37 - Komnata Tajemnic

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lotta skuliła się na posadzce i nagle całe spięcie opadło, a ona zaczęła ciężko oddychać. Syriusz, przerażony i zmartwiomy jednocześnie, złapał ją za talię i uniósł. Opadła mu na tors, cała drżąc.

- Co się dzieje, Lot? - zapytał cicho, ignorując zebranych uczniów, szepczących między sobą.

- Lily... Zabrał ją...

- Kto? Gdzie? - Chłopak zupełnie nic nie rozumiał.

- Bazyliszek...

- Co? - zapytał kompletnie zdezorientowany.

- Potwór zamieszkujący Komnatę Tajemnic... - wyszeptała.

Patrzył na nią skamieniały.

- Chcesz powiedzieć, że przez cały ten czas wiedziałaś o tym! - zawołał wściekły i odepchnął ją od siebie. - I nie raczyłaś nikomu powiedzieć!?

Napotkał jej udręczone spojrzenie.

- Nie mogłam... - powiedziała rozdzierającym tonem.

- Jak to nie mogłaś!? Co takiego by się stało gdybyś powiedziała!?

- Nie chcesz wiedzieć.

Black cały poczerwieniał ze złości. Nie mógł uwierzyć, że dziewczyna zataiła przed nimi taką informację. Rozumiał, że może nie chciała mówić nauczycielom, bo zaczęły by się nie wygodne pytania, ale im? Zresztą... Gdyby zaczęła gadać na początku być może uniknęli by problemu.

- Lily - wyrzuciła znowu. - Powrzeszczysz sobie później. Musimy ratować Lily...

- No to wstawaj! - ryknął.

Dziewczyna skrzywiła się, ale podniosła się i ruszyła do wyjścia z biblioteki. Razem z Syriuszem minęli zaciekawionych gapiów i wyszli.

- Wiesz chociaż gdzie to się stało?

- W łazience Jęczącej Marty - odpowiedziała.

Dalszą drogę przebiegli w ciszy jednak dziewczyna doskonale wyczuwała napiętą między nimi atmosferę. Zaczęła się bać. Czy była możliwość, że odkryli jej kłamstwa? Do końca tego roku musiała wytrzymać. A potem po prostu zniknie. Uratuje Lily, pomoże jej, a potem ucieknie gdzieś, gdzie nikt jej nie znajdzie. Co prawda istniało duże prawdopodobieństwo, że Voldemort tak szybko nie zrezygnuje, ale ona zwyczajnie musi usunąć się w cień. Może w końcu bieganie za nastolatką mu się znudzi.

Jednak zreflektowała się. To nie było możliwe. Posiadała wiedzę większą niż wszyscy śmierciożercy razem wzięci. I nie chodziło tu o dziedzinę czarnej magii. Plany Voldemorta, jego największa tajemnica. O tak, on dopilnuje by zabrała ją ze sobą do grobu. Zadrżała. Zginie, ale przynajmniej nie narazi na jeszcze większe niebezpieczeństwo Huncwotów. Nie wyjawią jej więcej swoich sekretów. Słabości. Nie będzie już musiała więcej nikogo okłamywać. Nie będzie miała kogo...

Dobiegli do drzwi łazienki omijanej szerokim łukiem. Tam wpadli na Jamesa i Remusa.

- Co się dzieje? - zapytał okularnik.

- Właśnie się dowiedziałem, że Lily została porwana przez potwora z Komnaty Tajemnic - odpowiedział spokojnie Syriusz, a Lotta spojrzała na niego zaniepokojona. Postanowił jej odpuścić czy pogrążyć przed większym gronem?

- Co!? - zawołał wstrząśnięty brunet.

- Gdzie? - spytał zdenerwowany Lupin.

Black głową wskazał na drzwi pomieszczenia, a następnie wydał polecenia:

- My i James idziemy po Rudą, a ty, Luniaczku, po nauczycieli - powiedział i złapał boleśnie Lottę za ramię, a następnie pociągnął ją do środka, nie czekając na reakcję pozostałych. - Gdzje jest to wej... - Zaczął jednak stanął, widząc po środku łazienki dziurę w ziemi. - Tutaj, tak?

Brunetka pokiwała głową, a po chwili podszedł do nich Potter i wytrzeszczył oczy. Podeszli bliżej.

- Trzeba tam skoczyć, tak? - zapytał Black, a Famous przytaknęła. - No to panie przodem! - zawołał złowieszczo i popchnął ją mocno tak, że wpadła. W wyniku zaskoczenia z jej ust wydobył się krótki krzyk.

- Zwariowałeś!? - krzyknął przerażony, Rogacz.

- Ani trochę, a teraz posłuchaj mnie uważnie - odparł lekko Łapa. - Nasza wspaniała przyjaciółka nie była łaskawa nam powiedzieć, gdzie znajduje się Komnata Tajemnic i, że jej mieszkańcem jest bazyliszek. Bazyliszek!

- A skąd niby ona to wie? - zapytał, całkiem logicznie, James.

- Dobre pytanie, Rogasiu, dobre pytanie...

- To co? Skaczemy jednocześnie? - zapytał zestresowany Potter.

- Jasne - odpowiedział Black i skoczył ciągnąc za sobą przyjaciela.

***

Remus biegł ile sił w nogach do pokoju nauczycielskiego. Zapukał mocno i odczekał chwilę. Nic się nie stało. Wszedł do pomieszczenia i rozejrzał się. Nie było, żadnego nauczyciela. Westchnął i postanowił poczekać. Po dłużących mu się minutach wypełnionyh myśleniem, co się dzieje z jego przyjaciółmi usłyszał za drzwiami głosy. Wstał, a te się otworzyły, a do komnaty weszli wszyscy nauczyciele dyskutujący o czymś zawzięcie. Przerwali nagle, widząc chłopaka.

- Lupin, co ty robisz? - zapytała McGonagall.

- Pani profesor, jest problem.

- Mów do rzeczy, chłopcze. - Zdenerwował się Hommeltton.

- Lotta z Syriuszem i Jamesem poszli do Komnaty Tajemnic ratować Lily.

Nauczyciele patrzyli na niego z niedowierzaniem.

- Dość tego, Lupin! - krzyknęła wyraźnie zdenerwowana McGonagall. - Wasze żarty przykroczyły granice!

- Ale...

- Nie ma, żadnego „ale”! To nie czas i miejsce na takie zabawy! Szlaban, panie Lupin!

- Ale ja mówię prawdę! Wejście jest w łazience Jęczącej Marty!

- Dosyć! - krzyknęła rozeźlona nauczycielka transmutacji. - Dosyć. - Powtórzyła ciszej. - Jutro przy śniadaniu dostanie pan informację gdzie odbędzie się pana szlaban.

- Ale...

- Proszę natychmiast wyjść!

Remus z markotną miną wyszedł z pokoju otoczony srogimi i nieprzyjaznymi spojrzeniami.

***

James z Syriuszem wylądowali na twardym podłożu. Jękneli cicho i wstali. Zobaczyli Lottę zaglądającą w ciemny korytarz przed nimi. Był ogromny, nic dziwnego, że taki potwór mógł bez problemu przemieszczać się po szkole.

- Mam nadzieję, że Luniak już powiadomił nauczycieli - mruknął Potter.

Brunetka odwróciła się do nich.

- Szczerze wątpię...

- Nie obchodzi nas twoja szczerość, Famous - warknął Syriusz.

Rogacz spojrzał na niego zszokowany.

- ...żeby mu uwierzyli. Prawdopodobnie pomyślą, że to wasz kolejny niesamowicie zabawny żart. - Dokończyła swoją myśl brunetka.

- Cóż, wygląda na to, że jest tylko jedna droga - powiedział czarnowłosy do nikogo konkretnego. - Mam nadzieję, że wiesz jak go załatwić. - Dodał po chwili tym razem ewidentnie mówiąc do dziewczyny.

- Oczywiście, bo na co dzień walczę z bazyliszkami - odpowiedziała kąśliwie.

- Wysil się, Famous. Musisz mieć jakąś wiedzę na ten temat.

- Cóż, bazyliszki nazywa się także królami wężów. Panicznie boją się ich pająki... I było coś jeszcze...

- Dlaczego mam wrażenie, że to coś ważnego? - zapytał retorycznie Black.

Niebieskooka spojrzała na niego przelotnie, a następnie ruszyła czarnym korytarzem.

- Idziemy prosto w paszczę lwa... - mruknął James.

- Adekwatniej do sytuacji było by powiedzieć w paszczę węża, ale nie będę się czepiał szczegółów - odparł dziwnie zrelaksowany Syriusz.

Niebieskooka spojrzała na niego podejrzliwie. Coś tu było nie tak. Tylko nie wiedziała co. A niewiedza okropnie ją denerwowała. Doszli do kamiennej ścianie, na której był okrąg, a w nim wyrzeźbione węże ze szmaragdowymi oczami.

- Otwórz się - powiedziała, a towarzyszący jej gryfoni wzdrygnęli się.

- To rzeczywiście paskudny język - mruknął okularnik.

Komnata Tajemnic stanęła przed nimi otworem. Chłopcy aż się zachłysnęli powietrzem, a z Blacka uleciała cała pewność siebie. Na samym końcu pomieszczenia z dwoma rzędami kolumn w kształcie węży ujrzeli leżącą postać. A ta postać miała rude włosy.

- Lily! - krzyknął Potter i rzucił się do przodu jednak został zatrzymany przez brunetka, która zatarasowała mu drogę. - Co ty robisz? - syknął wściekły.

- Ratuję ci życie - odparła równie chłodno, a w miejscu, w którym teraz był by chłopak opadł paskudny łeb wielkiego węża. Gryfoni jęknęli przerażeni, a Lotta odwróciła się powoli. - Wygląda na to, że śpi, ale bądźcie jak najciszej i nie patrzcie na jego łeb.

- Chcesz tam wejść? - zapytał przerażony Black.

- A co? Może mam przywołać Lily zaklęciem Accio? - zapytała sarkastycznie.

- No, a nie znasz jakiś czarnomagicznych zaklęć, które by ją tu przyciągnęły?

- Black, nie zamierzam non stop używać czarnej magii. Już mnie prawie za to wywalili - sarknęła.

- Ale mam dziwne wrażenie, że nie przestałaś po tamtym zdarzeniu jej używać, mam rację? - zapytał przemądrzałym tonem.

Lotta wyglądała jakby chciała w coś uderzyć swoją głową. Albo głową Syriusza. Nie widziała różnicy.

- Nie, nie masz - warknęła, żeby się odczepił, a następnie wkroczyła do Komnaty Tajemnic wyciągając swoją różdżkę.

Chłopcy weszli za nią, stąpając ostrożnie, patrząc w jej plecy. Tak na wszelki wypadek gdyby bazyliszek postanowił się obudzić w najmniej odpowiednim momencie i zobaczyć któż taki był na tyle durny, żeby z własnej woli pakować się do jego pyska.

W ciszy podeszli do Lily. Potter udowodnił, że jednak posiada tak ważny, dla każdego człowiek narząd, którym jest mózg i użył zaklęcia, by unieść rudą nad ziemię, a nie męczyć się noszeniem jej przy czym prawdopodobnie narobili by dużo hałasu.

- Vingardium leviosa.

- Żyje? - zapytał Syriusz?

- Oczywiście. Jest spetryfikowana - odparła znużona i zmęczona napięciem, Lotta. - Wracamy, wy przodem, ja będę osłaniać tyły.

Ruszyli więc i szli, ale James skupiony na Lily nie odszedł wystarczająco daleko od łba węża i się o niego potknął. Wyrżnał o ziemie, a chwilę po nim to samo zrobiło bezwładne ciało gryfonki. Ten podwójny huk sprawił, że bazyliszek poruszył się i cofnął. Lotta pośpieszyła chłopaków.

- Nie traćmy czasu!

I wtedy wydarzyło się nieszczęście. James oparł się na chwilę o kolumnę, a ta zaczęła mówić w mowie węży tak głośno, że potwór się wybudził. Przerażony chłopak stracił głowę. Wraz z Syriuszem złapali dziewczynę i zaczęli z nią biec do wyjścia, co było trudne. Nagle usłyszeli krzyk Lotty:

- No tak, pianie koguta jest dla niego zgubne!

- Wspaniale, ale albo się ruszaj, albo znajdź jakiś kamień i przetransmutuj go w koguta, a następnie spraw, by zapiał! - odkrzyknął jej Łapa.

Chłopcy wypadli z pomieszczenia wywracając się, a kiedy Syriusz wstawał przez przypadek popchnął wciąż otwarte drzwi do Komnaty Tajemnic. Przerażony próbował je zatrzymać, ale nic z tego. Spojrzał na biegnącą Lottę. Tuż za nią pełzł bazyliszek sycząc. W jej oczach zauważył strach. Zaczęła coś mówić w języku węży, ale nic nie działało. Była już tuż tuż. Ale wszyscy zdawali sobie sprawę, że dziewczyna nie zdąży. Zostanie w Komnacie Tajemnic na zawsze.

- Uciekajcie! Nie przejmujcie się mną! Zabierzcie Lily!

Tylko tyle usłyszeli. Brunetka dotarła do drzwi, ale szpara była za mała i cały czas malała. Po chwili całkowicie się zamknęły, a zza nich wąż wściekle ryknął o ile było to możliwe i uderzył w kamienną ściane wielokrotnie.

- Zmiażdżył ją na miazgę - szepnął zdruzgotany szarooki.

James tym razem ponownie użył zaklęcia i ruszyli do wyjścia z podziemi. Kiedy dotarli do rury użyli zaklęcia Ascendio.

Wylądowali na posadzce w łazience Jęczącej Marty.

- No dobra, a jak to zamknąć? - zapytał Potter?

- Nie mam pojęcia - odpowiedział nu Black.

Wyszli markotni, kierując się do skrzydła szpitalnego, by Lily jak najszybciej została opatrzona należytą opieką. Podobno mandragory były już gotowe i jeszcze dzisiaj ofiary miały zostać wypuszczone ze szpitala.

Kiedy otworzyli drzwi podbiegł do nich Remus i Peter, a następnie usłyszeli okrzyk:

- Na Merlina! Gdzie wy się podziewaliście! I dlaczego jesteście tacy brudni! Co się stało z panną Evans!

Nieustające pytania ze strony McGonagall sprawiły, że chłopcy poczuli się osaczeni i jeszcze bardziej zdruzgotani.

- Pani profesor, my byliśmy w Komnacie Tajemnic. Ratowaliśmy Lily przed potworem. - Syriusz, który postanowił wszystko wytłumaczyć z niewiadomych mu samemu przyczyn nie powiedział, co to za potwór. - A Lily jest tylko spetryfikowana, za to Lotta...

- Co z nią? - zapytała zaniepokojona nauczycielka.

- Została w Komnacie Tajemnic - wydyszał James.

Remus, Peter i McGonagall patrzyli na dwójkę gryfonów tak jakby właśnie oznajmili, że są najzwyklejszymi mugolami, a te sztuczki, co tu pokazują są na prawdę interesujące i chcieli by je pokazać u siebie w szkole. Czyli jak na wariatów.

Nagle ktoś wbiegł do pomieszczenia i wpadł prosto na Syriusza z takim impetem, że oboje się wywrócili. Na posadzce oprócz Blacka leżała Famous. Umorusana i zmęczona, ale z całą pewnością cała i zdrowa, a już na pewno nie zmiażdżona.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro