29 - Mistrzyni Pojedynków

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lotta

- Lot!!! Za cztery godziny, pięćdziesiąt osiem minut, trzydzieści dwie, trzydzieści sekund masz pojedynek!!!
- Zamknij się Black!
Wrzasnęłam doprowadzona do szału ciskając w chłopaka bordową poduszką, obszywaną złotą nicią. Ten półgłówek tylko się wyszczerzył i złapał za kołdrę. Wtedy mój odruch z dzieciństwa się odezwał. Zamachnęłam się nogą i nieznośny huncwot oberwał w brzuch. Usłyszałam zduszony jęk i śmiech James'a.

Usiadłam na posłaniu i posłałam huncom mordercze spojrzenie.
- Mogę wiedzieć jak wy tu wchodzicie? Z tego co wiem nie macie jak wejść po schodach.
- Tajemnica zawodowa - odparł teatralnym tonem Remus, a ja prychnęłam.
- Ciekawy ten zawód, doprawdy.
Złapałam czarne ubrania i powlokłam się do łazienki.
- Lot?
- Czego?
- Po co ci tak właściwie ta rękawiczka?
Stanęłam jak wryta i odwróciłam się. Czarnowłosy trzymał w ręce MOJĄ rękawiczkę!
- Oddaj to!
- Dobrze, ale najpierw powiedz po co ci ona.
- Nie twoja sprawa Black!
- Po co?
- Do ozdoby!
Wrzasnęłam wkurzona i wyrwałam nu skórę, a chłopak odskoczył jak oparzony.
- Spokojnie, nie bulwersuj się.
- Nie bulwersuję się!
- Wcale - parsknął rozbawiony.
Przysięgam, że jak jeszcze raz zrobi tą durną minę to przy pomocy siekiery mu ją przeprawię!

Poszłam wreszcie do łazienki obłożonej białymi kafelkami na podłodze, a czerwonymi na ścianach. Wszędzie występowały złote zdobienia, a ja szybko się ubrałam i umyłam prędko zęby. Kiedy wyszłam z pomieszczenia zobaczyłam jak wszyscy się zebrali w jednym miejscu i o czymś gadają. Usłyszałam tylko urywki rozmowy.
- Sądzicie, że ona mo... Grać?
- Pew... Czemu nie?
- Może będziemy przyj... Kłady?
- Oszalałeś... Ter!
- Nie Liluś.
- Nie na... Mnie tak!
- O czym gadacie? - mruknęłam szczerze znudzona, a oni podskoczyli jakby właśnie zostali przyłapani na gorącym uczynku.
- O! Lot! Przygotowana?
Spytał zakłopotany Black drapiąc się po plecach. Westchnęłam z niedowierzaniem.
- A wy tak na serio bierzecie ten głupi pojedynek?
- Wiesz Lotta, Whitney trzy razy z rzędu zdobyła tytuł Mistrza Pojedynków. To naprawdę trudny orzech do zgryzienia.
- Nie zamierzam jej gryźć, ale zmiażdżyć - powiedziałam patrząc poważnie w szare oczy chłopaka, a on się cofnął.
- Ok, a masz tego dziadka do orzechów?
- Nie, zamiast niego posiadam różdżkę.
- Aha, no dobra. Napewno jesteś przygotowana?
- A co cię to tak interesuje Black?
- No bo jeżeli przegrasz stracę przez ciebie popularność! A ty nic nie ćwiczyłaś!
Patrzyłam na chłopaka wielkimi oczami. Czy ona naprawdę jest na tyle pusty, żeby myśleć tylko o swojej popularności?
- Dureń. - Mruknęłam i wyszłam z pokoju.
W Pokoju Wspólnym Whitney była otoczona wianuszkiem wiernych fanek czyhających na jej pieniądze. Tak teraz na to patrząc to ona i Black pasowali do siebie. Obydwoje jednakowo puści, nie myślą o niczym innym jak o popularności. Zeszłam na śniadanie, a po kilku minutach dołączyła do mnie Lily.
- Jesteś pewna, że sobie poradzisz?
Spytała zdenerwowana, a ja posłałam jej lekko kpiące spojrzenie z nad owsianki.

Chciałam już odpowiedzieć, że pojedynki to w moim życiu nie pierwszyzna, ale w porę ugryzłam się w język. Jeszcze tego by brakowało, żeby Evans odkryła moją tajemnicę.
- Pewnie. Sądzę, że ona kierowała się tym iż trafiła na kolejną słabą osóbkę, która nie da sobie rady. Problem dla niej w tym, że ja znam multum zaklęć. Dam sobie radę.
Zdenerwowana rudowłosa pokiwała głową.
- A co?
- Syriusz prosił, żebym się spytała.
Zakrztusiłam się płatkami, które już połykałam. Kaszlałam przez dobre kilka minut, a moja twarz zrobiła się czerwona.
- Rany, Lot! Nic Ci nie jest!?
- Nie - wydusiłam w końcu.
- Chcesz powiedzieć, że Black chciał wiedzieć, że sobie poradzę?
- Tak.
- A sam nie mógł spytać?
- Poprosił mnie, bo stwierdził, że musi jeszcze przygotować dla was miejsce.
- A znając życie chowa się z Potter'em gdzieś po kątach, hm? Pożyjemy zobaczymy. Wątpię, żeby ta krowa mnie pokonała, ale w sumie połową sukcesu w pojedynku jest sprzyjające szczęście. Mały procent stanowią umiejętności.
- Ashley uważa inaczej.
- Niech sobie uważa co tam chce. Pewnie i tak za dobrze jej nie wyjdzie.

Po kilku godzinnych przygotowaniach "sceny", w których tak jak myślałam ani Black, ani Potter nie brali udziału, nadszedł czas pojedynku. Piwnooka Whitney weszła wyniośle z drugiej strony gdyż ja już czekałam na łaskawą księżniczkę na moim miejscu. Wykonałyśmy obowiązkową procedurę przed rozpoczęciem walki. Spojrzałam blondynce prosto w oczy. Próbowałam wyczytać z nich czego dziewczyna boi się najbardziej. Po chwili to dostrzegłem. Ona skrycie obawiała się porażki, doskonała wiedziała, że jeśli przegra, straci swoją pozycję, popularność i szacunek. Najwyższy czas pokazać tej idiotce gdzie jej miejsce.
- Expelliarmus!
Krzyknęłam, a Whitney odrzuciło do tyłu. Rzuciła we mnie Rictusemprę, ale z łatwością je odbiłam. Dziewczyna nagle zrobiła nieoczekiwany ruch. Moja różdżka ze sporą siłą wyrwała się i poleciała w stronę dziewczyny. Warknęłam wkurzona, a ona uśmiechnęła się podle.
- Wygląda na to, że wygrałam!
Wszyscy patrzeli oszołomieni.
- Nie tak prędko, Whitney.
Parsknęłam i wyciągnęłam rękę przed siebie.

W normalnych okolicznościach już by zwyciężyła, ale nie tym razem. Ja miałam asa w rękawie.
- Accio!
To jedno zaklęcie wystarczyło by moja różdżka wróciła do mnie. Wszyscy patrzyli na to wielkimi oczami, jakby nie mogli, zrozumieć co właśnie się stało. Korzystając z nieuwagi blondynki strzeliłam w nią tak, że wypadła poza podium, a jej magiczny patyk potoczył się kilka metrów od niej. Uczniowie zaczęli wiwatować, wygrałam.

Uśmiechnęłam się wywyższająco i po prostu odeszłam. Tak zwyczajnie.

No hey! Kolejny rozdział, a wy mi szczerze powiedzcie czy go nie zepsułam. Ma około 850 słów, więc to jeden z tych krótszych, ale mam nadzieję, że mnie za to nie zjecie :). Prawdopodobnie przez następny tydzień nie będę miała neta, bo jadę w góry... To cześć! I mam nadzieje, że nie zwaliłam wam tego pojedynku. I jeszcze jedno, małymi kroczkami zbliżamy się do końca tego ff. Mam nadzieję, że Blackwolf1118 i ShaDowPalpatine nie zabiją mnie za ostatni rozdział 😘 KW
Dobranoc!
Lighteagle15

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro