12 - Noc Duchów

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Syriusz

Szliśmy z chłopakami na kolację, kiedy spotkaliśmy przed wejściem na Wielką Salę McSztywną. Pomachała nam przed oczami naszym notesem z kawałami, a ja poczułem jak serce staje mi z przerażenia.
- Mogą mi to panowie objaśnić?
Zapytała na tyle głośno, że wszyscy dokładnie ją słyszeli.
- Ale kto?
Spytał zrozpaczony Rogacz.
- Kto mi to dostarczył? Amandha Kollow. Drugi rok.
- Który dom?
- Slitheryn, ale nie ma to nic do rzeczy.
- To jaki mamy szlaban?
Zapytałem zrezygnowany.
- O nie panie Black. To nie będzie takie proste. Na Balu Bożonarodzeniowym uroczyście zniszczę te wasze wypociny, a wy macie zakaz opuszczania w tym czasie swojego dormitorium.
- W czasie niszczenia?
- Nie. W czasie balu. Macie zakaz przyjścia. Nikt was nie wpóści. Zrozumieliście?
Spytała złowrogo, a my totalnie zrezygnowani i przygnębieni pokiwaliśmy głowami i poszliśmy do stołu. Zobaczyłem lekki uśmieszek Famous. No tak! Przecież to oczywiste. Żaden Ślizgon nie mógłby sobie tak poprostu przemknąć do naszego dormitorium i coś zabrać więc wychodzi na to, że to właśnie ona przez ręce Ślizgonki oddała nasz zeszyt McGonagall. Jeszcze tą dziewczynę dorwę, ale póki nie mam dowodów nawet James mi nie uwierzy. Przecież Lottą świetnie gra w quidditcha, nie mogłaby nas tak wystawić po uratowaniu.

Westchnąłem i postanowiłem z nią pogadać po kolacji. Musiałem jej coś wyjaśnić.
- Hej Famous! Możemy pogadać po jedzeniu?
- Jasne.
Powiedziała, a ja zobaczyłem wściekłe spojrzenie tej drugiej blondynki z jej pokoju. Nie Margi, jak ona tam miała na imię? Ayla? Nie, może Ala? Nie, stanowczo nie. Odezwała się do mnie.
- Syriuszku, a może poszlibyśmy w tą sobotę do Hogsmeade? Tylko my?
- Nie, ale powiedz jak się nazywasz. Może kiedy indziej.
- Ashley, Ashley Whitney.
- A ok. To może za tydzień, bo teraz idę z przyjaciółmi.
- Ok.
- Wiesz Łapo...
Zaczął niepewnie Rogacz, a ja już wiedziałem, że jestem tym razem skazany na towarzystwo tej dziewczyny.
- Co?
- Bo Lily zgodziła się w końcu ze mną umówić.
- A nie powiedziała, że pójdzie z tobą ten jeden, jedyny raz, ale masz się od niej odwalić?
- Ty to umiesz pocieszyć.
Stwierdził z rozgoryczeniem James, a ja dalej patrzyłem na niego wyczekująco.
- I...
- I chcę wykorzystać tą szansę.
- Luniak?
- Wybacz, ale ja idę z Tonks. Wiesz, tą z Hufflepufu.
- Jasne, Glizdek?
- Ja wogóle nie idę. Jestem chory i pani Pomfrey mi zabroniła.
- No i wszystko świetnie. W takim razie Ash z chęcią pójdę z tobą do Hogsmeade w tą sobotę.
Uśmiechnąłem się do niej moim zalotnym uśmieszkiem numer trzy, na co piwnooka się zarumieniła, a Lotta prychnęła lekceważąco.
- Co tak wzdychasz Famous? Jesteś zazdrosna?
Spytała złośliwe blondynka.
- Po pierwsze, to było prychnięcie, a po drugie, nie jestem zazdrosna. Tylko puste idiotki lecą na Black'a.
Nie powiem, dotknęło mnie to. Żadna, ale to żadna dziewczyna jeszcze nie powiedziała, nawet w aluzji, że jestem kobieciarzem.

Każda była zachwycona faktem, że może gdzieś ze mną wyjść czy chociaż jeżeli uśmiechnę się do niej na korytarzu. Ale w sumie, to jest Famous, jej nikt nie zrozumie, pewnie nawet jej własna matka. Jadłem dość szybko lecz zwolniłem widząc, że brunetce najwyraźniej wcale nie spieszno do tej rozmowy. Westchnąłem tylko i zastanowiłem się czy ta dziewczyna mogłaby jeść chociaż o połowę szybciej niż teraz. Powoli mnie wkurzała. Siedziałem zniecierpliwiony aż w końcu księżniczka raczyła skończyć i ruszyła do wyjścia, a ja poleciałem za nią. Za drzwiami skierowała się w prawo, a po przejściu kilku metrów stanęła gwałtownie przez co na nią wpadłem.
- Patrz jak łazisz Black.
- To nie stawaj tak gwałtownie Famous.
- To nie leź za mną aż tak blisko.
- To mów, kiedy stajesz.
- Czego chciałeś.
- Pogadać o naszym notesie.
Wtedy brunetka odwróciła się z uniesioną brwią.
- Tym co go McGonagall od Ślizgonki dostała?
- Przestań udawać Famous. Doskonale zdaję sobie sprawę, że to ty zabrałaś zeszyt i dałaś go tej Amandhcie.
Warknąłem groźnie lecz na tej idiotce nie zrobiło to wrażenia.
- No proszę. Pierwszy raz zapamiętałeś imię dziewczyny, z którą nie spałeś. Tylko ci pogratulować.
- Nie nabijaj się ze mnie.
- To ty nie oskarżaj mnie bezpodstawnie.
Skwitowała i odeszła w tylko sobie znanym kierunku.

Zacisnąłem bezsilnie pięści i ruszyłem w przeciwną stronę, żeby zyskać pewność, że się na nią nie natknę. Postanowiłem poszukać kuchni łaziłem tak przez dwie godziny. W końcu po niezbyt owocnych poszukiwaniach wróciłem do PW nie zdając sobie sprawy, że moje porównanie było jednocześnie wskazaniem miejsca gdzie znajdowało się pomieszczenie. Usiadłem ciężko na kanapie obok Rogacza, który czytał książkę.
Chwila, książkę?!?
- James, czy ty się dobrze czujesz?
- Tak, a co?
- Ty czytasz książkę!
- To podręcznik.
- To jeszcze gorzej! Trzeba Cię zabrać do szpitala.
- Łapo ogarnij się. Chcę się odstresować.
- Czytając?
Spytałem go takim tonem jakby nie miał mózgu co, zresztą w pewnym stopniu było prawdą.
- Dokładnie tak.
Odpowiedział i dalej mnie ignorował. Miałem nadzieję, że to tylko głupi żart, a on zaraz rzuci książką o ścianę i zacznie się ze mnie śmiać iż udało mu się mnie nabrać. Jednak nic takiego się nie stało przez co zacząłem rozmyślać czy nie mam przypadkiem jakiegoś De Ja Vu, lecz kiedy Luniak zobaczył naszego jelenia to przez pięć minut stał jak słup soli na co się ostatecznie przekonałem, że ktoś podał Potter'owi truciznę. Może Evans? Nie, to absurdalne.

Po chwili uczniowie zaczęli się zbierać przy wejściu tak głośno, że nawet Rogacz się zainteresował i zaczął wrzeszczeć na nich, żeby się przymknęli. Z dormitorium dziewczyn przyszła także Lottą w czarnej sukience do kolan, z rękawami. Na nogach miała jakieś dziwne, płaskie buty. Chyba jakieś mugolskie, kiedyś Lily o tym wspominała. Jak to było, balerinki? Tak, chyba tak. Nagle do Pokoju Wspólnego wybiegła jakaś czwartoklasistka z przerażeniem matującym się na twarzy i szaleństwem w oczach.
- Te wilkołaki to śmierciożercy!
Krzyknęła czternastolatka i zemdlała przed McGonagall. Opiekunka Gryffindoru pochyliła się nad nią i rozejrzała się uważnie po zgromadzonych.
- Wszyscy macie kategorycznie zakaz opuszczania swoich dormitorii. Za chwilę się rozejdziecie tylko niech ktoś położy tą biedną dziewczynę na kanapie. Ja pójdę po panią Pomfrey. Oczekuję, że dostosujecie się chociaż raz do panujących tutaj względów bezpieczeństwa.
Spojrzała na nas i wyszła. Famous wyraźnie nie spodobał się pomysł siedzenia na dupie i czekania aż niebezpieczeństwo przeminie. Nasze spojrzenia skrzyżowały się i ten jedyny raz myśleliśmy o tym samym. Kiedy wszyscy się rozeszli my dalej staliśmy w Pokoju Wspólnym, żeby się upewnić iż nikt nam nie przeszkodzi. Wyszliśmy przez obraz i wyjeliśmy różdżki i ostrożnie ruszyliśmy korytarzem. Nagle usłyszeliśmy krzyk i automatycznie skierowaliśmy się w tamtą stronę. Kiedy już doszliśmy ujrzałem widok, który zapamiętam do końca życia. Zielony promień Avady trafił tą Krukonkę co jej wyczarowałem wielkie zęby na pierwszej lekcji zajęć. Miała na imię Hedviga, pamiętam i teraz patrząc na jej śmierć zatkało mnie. Spojrzałem na Lottę lecz jej twarz nie wyrażała, żadnych emocji, była wyprana z uczuć, jakby to wydarzenie wcale nią nie ruszyło. Brunetka wyciągnęła przed siebie magiczny patyk.
- Duro*!
Mężczyzna, który zabił szesnastolatkę padł zdrętwiały na ziemię. Co robiło to zaklęcie? Dziewczyna gwałtownie się odwróciła i odbiła zajęcie drugiego śmierciożercy. Tym razem była to kobieta.
- Rictusempra*!
- Expulso*!
- Diffindo*!
- Ascendio*!
- Immobulus*!
- Furnunculus*!
Krzyknęła jako ostatnia Lotta na co blondwłosa kobieta zniknęła ze wściekłym rykiem. Nagle przebiegło kilku nauczycieli, a Slughorn zakryć twarz ręką, kiedy zobaczył martwą dziewczynę, jego ulubienicę, która należała do Kółka Ślimaka. Dippet spojrzał na nas oskarżycielsko jednak podszedł do skamieniałego mężczyzny. Westchnął i ostro kazał nam pójść do jego gabinetu. Wolno powlekliśmy się w stronę gabinetu dyrektora nie rozmawiając. To Święto Duchów było zdecydowanie najgorszą nocą w moim życiu.

Cdn... I co sądzicie o rozdziale? Juz piszę wyjaśnienia zaklęć:

Duro - zamienia wszytko na co zostaje skierowane zaklęcie w kamień

Rictusempra - działa na zasadzie odrzucenia przeciwnika do tyłu (w drugiej części HP Harry strzela tym zajęciem w Draco na klubie pojedynków)

Expulso - odpycha przeciwnika za pomocą siły kinetycznej

Diffindo - zaklęcie rozcinające

Ascendio - pociąga różdżkę w górę z ogromną siłą

Immobulus - spowalnia ofiarę

Furnunculus - powoduje pojawienie się na twarzy białych krost i piekących bąbli

Napiszcie co sądzicie o rozdziale. Następny powinien pojawić się w sumie dość niedługo.
Pozdrawiam was wszystkich serdecznie, a rozdział dedykuję Xavi55PL.
Lighteagle15 :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro