim cudem ta kobieta jeszcze tutaj pracuje.

Jednakże dziasiaj również nie było wyjątku. Nauczycielka zadała do zrobienia trzy strony w zeszycie ćwiczeń do zrobienia po przeczytaniu całego tematu z podręcznika. Czternastolatka już trzeci raz czytała ten temat, jednak nic z tego nie rozumiała. Cóż się jednak dziwić, jeśli nikt jej tego nie wytłumaczy porządnie i tak, jak powinien to zrobić ktoś znający się na tym przedmiocie.

— Milena — szepnęła do niej koleżanka z ławki — Karolina — rozumiesz coś z tego? — ona również czytała już poraz kolejny jedną kartkę.

— W tym problem, że nie — odszepnęła. — Nie wiem co robić...nie chce dostać jedynki.

— Może spytaj się Karola, czy nam pomoże? — spojrzała na nią, kontynuując. — On się na tym zna lepiej niż my — wzruszyła ramionami.

Milenie nie zbyt się uśmiechało, aby poprosić kolegę z ławki za sobą o pomoc. Nie chodziło o jakieś złe stosunki, czy coś...to chodziło o to, że ona miała z nim aż zbyt dobre stosunki.

— No proszę — nalegała, gdy nie dostała odpowiedzi. — Wiesz, że same sobie nie poradzimy.

— No dobra — westchnęła cicho.

Odłożyła ołówek powoli na ćwiczenia, po czym odwróciła się za siebie, gdzie napotkała dwóch chłopaków, uważnie przyglądających się zadaniom do wykonania.

— Karol — szepnęła, na co chłopak oderwał wzrok od książek, zwracając go ku jej oczom. Zareagowała na to...dziwnie. Poczuła, jakby stado motyli w jej brzuchu rozbudziło się i zaczęło latać dookoła. — Pomożesz nam z tym tematem...? Kompletnie z niego nic nie rozumiemy...

— Wam? — zmarszczył brwi.

— Mi i Milenie — odwróciła się do niego Karolina, pokazując na siebie i przyjaciółkę.

— Właśnie — kiwnęła głową, czując się bardziej pewnie — nie rozumiemy nic z tego tematu, a chcemy dostać jakąś... pozytywną ocenę.

— Spoko, jasne. Nie ma problemu.

Chłopak zaczął im wszystko tłumaczyć, podczas czego blondynka przyglądała się mu, nie bardzo przy tym słuchając, co on do niej mówi. Przyglądała się cały czas jego ruchom, jego oczom, twarzy...nie dokońca jednak wiedziała, dlaczego nie może oderwać od niego wzroku...w sumie mało się nad tym zastanawiała, być może dlatego nie doszła jeszcze do żadnego rozwiązania.

***

Zabrzmiał dzwonek, co oznaczało, że lekcje się skończyły. Dzieci poderwały się z ławek i zaczęły chować wszystkie podręczniki i zeszyty, jednak przerwał im krzyk nauczycielki.

— Gdzie wy się wybieracie?! Dzwonek jest dla mnie. Siadać i notować zadanie.

Sfrustrowane westchnienia rozniosły się po całej sali, gdy nauczycielka biologii zapisywała na tablicy zadanie domowe.

— Że co proszę?! Cztery strony!? To już przesada, ona mnie gnębi! — krzyknęła szeptem Karolina do Mileny, gdy ta już pakowała rzeczy.

— Nie zaczynamy zdania od „że” — uśmiechnęła się, jednak szybko ten uśmiech zmył się z twarzy, gdyż koleżanka spojrzała na nim wzrokiem, który mógłby zabić. — Już tak nie płacz. Masz całą sobotę, aby zrobić to zadanie.

Jej pocieszanie jednak nic nie pomogło. Karolina przez cały czas, gdy wychodziły ze szkoły narzekała, jak to oni mają źle, że każdy zadaje im tyle zadań domowych.

— To pa! — krzyknęła, gdy dziewczyna odchodziła w swoją stronę.

Odetchnęła głęboko, sama nie wiedząc dlaczego, i już miała ruszać w swoją stronę do domu, gdy usłyszała krzyk wołający ją, dobiegający zza jej pleców.

— Poczekaj, Milena! — rozpoznała ten głos. To był Karol. Karol Staszewski. Odwróciła się do niego.

— Stało się coś? — spytała...jakby niepewnie.

— Tak...znaczy nie. Mam propozycję.

Nic nie mówiąc kiwnęła głową, dając znak, aby mówił dalej.

— Skoro masz problemy z geografią, może chciałabyś się pouczyć jutro? Mógłbym ci trochę pomóc.

Zdziwiło ją to. Nigdy sobie nie myślała, że coś takiego się stanie. Też nigdy nie pomyślałaby sobie, że przez coś takiego stado motyli znowu będzie latało w jej brzuchu. Odchrząknęła cicho, poprawiła plecak i spuściła wzrok, aby nie patrzeć w jego oczy, bo gdy tylko w nie spojrzała, fala rumieńców nawiedzała jej policzki.

— Jasne — odpowiedziała. — Chętnie, jeśli oczywiście nie będzie to problemem.

— Nie, nie. Co ty. To...przyjdź do mnie jutro o...o której ci pasuje?

— Wiesz... — mruknęła — może być o trzynastej? Rano muszę ogarnąć trochę w domu.

— Trzynasta, jasne. — przytaknął. — Do jutra!

Oddalił się, a Milena jeszcze przez jakiś czas wpatrywała się w miejsce, w które on się udał. Nie dowierzała temu, co właśnie się stało. Niby to tylko zwykła nauka, a miało się nie niej stać coś, co zmieni życie dziewczyny (a może i chłopaka) o sto osiemdziesiąt stopni.

***

Ubrana w czarne leginsy, białą koszulkę i lekki, materiałowy, jasno różowy sweterek oraz czarne trampki Mielna była w drodze do domu Karola. Poprawiła ręką swoje spadające z nosa okulary, po czym wyciągnęła z kieszeni telefon. Za dziesięć pierwsza. Miała jeszcze czas. W drodze do swojego celu mocno rozmyślała nad swoim zachowaniem przy nim. Rumienienie się, gdy tylko spojrzy w jej oczy i motylki w brzuchu, podczas rozmowy z nim, dodatkowo zakłopotanie i chwilowe utracenie swojej pewności siebie bardzo ją martwiły. Jeszcze przy nikim się tak nie zachowywała. To jest całkowite jej przeciwieństwo! Jakby były po prostu dwie inny, różne Mileny!

— Dzień dobry, ja do Karola. Mamy się razem pouczyć — powiedziała, gdy stanęła w progu domu.

Był to niewielkich rozmiarów, dwupiętrowy, drewniany, biały dom. Całkiem przytulny. Jednak jedyne co narazie ją denerwowało, to brak kwiatów.

— Ah tak, witaj, wejdź — uchyliła szerzej drzwi, dzięki czemu ona mogła wejść do środka, co uczyniła. — Nie za dużo tej nauki? Uczycie się całe pięć dni, a jeszcze w sobotę marnujcie na to czas — powiedziała, gdy czternastolatka zdejmowała buty.

— Karol zaproponował mi, że pomoże mi z geografią. Nienawidzę jej jak i nie rozumiem, więc pani syn spadł mi z nieba — odparła uśmiechnięta.

Kobieta kiwnęła głową, dziwnie się uśmiechając i zawołała syna. Po chwili jej „korepetytor” był już na dole.

Bez zbędnych rozmów poszli ja górę, do jego pokoju. Gdy weszła do niego uznała, że jest przytulny. Bynajmniej jak na chłopaka. Od razu dało się wyczuć, że jest fanem piłki nożnej. Ja przykład dlatego, że prawie wszystko miał tam na wzór półki. Łóżko, pufę, biurko, szafę, dywan, różne plakaty...na dobrą sprawę to brakowało tylko ściany i podłogi ozdobionych piłkami.

— To...chcesz się czegoś napić, zjeść? — spytał.

— Nie, dzięki — powiedziała, odwracając się do niego, co nie było dobrym pomysłem. Stali tak blisko siebie, że gdyby tylko chcieli, wystarczyło się tylko pochylić, a ta dwójka trwałaby w pocałunku.

— To — powiedział chłopak, aby wyjść z trochę niezręcznej sytuacji — uczymy się?

— Yyyy co...? — spytała zakłopotana, nie zbyt słuchając go.

— Zapytałem, czy się uczymy — powtórzył.

— A. Tak, tak.

***

Trzy godziny później nasza Milena wracała cała w skowronkach do domu. Pewnie spytacie, co stało się podczas nauki...ano...stało się. Jeśli wliczyć dobrą zabawę, milion myśli na minutę oraz naukę do ważnych rzeczy, to coś się stało! Niebieskooka w końcu zrozumiała tematy, które omawiali już od początku roku szkolnego. Pomyśleć, że wystarczyło parę godzin, aby zrozumieć to, czego nauczycielka nie potrafiła objaśnić tak jasno, aby zrozumieć to w czterdzieści pięć minut. Zabawne, co? Jednak, nie tylko to działo się podczas tych trzech godzin. Podczas tych godzin działo się również coś bardziej , bynajmniej dla niej, interesującego niż nauka geografii. Przez cały też czas nie obyło się bez śmiechów, chichów i żartów. Rozmowa też miała miejsce. Jednak nie obyło się również bez myśli naszej bohaterki...przez jej głowę przeleciało z milion myśli, dzięki czemu coś zrozumiała.

Zrozumiała, że te wszystkie rumieńce, motylki w brzuchu, zmiana charakteru...to wszystko przez zainteresowanie się nim. I to nie takim zainteresowaniem...że po prostu jest ładny czy coś...zrozumiała, że się jej podoba. Tylko teraz jest najważniejsze pytanie.

Czy to...szkolna miłość, zauroczenie, czy miłość na lata?

Witam!

Kolejny One-Shot.

Jak się podoba?

Pisałam go jakąś godzinę(?) Coś koło tego.

Jak zwykle przy tym słuchałam piosenek sanah, a dokładniej To koniec i Sen we śnie, więc weźmy to za inspirację.

Do zobaczenia w kolejnym ♡︎♡︎♡︎

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro